Najważniejsze informacje (kliknij, aby przejść)
Kryształowice - niewielka wieś w powiecie wrocławskim, w gminie Sobótka. To tu przy ul. Leśnej Grzegorz Dziwak, weterynarz z Wrocławia (nominowany w naszym plebiscycie Wrocławskie Serce dla Zwierząt), stworzył Fundację Szopowisko i niezwykły azyl dla zwierząt, które z różnych powodów nie mogą już żyć na wolności. Dziś jest ich tu ponad 200, w tym aż 66 szopów. Każde zwierzę ma jakąś historię, często bardzo dramatyczną. Trafiły tu chore, porzucone, z ranami po wypadkach, odebrane z pseudohodowli albo ferm futrzarskich. Znalazły bezpieczny azyl.
- Zwierzęta trafiają tutaj na zawsze. Głównie skupiamy się na gatunkach inwazyjnych, których nie można hodować, albo chronionych, które nie mogą już wrócić na wolność. Tym też się różnimy od ośrodka rehabilitacji, którego celem jest leczenie i wypuszczanie zwierząt – wyjaśnia Grzegorz Dziwak.
Twórca azylu pochodzi z Libiąża koło Krakowa. Do Wrocławia przyjechał na studia (weterynaria na Uniwersytecie Przyrodniczym) i tak już został. Skąd pasja do zwierząt? – Sam nie wiem, zawsze do nich lgnąłem. Od dziecka miałem w domu psy, koty, hodowałem patyczaki, modliszki, węże – mówi. – Potem na studiach we Wrocławiu wynajmowałem dwupokojowe mieszkanie na Kozanowie. W jednym pokoju mieszkałem ja, w drugim moje zwierzaki – dodaje ze śmiechem.
Szopowisko, niezwykły azyl dla zwierząt potrzebuje wsparcia
Piętrowy dom przy ul. Leśnej w Kryształowicach, wokół pola. Przy furtce wita nas donośnie suczka Foxi, oddana przez poprzednich właścicieli (bo z niechcianej ciąży), a zaraz za nią grupa buldożków z Bezą na czele. I jeszcze Łysa, spokojna, niemal ślepa, 14-letnia suczka, odebrana alkoholikom. – Myślałem, że nie przeżyje, ale jest już z nami ponad rok – mówi Grzegorz Dziwak, który oprowadza nas po azylu.
Za psami biegnie Mamut, zwany też Mumkiem (mara patagońska, w naturze występuje na stepach Ameryki Południowej). Do azylu trafił z mini-zoo, bo został odrzucony przez matkę. – Uwaga, on uwielbia sznurówki! – śmieje się weterynarz. – Kumpluje się z psami i kurą Bożeną, która mieszka w naszym garażu albo w domu, bo tak zdecydowała. Mumka uratowała pewna dziewczyna z bloku i oddała go nam pod opiekę.
Poniżej możecie zobaczyć Mumka i jego kumpli:
- Mamy szopy, mundżaki chińskie, norki amerykańskie (właściwie wizony), fretki, tchórza, dwa skunksy, węże, pająki, wiele papug, kury, króliki, alpaki, owce, kangury. Długo by wymieniać i na pewno o kimś zapomnę. W sumie już ponad 200 zwierząt. Cały czas się rozbudowujemy, bo zapotrzebowanie jest ogromne. Budujemy kolejne woliery, żeby móc przyjmować kolejne szopy. Potrzebujemy funduszy na rozbudowę azylu i powiększenie działki. Prowadzimy zbiórki na portalu ratujemyzwierzaki.pl oraz bezpośrednie wpłaty na konto.Grzegorz Dziwak, założyciel Fundacji Szopowisko i azylu dla zwierząt
(Informacje, jak wesprzeć Szopowisko, znajdziecie na oficjalnej stronie fundacji).
Zobacz film z wizyty w Szopowisku
To pasja, nie praca
Aż trudno uwierzyć, że twórca Szopowiska sam jest w stanie ogarnąć tyle zwierząt, pracując również na etacie w klinice weterynaryjnej we Wrocławiu.
- Ferajnę póki co jakoś ogarniam. Mówię, że to drugi etat - jak nie pracuję w klinice, to pracuję przy zwierzakach, choć ciężko nazwać to pracą, bo robię po prostu to, co zawsze chciałem robić. No i nikt mi za to nie płaci (śmiech). To moja pasja (tak samo jak praca weterynarza), więc nie narzekam. Schody pojawiają się w nieprzewidzianych sytuacjach, jak np. nagła choroba któregoś ze zwierzaków, wtedy trzeba wyczarować dodatkowe pokłady energii i czasu, żeby sprawę ogarnąć, ale póki co się udaje.Grzegorz Dziwak, założyciel Fundacji Szopowisko i azylu dla zwierząt
Ma dobre wsparcie. Mówi, że bez Sylwka, wiceprezesa Fundacji Szopowisko, nigdy nie zdecydowałby się na jej założenie. Zawsze też może liczyć na Olę i Tomka, którzy sami prowadzą Dom Tymczasowy u Siedmiu Kotów. Jest jeszcze Kuba, kolega z kliniki, który czasem przejmuje pieczę nad zwierzyńcem. - To dzięki niemu udaje mi się czasem wyskoczyć na krótki urlop – mówi pan Grzegorz.
Grzegorz Dziwak: „Zaszopowało mnie totalnie”
Szopowisko najbardziej znane jest oczywiście z szopów. Na początku były dwa – Szara i Czarna. Dziś jest ich tu 66.
- Dwie siostry - Szara i Czarna, której już z nami nie ma, trafiły do mnie w 2016 roku z wrocławskiej Ekostraży – opowiada pan Grzegorz. – Jak je poznałem, zaszopowało mnie totalnie. W zeszłym roku, po zmianie prawa, które zakazuje hodowli szopów i nakazuje je - jako gatunek inwazyjny, obcy – albo przekazać do azylu, albo uśmiercić, postanowiłem stworzyć miejsce, którego wtedy w Polsce jeszcze nie było.
Szopy mieszkają w dwóch wolierach. W pierwszej starszyzna z nestorką – Szarą - na czele, w drugiej młodzież. Mają tu swoje hamaki, domki, huśtawki, tory przeszkód…
- Zna pan je wszystkie po imieniu? – pytam Grzegorza Dziwaka przed wejściem do woliery, w której kłębi się tłum futer.
- Nie wszystkie, ale te, które są charakterystyczne albo są z nami długo – tak – odpowiada weterynarz. I przedstawia nam lokatorów woliery: – Sękuś trafił do nas po potrąceniu przez samochód, ktoś znalazł go w rowie przy drodze; Łapek wpadł do żywołapki, miał zmiażdżone ciało; Heńka znaleźli na wybiegu lwa w gdańskim zoo, ukrywał się na czubku drzewa, ktoś go tam chyba podrzucił…
Uwaga, szop-złodziejaszek! Dużo broi
Niedawno do szopiej ferajny dołączyły dwie nowe koleżanki - Bonnie i Clyde, dwie siostry znalezione przy zabitej matce. Zostały ocalone w 2020 r. i trafiły do dobrego miejsca, ale niestety nowa ustawa jest bezwzględna i opiekunowie stanęli przed wyborem – albo poddadzą je eutanazji, albo oddadzą do azylu. Tak trafiły do Kryształowic.
- Szop to takie moje zwierzę duchowe - spirit animal – mówi Grzegorz Dziwak, trzymając na ramieniu Siwą - nestorkę ferajny. I wymienia ze śmiechem cechy, które łączą go z szopami, bo jak wiadomo - od dawna jest „zaszopowany”:
- Szopy dużo śpią, dużo broją, jedzą śmieciowe jedzenie i mają worki pod oczami jak ja. To bardzo inteligentne zwierzęta. Nie sposób ich nie lubić, jak ktoś je już pozna. Świetnie dogadują się z ludźmi, mają w sobie troszeczkę psa, troszeczkę kota. Dużo broją, na pewno nie jest to zwierzątko domowe. Ale jako zwierzę - przyjaciel, jeśli ma się do tego warunki takie, jak my im tu stwarzamy, to są to cudowne zwierzęta.Grzegorz Dziwak, założyciel Fundacji Szopowisko i azylu dla zwierząt
W wolierze szopy wchodzą na nas, zaglądają do nosa, uszu i do kieszeni. - Uważajcie, szopy są bardzo ciekawskie i mają bardzo zwinne rączki. Nie raz już podkradły komuś klucze albo telefon - śmieje się pan Grzegorz.
Godzilla, kura Bożena i skunks Tafi, czyli ferajna z Szopowiska
Na sąsiednim wybiegu przechadzają się mundżaki chińskie – Paczka i Znaczek, które przyjechały tu z okolic Bydgoszczy. Ktoś wysłał je pocztą w paczce z napisem „żywe ptaki”. Kiedy przesyłka zaczęła przeciekać, pracownik poczty ją otworzył, a w środku ujrzał… małe sarny (o ich historii pisaliśmy tutaj).
Są też Godzilla i T-Rex, emu, które dają się głaskać po długiej szyi i świetnie dogadują się z kurami od państwa Gucwińskich, trzema kangurami i owcami Quessant.
Kura Bożena mieszka w garażu i lubi przechadzać się po siedzibie Fundacji. W jednym z pokoi mieszka jeżyca Opolanka, która jest jeszcze za młoda, żeby ją wypuścić na wolność. Surokatki dzielą pokój ze skunksem o imieniu Tafi, który nie jest jeszcze przystosowany do życia na dworze. Za to po mistrzowsku żebrze w kuchni o jedzenie, konkurując z psami.
W siedzibie Fundacji jest też pokój z wężami, pająkami i Brutusem – łasicą, najmniejszym drapieżnikiem świata, który ma tu zjeżdżalnie z rur od podłogi aż po sufit. – Brutus ma 8 lat. Ktoś przejechał jego matkę na drodze i tak – jako sierota – do nas trafił – opowiada weterynarz.
Po chwili pan Grzegorz przedstawia nam Hondę, pięknego węża - lancetogłowa honduraskiego. Jest też gekon z mocną krzywicą. – Mam nadzieję, że uda się to wyprostować – mówi pan Grzegorz, kiedy z przedpokoju dobiega jakiś trzask.
– Szyszka, czy ty męczysz Bożenę?! – woła weterynarz do psa. Sprawdzamy, kura siedzi sobie na kaloryferze w przedpokoju i z politowaniem patrzy z góry na Szyszkę.
Coraz więcej osób zaszopowanych
Szopowisko rozwija się dzięki bezinteresownemu wsparciu wielu osób. Dzieci z Przedszkola Integracyjnego im. Jana Brzechwy we Wrocławiu zorganizowały zbiórkę na karmę i legowiska dla zwierząt. Pani Honorata przywiozła do azylu 12 drzew do posadzenia na wybiegu mundżaków. Od razu znaleźli się też chętni, żeby je posadzić. Fundacja Sportu, Turystyki i Ochrony Przyrody sfinansowała wolierę dla chorej Dżesiki i innych szopów w potrzebie. A Sebastian i jego tata postanowili, że nie dadzą szopikom moknąć i poświęcając własny czas, sprzęt i fundusze wykonali dach na wolierze.
- Bardzo potrzebujemy tego wsparcia - podkreśla pan Grzegorz. Kiedy pytam o chwile zwątpienia, najtrudniejszy moment, odpowiada, że tak było tylko na początku, kiedy w jeden dzień trafiło pod jego opiekę 13 malutkich szopów „płaczących” o mleko. Dziś już takie chwile się nie zdarzają. - Widząc te wszystkie uratowane życia nie można wątpić – mówi.
P.S. Szopowisko to azyl dla zwierząt, nie można go na co dzień odwiedzać. Jest jednak kilka wyjątków. Informację znajdziecie tutaj.