Najważniejsze informacje (kliknij, aby przejść)
Ten monumentalny pomnik Pawła Edmunda Strzeleckiego, polskiego eksploratora Australii, stoi od 1988 roku w mieście Jindabyne, leżącym 180 km na południe od Canberry. Jego odsłonięcie było jednym z akcentów obchodów jubileuszu dwusetlecia kraju. Cokół osłaniała australijska flaga, która później pojechała do szkoły podstawowej w Głuszynie (dziś część Poznania), gdzie geograf przyszedł na świat 20 lipca 1797 roku.
Pomnik w Jindabyne to dzieło poznańskiego rzeźbiarza Jerzego Sobocińskiego, wykonane w całości w Polsce. Odlana w brązie figura Strzeleckiego waży ponad 3 tony i mierzy 4,7 metra, a cały pomnik – 11 metrów. Cokół obłożony jest płytami granitowymi pochodzącymi z kamieniołomu na Dolnym Śląsku.
Postać w dostojnej pozie wyciąga przed siebie prawą rękę, wskazując Górę Kościuszki (2228 m n.p.m.) – najwyższy szczyt kontynentalnej Australii, wznoszący się w Górach Śnieżnych.
Górskie pasmo i żyzna ziemia
Góry Śnieżne – najwyższe pasmo Wielkich Gór Wododziałowych – Paweł Strzelecki odkrył i zbadał w 1840 roku podczas drugiej z trzech wypraw w głąb lądu. W trakcie tej samej ekspedycji znalazł i nazwał Ziemię Gippsa – bardzo żyzny teren na stokach Wielkich Gór Wododziałowych, który obecnie jest głównym obszarem hodowli bydła w Australii. Ziemię tę nazwał na część Georga Gippsa, gubernatora Sydney, na zlecenie którego przemierzał kontynent. Badacz trafił także na dolinę rzeki Latrobe, bogatą w pojedyncze złoża węgla brunatnego.
Później wyruszył do Tasmanii, by prowadzić na wyspie badania geologiczne (węgiel, miedź i kwarc), geograficzne i prace topograficzne. Doszedł do słusznego wniosku, że tamtejsze góry są przedłużeniem Wielkich Gór Wododziałowych na stałym lądzie i że Tasmania całkiem niedawno (geologicznie) oddzieliła się od kontynentu. Po powrocie z Tasmanii rozpoczął trzecią i ostatnią wyprawę, która zaowocowała wielką (7,6 m na 1,5 m) mapą poznanych terenów.
Australię opuścił po czterech latach z powodu pogarszającego się zdrowia. W 1843 roku przez Timor, Bali, Singapur, Chiny, Indie, Egipt, Maltę i Francję wrócił do Anglii, gdzie pozostał do końca życia. W Londynie wydał monografię geograficzno-geologiczną o Nowej Południowej Walii i Tasmanii, której częścią była wspomniana mapa. Praca ta przez lata była podstawowym źródłem wiedzy o Australii. Dzieło doceniono złotym medalem Królewskiego Towarzystwa Geograficznego w Londynie, a autor otrzymał doktorat honorowy uniwersytetu w Oksfordzie oraz dwa ordery od królowej Wiktorii.
Milczenie o złocie
Australijczycy powinni byli ozłocić Strzeleckiego po pierwszej wyprawie z Sydney, dokąd przypłynął w 1839 roku w wieku 42 lat. Podróżnik rusza 200 km na zachód i trafia na złoto. Cenny kruszec znajduje w dolinie rzeki w okolicach Bathurst. Zachowuje to jednakże w tajemnicy na polecenie gubernatora Gippsa, który obawia się rozruchów wśród osadników. W tamtym czasie Południowa Walia była kolonią karną, zamieszkiwaną w większości przez więźniów (notabene Strzelecki sprzeciwiał się niewolnictwu, podobnie jak złemu traktowaniu Aborygenów, a także Indian, których plemienne zwyczaje opisywał jako pierwszy Polak).
Kilkanaście lat później, po zmianie układów i przepisów, kopalnie złota zaczęły rosnąć jak grzyby po deszczu, na których przybysze z różnych stron świata zbijali fortuny. Australia na kilka dekad pogrążyła się w gorączce złota. Strzelecki nie jest uznawany za odkrywcę tego kruszcu, ponieważ ktoś ponoć znalazł go przed nim.
Gdy ktoś nieustannie podróżuje, inny zadaje pytanie. Skąd ma pieniądze?! Strzelecki miał sponsora – księcia Franciszka Sapiehę, którego majątkami zarządzał wcześniej na Kresach Wschodnich. Po jego śmierci dostał wystarczająco dużo, by opłynąć świat. Z kraju wyjechał po upadku powstania listopadowego, w którym brał udział. Był w Anglii i Szkocji, podróżował po Włoszech, Francji i Szwajcarii. Mówi się, że studiował geografię i geologię, ale jego najważniejszy biograf, Lech Paszkowski – który w swoim czasie tropy odkrywcy badał przez kilkadziesiąt lat – twierdzi, że był on po prostu genialnym samoukiem.
Podczas podróży życia poznał Paweł Edmund wiele krajów, ale to Australia była dla niego najważniejsza i przyniosła mu największą sławę. Jest tam m.in. góra, wzniesienie, wzgórze, przełęcz, pustynia, rzeka, jezioro i miejscowość nazwana od jego nazwiska. A ponadto skorupiak (Pleurotomaria strzeleckiana) i przedstawiciel wymarłego morskiego stawonoga (trylobita Brachymetopus strzeleckii). W Australii ukazało się 6 biografii Strzeleckiego w języku angielskim, w tym L. Paszkowskiego pt. „Sir Paul Edmund de Strzelecki”.
Podróżnik – odkrywca – filantrop
We Wrocławiu, w bibliotece miejskiej, na czytelników czeka inna pozycja autorstwa Lecha Paszkowskiego – „Paweł Edmund Strzelecki. Podróżnik – odkrywca – filantrop”. Biograf, jak pisze w podziękowaniach, stworzył ją korzystając z ponad 450 książek i 320 artykułów.
Zawarł w niej opowieść o dzieciństwie i młodości, o podróżach po kraju, po obu Amerykach (m.in. USA z kilkoma miastami i rejsem do wodospadu Niagara, Kanada, gdzie nad jeziorem Ontario odkrył do dziś eksploatowane złoża rud metali, dalej Meksyk, Kuba, Brazylia, Argentyna, Chile, Urugwaj, Peru, Ekwador, Salwador, Polinezja, Hawaje) i po wyspach Oceanii (na północnej Nowej Zelandii przeprowadził pierwsze w historii badania geologiczne, na południowej opisał złoża ołowiu, żelaza i miedzi, które latami dawały temu krajowi pieniądze).
Jednym z wątków jest przyjaźń podróżnika z kobietami, w tym miliarderką i niejedną lady. Panie darzyły go bodaj aprobatą za szarmanckość, towarzyskość, jowialność i znajomość języków. Strzelecki miał być altruistą i pocieszycielem, może nieco złośliwym. Nie miał jednak żony ani dzieci.
W przedmowie czytamy, że z wizerunku, który na stronach tworzy autor, wyłania się człowiek honoru, o nieposzlakowanej uczciwości i wysokim morale. Samarytanin, przyjaciel Aborygenów i Indian, osoba szanująca kultury autochtonów.
Paszkowski przypomina, że Strzelecki to nie tylko podróżnik i odkrywca. To meteorolog i ekolog, orędownik ochrony przyrody, który ostrzegał przed degradacją środowiska naturalnego Australii, zwłaszcza w rejonach górskich, nawoływał do nawadniania kraju suszy i wskazywał na szkodliwość wyrębu lasów.
Autorka przedmowy uważa, że książka Paszkowskiego ma szansę odegrać wielką rolę w promocji Strzeleckiego, który wciąż jest mało znany w Polsce i na świecie, mimo istotnej roli, jaką odegrał w wielu jego zakątkach podczas podróży naukowej dookoła świata, której podjął się jako pierwszy Polak.
Wypłynął w nią 8 czerwca 1834 roku z Liverpoolu. Do Anglii wrócił po 9 latach. Zmarł w Londynie 6 października 1873 roku. Życzył sobie, aby po jego śmierci spalić wszystkie pamiętniki i nieopublikowane zapiski. Sprawa testamentu do dziś jest enigmatyczna, a jej splotów nie rozwiązał nawet biograf Paszkowski.
W tym roku, którego Strzelecki jest jednym z patronów (wybór posłów), przypada 150. rocznica śmierci odkrywcy. Gdyby ktoś chciał jego śladami ruszyć łódką wokół świata lub tylko do Australii, może na zachętę obejrzeć zdjęcia od Oli Indianki i Jasia Surfera, którzy w 2023 roku wyruszyli tam z wrocławskiego Nadodrza z biletami w jedną stronę. Przekazują, że mają i bawią się świetnie, chociaż na Mount Kosciuszko i pod pomnik sir Strzeleckiego jeszcze nie dotarli.
Dotychczas na www.wroclaw.pl z cyklu „Patroni 2023”:
- „Praca zdalna w renesansie!? O geniuszu, który zmienił świat, i jego związkach z Wrocławiem” – Mikołaj Kopernik
- „Wyjątkowe ikony, niezwykłe witraże. Dzieła Jerzego Nowosielskiego we wrocławskich świątyniach”
- "Sto lat, Wisława Szymborska! Jaką dała się poznać pośmiertnie poetce z Wrocławia?"
- „Jan Matejko. Co mówią o malarzu obrazy, które oglądamy we Wrocławiu?”
- „Odważna feministka z dynamitem w gorsecie. Poznajcie Aleksandrę Piłsudską”
- "Ojciec niepodległości i czwórki dzieci. Wojciech Korfanty i jego związki z Wrocławiem"