Najważniejsze informacje (kliknij, aby przejść)
Rozedrgane, gorące powietrze i jasne mury Stambułu w tle. W centrum – wyrok śmierci. Półnaga kobieta jedną ręką chwyta się burty, drugą łapie szatę topiącego ją mężczyznę. Błagalne spojrzenie kieruje ku brodatej, obojętnej twarzy. Utopiona w Bosforze.
Zabijana za niewierność niewolnica haremu to personifikacja Teodory Matejko. Siedzący w łódce brodaty pasza Hassan, pan jej życia i śmierci, ma rysy jej malarza. Sługa wykonujący wyrok to Marian Gorzkowski – pisarz, pierwszy biograf Matejki, poniekąd jego famulus, poniekąd przyjaciel.
„Utopiona...” chlubą kolekcji
Teodora z Giebułtowskich miała 16 lat, gdy trzy lata od niej starszy konkurent poprosił ją o rękę. – Rzuciła pierścionkiem. Była bardzo smarkata, mało sympatyczna, ale Matejko ją kochał, więc do ślubu doszło kilka lat później. Podobno zatruwała mu życie – opowiada Marek Pierzchała, kurator Galerii Sztuki XVI–XIX wieku w Muzeum Narodowym we Wrocławiu. – Ponoć miała napady zazdrości, szału i była nieokiełznana w wydawaniu pieniędzy – dodaje Grzegorz Wojturski z działu edukacji.
Teodora była panią Matejko przez 29 lat. Uchodziła za kobietę piękną, stanowczą i kłótliwą. Dr Beata Lejman, kustosz z muzeum, pisze w „Różnych obliczach miłości”, że mąż kochał ją i nienawidził. Dwa lata po tym, jak utopił ją na obrazie, umieścił schorowaną w zakładzie psychiatrycznym (przy udziale Gorzkowskiego), izolując od dzieci. – Taką formę opieki zastosował, bo miała chorobę cukrową, a to ponoć wpływa na mózg. Czuł się do niej przywiązany, miał z nią piątkę dzieci, z których jedno zmarło jako niemowlę. Dbał o ich wychowanie, był człowiekiem bardzo rodzinnym, starał się także dbać o żonę – przekonuje Grzegorz Wojturski.
Po wyjściu ze szpitala Teodora nie wróciła do domu przy Floriańskiej. Pomieszkiwała w wynajętym mieszkaniu, Krzesławicach albo przebywała w innych lecznicach. Małżeństwo praktycznie przestało istnieć. Jan dążył bodaj do uznania żony za niepoczytalną.
O tym, że Teodora przysparzała mężowi wielu kłopotów, a między małżonkami często wybuchały spory, wiadomo od Mariana Gorzkowskiego. – Nie za bardzo ją lubił. Mity, które wokół niej spopularyzował, oraz plotkarskie anegdotki pozostały z nami do dziś – mówi kurator Marek Pierzchała.
Sekretarz Gorzkowski w swojej książce opisał wycieczkę Matejków do Stambułu (na zaproszenie krewnego), gdzie Jan wykonał szkic olejny „Utopionej w Bosforze”. Ta pierwsza wersja jest w zbiorach Ossolineum i wisi w Muzeum Pana Tadeusza we Wrocławiu. Później, w Krakowie, Matejko namalował drugą, studyjną wersję. Wówczas nadał postaciom portretowe rysy Teodory, sekretarza i swoje. „Utopiona w Bosforze” z 1880 roku eksponowana jest w Narodowym i jest chlubą wrocławskich muzealników.
Złoto na paryskim Salonie
Międzynarodową sławę i uznanie Jan Matejko zyskał jeszcze przed trzydziestką. Jego pierwszym sukcesem był złoty medal na paryskim Salonie za „Kazanie Skargi”. Krytyka francuska włączyła go do grona najwybitniejszych twórców malarstwa historycznego w Europie. – Szybko uznał, że takie malarstwo jest jego powołaniem. Nie chciał nim jednak opowiadać historyjek czy anegdot. Miał ambicję, żeby opowiadać wielką historię. Dziś możemy powiedzieć, że jest przewodnikiem po dziejach Polski. Próbujemy wyobrazić sobie królów i nie jesteśmy w stanie oderwać się od jego rysunków – dostrzega kurator Pierzchała.
Ojcem twórczości Jana Matejki jest gorący patriotyzm, matką – rozległa wiedza historyczna. Chwytał za pędzel z miłości do dziedzictwa historii, a malarstwo było dla niego formą służenia ojczyźnie i ideom niepodległościowym. – Był zwolennikiem malowania narodowego. Krzewił i podtrzymywał myśl narodową – opisuje Natalia Sienkiewicz z działu grafiki we wrocławskim Muzeum Narodowym.
Krzepienie serc i umysłów Polaków poprzez obrazy rozpoczęło się na dobre po klęsce powstania styczniowego w 1864 roku, gdy duch upadł i naród ogarnęło powszechne zwątpienie (w powstaniu walczyło dwóch z ośmiu braci artysty). To wydarzenie radykalnie zmieniło wydźwięk malarstwa Matejki, który odtąd, aż do końca życia, chwalił świetność dawnej Rzeczypospolitej i jej oręża, podtrzymując wiarę w słuszność dążeń niepodległościowych. „Hołd pruski”, „Sobieski pod Wiedniem” i „Bitwa pod Grunwaldem” to sztandarowe przykłady ideowej i artystycznej postawy malarza, który – jak określa kurator – zbliża się do konwekcji sienkiewiczowskiej.
„Jedyny plus naszych klęsk narodowych jest fakt, że to im zawdzięczamy, że Jan Matejko rzucił w diabły malarstwo religijne i poświęcił się malarstwu historycznemu” — stwierdza dr Kamila Tuszyńska we wpisie na blogu Wernisażeria. W roku 1864 namalował uciemiężoną Polskę jako kobietę zakuwaną w kajdany i ubraną w czarną suknię (obraz „Polonia – Rok 1863”).
Witkiewicz: wieczne znaczenie
Ojciec Witkacego pisze, że szereg obrazów Matejki jaśnieje wszystkimi blaskami arcydzieł. W wielkości jego sztuki widzi bezwzględną wartość i wieczne znaczenie dla narodu polskiego i dla ludzkości. Z kolei malarz Jan Styka, współautor Panoramy Racławickiej, zanotował tak: znałem już tylu malarzy przed nim (…) ale dopiero w Matejce widziałem wielkość prawdziwą, głębię ducha, czystość myśli, olbrzymią miłość ojczyzny (…). Czułem majestat jego i szczęśliwym byłem będąc przy nim”.
Witkiewicz uważa, że sztuka Matejki dalej nie może się rozwijać, bo jest wyłącznie jego. Żeby posługiwać się jego środkami, trzeba się Matejką urodzić na nowo.
Specyficzna rasa ludzi
Matejkowski styl ujawnił się około połowy lat sześćdziesiątych dziewiętnastego stulecia, kiedy malarz rozpoczął podejście pod szczyt swoich umiejętności warsztatowych. U jego podstaw leży gotycka rzeźba Wita Stwosza i włoskie płótna epoki późnego renesansu. Z Matejką nieodłącznie kojarzymy sceny z wieloma postaciami na monumentalnych płótnach, mające w sobie coś z teatru. – Akademicko poustawiane. Tak to wtedy funkcjonowało. Ustawiano sceny jak do zdjęcia, a bohaterowie odgrywali je w zatrzymanym kadrze malarskim – tłumaczy Marek Pierzchała.
Chwaląc postaci matejkowskie, najdalej chyba zabrnął Witkiewicz, pisząc o specyficznej rasie ludzi nacechowanych heroizmem i niezłomną wolą, ulegających wielkim namiętnościom, które uzewnętrzniają się w ich patetycznych gestach czy w płonących uniesieniem spojrzeniach.
Nie był jednak Matejko malarzem ubranym w same pochlebstwa. Stawiano mu zarzut malowania w scenach historycznych postaci, które w danym wydarzeniu udziału nie brały. Poza tym dość swobodnie manewrował czasem.
– Zdarzenia z połowy dwunastego wieku osadzał w gotyckiej architekturze, trochę niechronologicznie. Jego malarstwo krytykuje się za kakofonię kolorów, rozsypujące się barwy, ale on wcale do tego nie dążył. Jeżeli uznał, że szata była niebieska, malował niebieską. Nie obchodziło go, co z tego wyjdzie na obrazie, wiec są rozchwiania kolorystyczne. Z akademickiego punktu widzenia było to naruszenie zasad – mówi kurator Marek Pierzchała. – Widzom generalnie się to podoba, bo wszystko było odmalowane jak należy – dodaje.
Ewa Micke-Broniarek pisze, że w jego późniejszych dziełach indywidualny styl przekształca się w manierę.
Juwenilia przyszłych teściów
Matejko malował od dziecka. Jako 14-letni chłopak wstąpił do krakowskiej Szkoły Sztuk Pięknych, gdzie przyswajał surową dyscyplinę rysunku i zdobywał wiedzę historyczną poprzez studiowanie dzieł dawnych kronikarzy. Pod wpływem nauczycieli nabierał szacunku do zabytków i pamiątek przeszłości.
W Muzeum Narodowym we Wrocławiu są juwenilia Matejki – trzy akwarelowe portrety przedstawiające przyszłych teściów, których notabene traktował jak rodzinę, oraz syna siostry Teodory. – Namalował je w wieku 15 lat. Był bardzo utalentowanym młodzieńcem. Te portreciki mają rodowód paryski. Należały do kolejnych spadkobierców. Inne dzieła, które mamy w zbiorach, przyjechały ze Lwowa. Właścicielem części z nich był kiedyś Gorzkowski – informuje Marek Pierzchała. Dodaje, że Jan portrety uprawiał z rzadka, ale portrecistą był całkiem dobrym: – Niezłym psychologiem w malarstwie. Na wielu jego kobylastych historycznych obrazach nie brakuje konkretnych ludzi, koni czy przedmiotów.
Galeria zdjęć
Ukończywszy szkołę w Krakowie i uzyskawszy stypendium, Matejko wyjechał na studia do Monachium, gdzie przez siedem miesięcy uczył się w tamtejszej Królewskiej Akademii Sztuk Pięknych. Przeniósł się do Wiednia, ale szybko porzucił tam studia, ponieważ nie odpowiadały mu korekty profesora.
Osiadł w Krakowie, gdzie do końca życia malował i pełnił funkcję dyrektora krakowskiej Szkoły Sztuk Pięknych. Do grona jego uczniów należeli m.in. Stanisław Wyspiański, Józef Mehoffer i Jacek Malczewski. Matejko zasłużył się w zakresie opieki nad zabytkami, uczestniczył w pracach komisji konserwatorskich (ołtarz Wita Stwosza, Sukiennice, Wawel, kościół Mariacki), brał udział w pracach naukowo-badawczych, wykonał projekt polichromii wnętrz Mariackiego.
– Robiąc karierę, mógł spijać śmietankę, ale był człowiekiem empatycznym, współczującym. Sam przeżył niedolę w czasie studiów, więc ufundował stypendium dla ubogich i zdolnych uczniów akademii krakowskiej – przypomina Grzegorz Wojturski z działu edukacji Muzeum Narodowego we Wrocławiu.
Wielokrotnie wyjeżdżał na wystawy do Paryża i w inne miejsca, ale do Wrocławia nigdy nie przyjechał, chyba że przejazdem. – W jego twórczości są jednak motywy Śląskie – mówi kurator Marek Pierzchała, patrząc na wiszący w galerii „Sejm w Gąsawie”. – Na tym szkicu umieścił Henryka Brodatego, księcia wrocławskiego. Widać, że w tym obrazie przygotowanie kompozycji jest dość czytelne, ale rysunek jest niespokojny, nerwowy. Większy obraz według tego szkicu nigdy nie powstał – podkreśla kurator.
Królowie wystąpią latem
W zbiorach Muzeum Narodowego we Wrocławiu jest więcej dzieł Matejki, lecz nie wszystkie są eksponowane ze względów konserwatorskich. Wśród przechowywanych w magazynach jest „Poczet królów polskich”, czyli cykl 44 ołówkowych rysunków przedstawiających wizerunki głów koronowanych, poczynając od Mieszka (choć on królem nie był), aż po Stanisława Augusta Poniatowskiego. – To znakomite rysunki – ocenia kurator Pierzchała.
– Co ciekawe, przynajmniej dwie narysowane osoby mają odpowiedników w otoczeniu artysty. Zygmunt Stary to proboszcz parafii z Tenczynka, a Stanisław August Poniatowski ma rysy jednego z aktorów znanych Matejce – dodaje Grzegorz Wojturski z działu edukacji.
„Poczet” jest pokazywany co kilka lat na wystawach czasowych. Najbliższa rozpocznie się 24 czerwca, w dzień 185. rocznicy urodzin artysty. — W związku z tym, że 2023 ogłoszony jest rokiem Matejki, pragniemy wziąć udział w świętowaniu tego wyjątkowego okresu właśnie przez prezentację tego unikalnego działa — zapowiada Natalia Sienkiewicz z działu grafiki. — To jeden z naszych skarbów narodowych. W tym cyklu widać ogromne zaangażowanie Matejki w badania, gromadzenie źródeł historycznych, ikonograficznych i przede wszystkim kostiumologicznych, które odzwierciedlały dawne realia — wyjaśnia. Więcej o „Poczcie” na stronie muzeum, tutaj.
Muzeum na czerwiec planuje bezpłatny wykład o „Poczcie”, spacery oraz podobne wydarzenie jesienią, kiedy zbliżać się będzie 130. rocznica śmierci malarza.
Koniec w dniu Wszystkich Świętych
Na zakończenie stajemy przed największym obrazem prezentowanym w głównym gmachu muzeum. „Śluby Jana Kazimierza” (z czasów potopu szwedzkiego) są formatu 500 x 315 cm. – Obraz nie jest dokończony. Wiele partii jest tylko pozaznaczanych, położony jest kolor wyjściowy, co widać po prawej stronie. Dzięki temu można zobaczyć, jak Matejko realizował sceny na płótnie. Przyłapujemy malarza w toku jego pracy – zauważa kurator Marek Pierzchała. Więcej o „Ślubach” na stronie muzeum, tutaj.
Jak to u Matejki, można odgadywać, kto kogo odgrywa. Dawniej wierzono, że w roli żony króla Kazimierza występuje Teodora, ale ta hipoteza jest w dzisiejszych czasach stanowczo podważana. Kochana i nienawidzona pani Matejko, zamknięta w zakładzie psychiatrycznym. Mimo to była u boku Jana aż do końca. 1 listopada 1893 roku Teodora czuwała przy łożu śmierci w domu przy ulicy Floriańskiej, a później żegnała Jana przy dźwiękach dzwonu Zygmunt. Utopiona w Bosforze odeszła trzy lata później i spoczęła obok męża na krakowskich Rakowicach.
PS. Jan Matejko jest w gronie 10 patronów roku 2023 wybranych osobno przez posłów i senatorów. Do tej pory z cyklu „Patroni 2023”:
- „Praca zdalna w renesansie!? O geniuszu, który zmienił świat, i jego związkach z Wrocławiem” – Mikołaj Kopernik;
- „Wyjątkowe ikony, niezwykłe witraże. Dzieła Jerzego Nowosielskiego we wrocławskich świątyniach”;
- "Sto lat, Wisława Szymborska! Jaką dała się poznać pośmiertnie poetce z Wrocławia?"