TAT to przede wszystkim osobny pas dla tramwajów i autobusów, ale nie tylko. To także 6,6 kilometra nowych dróg rowerowych. Jedziemy! Jak po równym i dobrze przygotowanym austriackim trawersie.
Reklama
Mangustę siodłam na kładce nad fosą przy placu Orląt Lwowskich i wjeżdżamy na ulicę. Po chwili przejeżdżamy w lewo na wydzieloną drogę rowerową. Jest dwukierunkowa i biegnie po jednej stronie TAT. Mijają nas inni rowerzyści, hulajnogi, obok przejeżdżają tramwaje i autobusy. Mój rower jest bardzo zdziwiony, jak tu się pozmieniało…
Pierwsza myśl: dobry dojazd do biurowców stojących przy Robotniczej i Strzegomskiej, a nawet przy Legnickiej czy Zachodniej, bo z TAT można zjechać w prawo na ścieżkę rowerową w kierunku Mikołajowa.
Dojeżdżamy do nowego wiaduktu, ale rowerem nie można na niego wjechać. Droga rowerowa biegnie dołem i przecina tory kolejowe. Po ich przekroczeniu jedziemy lewą stroną TAT. Spotykamy robotników malujących na nawierzchni linie i piktogramy. Tu i ówdzie ich jeszcze brakuje.
Obok są nowe chodniki, sadzonki drzew i inne rośliny. Manguście najbardziej spodobały się młode brzozy. Niedługo pojawi się tu także sporo młodych ludzi. Studenci, podobnie jak pracownicy biurowców, mają rowerowy dojazd na uczelnie: WSB i DSW.
My ruszamy dalej. Do celu już niedaleko. Cały czas jedziemy dwukierunkową drogą. Przejeżdżamy pod wiaduktem i widzimy wysoki, typowo nowodworski, blok z napisem „S.M. Nowy Dwór” oraz zawsze rozpoznawalną ażurową kopułę kościoła, którego budowa trwa od kilkudziesięciu lat… Notabene TAT zbudowali w cztery lata.
Przy przystanku Nowodworska przejeżdżamy przez ulicę na drugą stronę, gdzie jest starsza droga rowerowa. Na osiedlu po staremu – od wjazdu widać, że mieszka tu dużo ludzi. Na przystanku Strzegomska (krzyżówka) roi się od pasażerów. Tu jest ich zdecydowanie najwięcej. Akurat podjechały dwa tramwaje i autobus: 23 w kierunku pętli, 13 do centrum i 126 na Kozanów. Jest godzina 14.45. Ruch jak na Marszałkowskiej.
Jedziemy dalej i... pod budynkiem z bankiem widzimy, że nie wszystko jeszcze gotowe. Brakuje tu kawałka drogi. Podobne luki są w dwóch lub trzech innych miejscach, ale nie przeszkadzają. Poza tym niedługo zostaną uzupełnione. Skręcamy w prawo w ulicę Rogowską, mijając parking w budowie. Wzdłuż Rogowskiej świeże drogi rowerowe są po obu stronach. Tu jest znacznie spokojniej niż w oku Nowego Dworu. Patrząc na niebieskie moderusy i nowe przystanki, dojeżdżamy do pętli dla autobusów i tramwajów.
22,5 min pod Dworzec Świebodzki
W drugą stronę mierzę czas. Z pętli pod Dworzec Świebodzki – 22,5 minuty, czyli teoretycznie o 4,5 minuty dłużej niż tramwajem lub autobusem (według rozkładów). Można szybciej, my jednak jechaliśmy tempem niedzielnym. Takim żeby się nie spocić przed randką w teatrze lub w hali na Świebodzkim…
Rowerowy TAT jest solidnie zrobiony, równy i wygodny jak alpejski trawers przygotowany przez Austriaków. Nie ma się do czego przyczepić, ale jako Polak czuję się w obowiązku. Czasami drogę dzieli się z pieszymi. Jest na tyle szeroka, że wszyscy się mieszczą i mijają, ale osobne byłyby lepsze. Zapytajcie Holendrów. To w zasadzie tyle. Ktoś inny narzekał na przejazdy przez Rogowską i Strzegomską – że azyle są za małe. Mój rower się zmieścił, lecz na styk. Przydadzą się poprawki. Zostały już obiecane przez urzędników, którzy zlecili je wykonawcom.
Trasa rowerowa pomiędzy Świebodzkim a Nowym Dworem nie należy do pocztówkowych. Miejski krajobraz nie zachęca do robienia zdjęć do albumu, ale nie o to chodzi. Jest to typowy szlak komunikacyjny, który pod tym względem zasługuje na piątkę z plusem. Rower Błażeja jest na tak.