– Byłam zauroczona polskim kinem, zwłaszcza Kieślowskim i Wajdą, a że na początku lat 90. Polska wchodziła na arenę międzynarodową w zupełnie nowym wydaniu i z wielką apetytem na szybki rozwój, pomyślałam, że warto pójść na filologię polską - wspomina Hyerim Pak.
Polonistykę ukończyła w Seulu, a potem przyjechała do Polski, do Poznania, żeby zrobić doktorat. A potem przyjechała do Wrocławia.
„Zobaczyłam to miasto i od razu się w nim zakochałam”
Jej chłopak, a obecnie mąż, także studiował w Poznaniu, ale wyjechał do Wrocławia, a ona go tu odwiedzała. To był rok 2002, jej pierwsze spotkanie z Wrocławiem miało miejsce już w 1996 roku, kiedy przyjechała tu z przyjaciółmi na wycieczkę.
Zobaczyłam to miasto i od razu się w nim zakochałam. Najbardziej spodobali mi się ludzie. Trudno to opisać, ale tu była jakaś fajna energia, szczególny vibe, otwartość, chęć pomocy, szyk, dobry gust. I tak jest do dziś: uważam, że to właśnie mieszkańcy Wrocławia są największym skarbem tego miasta. Potrafią w naturalny sposób porozmawiać z kimś nieznajomym na przystanku czy w kolejce, są życzliwi, a do tego organizują fantastyczne rzeczy, nie da się tu nudzić. We Wrocławiu są też piękne, stare budynki, dużo zieleni, a tradycja łączy się z nowoczesnością. To miasto jest jak pudełko czekoladek o różnych smakach.Hyerim Pak
Wały wzdłuż Odry, Włodkowica, knajpki pod nasypem, kino Nowe Horyzonty
W 2003 roku Hyerim Pak zamieszkała we Wrocławiu na stałe. Ma tu swoje ukochane miejsca.
– Uwielbiam jeździć rowerem wałami wzdłuż Odry, zwłaszcza na odcinku od ZOO aż do Kamieńca Wrocławskiego pod Wrocławiem, gdzie jest mnóstwo miejsc, w których można obcować z naturą. W centrum bardzo lubię ulicę Włodkowica, gdzie można odpocząć od zgiełku, napić się kawy i wina w Cocofli. Lubię też spotkać się ze znajomymi pod nasypem. Jestem kinomanką, więc bardzo bliskie jest mi także kino Nowe Horyzonty.