wroclaw.pl strona główna Najświeższe wiadomości dla mieszkańców Wrocławia Dla mieszkańca - strona główna

Infolinia 71 777 7777

8°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 09:51

wroclaw.pl strona główna
Reklama
  1. wroclaw.pl
  2. Dla mieszkańca
  3. Aktualności
  4. Radio 357. Antoni Grudniewski z Wrocławia dostał się pod najlepszy radiowy adres na świecie. Niezwykła historia [ZDJĘCIA]
Kliknij, aby powiększyć
Na zdjęciu Antoni Grudniewski w Radio 357 arch. domowe
Na zdjęciu Antoni Grudniewski w Radio 357

Antoni Grudniewski w Radio 357 – to historia o tym, jak zrealizować marzenia i pasję. To przykład, że wszystko jest możliwe, trzeba tylko cierpliwości i trochę szczęścia. Z Antonim Grudniewskim rozmawia Jarek Ratajczak.

Reklama

Dziennikarz muzyczny w Radio 357 to brzmi dumnie. W tym radiu swoje audycje mają takie legendy jak Piotr Kaczkowski i Marek Niedźwiecki, ale lista znakomitych dziennikarzy jest tam długa m.in.: Piotr Stelmach, Kuba Strzyczkowski, Katarzyna Borowiecka, Marcin Łukawski, Marek Brzeziński, Ola Budka, Michał Gąsiorowski, Paweł Sołtys, Michał Olszański.

Radio 357 tworzą dziennikarze i radiowcy dawnej Trójki, czyli Programu III Polskiego Radia, na której wychowało się kilka pokoleń Polaków. Jak mając niespełna 22 lata dołączyć do takiego zespołu gwiazd? Odpowiedź zna Antoni Grudniewski z Wrocławia, rocznik ’99, z którym rozmawia Jarek Ratajczak.

Radio 357. Antoni Grudniewski

Jak 22-latek z Wrocławia dostał się pod najlepszy radiowy adres na świecie i prowadzi audycje w słynnym Radio 357 w Warszawie? Jakieś znajomości miałeś?

– Nie, żadnych (śmiech). Nie miałem przysłowiowych pleców i układów. Byłem cierpliwy, uparty, no i miałem masę szczęścia. Tak mniej więcej w połowie gimnazjum pojawił się u mnie pomysł na radio. Wtedy zacząłem myśleć co chciałbym robić w życiu. To było coś naturalnego, bo radia słucham odkąd pamiętam.

Od maja 2021 roku masz w Radio 357 swoją audycję. Jakie były początki?

– Pod koniec liceum zacząłem wysyłać maile do różnych osób, m.in. do Kuby Strzyczkowskiego, który później został dyrektorem Trójki, z prostym hasłem: jakby ktoś, kiedyś, potrzebował kogoś do parzenia kawy, to ja bardzo chętnie – ale odzewu nie było żadnego. Zaraz po rozpadzie Trójki powstało Radio Nowy Świat i tam rozpisali konkurs młodych talentów. Aplikowałem, ale bez powodzenia. Stwierdziłem, że mail z informacją – hej, chciałbym u was parzyć kawę – to za mało i nikt mnie nie zauważy.

Wiem, że wtedy zacząłeś w domu robić swoje audycje.

– Nauczyłem się prostego programu do montażu dźwięku, zrobiłem własny dżingiel i zacząłem w zaciszu domowym nagrywać audycję. Różne, czasem tematyczne, czasem z tym co mi w duszy grało. Wysłałem to do Marcina Łukawskiego do Radia 357, odpisał, czy może to przekazać chłopakom z redakcji muzycznej. W maju 2022 roku zadzwonił do mnie Stelka (Piotr Stelmach) z luźną propozycją pracy w Radio 357. Po miesiącu kolejny telefon od niego, czy w najbliższą sobotę poprowadzę audycję za Bartka Gila. Zbierałem szczękę z podłogi, bo przecież ja nigdy nie byłem w radiu. Przyjechałem do Warszawy i tę audycję zrobiłem. Chłopak znikąd siada za "sitkiem" i przedstawia tysiącom słuchaczy własny muzyczny świat. Miałem absolutną dowolność w tym co grałem. Nikt mi nic nie sugerował i tak jest do dziś.

Wychowany na Trójce. Pracuje w Radio 357

W profilu redakcyjnym 357 piszesz – rodowity wrocławianin, a od maja 2021 roku – napływowy warszawiak. Gdzie się wychowałeś i uczyłeś?

– Dom rodzinny w Mrozowie, koło Leśnicy, ale życie szkolne i zawodowe to Wrocław. Podstawówka na Krzykach, gimnazjum na Kruczej i siódme liceum też na Kruczej. Teraz jestem na czwartym roku psychologii na SWPS we Wrocławiu. Dziennikarstwa nie wybrałem i tego nie żałuję. Mam mnóstwo znajomych dziennikarzy, którzy wcale nie kończyli tego kierunku.

Radio jak mówisz towarzyszy Ci od małego. To zasługa rodziców?

– Tak, jestem kolejnym pokoleniem, które wyrosło na Trójce. Głosy Marka Niedźwieckiego, Marcina Łukawskiego czy Piotra Stelmacha towarzyszą mi od dziecka. To ich głosy słyszałem z radia, gdy rodzice odwozili mnie do szkoły. To ich muzyczne światy chłonąłem i robię to z wielką przyjemnością po dziś dzień. Powiem coś kontrowersyjnego, ale przyznam się, że jako młody człowiek w ogólne nie rozumiałem fenomenu Marka Niedźwieckiego. Dziś to jest mój idol, ale do tego też trzeba, jak do musztardy…

W Twoim fachu podstawa to doskonała znajomość angielskiego. Jak długo się uczysz?

– Od dziecka. Wiele zawdzięczam rodzicom, bo szkoła nie nauczyła mnie języka. Kiedy gdzieś jechaliśmy samochodem, rodzice mnie i starszemu bratu drukowali teksty piosenek, których jeszcze wtedy słuchaliśmy z kaset. Później były indywidualne lekcje. Nauczyłem się języka będąc za granicą. Szkoła uczy języka w teorii, a ja się go uczyłem w praktyce. I nikt mi nie mówił: nie mów, bo popełnisz błąd, tylko mów i popełniaj błędy, bo tak się nauczysz. Pamiętam jak pojechałem na pierwszy wywiad z zagranicznym artystą, nie miałem żadnej bariery komunikacyjnej. Po tej rozmowie zadzwoniłem do mamy i podziękowałem jej za to.

Radio 357 najlepszy radiowy adres na świecie

No, a tą wspomnianą kawę dla starszych kolegów już robiłeś w radiu?

– Nie mam z tym problemu. Jak jestem wydawcą u Marcela, to ja mu parzę kawę i mam z tego wielką frajdę. Wiem, że powinienem zacząć pracę w radiu od odbierania telefonów, montowania dźwięków czy latania z mikrofonem. Zacząłem od drugiej strony i mam trochę do nadrobienia.

Jak na Twoją pracę w radio 357 zareagowali znajomi i przyjaciele? To też są fani radia?

– Nie. W mojej pasji do radia i Trójki byłem dość mocno odosobniony. Większość rówieśników uważało, że to radio dla dziadersów. Gdy zacząłem w 357 to odezwały się osoby, z którymi nie miałam kontaktu od lat i mówiły: słucham Twoich audycji. To bardzo miłe.

Rozpoznawalność jest przyjemna?

– Czuję się tym raczej skrępowany.

Ikony polskiego radia jak Niedźwiecki, Kaczkowski, Stelmach jaki jest ich stosunek do młodego adepta sztuki radiowej i jak Ty ich traktujesz – z namaszczeniem, czy macie partnerskie relacje?

– To zależy. Każdy jest inny. Niektórzy są bardzo skryci. Czasami myślę, że paradoksem ludzi w radiu jest to, że są ekstrawertykami w ciele introwertyków. Najbardziej swobodny kontakt, bo to on mnie ściągnął, miałem ze Stelką. Pamiętam pierwsze spotkanie z Panem Markiem… długo się go bałem (śmiech), ale dlatego, że go nie znałem. To szybko się skończyło, gdy prowadziłem za niego jego audycję "Zakamarki", która od lat ma stałych fanów. Nigdy wcześniej nie rozmawialiśmy, a on podszedł, położył rękę na moim ramieniu i powiedział: Słyszałem, że jutro zastępujesz Pana Marka. Baw się dobrze. – I to było wszystko.

Z dziennikarzami w 357 masz relacje koleżeńskie czy raczej mistrz-uczeń, do którego mówi się: zrób tak i tak.

– To jest na zasadzie: spróbuj tak, bo zazwyczaj działa dobrze. Nigdy nie słyszałem: masz tak zrobić. To są rady starszych kolegów, którzy mają ogromne doświadczenie. Mój stosunek do nich: na początku z absolutną nabożnością, bo widzi się głosy, które znało się całe życie. Teraz i zawsze z dużym szacunkiem, ale już się z nimi oswoiłem.

Tak myślę, że Ty się uczysz od nich, ale oni od Ciebie też czerpią. No bo możesz być receptą na dotarcie do młodszych słuchaczy.

– Taki trochę też był zamysł, gdy przyjmowali mnie do pracy w Radio 357. Ale młodsze pokolenie w 357 to nie tylko ja. To również Marta Kula, Maja Piskadło czy Mateusz Fusiasz. To jest taki system naczyń połączonych: my od nich, oni od nas.

Magia radia i szacunek dla słuchacza. Radio 357

Pytanie do dziennikarza muzycznego: ważna jest dla ciebie płyta i okładka czy wybierasz platformy streamingowe?

– I tak, i nie. Chcąc prezentować słuchaczom to co najbardziej wartościowe, mamy sporo do przesłuchania i tutaj znakomicie sprawdza się Internet. Ale rzeczy, które mnie uwiodą, mówię o nowościach, które wiem, że są ważne teraz i będą ważna za lat 15, to takie płyty kupuję. Choć przyznaję, że w domu zaczyna mi brakować miejsca.

Większość osób odchodzi od płyt, przynajmniej CD, przykładem jest Pan Marek Niedźwiecki, który zaczął rozdawać swoje płyty słuchaczom 357…

– Ale żeby była jasność, nie wszystkie, bo zapewne ma płyty, których nie odda. Wiem również, że sporadycznie wciąż nabywa. To jest uzależnienie nas wszystkich.

Kto słucha Twoich audycji w Radio 357. To jest Twoje pokolenie, czy starsi?

– Jest bardzo duży rozstrzał. Są piętnastolatkowie i dużo starsi. To wynika z tego, że mam swoje audycje i zaprezentowałem się w kilku nie moich pasmach, na przykład Pana Marka, Stelki czy Marty Malinowskiej, bo na początku zastępstw miałem mnóstwo. Tam też ludzie zauważyli, że mam coś do zaoferowania.

Jak się przygotowujesz do audycji? Pytam o czas poświęcony na słuchanie płyt.

– Audycja muzyczna, to łączenie kropek. Nie ma znaczenia czy zaprezentujesz obok siebie utwory, które są na przykład z tego samego roku. Musisz znaleźć między nimi punkt wspólny. Dowolny, ale zrozumiały dla słuchacza. Tydzień przygotowań do dwugodzinnej audycji na początku było normą. Najpierw jest wybór utworów a później połączenie w sensowną całość.

Czym jest radio dla Ciebie? Tak w dwóch słowach.

– Nie będą oryginalny: teatrem wyobraźni. W jednym zdaniu: jest chyba najbardziej wymagającym i wdzięcznym medium jakie kiedykolwiek powstało. Wchodzi się w niesamowitą interakcję z tym, kto jest po drugiej stronie i to działa w obie strony. I to jest niesamowite, ale nie wiem, czy właściwie to streściłem w jednym zdaniu.

Marzenie zawodowe?

– Jestem od zawsze i chyba na zawsze fanem The Beatles, więc największe marzenie to spotkanie z McCartneyem, ale wiem, że szanse są nikłe.

Żyjemy w czasach Fecebooka, lajków i klików. Dziś każdy jest ekspertem, który wszystko wie najlepiej. Przejmujesz się internetowymi wpisami?

– Bardzo łatwo popaść w przesadę. Jeżeli bardzo cię komplementują, to powinno się puścić to, mimo uszu i specjalnie tego nie przeżywać. Jeżeli masz sto opinii, że było nie za bardzo, to może coś było na rzeczy. Zdecydowana większość ludzi po prostu słucha radia i nie ma potrzeby komentowania i pisania. Dobrze kiedy wzbudza się fajne emocje, ale nie wolno popadać w przesadę.

Nowością w radiu są podcasty. Słuchacz sam układam ramówkę i decyduję co i kiedy słucha. Dla starszych radiowców to rewolucja a dla Ciebie?

– Wszystkie nasze audycje w 357 trafiają do podcastów. My się tego cały czas uczymy, bo dla radiowca ważne jest żywe radio: tu i teraz. Podcast jest zawieszony w czasie i daje to inne możliwości. Są audycje, które trafiają tylko do podcastów. Na razie tego nie robiłem, ale są pewne plany w tej materii.

W Radio 357 są autorytety i dobre dziennikarstwo. Dla mnie jako słuchacza ważny jest sposób prowadzenia audycji. Są dziennikarze muzyczni, którzy za mikrofonem dużo mówią: sypią datami, wydarzeniami i opiniami. Ktoś powie: wow, ale ekspert. A są i tacy, którzy w słowach, za mikrofonem, są dość oszczędni, w której grupie Ty jesteś?

Nie wszystko musisz powiedzieć wprost. W radiu nikt nie płaci za ilość wypowiedzianych słów, płacą za treść. Staram się aspirować do tej szkoły, gdzie mniej słów oznacza więcej treści. Pamiętam jak Marcin Łukawski otrzymał nagrodę "Złoty mikrofon".

Pan Marek powiedział wtedy: on jest osobą, która w radio mówi tyle ile trzeba powiedzieć. I to jest dokładnie to, o co chodzi, zabawa skojarzeniem, słowem, niedokończonym zdaniem – jest znacznie ciekawsza dla słuchacza, przynajmniej w moim odczuciu. Jednak są sytuacje czy okoliczności, gdzie wskazanym jest wykazanie się wiedzą i wtedy jej odpowiednia implementacja.

Mówisz Stelka i Pan Marek. Dlaczego?

– (śmiech) Żeby była jasność Stelka też mówi: Panie Marku. Jest kilka osób, z którymi nawet jeśli potencjalnie mógłbyś przejść na "ty", to nie odczuwasz takiej potrzeby. Nie ma nic złego w formach grzecznościowych i naturalnym jest również, że nie każdy chce do siebie dopuszczać wszystkich.

Posłuchaj podcastu

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama
Powrót na portal wroclaw.pl