Wczasy nad morzem
Poznaliście się państwo odrobinę lepiej na klubowych wczasach w Ustce. Wiedzieliście, że się tam spotkacie?
GKB: Nie. Mnie odwiózł na dworzec syn, Alka - córka. W pociągu usiedliśmy osobno, ale z powrotem jechaliśmy już koło siebie. Jak to się stało? Stopniowo. Któregoś dnia poszliśmy całą grupą na spacer. Gdy wracaliśmy, Alek ujął moją rękę, a mnie przeszyła jakaś iskra. „To ten”, pomyślałam.
AP: Nie potrafię wyjaśnić, dlaczego to zrobiłem.
GKB: Gdy doszliśmy do hotelu, on tę moją rękę puścił. Potem dalej trzymaliśmy się na dystans i tylko na siebie zerkaliśmy.
Ale na tym się nie skończyło…
AP: Na wczasach były pary, ale byli też ludzie samotni. Stworzyliśmy grupkę, zagarnialiśmy do naszego grona innych samotników. Któregoś dnia Gina opalała się na tarasie na dachu, a ja poszedłem na samotny spacer. Znajomi zadzwonili, żebym szybko wracał, bo na tarasie chłodzi się piwo. No to wróciłem. Zaprosiliśmy Ginę do stolika. Potem był jeszcze pożegnalny wieczorek taneczny i wszystkie dziewczyny chciały ze mną tańczyć. Zaparłem się i powiedziałem, że tańczyć nie będę. Nie umiem, nie lubię i nie chcę. Z Giną też nie tańczyłem.
GKB: Następnego dnia poszliśmy pożegnać się z morzem, a on poprawił mi kaptur przy kurtce... Do hotelu wracaliśmy, trzymając się za ręce, a w pociągu usiedliśmy razem. Przez całą drogę rozmawialiśmy. O wszystkim. Wymieniliśmy się numerami telefonów. Potem był spacer, kawa i kolejne spotkania. I tak to się zaczęło. Ja szybko byłam pewna, że ten człowiek jest dla mnie, że się w nim zakochałam. On długo miał wątpliwości.
AP: Po prostu nie byłem na to wszystko gotowy. Gdy owdowiałem, zamknąłem się w sobie, nie czułem potrzeby, żeby z kimś być. Ale z czasem to się zmieniło: poczułem, że Gina jest właśnie tą kobietą, z którą chcę się związać.
Działka, spacery, wycieczki
Jak spędzacie państwo razem czas i co lubicie w sobie nawzajem?
GKB: Na przykład zajmujemy się działką. Tak naprawdę nie wiem, dlaczego ją kilka lat temu kupiłam. Działka jest duża, ja byłam wtedy samotna, tuż przed osiemdziesiątką i nigdy wcześniej działki nie miałam. Nie wiem też, dlaczego przyszłam do Klubu Seniora, w którym poznałam Alka. Może tak miało być? Jeśli nie zajmujemy się działką, chodzimy na spacery, zwiedzamy, jeździmy na wycieczki, chodzimy po lesie. No i rozmawiamy. Alek ma ogromną wiedzę, dobrze się go słucha.
AP: A ja po prostu lubię spędzać czas w towarzystwie Giny, robić coś wspólnie, gdzieś razem iść, jechać, gadać.
GKB: Przy Alku czuję, że jestem sobą. Mogę zrobić wszystko, na co mam ochotę. Ale lubię też sprawiać mu przyjemności, mówić miłe słowa.
AP: I lubisz mnie karmić.
GKB: Tak, ale dwa razy w tygodniu to ty robisz obiad!
Oświadczyny w Klubie Seniora
W 2024 roku oświadczył się pan pani Ginie podczas karnawałowej zabawy w Klubie Seniora. Jak to było?
GKB: Alek kupił mi pierścionek, wyszedł na środek sali z mikrofonem i zapytał, czy chcę z nim być. Organizatorzy zrobili nam niespodziankę: posypały się czerwone serduszka, jak w filmie.
AP: Potem były gratulacje, wszyscy panowie chcieli tańczyć z moją narzeczoną, a wszystkie panie ze mną.
Zdarza się państwu o coś sprzeczać?
GKB: Nie, my po prostu nie mamy się o co kłócić. Alek jest dżentelmenem. Podsuwa mi krzesło, gdy siadam i zawsze przepuszcza mnie przodem.
AP (rozbawiony): To na wszelki wypadek, bo gdyby tam był niedźwiedź jaskiniowy, ciebie rozszarpałby pierwszą.
GKB: Żartujemy, ale też mówimy sobie miłe rzeczy. Na przykład „Kocham cię, jesteś dla mnie wszystkim”. A czasem milczymy przytuleni.
Trzeba się otwierać na innych
Co byście państwo powiedzieli swoim rówieśnikom?
GKB: Że trzeba otwierać się na innych. Kobiety lepiej sobie z tym radzą, są odważniejsze, ale mężczyźni w wieku Alka są na ogół wycofani.
AP: Bo to mamuty przecież. Ale tak, warto się otworzyć i zacząć coś nowego, nieważne, jak to się nazwie. Pójść z kimś na spacer, do kina, wyjechać za miasto. Nie wmawiać sobie „Ja już jestem do niczego, bo mam 70, 75 czy 80 lat”. Metryka nie ma tu nic do rzeczy. Gdy owdowiałem, zamknąłem się w skorupie, przez którą nie można się było przebić. No ale spotkałem Ginę i ta skorupa pękła.
I co z tego wyjścia ze skorupy wyniknęło?
AP: Znów zaczęło mi się więcej chcieć, okazało się, że nawet na góry nie jestem na stary. Wchodzenie na Ślężę to dla nas mały spacerek. Byliśmy razem na Śnieżce, po Skalnym Mieście Adršpach w Czechach chodziliśmy jak kozice, a turyści, których spotkaliśmy na Szczelińcu, nie mogli się nadziwić, skąd się tam wzięliśmy. Wyjście ze skorupy wyzwala niesamowite pokłady energii. Tylko trzeba chcieć.
GKB: A my chcemy. Jesteśmy trochę jak dzieci: szczęśliwi i zachwyceni wszystkim, co się dzieje.
AP: I świat ciągle nam się podoba.