W skrócie:
- 13 grudnia 1981 roku komunistyczne władze wprowadziły stan wojenny na terenie całej Polski.
- We Wrocławiu największe demonstracje opozycji odbywały się na ulicach Grabiszyńskiej, Legnickiej i przy placu Pereca.
- W latach 80. Wrocław był najsilniejszym w Polsce ośrodkiem opozycji uczniowskiej.
Czołgi jadą na Dolmel i Pafawag
– Tamtej niedzieli dopiero w kościele od kolegów dowiedziałem się, że wprowadzono stan wyjątkowy. Po drodze nie zwróciłem uwagi na wojskowych przy koksownikach, ani wyłączone telefony. Koledzy opowiedzieli o aresztowaniach, lecz w moim najbliższym otoczeniu nikogo nie zamknęli – opowiada Sławomir Sobieszek „Szeryf”.
W 1981 r. miał 14 lat. Kilka lat później będzie jednym z przywódców Międzyszkolnego Komitetu Oporu. To opozycyjna inicjatywa powołana przez uczniów wrocławskich szkół średnich w styczniu 1985 roku.
Szeryf dopowiada: - Ta cała nowomowa związana z 13 grudnia - „internowanie”, „stan wojenny” - dopiero później się wykluła. Ode mnie mama dowiedziała się o jego wprowadzeniu. W domu nie słuchało się Radia Wolna Europa, na ten temat mogłem porozmawiać raczej z wujem.
Wrocławianin wspomina sytuację z pierwszych dni stanu wojennego, spod sklepu na Szczepinie, gdzie wówczas mieszkał. W wielkiej kolejce po chleb stało kilkaset osób. — Nagle pojawiła się kolumna czołgów i transporterów wojskowych, które pojechały w kierunku Dolmelu i Pafawagu. Wszyscy z kolejki ruszyli w tamtym kierunku, zobaczyć, co będzie się stanie. Dla dzieci to była atrakcja, bo coś się działo.
– Pamiętam strach rodziców, który nam, dzieciom, też się udzielał — mówi Benita Sokołowska-Pabjan. – Rodzice byli mocno zaangażowani w działalność solidarnościową, lecz dowiedziałam się o tym dopiero kilkanaście lat temu. Okazało się, że w naszym domu były nagrywane audycje Radia Solidarność. W wersji dla mnie: rodzice wynajęli studentom suterenę u nas w domu, aby mieli, gdzie organizować nagrania zespołu muzycznego.
Wrocławianka, rocznik 1970, wspomina, jak rodzice nasłuchiwali Radia Wolna Europa. — W najbliższym otoczeniu nikt nie został aresztowany, lecz wiedzieliśmy o represjach — opowiada.
Już w liceum (w roku 1987) Benita Sokołowska dołączyła do redakcji uczniowskiego, podziemnego pisma „Szkoła” i szybko została jego szefową.
– W latach 80. niemal w każdym liceum wychodziły niezależne gazety przygotowywane przez uczniów. „Szkoła” ukazywała się co dwa tygodnie, a potem co miesiąc. Nakład sięgał 11 tysięcy egzemplarzy. Nasze pismo dochodziło do wszystkich szkół we Wrocławiu, do wielu miejsc na Dolnym Śląsku, a nawet do Gdańska, Krakowa, Warszawy — opowiada wrocławianka.
Milicyjne budy na ZOMO-strasse
Po wprowadzeniu stanu wojennego wrocławska „Solidarność” - zdelegalizowana przez gen. Wojciecha Jaruzelskiego, organizuje duże manifestacje, które są brutalnie pacyfikowane przez ZOMO (Zmotoryzowane Odwody Milicji Obywatelskiej). Miejscem demonstracji są często ul. Grabiszyńska i pl. Pereca – które po bitwach z milicją, nazywane są przez wrocławian: ZOMO-strasse i Gasplatz.
– Czasem wyrywałem się tam, bardziej obserwowałem niż rzucałem kamieniami. Rubikonem mojego życia był 31 sierpnia 1982 roku, kiedy zorganizowano wielką demonstrację na placu Czerwonym - mówi Sławomir Sobieszek „Szeryf”. - Wtedy zobaczyłem, że ludzie nie godzą się z tą rzeczywistością, że zależy im na zmianach. Zacząłem bardziej świadomie, bardziej serio podchodzić do tego, co się wokół dzieje.
Cała klasa do ZSMP!
We wrześniu 1982 roku Szeryf zaczyna naukę w VI LO przy ul. Hutniczej. Nadal chodzi na demonstracje, w szkole trafia na podziemne pismo „Wyrostek”.
Sławomir Sobieszek: – W drugiej klasie pojawił się kolega, który miał kontakty w opozycji i dostęp do bibuły. Poznawałem kolejnych ludzi.
W rocznice 13 grudnia i 16 grudnia (w 1981 r. pacyfikacja kopalni „Wujek”, podczas której zginęło dziewięć osób) organizują ciche przerwy - na szkolnym korytarzu stawiają znicze i kwiaty, słychać modlitwy.
Archiwalny materiał filmowy TVP 3 Wrocław.
Nauczyciele różnie reagowali na nasze pomysły, w większości przychylnie, z akceptującym mrugnięciem okiem. Sami także w różnym stopniu byli zaangażowani. Moja pierwsza polonistka została internowana, a u pani Galek za recytację wiersza z publikacji wydanych w drugim obiegu, dostawało się piątkę. Natomiast w innej klasie, w której wychowawstwo obejmowała dyrektorka Szóstki, wszyscy z automatu musieli zapisać się do ZSMP. Ta sama dyrektorka doprowadziła do wyrzucenia ze szkoły Sławka Kowalika, który otwarcie wyrażał swoje przekonania polityczne, które nie były zgodne z tym, co głosiła propaganda komunistycznaopowiada Sławomir Sobieszek.
Silne środowiska opozycyjne były w wielu wrocławskich liceach: III, XIV, V, IX. To uczniowie Zespołu Szkół Mechaniczno-Elektrycznych i II LO wymyślili i nagłośnili mszę w kościele Klemensa Dworzaka, po której powstał Międzyszkolny Komitet Oporu.
Uczniowie - opozycjoniści inicjowali wiele wydarzeń i akcji: ciche przerwy, malowanie napisów na murach, kolportaż ulotek i pism podziemnych, wykłady.
W tamtym okresie nie zostałem zatrzymany, ani aresztowany. Dziękuje Bogu, że mnie nie postawił przed taką próbą, że nie musiałem się sprawdzić. Miałem kolegów, którzy wytrzymali bicie, straszenie, groźby. Jeden z kolegów rzucał kamieniami w radiowozy i go zatrzymali. Podczas przesłuchania przytrzasnęli dłonie szufladą i połamali mu palce, wkładali ołówek w ucho. Z przesłuchania wyszedł jako inwalida.Sławomir Sobieszek, Szeryf
Uczniowskie organizacje były inwigilowane przez SB. W Międzyszkolnym Komitecie Oporu mieli agenta. – Jakiś dowcipny esbek nadał mu pseudonim Truskawka, bo był uczniem Zespołu Szkół Ogrodniczych. Za donosy brał pieniądze.
Benita Sokołowska-Pabjan: – Redakcja była bardzo dobrze zakonspirowana. Ale też dbaliśmy, aby nie narażać się zbytnio: nie szliśmy na czele żadnych demonstracji, nie rzucaliśmy kamieniami. Dekonspiracja uniemożliwiłaby dalszą działalność. Nawet koledzy z klasy, co czytali „Szkołę” mogli nie wiedzieć, że to ja ją redaguję.
W „Szkole” pojawiały się artykuły dotyczące historii - faktów i wydarzeń niedostępnych w oficjalnych podręcznikach, tematy polityczne, ale dominowały teksty dotyczące uczniów i systemu edukacji. Np. zniesienia egzaminu maturalnego z propedeutyki, wiedzy o społeczeństwie, zmian w systemie oceniania, wolnych sobót. Był cykl tekstów o szkołach alternatywnych, a nawet wywiady z artystami, na przykład z Krystyną Jandą, czy Krzysztofem Zanussim. Hitem „Szkoły” był cykl „Z życia młodego zomowca”.
Walczyliśmy o normalność: żeby móc podróżować, czytać i pisać bez cenzury, chodzić do kina. Po części była to walka z komuną, jako czynnikiem, który nam odbierał normalność. Wtedy w głowie nam się nie mieściło, że można studiować za granicą, że będziemy tam kupować mieszkania. To było nie do pomyślenia.Benita Sokołowska-Pabjan, redaktor naczelna pisma Szkoła
Benita Sokołowska-Pabjan. – Wydawanie „Szkoły” pochłaniało sto procent mojego czasu poza nauką. Ale to nas cieszyło, dawało olbrzymią satysfakcję, mieliśmy poczucie sprawczości.
Wrocławskie wydawnictwo zostało wyróżnione Nagrodą Dziennikarzy Niezależnych im. Po Prostu za rok 1988, redakcja „Szkoły” konkurowała o nią z zespołami zawodowych dziennikarzy.
ay, komentarze, zdjęcia i inne materiały archiwalne tom zatytułowany „Międzyszkolny Komitet Oporu”.