Beata Turska: 22 marca, w Międzynarodowym Dniu Wody, zaprasza pan mieszkańców Wrocławia, by wraz z panem posprzątali nabrzeże Odry od Mostu Sikorskiego do betonowego nabrzeża elektrowni wodnej. To jednak nie będzie zwyczajne sprzątanie…
Dariusz Wojdyga: To część procesu twórczego, wydobywanie surowca, który stanie się tworzywem dla mnie i dwóch wrocławskich artystek, Anny Chylińskiej i Małgorzaty Walesiewicz. W trójkę przekształcimy śmieci w dzieła sztuki, które zaprezentujemy pod koniec maja podczas wspólnej wystawy. Zbieraniu surowca będą towarzyszyć rozmaite wydarzenia artystyczno-performatywne, w tym plenerowa prezentacja zebranych kuriozów, taki plenerowy gabinet osobliwości. Tego samego dnia wieczorem zapraszamy również na otwarcie wystawy w galerii MiserArt (ul. Cybulskiego 35A), gdzie przez tydzień będzie można zobaczyć prace artystów zajmujących się tematyką wody i ekologii wód. Wystawie będą towarzyszyć warsztaty, prelekcje, dyskusje, pokazy multimedialne.
Akcja przy nabrzeżu jest kolejnym etapem projektu artystyczno-ekologiczno-społecznego SEKTOR 333, który rozpoczął pan w ubiegłym roku w Oslo. O co w nim chodzi?
Istotą projektu SEKTOR 333 jest to, by wspólnymi siłami uwolnić naturę od ludzkiego bałaganu i przywrócić rzekom piękno, ale też stworzyć przestrzeń dla sztuki i refleksji nad tym, jak wpływamy na świat wokół siebie. Akcja ma wymiar nie tylko ekologiczny, ale także artystyczny (odpowiedzialność artysty, eksperymentalne podejście do pozyskiwania surowca, nowe formy wyrazu, innowacyjne techniki) i społeczny (angażowanie mieszkańców w tworzenie projektu, edukacja ekologiczna, budowanie wspólnoty, wzmacnianie więzi między ludźmi a ich otoczeniem).
W jaki sposób wrocławianie mogą włączyć się w projekt Sektor 333?
Wystarczy przyjść o godz. 11:00 w okolice mostu Sikorskiego, a potem pójść z nami na nabrzeże. Wszystko, co potrzebne – worki na śmieci, pojemniki, chwytaki, rękawiczki ochronne – będzie czekało na miejscu dzięki współpracy z radną miasta Izabelą Duchnowską. Nie tylko posprzątamy, ale także wspólnie opracujemy strategię utrzymania tej przestrzeni w czystości. Warto o nią zadbać, bo może dawać wytchnienie w środku miasta: to niewybetonowany, wciąż zielony, tętniący życiem fragment rzeki. Można tu spotkać m .in. czaple, łabędzie, kaczki i kurki wodne.
W Oslo nurkował pan w rzece, żeby wyciągnąć z niej porzucone rowery, klawiatury, tablice rejestracyjne, grabie, butle gazowe i inne graty, które nie powinny się tam znaleźć. We Wrocławiu również pan to zrobi?
Rzeka Akerselva w Oslo nie jest głęboka, więc nie tyle nurkowałem, co snurkowałem z fajką. Robiłem to w piance, bo woda jest tam zimna nawet latem. Miałem w rzece liczne towarzystwo: wokół mnie pojawiło się mnóstwo ryb i raków, które sprawdzały, czy da się mnie zjeść. We Wrocławiu nie będzie snurkowania, skupimy się nie na tym, co jest w wodzie, ale na śmieciach na nabrzeżu.
A potem te śmieci zmienią się w dzieła sztuki. Co można z nich stworzyć?
Na przykład biżuterię. W ramach norweskiej odsłony projektu Sektor 333 z materiałów wyłowionych z 333-metrowego odcinka rzeki zrobiłem 33 brosze, pierścienie i wisiory, inspirowane ilustracjami organizmów wodnych z 3 tomu księgi Albertusa Seby, XVII wiecznego holenderskiego farmaceuty i kolekcjonera osobliwości. On kolekcjonował podwodne kurioza naturalne, ja subnaturalne, choć także wyłowione z wody.
Te trójki w nazwie projektu (i nie tylko w niej) nie są przypadkowe. Co oznaczają?
Nie ma w tym wielkiej filozofii. To mój artystyczny podpis i coś, co pozwala nadać mojej twórczości jakieś ramy. 333 metry liczy także odcinek Odry, któremu będziemy przywracać piękno 22 marca.
Tworzy pan wyłącznie biżuterię?
Mój projekt cały czas się rozwija. W jego ramach stworzyłem także grafiki i obrazy, które – podobnie jak biżuterię – będzie można obejrzeć w kwietniu w Galerii u Kosałki we Wrocławiu (ul. Ruska 46).
W jaki sposób wykorzystał pan śmieci do robienia grafik i obrazów?
Wykonałem je z zastosowaniem nietypowego pigmentu, który przygotowałem tradycyjnymi metodami (moździerz, olej lniany, terpentyna) z rdzy zeskrobanej z wyłowionych z rzeki stalowych śmieci. Niektóre z nich, np. skorodowane tablice rejestracyjne, stały się matrycami do robienia odbitek, będących zapisem wycinka historii ludzkości (bo to my je wytworzyliśmy i porzuciliśmy), a zarazem natury (bo to ona – woda, kamienie, piasek – je przetworzyła). Farba z rdzy jest też doskonałym materiałem malarskim, choć trzeba przyznać, że dość agresywnym: dosłownie wżera się w podłoże i dłonie.
Galeria zdjęć
Eksperymentuje pan także z fotografią mikroskopową...
Robię to dzięki pomocy dr. inż. Małgorzaty Rutkowskiej-Gorczycy i Politechniki Wrocławskiej, która dysponuje świetnym sprzętem do badania powierzchni metali i innych materiałów. Na razie udało mmi się skorzystać z najmniejszego z ich mikroskopów i chciałbym w przyszłości rozwinąć tę współpracę.
Dlaczego w swojej twórczości skupia się pan na naturze, a nie np. na sobie i własnym ego?
Uważam, że w sztuce i nie tylko jest za dużo ego, a to właśnie ono jest tym, co na wielu poziomach (międzyludzkim, międzynarodowym itd.) zabija nasz świat. Możemy ten świat uratować, skupiając się nie na sobie, a na nim. I współpracując. Każdy z nas może to robić inaczej, po swojemu, nie tracąc własnej indywidualności, ale warto to robić razem z innymi. Grupa to siła, różnorodne spojrzenia, pomysły, wzajemna inspiracja. Razem da się po prostu zrobić więcej.
***
Dariusz Wojdyga od 20 lat mieszka w Oslo i ukończył tamtejszą Narodową Akademię Sztuk Pięknych na wydziale biżuterii artystycznej i sztuki w metalu. Projekt Sektor 333 jest jego pracą magisterską. Teraz w ramach programu Erasmus+ pracuje przez kilka miesięcy w Akademii Sztuk Pięknych we Wrocławiu.