wroclaw.pl strona główna Najświeższe wiadomości dla mieszkańców Wrocławia Dla mieszkańca - strona główna

Infolinia 71 777 7777

13°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 04:10

wroclaw.pl strona główna
Reklama
  1. wroclaw.pl
  2. Dla mieszkańca
  3. Aktualności
  4. Odkrył zapomnianą powieść z Wrocławia sprzed 300 lat. Co wiemy o Śląskim Robinsonie?
Kliknij, aby powiększyć
Od lewej pan Robert Główczyk, z prawej strony w kółkach fragment tytułowej strony Śląskiego Robinsona oraz fragment ryciny pochodzącej z książki archiwum prywatne / Dolnośląska Biblioteka Cyfrowa
Od lewej pan Robert Główczyk, z prawej strony w kółkach fragment tytułowej strony Śląskiego Robinsona oraz fragment ryciny pochodzącej z książki

Pan Robert Główczyk prowadzi bloga o Dolnym Śląsku. Kilka lat temu, przypadkiem trafił na trop zupełnie zapomnianej powieści o intrygującym tytule „Śląski Robinson”. W tym roku mija dokładnie 300 lat od jej publikacji. O czym jest Śląski Robinson i jakie są jego związki z Wrocławiem? Z Robertem Główczykiem, o Śląskim Robinsonie, rozmawia Maciej Wołodko.

Reklama

300 lat temu opublikowany drukiem został Schlesische Robinson. To kompletnie zapomniany „kawałek literatury”, ale i naszej lokalnej historii. Co wiemy o tej książce?

To niezwykły przykład tendencji „viralowych” w dawnej literaturze. Dziś virale kojarzą nam się z czymś o natychmiastowym, ale i krótkotrwałym efekcie. Kiedyś mody były rozwijane, w naszej perspektywie, znacznie wolniej. Na fali popularności oryginalnego „Robinsona Crusoe”, który ukazał się w 1719 roku, w kolejnych dziesięcioleciach powstało wiele imitacji tego typu powieści podróżniczno-przygodowej (najważniejsza polska powieść z tego nurtu - „Mikołaja Doświadczyńskiego przypadki” - ukazała się w 1776). Pamiętajmy, że były to początki tego typu literatury i w zasadzie narodziny masowego czytelnictwa beletrystyki.

Dolny Śląsk bardzo szybko zareagował na ujawnienie się mody na bohatera typu Robinson. Literaturoznawcy lokują „Śląskiego Robinsona” w czołówce pionierskich tzw. robinsonad. Powieść „Schlesische Robinson” ukazała się drukiem – jak informuje karta tytułowa - w drukarni we Wrocławiu i Lipsku w 1723 roku, czyli zaledwie 4 lata po ukazaniu się oryginalnego „Robinsona” w Anglii.

Autor nie podpisał się na karcie tytułowej. Badacze twierdzą, że książkę napisał Christian Stieff. Urodził się w 1675 roku w Legnicy. Był poetą i pisarzem. Uczył w gimnazjum magdaleńskim we Wrocławiu. Zmarł w 1751 roku. Jego syn Johann Stieff (urodzony we Wrocławiu 1719 roku, czyli w roku wydania „Robinsona”) był wrocławskim lekarzem.

Autor we wstępie swojej powieści wyjaśnił, że wzorował się na popularnej powieści Daniela Defoe. „Śląski Robinson” musiał się spodobać, bo już w 1724 roku ukazała się drukiem kontynuacja („Anderer und letzter Theil...”) przygód Franza Antona – bo tak nazywał się bohater śląskiej wersji powieści. Wydanie powieści zawiera intrygujące ilustracje. Jako smaczek można podać, że znajdują się w niej wątki polskie.

Jak trafił pan na trop tej historii? Czy da się znaleźć tą książkę w archiwach cyfrowych?

Na „Śląskiego Robinsona” trafiłem zupełnie przypadkowo, w 2018 roku, zagłębiając się w dzieje recepcji „Robinsona Crusoe”. W rozmaitych anglojęzycznych i niemieckojęzycznych opracowaniach naukowych podawane były przykłady wczesnych robinsonad, w tym właśnie „Schlesische Robinson”.

Zaintrygowało mnie to dzieło. Wtedy miałem problemy ze znalezieniem druku dostępnego w formie zdigitalizowanej. Chciałem sprawdzić fenomen, który znałem tylko z tytułu wymienionego w opracowaniach literaturoznawczych. Na szczęście wkrótce moje życzenie się spełniło i mogłem zajrzeć do tego dzieła. W 2019 roku opublikowałem krótki artykuł na ten temat, obejmujący wybór ciekawostek dotyczących książki.

Czytelnikom tej strony, jako pierwszym, mogę powiedzieć, że nawet po upływie kilku lat ten temat jest mi bliski i wciąż mnie zaskakuje. Niedawno znalazłem kolejną ciekawostkę. W 1755 roku „Śląski Robinson” ukazał się w tłumaczeniu na niderlandzki w Amsterdamie, jako „De silesische Robinson”! Książka wrocławskiego nauczyciela była zatem czytana daleko poza granicami Śląska.

„Śląskiego Robinsona” można obecnie czytać bez wychodzenia z domu. Skany oryginału znajdują się w bibliotekach internetowych, w tym w zasobach Google Books i Śląskiej Biblioteki Cyfrowej.

Przedwojenna literatura z Dolnego Śląska to w znacznej mierze terra incognita. Ale Śląski Robinson nie jest zapewne jedyny. Czy zna pan – albo może polecić naszym czytelnikom – jeszcze inne tytuły, związane z Wrocławiem lub z regionem?

Oczywiście problemem jest bariera językowa. Książki lokalnych twórców – zarówno powieści, sztuki teatralne, jak poezja - ukazywały się głównie w języku niemieckim i śląskim dialekcie tego języka (oczywiście poza szczególnie ciekawym wyborem polskiej literatury wydawanej np. u Kornów we Wrocławiu – ale to zagadnienie na osobną rozmowę). Stosunkowo niewiele dzieł twórców urodzonych na dawnym Dolnym Śląsku doczekało się tłumaczenia na język polski. Czasami istniejące tłumaczenia są stare i trudno dostępne. W ostatnim czasie wydawane są coraz śmielej publikacje i wznowienia z tłumaczeniami np. dzieł braci Hauptmannów.

Z dzieł, które mnie zainteresowały, mogę podać kilka. „Der alte Feldherr” autorstwa wrocławskiego aktora i pisarza Karla Eduarda von Holteia to sztuka na temat Tadeusza Kościuszki, niezwykle popularna w połowie XIX wieku, wystawiana we Wrocławiu, Świdnicy czy Cieplicach. Pisałem także artykuły na temat Kurda Laswitza (pioniera SF, absolwenta Uniwersytetu Wrocławskiego, autora XIX-wiecznej powieści o Marsjanach) oraz wielu poetach i poetkach, których wiersze spodobały się kompozytorom i do dziś są śpiewane na całym świecie.

Skoro o literaturze w muzyce wspomniałem, to we Wrocławiu urodził się poeta Johann Gottlieb Stephanie, autor tekstów dwóch oper Mozarta! Jedną z ciekawostek, które opisałem, jest też sztuka Byrona, której akcja dzieje się na Śląsku, w tym wspomina się w niej Odrę. Tematem zainteresowała się pewna fundacja, promująca dawną sztukę, która jest ze mną w kontakcie.

Od 2011 roku prowadzi pan bloga Welthellsicht, który jest prawdziwą kopalnią ciekawostek o regionie. Jakie było najbardziej zdumiewające – dla pana samego – odkrycie, jakiego pan dokonał?

Trudno jest mi mówić o własnych odkryciach, ponieważ często bazuję na mało znanych lub zapomnianych opracowaniach, w których ktoś zwrócił uwagę na pewne fakty. Lubię „odkrywać” region i jego historię „dla siebie” - każda nowa informacja to pewne odkrycie. Chcę się nimi dzielić. Czasami przez lata stoimy obok zapomnianych dziejów, niezwykłych detali, opowieści, nie zdając sobie sprawy z ich istnienia, a co dopiero doniosłości. Cieszy mnie, jeżeli mogę te ciekawostki przywracać, aktualizować ich obecność u nowych odbiorców.

Są rzeczy, do których mam sentyment. Kilka razy miałem okazję mówić podczas prelekcji (w tym w ramach Europejskich Dni Dziedzictwa) o aptekarzu z Kamiennej Góry, który uczył się we Wrocławiu. W XVII wieku wydał książkę na temat substancji leczniczych. Leksykon napisał po niemiecku, co było nowością w czasach dominacji łaciny w nauce i otworzyło furtkę literatury popularnonaukowej przed wielbicielami farmacji. Co więcej, w książce znalazła się receptura i charakterystyka czekolady, uznawana przez współczesnych badaczy za najstarszy opis czekolady w języku niemieckim.

Proszę powiedzieć naszym czytelnikom parę słów o sobie

Nazywam się Robert Główczyk. Tworzę bloga Welthellsicht – moje spojrzenie na świat – o moich podróżach i ciekawostkach na temat Dolnego Śląska i Sudetów. Jestem absolwentem Uniwersytetu Wrocławskiego, Dolnoślązakiem z urodzenia i wyboru. Uwielbiam poznawać zakamarki swojego regionu i ulubionych miast, a Wrocław się do nich zalicza. Byłem mieszkańcem Wrocławia 6 lat, obecnie odwiedzam to miasto kilkanaście razy w roku.

Szczególnie interesują mnie zagadnienia kultury, w tym literatury, muzyki i sztuki, a także historii nauki. Uważam, że otacza nas siatka fascynujących powiązań, sieć łącząca miejsca bardziej lub mniej znane z twórczością i obecnością wielkich mistrzów, twórców, odkrywców, niezwykłych wydarzeń. Nie potrzeba sensacji, żeby cieszyć się historią i urokiem Dolnego Śląska. To miejsce, które „broni się” swoją głębią, wszechstronnością, budowaną przez wieki wartościową kulturą. 

Posłuchaj podcastu

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama
Powrót na portal wroclaw.pl