„Dużo, tłusto i dużo”, takie zamówienie usłyszałam ostatnio od znajomego, który wpadł do mnie na obiad. Popatrzyłam na niego wymownie, a on na to: „no co, w końcu jesień, zima za pasem, trzeba dobrze jeść!”. No właśnie, czy dobre, jesienno-zimowe menu to „dużo i tłusto”? Co jeść, żeby za kilka miesięcy nie płakać nad niedopinającymi się spodniami, ale jednocześnie, zapewnić odpowiednią ilość dobrej energii na chłodne dni?
Dietetyk: tłusto nie znaczy dobrze!
Jesień i zima to czas, gdy zapominamy o diecie. Długie wieczory bardziej sprzyjają domowym „posiadówkom” niż np. wyprawom rowerowym. Siedzimy więc w domu, popijamy winko i... jemy. Potem przychodzi czas przedświąteczny, czyli wigilie firmowe, wigilie u znajomych, degustacje w sklepach. Potem święta i znowu jemy i nagle budzimy się przed sylwestrem i wpadamy w szał szybkiego odchudzania, albo z konsumpcyjnego letargu budzimy się po Nowym Roku przy tworzeniu listy noworocznych postanowień. – Rzeczywiście po Nowym Roku widzę zawsze największy ruch w swoim gabinecie – przyznaje Dorota Dębogórska, wrocławska dietetyczka. – Nie trwa to długo, bo takim styczniowym „zrywom dietetycznym” towarzyszy raczej słomiany zapał, jednak, jak mówią: co się odwlecze, to nie uciecze i na wiosnę znowu jest „dietetyczna gorączka” – dodaje. A można inaczej! W końcu jesień i zima to nie czas obligatoryjnego przybierania na wadze. – W prawdzie z lekkich sałatek i orzeźwiających jogurtów zimą raczej rezygnujemy, ale to nie znaczy, że zamiast nich powinniśmy raczyć się tłustą golonką czy pajdą ze smalcem – zapewnia dietetyczka. – Absolutnie nie łączmy jesienno-zimowego menu z hasłem „dużo i tłusto”, bo wiosną obudzimy się z nadprogramowymi kilogramami. Dobra energia, która w obecnym sezonie jest nam niezbędna, kryje się w złożonych węglowodanach, czyli kaszach, ciemnych ryżach czy roślinach strączkowych. Na „rozgrzewkę” idealne są zupy, kremy, gulasze i inne potrawy „jednogarnkowe”, jak na przykład lekki bigos – dodaje.
Dobrze zaplanuj i... dopraw!
Żeby wiosna obyła się bez drakońskich diet, warto dobrze zaplanować sobie jesienno-zimowe posiłki. – Energię zużywamy na bieżąco, trzeba więc ją w odpowiedni sposób dostarczać. Jeden duży posiłek to za duże wyzwanie dla naszego orgazmu, przez co to, czego nie wykorzystamy, zostanie „zachomikowane” – mówi dietetyczka. – Powinniśmy więc dostarczane kalorie rozdzielić na cały dzień, np. drugie danie zjeść na obiad, a zupę zostawić na kolację – dodaje. Niezwykle ważne o tej porze roku jest również odpowiednie dobieranie przypraw, to pomoże nam odmówić sobie kalorycznych zachcianek. Cynamon, imbir, kardamon, kurkuma to jesienno-zimowe „must have” w naszym pudełku z przyprawami. Dzięki nim nasze posiłki będą nie tylko smaczniejsze, ale również bardziej rozgrzewające. Poza tym gorąca czekoladę serwowaną w długie zimowe wieczory można zastąpić rozgrzewającą herbatą z imbirem, miodem i wanilią lub gorzkim kakao z cynamonem lub kardamonem.
Zainspiruj się „na mieście”
Jeśli nie mamy pomysłu, jak w ciekawy i smaczny sposób przygotować rozgrzewającą zupę lub oryginalnie podać kaszę, warto wpaść do wrocławskich restauracji. Niektóre z nich zdrowe menu postawiły na pierwszym miejscu.
Gulasze i kasze znajdziemy na przykład w Zdrowej Krowie przy ul. Szczytnickiej. Kasza gryczana z zielonym pesto z nerkowców, zupa-krem z buraków, gulasz z oberżyną i cieciorką, faszerowane cukinie z pieczonymi warzywami korzennymi i sosem pomidorowo-cynamonowym – warto spróbować, żeby później powtórzyć we własnej kuchni.
Na jesienno-zimowe menu przeszła również restauracja Szajnochy 11. Tu można trochę poeksperymentować ze smakami i spróbować oryginalnych zup i wywarów. Na przykład bulion z kaczką w towarzystwie groszku cukrowego, gryczanego makaronu, z dodatkiem imbiru lub pikantna i kwaśna zupa z rybami i owocami morza, makaronem ryżowym, fenkułem i suszonymi pomidorami.
Menu zależne od pory roku znajdziemy również w Dobrej Karmie przy ul. Cybulskiego. Tu kucharzom wyobraźni kulinarnej też nie brakuje, bo codziennie serwowane jest coś innego. Np. rozgrzewająca zupa z czerwonej cebuli na czerwonym winie, filety z kurczaka pieczone z cytryną, imbirem, miodem i czosnkiem czy kurczak pieczony w migdałach z cynamonem i karmelizowaną marchewką.
Jesienią i zimą frytki z fast foodów warto też zastąpić czymś nieco zdrowszym. Ciekawą alternatywę proponuje Batat Bar przy ul. Jedności Narodowej. Na miejscu znajdziecie frytki z batata, marchewki, a nawet selera z przeróżnymi sosami.