wroclaw.pl strona główna Najświeższe wiadomości dla mieszkańców Wrocławia Dla mieszkańca - strona główna

Infolinia 71 777 7777

9°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 04:45

wroclaw.pl strona główna
Reklama
  1. wroclaw.pl
  2. Dla mieszkańca
  3. Aktualności
  4. Przyjaciele 40+ idą w miasto

Wiedzę o wrocławskich pubach i klubach czerpię od jakiegoś czasu od mojej córki, która i wiek ma przepisowy, i wygląd odpowiedni, i gusta muzyczne tak wyrobione, że z całą odpowiedzialnością mogę powiedzieć, że „się zna”. 

Co prawda, nie jestem w stanie ogarnąć wszystkich danych, gdzie młodzież dobrze się bawi, gdzie spędza romantyczne, ciche wieczory z „drugą połową”, a jakie miejsca woli omijać, jednak jako takie pojęcie mam. (I ludzkie pojęcie przechodzi, ileż tych miejsc jest dzisiaj we Wrocławiu! Chociaż gdyby miała to oceniać moja latorośl, pewnie powiedziałaby, że ciągle jest ich za mało...).

Ale człowiek bywa czasami w potrzebie, tzn. przyjmuje gości z daleka, i oprócz niedzielnego obiadku chce ich ugościć bardziej globalnie. I tu rodzi się problem: gdzie zaprosić towarzystwo „plus czterdzieści z ciążeniem na pięćdziesiąt”, żeby nie narazić go, po pierwsze: na kpiące spojrzenia małolatów, po wtóre: na – szybszą niż standardowa kontrola – wizytę u laryngologa (ewentualnie neurologa…), po trzecie: na niewydrenowanie portfeli z zaskórniaków na drinki i jakąś symboliczną konsumpcję.Po małym rekonesansie w necie i zasięgnięciu porady u córki, a także małej osobistej wizji lokalnej (kto uważa, że nazwa klubu wystarczy, żeby zorientować się w „jego specyfice”, niech porzuci wszelką nadzieję!), wytypowałam na własny użytek trzy miejsca, jak poniżej, i zagnałam tam swoich umordowanych zwiedzaniem miasta przyjaciół.

Artzat Cafe – parafrazując, to takie kawiarniane miejsce „do tańca i do różańca”, czyli jest stylowo, przytulnie, a w zachwyt mojego niemogącego pozbyć się papierosowego „ciągu” kuzyna wzbudziła klimatyzowana sala dla palących, gdzie z uwielbieniem mógł się oddać swojemu śmierdzącemu nałogowi i jeszcze popatrzeć sobie na obrazki z wizerunkiem przedwojennego Wrocławia. Reszta towarzystwa, też wygodnie się rozsiadłszy, zadowoliła się czeskim złocistym chmielowym napojem (zwłaszcza lane jest bardzo dobre), niezłym gatunkowo półwytrawnym czerwonym, a największy żarłok wśród nas zamówił też pierogi ruskie i to dwukrotnie. Normalnie zakała rodziny! Co ważne, mogliśmy nadrobić długie niewidzenie się i obgadać wszystkich wspólnych znajomych, obecną sytuację społeczno-polityczną i podebatować nad rolą, jaką we współczesnej medycynie odgrywa nowy biust Angeliny Jolie, dlatego że nad głowami nie łupała nam hałaśliwa muzyka. W ogóle w pewnym momencie zrobiło się nawet tak cicho, że musieliśmy prosić naszego kuzyna, żeby się tak nie wydzierał…

Znajdziecie to miejsce tuż obok Rynku, przy ul. Malarskiej 30

http://www.artzatcafe.pl/

 

Nagi Kamerdyner mam trochę świntuszącą osóbkę w tej dalekiej rodzinie (ale w granicach rozsądku, na szczęście!), więc pomyślałam, że to będzie strzał w dziesiątkę. Niestety, nagości nijakiej nie uświadczyliśmy, ale w nagrodę poczuliśmy się nieomal jak w przybytku Ala Capone’a. Fajny wystrój, nie wychuchany, a raczej surowy, oszczędny. Podobnie jak oszczędne cenowo menu: tatar po 8, żurek po 8, śledzik po 8… Jednym słowem, wszystko do jedzenia po 8 złotych. Popić można zaś za cztery – wino, piwo i za pięć whisky albo rum. I muzyka w pasującym do reszty klimacie, czyli między innymi standardy z czasów amerykańskiej prohibicji. Kuzyn dał się ściągnąć z barowego stołka z trudem po czterech godzinach. Potem trafił w toalecie na taką miednicę w roli umywalki, w jakiej jego mamusia myła w ubiegłym wieku sześcioro swojego potomstwa, i autentycznie się rozpłakał. To był bardzo emocjonujący wieczór.

Przeżyjcie to sami – przy ul. św Mikołaja 8-11

http://nagikamerdyner.pl

 

Casa de la Musica  – żeby rozruszać to moje towarzystwo (a nie tylko pierogi, piwo, pierogi…), zaciągnęłam ich na finał na… Kubę! Co prawda było głośno, tłoczno, ale za to co za wnętrza! Już od wejścia zaczęliśmy podrygiwać w rytmie latino i tak do wyjścia… Kuzyn zadał sobie szyku ogromnym cygarem, a damska część naszego towarzystwa nie miała umiaru w zamawianiu wymyślnych drinków – te w melonach były niesamowite, ale nie bardzo na naszą kieszeń, więc szarpnęliśmy się na Che Guevarę i Wolną Kubę. Głodni nie byliśmy, ale wypatrzyłam kątem oka miłośników pizzy, które pachniały całkiem, całkiem. Przeżyliśmy fiestę na całego! Przyjaciółka była mi wdzięczna za utracone z jakieś milion kalorii na tańcach z pewnym ognistym brunetem. No i teraz „odgraża się”, że nawiedzi mnie wcześniej, niż planowała…

Powrócicie w te klimaty – Rynek-Ratusz 11/12

http://casadelamusica.pl/

Małgorzata Wieliczko

Posłuchaj podcastu

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama
Powrót na portal wroclaw.pl