wroclaw.pl strona główna Najświeższe wiadomości dla mieszkańców Wrocławia Dla mieszkańca - strona główna

Infolinia 71 777 7777

13°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 01:30

wroclaw.pl strona główna
Reklama
  1. wroclaw.pl
  2. Dla mieszkańca
  3. Aktualności
  4. Pączki z wątróbką, KGB w firmach i najżyczliwsi ludzie na świecie. Rozmowa o Białorusi

Oddzielona od Polski kolczastym drutem Białoruś, balansuje dziś na krawędzi wojny. Co mówią i myślą jej mieszkańcy? Jak żyją? Zaglądamy za żelazną kurtynę w rozmowie z wrocławską graficzką, Wasilisą Wziątek. – Mińsk to piękne miasto. Gdyby nie ta sytuacja, mógłby aspirować do roli naprawdę fajnej europejskiej stolicy. I mieszkają tam najżyczliwsi ludzie jakich spotkałam – mówi nasza rozmówczyni.

Reklama

W połowie października wróciła pani do Wrocławia z Mińska. Ja przyznam się, że o Białorusi wiem tyle, co z telewizji, czyli nic. Jak żyje się w Mińsku w tej chwili?

Wasilisa Wziątek, wrocławska graficzka urodzona w Mińsku: – Wygodnie. Zwykły człowiek nie odczuwa kryzysu. W sklepach jest wszystko, restauracje pełne. Nie wyczułam jakiegoś napięcia związanego z sytuacją ekonomiczną. Nikt, z kim rozmawiałam przez kilkanaście dni, nie znajdował się w trudnej sytuacji materialnej.

Kliknij, aby powiększyć
Powiększ obraz: Komarovskij Rynok ? największy i najstarszy bazar spożywczy w Mińsku. Wasilisa Wziątek
Komarovskij Rynok ? największy i najstarszy bazar spożywczy w Mińsku.

Skutki sankcji widać dopiero, kiedy przyjrzeć się bliżej. Kiedyś był tam bardzo mocny sektor IT. Teraz ci ludzie powyjeżdżali. Padła też branża reklamowa, w nieruchomościach jest zastój. Nikt nie chce kupować mieszkań. Tylko Rosjanie mają kłopot żeby znaleźć coś na wynajem. Pojawiło ich się w mieście wielu. Mieszkańcy Mińska nie są chętni żeby cokolwiek im wynajmować. Nawet tym młodym, uciekającym przed mobilizacją. „Po co tu przyjechałeś?” – pytają z wyrzutem.

To naprawdę nietypowe. Bo na co dzień Białorusini są życzliwymi, empatycznymi ludźmi. Ja może opowiem to na przykładzie zetknięcia się ze służbą zdrowia.

Sześć lat temu, kiedy byłam w Mińsku poprzedni raz, mój syn Franek miał jelitówkę. No i trafiłam z nim do szpitala. Wzięli go w nocy na badania. Starali się rozmawiać z Frankiem po polsku, żeby się nie stresował. Mogłam zostać z nim w sali, przynieśli mi poduszkę, a rano dostałam posiłek. Ordynator do mnie przyszedł. Jak dowiedział się, że rano mamy samolot, obiecał, że postarają się podleczyć go jak najszybciej. Lekarze przychodzili i pytali się „może jednak zostaniecie?” To są inni ludzie. Więcej empatii. Od salowej, przez pielęgniarkę, po lekarza.

Ja sobie zdałam z tego sprawę tak naprawdę dopiero niedawno. W Polsce ludzie są najczęściej wkurzeni. Albo na coś albo na kogoś. Albo na wszystko. W Białorusi mają więcej takiej drobnej, codziennej empatii. I to właśnie ci spokojni, życzliwi ludzie pytają dziś Rosjan „po co tu przyjechałeś”.

Dużo zmieniło się w Mińsku od czasu pani poprzedniej wizyty?

– Ja przyjechałam tam trochę dla tych rzeczy, które się nie zmieniły. Urodziłam się w Mińsku i mieszkałam tam do 13. roku życia. Zaglądałam teraz w miejsca, których nie miałam czasu odwiedzić poprzednim razem.

Przypominałam sobie parki, ulice, blok w którym mieszkaliśmy, moją szkołę. Smaki dzieciństwa. Znalazłam stragan z pączkami. Wzięłam jednego z nadzieniem morelowym, drugiego z wątróbką i marchewką. Jakie to jest dobre! Smakują tak samo, jak kiedyś.

Tak, pączek z wątróbką (śmiech). Są tam pączki wytrawne – z mięsem, z kapustą. Są pyszne cukierki z fabryki czekolady Komunarka – nie do dostania w Polsce. Jest genialna śmietana, której jest w ogóle więcej rodzajów pod względem zawartości tłuszczu. Najmniej tłusta jest 16-tka.

Kliknij, aby powiększyć
Powiększ obraz: Pączek z wątróbką? Takie rzeczy tylko w Białorusi. Na zdjęciu wytrawny pączek i plastikowy kubek stojące na stoliku. W tle Komarovskij Rynok Wasilisa Wziątek
Pączek z wątróbką? Takie rzeczy tylko w Białorusi. Na zdjęciu wytrawny pączek i plastikowy kubek stojące na stoliku. W tle Komarovskij Rynok

Odwiedziłam wszystkie surrealistyczne rzeźby uliczne, które pamiętałam jeszcze z dzieciństwa. Stoją tam nadal. Chłonęłam budynki i place, ten miński brutalizm i socrealizm, wyniesione do rangi sztuki. Te rzeczy się nie zmieniły. To jest moje miasto. Chciałabym jeszcze kiedyś do niego przyjechać. Już na zawsze.

Ale widziałam też kamery. Tam przy każdej bramie wejściowej do budynku jest teraz kamera. Cały Mińsk jest monitorowany. Do tej pory łapią ludzi po protestach z 2020 roku. Przeglądają tysiące nagrań i ich wyłapują. Wiele osób straciło pracę. Żona mojego ojczyma była w więzieniu po protestach. Bali się, że stracą firmę.

W każdym zakładzie pracy jest oficer KGB, który bierze ludzi na rozmowy i zadaje niewygodne pytania. Mój wujek pracuje na Akademii Sztuk Pięknych. On jeszcze mógł sobie pozwolić na szczerość. Jest ilustratorem, dość znanym w Białorusi, na uczelni pracuje już tylko dla przyjemności. Ale większość ludzi nie ma takiego komfortu. Wielu jego znajomych zostało zwolnionych z pracy. Inni musieli mówić zupełnie co innego, niż myślą.

Zmieniły się trochę półki sklepowe. Sześć lat temu były pstrokate. Opakowania to była feeria kolorów. Teraz większość jest skromna. Biały kartonik, niebieski napis.

Wiem, skąd się to wzięło. Moja ciotka jest graficzką, ma wydawnictwo bajek dla dzieci. Sprzedaje licencje w całej Europie. Nie ma teraz gdzie drukować. Drukarnie w Białorusi są pozamykane. Nie ma dostępu do papieru, nie ma dostępu do farb. Wiele rzeczy drukowało się za granicą, ale teraz Polska i Litwa nie przyjmują już zamówień. Wiele wydawnictw z UE jej odmówiło. Podobno jest problem z płatnościami. 

Na ulicach Mińska nie widać zbyt wielu młodych ludzi. Część wyjechała, część po prostu nie wychodzi na miasto.

Oglądamy zdjęcia z Mińska i co mnie uderzyło, to właśnie brak ludzi. Wszędzie jest tak pusto?

– Nie wszędzie. Tutaj widzimy akurat plac przed budynkiem opery. Zresztą, co można robić pod operą?

We Wrocławiu pod NFM na przykład jeździć na deskorolce…

– Tego tam nie ma. Nie wiem, może nie wolno…

Nie widzę też nigdzie graffiti, reklam szpecących krajobraz, przesypujących się śmietników, ani innych tego typu swojskich, słowiańskich wynalazków krajobrazowych. Kwestia kadru?

– Nie, to nie kwestia ujęcia. Jest czysto, a graffiti pojawia się tylko tam, gdzie jest dozwolone. Ludzie nie rzucają papierków na ulicę.

Da się usłyszeć w Mińsku język białoruski? Wiem, że większość mieszkańców mówi po rosyjsku. Zastanawiam się natomiast, gdzie łatwiej usłyszeć mowę białoruską. Bardziej na wsi, czy bardziej w stolicy.

– Inteligencja mówi po białorusku. Dużo młodych ludzi przestawia się na białoruski. Mój wujek mówi. Dał mi trochę książek, bajek po białorusku. Czytamy je teraz z Frankiem.

Język białoruski był dawniej w szkole jako dodatkowa lekcja. Potem 2-3 lata wszystkie lekcje były po białorusku. Ale ja już wtedy byłam w Polsce. Teraz lekcje są po rosyjsku, a białoruski jest dodatkowym przedmiotem.

Nie wiem, czemu Białorusini nie potrafili mocniej trzymać się swojego języka, jak np. Ukraińcy. Ale widać, że młodzi, wykształceni ludzie odkrywają go na nowo.

Co ludzie mówią i myślą o sytuacji w Ukrainie?

– Wszyscy oglądają tam kanały na YouTube i doniesienia z wojny. W Polsce to trochę już przycichło,  tam nie. Podobno jest ukryta mobilizacja. Ludzie mówią, że do końca listopada nic raczej się nie wydarzy. Takie są opinie. Ale młodzi mężczyźni boją się mobilizacji.

Spotkałam się z taką opinią o Łukaszence – że „na razie dobrze, że on jest”. Bo nie pozwala na mobilizację. Armia białoruska jest nieliczna. Jeśli on wyśle wojska na Ukrainę, to straci ochronę. A naród może się wtedy zbuntować.

Internet działa normalnie? Jest dostęp do informacji, do zagranicznych serwisów?

– Tak, jest dostęp do stron internetowych. Mi tylko wetransfer nie działał. Ale internet działa słabo. Mam wrażenie, że to może być celowe. W dwuipółmilionowym mieście, takim jak Mińsk, infrastruktura powinna być pod tym względem dobra, normalna.

A jak to wygląda teraz na granicy? Da się bez przeszkód wjechać do Białorusi? Wie pani, jak powiedziałem na kolegium redakcyjnym, że chcę zrobić wywiad z wrocławianką, która wróciła z Mińska, to pierwsze pytanie jakie padło, brzmiało: „A jak ona tam się dostała? Da się tam wjechać?”

– Tak, można wjechać bez wizy. Od wakacji Polacy mają zniesione wizy. To jest w ogóle ciekawe, czemu. Narracja władz jest taka, że Polacy przyjeżdżają do nas na zakupy, przyjeżdżają zatankować. Ale tam ceny w sklepach są wysokie. Za wyjątkiem alkoholu i paliwa, przyjazd z Polski na zakupy po prostu nie byłby za bardzo opłacalny. Także coś w tej narracji się nie klei.

Na granicy trzeba się uzbroić w cierpliwość. Po białoruskiej stronie odprawa trwa 20 minut, ale po polskiej wiele, wiele godzin. Ten ruch i te kolejki mogą zmaleć. Bo jeśli będzie mobilizacja, to pewnie przestaną wypuszczać mężczyzn.

Miałam też przygodę związaną z przyjazdem. Każdy obcokrajowiec, który przyjeżdża na dłużej niż 10 dni, musi się zarejestrować w białoruskim Ministerstwie Spraw Wewnętrznych. Ja to przegapiłam. Poszłam trzy dni spóźniona. Zabrali mi paszport, założyli sprawę administracyjną. Trochę się nabiegałam, ale skończyło się dobrze. Zapłaciłam tylko mandat. Rejestracja online była darmowa, ale nie przyjmowało mojego adresu mailowego.

Co ciekawe – ludzie w urzędach mili, pomocni. Urzędy czynne do 20.00, nawet w sobotę. Mimo drakońskiego prawa, tych wszystkich restrykcji, zwykli urzędnicy po prostu życzliwi. I to jest chyba właśnie Białoruś w pigułce.

Posłuchaj podcastu

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama
Powrót na portal wroclaw.pl