wroclaw.pl strona główna Kulturalny Wrocław – najświeższe wiadomości o kulturze Kultura - strona główna

Infolinia 71 777 7777

19°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 12:05

wroclaw.pl strona główna
Reklama
  1. wroclaw.pl
  2. Kultura
  3. Polecamy - aktualności
  4. Rozmowa z Markiem Gajdą, autorem kryminałów
Kliknij, aby powiększyć
Marek Gajda, z książką, w swoim domu w Szwajcarii archiwum prywatne Marka Gajdy
Marek Gajda, z książką, w swoim domu w Szwajcarii

Marek Gajda był w Polsce wziętym prawnikiem. Tuż przed stanem wojennym wyjechał do Szwajcarii, gdzie zmienił swoje życie: porzucił prawo, został informatykiem, pracował w bankach. Ciągle ciągnęło go jednak do pisania - najpierw wysyłał korespondencje do polskich dzienników, w końcu napisał pierwszą powieść, teraz drugą. Obie to kryminały... Z Markiem Gajdą rozmawia Robert Migdał

Reklama

Jak to się stało, że prawnik postanowił zostać pisarzem? I to kryminałów!

Pisanie fascynowało mnie i chodziło po głowie od zawsze, a tak na prawdę to od początku szkoły średniej. Rok przed maturą udało mi się zdobyć nagrodę w krakowskim konkursie międzygimnazjalnym na recenzję teatralną. Zmierzyłem się wtedy ze sztuką "Sprawa Roberta Oppenheimera" wg. H. Kipphardta, wystawioną w krakowskim Teatrze im. J. Słowackego.

Podbudowane ambicje  podsunęły myśl o ewentualnym studium dziennikarskim. Moją prawdziwą pasją były jednak zawsze zagadki, łamigłówki, tajemnice i kryminalne historie, dlatego studia prawnicze traktowałem jako możliwość wejścia w obszary prawa karnego, a dalej w tajniki kryminalistyki i kryminologii.

Studia dziennikarskie w Warszawie okazały się z różnych względów nieosiągalne. Zawodowo wylądowałem jako młody prawnik w  "organach aparatu ścigania" - bo tak nas wtedy nazywano, czyli w samym centrum kryminalnych spraw, dochodzeń i śledztw.

Po siedmiu latach intensywnego "ścigania przestępców" rozstałem się, na własną prośbę ze środowiskiem prokuratorów, inspektorów, oficerów wydziałów dochodzeniowo-śledczych, ponieważ drastycznie zmieniły się warunki codziennej pracy. Doraźna sytuacja polityczna sprawiła, że nawet najpoważniejsze śledztwa w sprawach kryminalnych zaczęły przeplatać się z czynnościami nie mającymi związku ze ściganiem prawdziwych przestępców np. dostałem polecenie tzw. "dorabiania paragrafów" robotnikom zatrzymanym podczas protestów radomskich w roku 1976. Upolityczniono naszą codzienność.

Wyjechałem z Polski tuż przed stanem wojennym, z wielkim bagażem przemyśleń, doświadczeń i przede wszystkim wspomnień z najciekawszych kryminalnych spraw. Wybór Szwajcarii podyktowany był realiami - tu od trzech lat mieszkała moja siostra, która wyszła za Szwajcara. O tym kraju nie wiedziałem nic poza stereotypami.

Na pisanie nie miałem wtedy ani czasu, ani warunków. Priorytet emigracji wymagał przede wszystkim nauki niemieckiego, a w moim wypadku szukania nowego zawodu, ponieważ prawnik wykształcony w komunistycznym systemie, ze znajomością tylko rosyjskiego, nie miał szans na sensowne zajęcie.

Wybrałem informatykę, konkretnie programowanie w Cobol, które z czasem zmieniłem świadomie na tzw. "VIP's support " czyli pomoc  w usuwaniu problemów komputerowych. Głównie użytkownikom z tzw. wyższych półek zawodowej hierarchii  bankowej, ponieważ w tej branży przepracowałem blisko trzydzieści lat, w kilku filiach międzynarodowych banków.

Chęć i potrzeba pisania nie opuszczały mnie właściwie nigdy, jednak  pierwszy okres emigracji, intensywna praca zawodowa plus życie rodzinne nie dawały szans na poważne zajęcie się pisaniem.

Na początku lat dziewięćdziesiątych nawiązałem bliską znajomość z krakowskim poetą i piosenkarzem Leszkiem Długoszem, który koncertował w Szwajcarii, bywał u nas prywatnie, zaprzyjaźniliśmy się. Leszek słysząc o moich skrytych marzeniach literackich namówił mnie na pierwsze próby, umożliwił kontakty i publikacje.

Zacząłem pisać regularne korespondencje do Dziennika Polskiego, krakowskiego Czasu, Dekady Literackiej, nawet do miesięcznika TAK w Belgii. Były to krótkie felietony, tzw. pocztówki, o ciekawostkach szwajcarskich, realiach, bieżących wydarzeniach. kulturalnych

Pisanie to odskocznia od codziennego życia? Pasja? Możliwość kreowania nowych zdarzeń, tworzenia postaci, wymyślania ich przygód?

Pisanie to dla mnie nie tyle odskocznia od codziennego życia, ile uzupełnienie, wypowiedzenie tego, co chodzi mi po głowie, co mnie nurtuje, co chciałbym wyrzucić z siebie, powiedzieć większej ilości osób. Przez cały czas pracy w bankach stykałem się z autentycznymi historiami graniczącymi wręcz z wątkami kryminalnymi.

Do tego odkryłem, że praca informatyka jest stricte detektywistycznym szukaniem źródła kłopotów, dochodzeniem do przyczyn problemu, coś jakby szukaniem sprawcy. "Kłopoty to moja specjalność", tak nomen omen brzmi tytuł jednego z klasyków kryminału...

W chwili zakończenia pracy zawodowej znalazłem wreszcie czas, aby zająć się pisaniem. Głowa pękała mi od zebranych doświadczeń, przeżyć, pomysłów. 

Pana atutem jest znajomość szwajcarskich realiów, słynnej branży banków...

Główne wątki moich dotychczasowych utworów to są moje osobiste przeżycia i doświadczenia. To jakby kombinacja Licentia poetica z faktami i zdarzeniami, które znam i przeżyłem. Oczywiście wszystko jest odpowiednio zmienione, przerobione, tak aby nie naruszyć choćby tajemnicy bankowej, czy czyichś dóbr osobistych.

Czemu akurat kryminały? Ze względu na wykształcenie prawnicze? Historie, z jakimi pan obcował zawodowo?

Bo zawsze mnie to pociągało i pasjonowało! I znam te historie z własnego życia zawodowego. W Polsce były prawdziwe kryminalne przestępstwa, w Szwajcarii historie z branży bankowej, które śmiało można zaliczyć do ocierających się o granice prawa i przepisów. Z jednej strony czyste problemy informatyki czyli rozwiązywanie łamigłówek, z drugiej ocieranie się o granice prawa, weryfikacja pojęć z obszaru moralności...

To wymarzone tematy na historie, powieści kryminalne. Do tego nowe zjawisko - komputer jako nowoczesny środek potencjalnych przestępstw. Bank można okraść brutalnie, siłowo, ale można i inteligentnie, bez przemocy. O tym traktuje moja pierwsza książka.

Mam wprawdzie głęboko w głowie pomysł na powieść o zupełnie innym charakterze, o zagubieniu i wahaniach emigranta, ale na razie sprawia mi radość opisywanie w formie powieści kryminalnych tego, co znam, co przeżyłem.

Dotychczas wydał pan dwie powieści kryminalne… O czym opowiadają? Co to za historie?

Moja pierwsza książka "Niewinne brylanty", to historia, którą przeżyłem osobiście. W moim pierwszym banku przypadkowo odkryłem lukę w systemie bezpieczeństwa, umożliwiającą manipulowanie programem do transferowania pieniędzy.

Wtedy zafascynował mnie fakt, że można łatwo dokonać przestępstwa, które wprawdzie zostanie szybko wykryte, ale nie będzie można konkretnie udowodnić kto to zrobił. W efekcie powstanie sytuacja, że  "wielka kradzież może ujść na sucho". Do tego wplotłem wymyślony wątek zabójstwa, aby wymogom kryminału stało się zadość i aby czytelnik głowił się, czy mord ma związek z wyprowadzeniem milionów z banku.

Realia powieści, to zuryski bank, równolegle toczy się akcja w Johannesburgu. Znam to miasto z turystycznych wojaży. W książce można odnaleźć prawdziwą atmosferę zuryskiego banku, kulisy podejmowania decyzji w krytycznych sytuacjach, sposób reagowania bankowców różnych szczebli. Ponadto staram się przybliżyć czytelnikowi realia Zurichu, miasta które po Krakowie jest mi najbardziej bliskie.

Druga powieść "Zabójstwo w Alfabecie " oparta jest na realnych przeżyciach i relacji osoby, którą znam osobiście. Akcja dzieje się w klinice psychiatrycznej w Zurichu, gdzie dokonano zabójstwa jednej z lekarek. Zafascynowała mnie następująca sprawa - jak prowadzić śledztwo w miejscu, gdzie potencjalny sprawca może być pacjentem chorym na tyle, że nie odpowiada za swoje czyny?

Na ile przydatne są doświadczenia i rutyny nawet świetnych inspektorów policji, gdy zostają rzuceni w środowisko pacjentów zamkniętej psychiatrii? Jak traktować wypowiedzi pacjentów, którzy mogą być rzeczywiście świadkami i dostarczyć ważnych informacji, ale mogą też konfabulować, bo są np. schizofrenikami?

A może przestępstwa dokonał świadomie ktoś z personelu licząc właśnie na to, że czyn pójdzie na karb niepoczytalnego pacjenta? Nad wszystkim rozpięty musi być i tak ochronny parasol przepisów, co policji wolno, a co nie. Dobro pacjenta to rzecz nadrzędna, od tego nie ma wyjątku! Przy pisaniu tej powieści korzystałem z opinii i porad profesjonalistów, lekarzy psychiatrów.

Jest pan Polakiem, od wielu lat mieszka pan w Szwajcarii. Wydarzenia w pana książkach rozgrywają się poza granicami Polski. 

Żyję od 1981 w Szwajcarii, więc w tych realiach czuję się mocno, natomiast już brakuje mi wyczucia polskiej codzienności.

W Polsce bywam mniej więcej raz w roku przez kilka, kilkanaście dni. Odczuwam wtedy, że mam inne reakcje, że nie jestem na bieżąco z potocznym językiem, że podświadomie szukam miejsc i ludzi z czasów mojej młodości. A to nie jest dobry punkt wyjścia do pisania książki osadzonej w realiach polskich. Zwłaszcza kryminału, którego akcja powinna toczyć się "na dziś", a dialogi bohaterów powinny być autentyczne.

Wersja książki, której akcja rozgrywa się w znanej mi Szwajcarii wydaje mi się bardziej wiarygodna, poza tym mam małą ambicję pokazać, przybliżyć nieco polskojęzycznemu czytelników ten ciekawy kraj.

Jak wygląda codzienne życie pisarza? Rano praca, po południu pisanie książek? Czy też ma pan jakiś inny plan – pracuje od poniedziałku do piątku a pisze pan tylko w weekendy?

Pisanie towarzyszy mi w sympatyczny sposób przez cały czas. W sensie pomysłów, snucia wątków, wymyślania dialogów, zmieniania już napisanych fragmentów, to wszystko jest jakby płynne, to są pomysły. Układam najpierw wszystko w głowie, jakbym widział film.

W pewnym momencie siadam do komputera i przekładam to na tekst. Nie mam stałej struktury, dyscypliny, czy rytuałów. Piszę gdy mam czas i ochotę, bez przymusu.

Rewelacyjnie pomagają nowoczesne środki techniczne. Na biurku w domu mam dużego iMaca, w podróży i na wczasach korzystam z laptopa, tabletu, albo iPhona, wszystkie moje teksty osiągalne są w "chmurze" i mogę je przywołać i przerabiać wszędzie i zawsze.

Pisanie to dla Pana męka twórcza, czy też przychodzi z łatwością?

Pisanie jest przyjemne i przychodzi mi z łatwością... Niestety, bo podobno tylko grafomani odczuwają z tego radość. Mam jednak wypróbowaną metodę, która na razie się sprawdza. Piszę tekst wcześniej wymyślony i ułożony. Bez zahamowań i poprawek, bez patrzenia na objętość. Potem jakiś czas przerwa, kilka dni - i siadam do tego jeszcze raz. Wtedy wychodzi prawda. Za długie opisy,  za dużo przymiotników, za dużo zaimków, złe dialogi itd. itd...

Ciąć, skracać, skreślać, a i tak wszystko jeszcze za długie. Słyszę to od redaktorki  z wydawnictwa, powtarza to moja córka, która jest tłumaczem i korektorem w redakcji jednego z czasopism w Zurichu.

Historie do swoich książek bierze pan też z opowieści znajomych?

Główne wątki to moje osobiste przeżycia, moje doświadczenia. Nie wymyślam głównego tematu. Mam w rezerwie dobrych kilka historii, które czekają na opisanie. Natomiast doraźne sceny, sytuacje i dialogi to improwizacja. Podchwytuję powiedzenia i teksty znajomych, Inspiruję się tym, co mnie otacza na co dzień. Mam w miarę intensywne życie towarzyskie i to jest nieustający dopływ impulsów i pomysłów.

Już dwie książki wydane, pracuje pan nad trzecią…

Koncept gotowy, tekst "się pisze", myślę że potrzebuję już niewiele czasu na dokończenie powieści, na pełny tekst gotowy do wydania.

Impulsem była autentyczna sprawa kryminalna, w Krakowie, z którą miałem do czynienia osobiście. Przeniosłem wszystko w czasie, w realia szwajcarskie, zmieniłem dla kamuflażu to co powinno się zmienić, dodałem wątki  "z krwią", żeby było jak na kryminał przystało.

O czym będzie?

Grupa genialnych włamywaczy wodzi za nos policję od prawie dwóch lat. Dokonują perfekcyjnych włamań, nie zostawiają śladów, kradną majątki, policja jest bezradna. Nietypowy jest fakt, że nigdy nie wypływają nigdzie skradzione dobra. Ale nawet genialni przestępcy mają ludzkie słabości. Banalny błąd i policja chwyta nitkę, która prowadzi do kłębka. Przy tym okazuje się, że perfekcyjni włamywacze weszli na inną półkę przestępczego fachu - teraz dochodzi morderstwo.

W tej powieści kontynuuję stały wątek, który chcę powtarzać w kolejnych książkach. Bohaterami są ci sami dwaj inspektorzy policji Benny i Markus. Benny to doświadczony policyjny wyga, wierzący w klasyczne metody  pracy, niezbyt przekonany do komputerowych nowinek. Jego siłą jest wielkie doświadczenie i przede wszystkim świetne psychologiczne rozeznanie osób, Benny to niezastąpiony mistrz przesłuchań.

Jego asystentem, uczniem i partnerem jest Markus - młody, nowoczesny, zafascynowany możliwościami  techniki policjant. Wpatrzony w szefa, ale szukający swego miejsca i swego sukcesu u boku mistrza. Ta para uzupełnia się w pracy i osiąga sukcesy, wnosi do akcji powieści epizody z życia i, mam nadzieję, pewne elementy humoru i lekkości.

Rozmawiał Robert Migdał

  

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama
Powrót na portal wroclaw.pl