Najważniejsze informacje (kliknij, aby przejść)
- Na papierowej torebce zapisane słowa słynnej pieśni
- Zamiast obrażania sędziego chcą, żeby oddał im gwizdek
- Patrzę w lewo, patrzę w prawo i nikt nie krzyczy Śląsk!
- Największy wyjazd w historii koszykarskiego Śląska
- Projekt Polska, czyli warto chodzić na kosza
- Ciastka u niego kupuje nawet trener Urlep
Jest połowa września, najgorszy dzień tygodnia, poniedziałek. Zimno, leje, dmucha. Ogólnie to chce się nic. Chyba zaczęła się jesień. Idę na rozmowę z Szokiem. Czeka na mnie w piekarni Irma na Hali Targowej. Tam pracuje. Przybijamy piątki. Będziemy rozmawiać o tym co najbardziej kochamy, o dopingowaniu najwspanialszemu klubowi na świecie, o miłości do Śląska Wrocław… I od razu chce się żyć!
Na papierowej torebce zapisane słowa słynnej pieśni
Szoku macha do mnie, żebym wszedł do piekarni. Na razie nie może rozmawiać, bo obsługuje za ladą. Właśnie sprzedał pół kilo sernika zakonnicy. Jest z nim jego ukochana córka Wiktoria. Mam chwilę. Rozglądam się wokół. Wszędzie ciastka, chleby, bułki, jak to w piekarni.
Na najwyższej półce piłka do koszykówki z podpisami zawodników Śląska. W innym miejscu złoty medal dla Szoka za zdobycie mistrzostwa Polski w maju. Dalej cztery akumulatory do megafonu. Ładują się, żeby można na meczu robić hałas i prowadzić doping. Na ścianie proporczyk w barwach WKS-u. W ramce zdjęcia z meczów. Leży lista z kibicami, którzy zapisali się na mecz wyjazdowy.
W końcu mój wzrok zatrzymuje się na jednym szczególe. Na półce między kostką ptysiową i ciastkami z łyżką powideł w środku leży papierowa torebka. Jest pognieciona, ma ślady po lukrze. Na niej nabazgrane długopisem słowa. Czytam.
…Do kosza leci piłka, patrzę na nią cały czas. Gdy wpada wtedy zaraz tu się cieszy każdy z nas. Ooooo! Wukaesie! Tyś najlepszy w Polsce jest! I powtarzamy to samo znowu...
Nie ma chyba kibica koszykarskiego Śląska, który nie znałby tej pieśni. W ostatnim sezonie śpiewało ją tysiące fanów w czasie finałów z Legią. Od hałasu niemal nie odpadła kopuła Hali Stulecia. Dobrze, że jej twórca Max Berg był tak dobrym architektem i solidnie ją wybudował. Okazuje się, że słowa piosenki wymyślił Szoku i zapisał na papierowym worku. Jak przyznaje na melodię kibiców greckiego klubu z Salonik.
Zamiast obrażania sędziego chcą, żeby oddał im gwizdek
Wreszcie ma chwilę. Proponuje kawę. Jest tak mocna, że wali mi serce. Jestem trochę w szoku i pytam. Jak to się dzieje, że na meczach koszykarzy Śląska kibice nie przeklinają? Wiadomo, że czasami coś tam się wyrwie, ale nigdy nie ma skandowania wulgarnych wyrazów. Nawet gdy tysiące kibiców nie zgadza się z decyzją sędziego, zamiast go obrażać, tłum skanduje: „Oddaj gwizdek! Oddaj gwizdek!”
Gadżety związane ze Śląskiem są w kilku miejscach piekarni
Kiedy zacząłem organizować koszykarski klub kibica bardzo chciałem, żeby na meczach ludzie dobrze się bawili. Bez przemocy, bez przekleństw. Tak, żeby na Śląsk przychodziły całe rodziny z dziećmi. I to się na razie świetnie udaje.mówi Szoku
No właśnie. Wszyscy pamiętamy świetny doping w maju, gdy Śląsk zdobywał tytuł mistrza Polski. Tłumy ludzi, flagi, bębny, pomalowane twarze, pełna Hala Stulecia... a zaledwie kilka sezonów wcześniej? Gdzieś tak cztery lata temu?
Patrzę w lewo, patrzę w prawo i nikt nie krzyczy Śląsk!
Do małej hali AWF-u przy ul. Paderewskiego przychodziła garstka kibiców. Śląsk grał w pierwszej lidze.
W drużynie byli już wtedy Aleksander Dziewa czy Szymon Tomczak. Ale na trybunach prawie nie było dopingu. Szoku też tam był i serce mu płakało. Patrzył w lewo, patrzył w prawo i nie mógł rozumieć czemu takiego wielkiego klubu, z największą liczbą mistrzowskich tytułów w Polsce, nikt nie dopinguje?
Postanowił to zmienić z grupą znajomych. Zorganizowali pierwszy bęben. Zaczynał ze swoim przyjacielem Wojciechem Piotrowskim i znajomą Anią Wajs. Obserwował ludzi na trybunach. Gdy ktoś emocjonował się bardziej, wtedy po meczu podchodził do takiej osoby. Pytał czy chciałaby wspólnie organizować doping. Gdy ktoś nie chciał, odpuszczał. Nic na siłę, ale wielu się zgadzało. Tak rodził się klub kibica. Powoli dosiadało się do nich coraz więcej osób. W każdym sezonie coraz więcej ludzi krzyczało „Cała Polska w cieniu Śląska!”
Sportowo klub też z roku na rok awansował. Wreszcie doszło do tego, że w ostatnim sezonie, w jednym z najważniejszych meczów w Zielonej Górze, kibiców Śląska było lepiej słychać niż miejscowych. Z Wrocławia wybrało się na to spotkanie pół tysiąca fanów. To najliczniejszy wyjazd na koszykarski mecz w historii WKS-u.
Największy wyjazd w historii koszykarskiego Śląska
Sam pojechałem na to spotkanie do Zielonej Góry i byłem w szoku! Na trybunach nie było wyzwisk. Kibice obu drużyn zagrzewali do boju swoje zespoły. Szoku był jak w transie. Prowadził doping wrocławian. Nie przestawał śpiewać ani przez moment. darł gardło przez megafon. Inni walili w bębny, powiewały zielono-biało-czerwone flagi. W końcu nadszedł ostatni gwizdek i wielka sensacja. Śląsk wygrał i awansował dalej.
W półfinale do Wrocławia przyjeżdżają ze swoją drużyną kibice ze Słupska. W finale w Hali Stulecia pojawia się u nas duża grupa fanów Legii Warszawa. Na mecze rewanżowe do tych miast jeździ Szoku i kibice Śląska. Nikt się nie bije, nie wyzywa. Po meczach wspólne zdjęcia i żarty.
Powiedzmy sobie szczerze, gdyby mecz z Legią był w piłkę nożną, a nie koszykówkę, do ochrony kibiców z Warszawy policja musiałaby ściągnąć posiłki z połowy województwa. Dlatego cały czas myślę o tym jak spokojnie jest na koszu i jestem w szoku!
Projekt Polska, czyli warto chodzić na kosza
Szoku tłumaczy, że większość koszykarskich kibiców w Polsce szanuje się nawzajem. Nie ma burd, wyzwisk. Wręcz przeciwnie. Doszło do tego, że z inicjatywy Szoka i Kokona, szefa klubu kibiców z Lublina zwanych Lubelską Ferajną (To Kokon wymyślił słynne hasło - Oddaj gwizdek!) powstał projekt Polska, czyli pomysł wspólnego kibicowania reprezentacji Polski. Polega to na tym, że kibice z wszystkich klubów w Polsce wspólnie dopingują naszą reprezentację. Głównym hasłem projektu Polska jest - Warto chodzić na kosza.
Na pewno fajną sprawą jest to, że w doping na meczach Śląska angażuje się mnóstwo kobiet. Organizują malowanie twarzy kibicom w zielono-biało-czerwone barwy przed meczami, zajmują się przygotowywaniem confetti, które rzucone w powietrze na początku spotkania dają niesamowity efekt. Wymyślają oprawy. Nieraz zdarza się, że dopingują głośniej niż faceci. Jest ich dużo i robią niezły hałas.
Ciastka u niego kupuje nawet trener Urlep
Szoku sprzedaje wyroby z piekarni na stoisku w Hali Targowej. Pracę zaczyna o piątej rano, a kończy o 18.30. Chyba że jest mecz to kończy wcześniej. Z zawodu jest elektrykiem. Ale ponieważ jego babcia miała swoje stoisko w hali od 30 lat, potem przejęła je jego mama, także i on tu pracuje.
Ponieważ w sklepie spędza długie godziny to w organizacji dopingu pomaga mu wiele osób. Jest Oskar, który prowadzi stronę internetową, jest Ania która robi grafiki, jest skarbnik i wiele innych oddanych Śląskowi ludzi.
Jak chcecie spotkać Szoka, dowiedzieć się kiedy następny mecz we Wrocławiu albo na wyjeździe, co słychać w klubie i wśród kibiców, zawsze możecie odwiedzić go w piekarni Irma na Hali Targowej. Może się tak stać, że spotkacie tam trenera Urlepa, który prawie codziennie kupuje ciastka u Szoka.