Spółka Orlen, właściciel marki RUCH, postanowiła zlikwidować kioski ze względu na ich kiepskie wyniki finansowe. Były próby naprawy sytuacji, jednak się nie powiodły i takie punkty sprzedaży nadal przynosiły wyłącznie straty. Jak poinformował Orlen, tylko w latach 2021-2023 wyniosły one w sumie ponad 110 mln zł, a pod koniec 2023 roku zadłużenie przekroczyło 160 mln zł.
Efekt? Kioski od kilku lat są likwidowane, a w ostatnich miesiącach ten proces przyspieszył. Z tysięcy takich punktów rozsianych po całej Polsce na początku listopada zostało ich tylko 128. Do końca roku nie będzie ani jednego.
Salonik prasowy na Dworcu Głównym żegna klientów wyprzedażą
Salonik prasowy RUCH w holu Dworca Głównego już w piątek (29 listopada) zostanie zamknięty.
Dzisiaj (w czwartek 28 listopada), choć wisiała kartka „Zamknięte”, ajent otwierał drzwi, jeśli się zapukało. Był dość zajęty, bo robił zwroty, ale zostało mu jeszcze trochę przecenionego towaru: rajstopy i krem do golenia po 2 zł, karty pamięci 16 GB i biało-czerwona peruka dla kibica po 5 zł, zestaw gier (bierki i kości) po 12,99 zł. A także baterie, żyletki, a nawet farba do pasemek i balejażu etc., a wszystko tanie jak barszcz.
Czasopisma, które były jeszcze na półkach, można było kupić w normalnych cenach. Jeśli się nie sprzedadzą, pójdą do zwrotu.
Galeria zdjęć
– Szkoda tego kiosku – mówią Danuta i Bogusław Smolarek z Węglińca, których spotkaliśmy w holu dworca. – U nas też zniknęły, wszystkie trzy. Kupowaliśmy w nich baterie, gazety, papierosy, a nawet serie książek.
105 lat historii
Pierwszy kiosk RUCH-u został otwarty w 1919 roku na peronie dworca Kolei Wiedeńskiej w Warszawie, a misją pomysłodawcy tych supernowoczesnych w tamtych czasach „trafik” – Polskiego Towarzystwa Księgarni Kolejowych RUCH – było rozpowszechnianie czytelnictwa. Szybko powstały kolejne.
Po II wojnie kioski rozpowszechniły się jeszcze bardziej. Przez dziesięciolecia różnej wielkości budki były stałym elementem naszego krajobrazu, a w zasadzie instytucją: nie tylko punktem handlowym, ale też informacyjnym, miejscem, gdzie można wymienić się plotkami albo zostawić klucze dla brata, który wraca ze szkoły później. W małych miejscowościach bywały często jedyną placówką handlową. Oprócz kiosków pojawiły się też eleganckie saloniki prasowe.
Mydło i powidło
W kiosku można było kupić niemal wszystko, od pudełka zapałek, biletu na tramwaj i gwizdka za kilka groszy po perfumy i prawdziwy rarytas: papier toaletowy. Przychodziło się tam najczęściej po prasę i papierosy, ale też po składane w harmonijkę foliowe kapturki przeciwdeszczowe, prezerwatywy (według miejskiej legendy kioskarki dziurawiły je agrafkami), żyletki, tabletki od bólu głowy i mnóstwo innych drobiazgów.
Dzieci przyklejały nos do szyby, żeby obejrzeć zwierzątka z tworzywa i komiksy (w tym słynne „Tytusy”), a dorośli – żeby rzucić okiem na okładki czasopism. Niektóre z nich niełatwo było kupić, dlatego w kioskach zakładało się teczki.
– Rodzice zamawiali „Panoramę”, „Razem”, a dla mnie „Świat Młodych” – wspomina Tomek, rocznik 1973.
– A dla mnie kioskarka w szpitalnym kiosku odkładała komiksy, np. „Kajka i Kokosza”. Były nie do zdobycia gdzie indziej – dodaje młodszy o 3 lata Robert.
W czasach kryzysu bywało i tak, że spod lady można było kupić rzeczy spoza zwykłego asortymentu. Znany cytat z kultowego „Misia” – „Tu jest kiosk Ruchu, ja tu mięso mam!” – jest może nieco przesadzony, ale nie wziął się z niczego.
Kioskarki i kioskarze byli ważnymi personami w okolicy. Wszyscy ich znali, a oni znali wszystkich. Dzieciaki bez końca debatowały nad tym „gdzie robi siku pan/pani z kiosku”, a czasem robiły im różne psikusy.
Kioski RUCH-u przetrwały czasy transformacji. Jeszcze w 1998 roku było ich ponad 31 tys. i wzbogaciły swój asortyment o słodycze i napoje.
Dlaczego kioski przestały się opłacać?
Dlaczego kioski, które były kiedyś niemal na każdym rogu, nie przynoszą już zysków?
Przyczyn jest wiele, m.in. taka, że czytamy coraz mniej prasy drukowanej, a gumę do żucia, baterie, zapalniczki, tabletki przeciwbólowe i inne drobiazgi kupujemy w Żabkach, na stacjach benzynowych albo w dyskontach.
Likwidacja kiosków RUCH-u nie znaczy, że znikną wszystkie kioski, jako takie – ajenci mogą je odkupić i prowadzić samodzielnie. Chętnych jednak nie ma wielu: w listopadzie było ich w całej Polsce tylko 40.
Tęsknicie? Zobaczcie kioski w muzeach
Kioski RUCH-u nadal możemy oglądać w muzeach, np. w Centrum Historii Zajezdnia przy ul. Grabiszyńskiej 184 we Wrocławiu.
– Dlaczego tu się znalazł? Bo to ważny element krajobrazu wrocławskich ulic w PRL-u i część naszej społecznej historii – mówi Adam Pacześniak, rzecznik prasowy Centrum Historii Zajezdnia.
Taki kiosk można zobaczyć także w Muzeum Motoryzacji WENA w Oławie.