Księgarnie to miejsca, które od dawna wielu ludzi omija szerokim łukiem. I z całą pewnością nie z powodu niechęci do czytania. Wręcz przeciwnie... Tych miejsc trzeba unikać, żeby nie przepaść bez reszty. Reszty pensji. Ale już dla dziecka to człowiek wyrwie ostatni banknot z portfela. A jest na co!
Może zachwyt spowodowany jest tym, że na księgarskie półki powraca cała fala reprintów, towarzyszącym w dzieciństwie poprzednim pokoleniom. Wiadomo, to jak z piosenkami, które podobają się, kiedy je już znamy. Ale jednocześnie wkraczają pozycje książkowe o fascynujących, nowatorskich sposobach ilustracji, tworzonych z wielkim szacunkiem dla najmłodszego czytelnika, rozwijających dziecięcą wrażliwość i zapraszających do wspaniałej przygody z literaturą i sztuką ilustratorską. To przeciwwstawienie tendencji, która zalała rynek wydawniczy na początku lat dziewięćdziesiątych i mocno epatowała disnejowską konwencją.
Ten niewielki przegląd ma subiektywny charakter – każdy dorosły mógłby chwycić w ręce inne wydanie z bogatej oferty, innego wyboru mogłyby też dokonać adresaci nowości księgarskich dla dzieci.
Życiowy smutek ze stronKsiążkowe zakupy naturalnie nie są ekonomiczną bagatelką. Jednak da się wyszperać rzecz niekoniecznie drogą. Do takich należy seria o Maksie autorstwa Barbro Lindgrena, ilustrowana przez Eve Eriksson, wydana przez Zakamarki. Znakomicie spełnia potrzeby maluchów, działa edukacyjnie, świetnie tłumaczy świat mikrusa. Opowiada prostymi słowami o potrzebach już kilkunastomiesięcznego odbiorcy. Maks (kreślony śliczną kreską) ma swojego misia, ciastko, miskę, wózek, smoczek, pieluszkę i wokół tych spraw toczą się jego emocje, fajnie opowiedziane i narysowane przez autorów. Jeden tomik kosztuje zaledwie 9,90 zł (Tajne Komplety).
Wesołe i proste przygody, specjalnie dla 1-2-latka, opowie urodzinowy cykl o prosiaczku autorstwa Aleksandry Woldeńskiej-Płocińskiej, wydawnictwo krakowskiego Czerwonego Konika (koszt ok. 20 zł).
Niefrasobliwość tych książeczek stoi w kontrze do niektórych dziecięcych wydawnictw. Śliczny tomik „A ja czekam” Davide’a Cali, z czarno-czerwono-białymi ilustracjami Serge’a Blocha (ok 29 zł) jest w stanie wycisnąć łzy z dorosłych oczu. Życie składa się z czekania (na urośnięcie, na całusa, na Gwiazdkę, na to, aż ciasto urośnie, ona powie „tak”, na to, że druga strona przeprosi, na „aż dzieci podrosną”, a potem – że zadzwonią, lekarz powie „to nic poważnego”, ona przestanie cierpieć)... Książka dla dzieci, ale o przemijaniu w najboleśniejszym wymiarze, na dodatek o życiu każdego z nas.
Drapanie w gardle można też czuć przy lekturze porażająco dorosłej książki dla dzieci „Szczęśliwi rodzice” Laeitii Bourget, z pięknymi ilustracjami Emanuelle Hardart (wydawnictwo Format, cena ok. 40 zł). Książę i księżniczka rozpoczynają swoją szaloną, nieco hipissowską przygodę z życiem. Nie wiedzą, co ich czeka, że przejdą razem prze to, co jest życiem – szczęście, uniesienie, ciążę, zmiany z nią związane, potem kłopoty, stresy, docieranie się w wychowaniu dzieci, nudę, kłótnie, konflikty wychowawcze, dorastanie pociech i odrzucenie przez zbuntowane nastolatki, aż po szczęście wynikające z posiadania dorosłych, fajnych dzieci, wnuków, szczęśliwej, niestandardowej, ekstrawaganckiej rodziny, która zasiada razem przy stole w święta i cieszy się sobą. Pogratulować!
Się rozwija!Obrazkowe książki-zagadki (dla dzieci i dorosłych) to domena Iwony Chmielewskiej. Ostatnia jej praca – „O tych, którzy się rozwijali”, wydana przez Media Rodzina (29 zł), to szyta kolorową niteczką opowieść o ludziach – szpulkach. Pouczające i inspirujące, zdecydowanie dobra propozycja dla mądrych, spokojnych kilkulatków, ale spodoba się – ze względu na grafikę (dzieło autorki) , również rodzicom.
Z wrocławskiego podwórka: ciekawe jakie będą dalsze losy inicjatywy wydawniczej, podjętej już kilka lat temu. Jedna z książeczek będących efektem tego działania nadal rozgrzewa półki w księgarniach i chce się po nią sięgnąć. To „Nochal Czarodziej” Agnieszki Wolny-Hamkało z kapitalnymi ilustracjami Antka Wajdy (wydawnictwo Format, 24 zł). Fantazja, groza, śmiech. I nienachalny (nienochalny) humor, łatwy do chwycenia przez 5-7-latka, a jednocześnie nośny dla czytającego głośno rodzica (napruty szewc, problemy w toalecie, chamski strażnik miejski...).
PowrotyJednak największe emocje wiążą się z dotykaniem i kartkowaniem egzemplarzy, które przywołują wspomnienia. Jest ich na księgarskich półkach sporo. Jeśli bowiem przełom lat 1990/2000, jako czas wielkiej transformacji we wszystkich dziedzinach, sprawił, że zżółkłe egzemplarze „Tomków i...” oraz innych tego typu książeczek, wymazywały się z naszej pamięci wraz z innymi rekwizytami przeszłości, to teraz powracają. I to w wielkim stylu.
Duchy przeszłości (dobre duchy!) wróciły dzięki indywidualnym inicjatywom wydawniczym. Wydawnictwo Dwie Siostry oddało mi „Pana Maluśkiewicza”, miłość mojego dzieciństwa, Butenkę, Szancera, Lengrena.
Ostatnio „siostry” zrekonstruowały dzieło wielkie: wierszyk autorstwa Wiktora Woroszylskiego „Gabryś, nie kapryś!” (1967 rok!) z ilustracjami Henryka Tomaszewskiego, króla polskiej szkoły plakatu, która to książeczka jest w stanie naprawdę rozśmieszyć dwulatka! Brawurowe, inteligentne dzieło.
W tych powrotach trudno przeoczyć reprint „Gucia i Cezara”, niezapomnianego komiksu autorstwa Krystyny Boglar i Bohdana Butenki (też Dwie Siostry). Oraz – sensacja! – klasycznej książeczki „Pięcioro dzieci i coś” Edith Nesbith, w przekładzie IrenyTuwim (wydawnictwo Znak, 34,90 zł).
I wśród powrotów trudno pominąć Brombę. Maciej Wojtyszko wrzucił swoich niestandardowych bohaterów (oprócz Bromby, Gżdacza, Fumy i inne tego typu wariactwa) w zawołaniu „musisz, musisz, zaraz się skusisz” oraz zakusił rozszerzonym, uzupełnionym wydaniem książeczki (wyd. Ezop Agencja Editors, 30 zł).
A jednocześnie daje się zakochać w nowych interpretacjach starych kawałków. „O panu Tralalińskim” Juliana Tuwima (wyd. Mila, ilustracje Hanna Grodzka-Nowak), czy przygody z kurką i babcią „W aeroplanie”, ilustrowane (to można zawsze w unikalny sposób! tym razem w plastelinie) przez Agatę Bystrzycką (wyd. Bona, 15 zł). A ponieważ mamy już końcówkę Roku Tuwima, trzeba o tym gadać! Większość z książeczek wydanych na fali Tuwimowskiego roku ma tę zaletę, że służy dzieciom niepełnosprawnym: Fundacja imienia Juliana i Ireny (znakomitej tłumaczki dziecięcej literatury, m.in. „Kubusia Puchatka”) przekazuje całą kasę z praw autorskich na charytatywne cele.
Czytać trzeba od początku życia. Są po temu warunki.
Barbara Chabior