wroclaw.pl strona główna Zielony Wrocław – środowisko we Wrocławiu Zielony Wrocław - strona główna

Infolinia 71 777 7777

1°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 05:55

wroclaw.pl strona główna

Reklama

  1. wroclaw.pl
  2. Zielony Wrocław
  3. Aktualności
  4. Na szczury lepszy pomysł miał Budapeszt niż Paryż [ROZMOWA]
dr Edyta Wincewicz z Zakładu Fizjologii Zwierząt na Wydziale Medycyny Weterynaryjnej Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu fot. Oleksandr Poliakovsky
dr Edyta Wincewicz z Zakładu Fizjologii Zwierząt na Wydziale Medycyny Weterynaryjnej Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu

Czy we Wrocławiu przybyło szczurów? Jak sobie z nim radzą inne miasta? Na czym powinna polegać skuteczna walka z tymi gryzoniami? Rozmowa z dr Edytą Wincewicz z Zakładu Fizjologii Zwierząt na Wydziale Medycyny Weterynaryjnej Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu, która przygotowuje dla Wrocławia wskazówki dotyczące walki ze szczurami.

Reklama

Ile szczurów jest w naszym mieście?

Nie wiemy. Wszelkie doniesienia o tym, że we Wrocławiu lub jakimkolwiek innym mieście na jednego mieszkańca przypada jeden szczur (albo dwa, trzy, a social mediach nawet więcej) to wróżenie z fusów.

Nie da się ich policzyć?

Można jedynie oszacować ich liczbę w konkretnym miejscu (np. w budynku), stosując tunele śledzące, kamery i korzystając z modeli matematycznych. Można także wykładać zważone jedzenie, a potem sprawdzać, ile go ubyło w ciągu doby. Jeden szczur jest w stanie zjeść w tym czasie do 5 g pokarmu. Jeśli zniknie 50 g, wiemy, że szczurów jest nie więcej niż dziesięć, a jeśli 500g – że może być ich setka.

We Wrocławiu jest ich teraz więcej niż kiedyś?

Nie, po prostu bardziej je widać, bo częściej wychodzą ze swoich schronień, choćby dlatego, zrobiło się cieplej. Mają też okres godowy. Choć mogą się rozmnażać przez cały rok, właśnie teraz mają na to największą ochotę i w poszukiwaniu partnerów pokonują większe odległości niż zazwyczaj. Bo wbrew nazwie (w miastach dominują szczury norweskie nazywane też wędrownymi) one na ogół niespecjalnie lubią przemieszczać. Zazwyczaj oddalają się od swoich kolonii na góra 150 metrów, chyba że nie mają innego wyjścia.

Czy fakt, że tak bardzo je widać teraz np. na Nadodrzu może się wiązać z prowadzonymi tam pracami, choćby przebudową ul. Pomorskiej?

Oczywiście, bo wymiana instalacji podziemnych sprawia, że uciekają ze swoich kryjówek i szukają nowych. Tak samo było podczas powodzi w 1997 roku. Nie pojawiły się wówczas na ulicach dlatego, że przyszło ich na świat więcej niż zwykle. Po prostu opuściły swoje zalane kryjówki i stały się widoczne.

I co można z tym zrobić?

Sprawa nie jest prosta. Ze szczurami walczą wszystkie miasta na świecie i robią to wszelkimi możliwymi metodami: wykładając trutki i różnego pułapki, a czasem nawet strzelając do nich z wiatrówki, a one jednak wciąż są. Żyją blisko nas, bo podajemy im jedzenie jak na tacy: nie zamykamy kubłów, do których wyrzucamy ogryzki i niedojedzone kanapki, wykładamy jedzenie dla ptaków, kotów… Szczury są wszystkożerne, więc każdy pokarm, do jakiego damy im dostęp, będzie im służyć. W miastach mają też mnóstwo miejsc, gdzie mogą zakładać kolonie: opuszczone budynki, podziemia, piwnice, system kanalizacji, a nawet podesty i wszelkie inne zakamarki.

Czy jakiekolwiek miasto na świecie zdołało poradzić sobie ze szczurami?

Jedynym miastem, które w dużym stopniu rozwiązało ten problem, jest Budapeszt. Udało się tam zmniejszyć populację szczurów do takiego poziomu, że nie rzucały się w oczy, co nie znaczy, że zniknęły całkowicie. Ale już np. w Paryżu można je zobaczyć bez problemu. Sama widziałam, jak hasają po trawniku pod Notre Dame.

W jaki sposób Węgrzy ograniczyli liczbę szczurów w swojej stolicy?

Na początku lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku wdrożyli program, który polegał na podawaniu szczurom antykoagulantów – substancji, która zapobiega krzepnięciu krwi i w efekcie doprowadza te zwierzęta do śmierci. Tak się robi w wielu miejscach, jednak w Budapeszcie prowadzono odszczurzanie na wielką skalę i takie skoordynowane, dobrze przygotowane akcje powtarzano przez wiele lat. Wyłożenie trutki poprzedzono dwuletnim badaniem tematu: podzielono miasto na strefy i wysłano ludzi w teren, żeby zbadali wielkość populacji w każdej z nich. Ostatnio pojawiły się doniesienia, że szczury znów są tam widoczne, jednak przez wiele lat  nie było z nimi problemu.  W dokumencie opublikowanym przez Światową Organizację Zdrowia pod koniec XX wieku stwierdzono, że przeprowadzono tam najlepszy długoterminowy projekt zwalczania gryzoni na świecie.

Na prośbę Wrocławskiego Centrum Akademickiego przygotowuje Pani wskazówki, dzięki którym będzie można wdrożyć we Wrocławiu podobny program: miejską strategię zarządzania szczurami. Kiedy będą gotowe?

Na początku kwietnia. Opieram się na doświadczeniach Budapesztu, badaniach, które prowadzono w różnych innych miejscach na świecie oraz tych, które prowadziłam we Wrocławiu po powodzi.

A może Pani już teraz zdradzić, o czym w nich będzie mowa?

Przede wszystkim potrzebne są działania wyprzedzające, ograniczające szczurom dostęp do jedzenia, wody i siedlisk, a nie tylko reagowanie na już istniejący problem. By tak się stało, konieczne będzie m.in. przeprowadzenie akcji edukacyjnych, przekonujących mieszkańców i restauratorów, że wyrzucając jedzenie albo nie zamykając kubłów sami zapraszamy szczury do naszego życia. Takie działania są już podejmowane, jest o nich mowa w nowym Regulaminie Utrzymania Czystości i Porządku na Terenie Wrocławia, który zajmuje się też takimi kwestiami jak zwiększenie częstotliwości obowiązkowej deratyzacji w centrum oraz poszerzenie katalogu miejsc, które ona obejmie.

Bardzo ważne jest także to, by akcje deratyzacji przeprowadzać w sposób skoordynowany i systematyczny, na całych dotkniętych problemem obszarach, co jednak nie powinno oznaczać wykładania sprawdzonych w Budapeszcie trutek na hura i wszędzie, gdzie się da, nawet tam, gdzie szczurów jest niewiele. To zbyt silna substancja, by można było sobie na to pozwolić. Nieumiejętnie stosowana może być zagrożeniem dla ptaków, kotów i innych zwierząt, dlatego trzeba ją stosować zgodnie z unijną dyrektywą.

By taka skoordynowana akcja mogła się udać, trzeba stworzyć multidyscyplinarny zespół, odpowiedzialny za wdrażanie programu, złożony ze specjalistów z wielu dziedzin, m.in. biologów i ekologów, a także ludzi, dokonujących przeglądów miejsc, w których żyją szczury. Konieczne będzie współdziałanie wielu służb (sanepidu, zakładów oczyszczania miasta, firm deratyzacyjnych?) i systematyczność, a także dokładne określenie, gdzie, kto i w jaki sposób, ma uczestniczyć w tym przedsięwzięciu. Potrzebne są także przepisy zapewniające Miastu narzędzia do egzekwowania tych wymogów. To także się już zmienia: właściciele nieruchomości, którzy nie dokonują deratyzacji na zarządzanych terenach mogą zostać ukarani grzywną przez straż miejską.

Szczury lubią nory i rury…. Co można z tym zrobić?

W opracowywanych przeze mnie wskazówkach będzie  mowa o odpowiednim zabezpieczaniu budynków, np. zatkaniu wszelkich dziur. To ważne, bo młody szczur jest w stanie przecisnąć się przez otwór o średnicy 25 mm. Tak naprawdę idealnie jest wtedy, gdy zapobiega inwazji intruzów już na etapie projektowania budynków, kanałów ściekowych, parków i całej reszty. W przypadku starej zabudowy to niemożliwe, ale i tak wiele da się zrobić. Szczegóły przedstawię w kwietniu.

Po jakim czasie takie działania mogą przynieść efekt?

Z pewnością nie natychmiast, bo walka ze szczurami to bardzo złożony problem, wymagający równoczesnego zmierzania się z wieloma innymi tematami. Weźmy na przykład pustostany, z których często te zwierzęta korzystają. Nie można ich ot tak zlikwidować, bo to zawiła kwestia prawna. Podobnych komplikacji jest dużo więcej, a na wszelkie działania potrzebne są spore pieniądze.

Posłuchaj podcastu

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama

Powrót na portal wroclaw.pl