– Cały czas odbieramy telefony od osób którym w sylwestra przepadł pies – mówi Aleksandra Cukier rzeczniczka wrocławskiego schroniska. – Mimo apeli w tę noc wiele osób podczas spaceru spuszczało psa ze smyczy. Często wystarczył jeden wystrzał aby zwierzak spłoszył się i uciekł.
Petardy i fajerwerki bawią tylko ludzi. Dla zwierząt to nie tylko oślepiający błysk, ale także hałas nie do zniesienia. Te zwierzęta, które już trafiły do schroniska można uznać za szczęściarzy. Znalazły się w najbardziej odpowiednim miejscu, skąd szybko powinny być zabrane przez właścicieli. Wiele psów a także kotów które uciekały w panice nie miało tyle szczęścia. Biegnąc na oślep, jak najdalej od źródła hałasu, wpadały pod samochody lub bezpowrotnie gubiły drogę do domu.
Mimo apeli setki osób zorganizowało prywatne pokazy fajerwerków. Dla nich było to pół godziny zabawy. Dla zwierząt horror i często utrata domu.