Po poniedziałkowym koncercie członków Il Giardino Armonico wraz z ich szefem Giovannim Antoninim można utwierdzić się tylko w przekonaniu, że zaproszenie włoskiego dyrygenta (oraz, nie zapominajmy, instrumentalisty) w charakterze dyrektora artystycznego, ale może przede wszystkim wykonawcy było decyzją wyjątkowo trafną. Włosi zagrali temperamentnie (wzmocnieni o obecność wiolonczelisty Giovanniego Sollimy w grupie basso continuo), muzykując ze swobodą, która pozwalała przypuszczać, że są w stanie kontynuować narrację przez czas dowolny.
Usłyszeliśmy wprawdzie tylko dwie Sonaty z II księci Sonate concertate in stil moderno, ale znając muzyków mogli bez zmrużenia oka dodać kilka kolejnych do tej listy. Zdumiewająca wydawała się nie tylko perfekcja, swoboda i muzykalność członków Il Giardino Armonico, ale umiejętność wniknięcia w dowolną estetykę, świat wybranego kompozytora – włoskich (Dario Castello, Alessandro Scarlatti, Antonio Vivaldi) – to oczywiste, ale także niemieckiego Heinricha Ignaza Franza von Bibera. Partita szósta z jego zbioru Harmonia Artificiosa-Ariosa była majstersztykiem dozowania napięcia i opowiadania muzyką historii z zawieszeniem akcji, punktem kulminacyjnym.
Dla fanów Giovanniego Antoniniego – dyrygent wystąpił tym razem jako flecista w dwóch koncertach Antonio Vivaldiego i sonacie Alessandro Scarlattiego. Zmieniał instrumenty w koncercie „Il gardellino” (tytuł wskazuje na ptaka szczygła) dając popis wirtuozerii i fantastycznej imitacji ptasiego śpiewu. Słuchać tej gry – czysta przyjemność i prawdziwa radość. Z takich koncertów można w ogóle nie wychodzić.
Magdalena Talik
zdjęcia Adama Rajczyba