Co sprawiło, że w Pani głowie zaświtała myśl o organizacji I Dolnośląskiego Kongresu Praw Zwierząt?
Takie ogólnopolskie kongresy już od kilku lat odbywają się w Senacie RP. To wydarzenie, które zawsze skupia wiele organizacji, wielu naukowców, pracowników administracji samorządowej, rządowej i zwykle jest bardzo interesujące. Ma za zadanie rozwiązywać problemy związane z dobrostanem zwierząt na poziomie ogólnopolskim. Kongres dolnośląski dotyczy spraw naszych, regionalnych, a one w wielu przypadkach różnią się od tych ogólnokrajowych.
Muszę dodać, że tak naprawdę to nie jestem jedynym pomysłodawcą tego wydarzenia – podczas ostatniego kongresu w Warszawie pani posłanka Katarzyna Piekarska zasugerowała, że warto by zorganizować takie spotkanie na szczeblu lokalnym, a mi się ten pomysł bardzo spodobał. Przywiozłam go do Wrocławia i od razu przedstawiłam go szefostwu Departamentu Różnorodności Społecznej Urzędu Miejskiego we Wrocławiu. Tam został przyjęty z dużym zainteresowaniem, więc od razu rozpoczęliśmy intensywne przygotowania.
Piątkowe spotkanie poświęcone dobrostanowi zwierząt jest mocno nasycone konkretnymi treściami – będzie mowa o 4 aspektach praw zwierząt (poświęcone są im osobne panele). Kim są ci, którzy będą przedstawiali poszczególne zagadnienia?
Każdy z paneli prowadzą fachowcy na co dzień zajmujący się tymi sprawami. Po kolei będziemy dyskutowali o:
- Obowiązkach gmin wynikających z Ustawy o ochronie zwierząt.
- Edukacji w obszarze ochrony zwierząt.
- Dzikich zwierzętach w mieście.
- Dobrostanie zwierząt w służbie człowieka.
Kongres nie jest spotkaniem otwartym dla szerokiej publiczności. Jego gośćmi będą głównie przedstawiciele dolnośląskich samorządów. Dlaczego?
Dlatego, że przedstawiciele poszczególnych gmin, którzy się zajmują zwierzętami, bardzo często słabo się orientują w związanych z tym przepisami: co należy do ich obowiązków, jak się z tych obowiązków wywiązać, czego unikać itd. Wiem, że wygląda to mizernie, bo na co dzień prowadzę szkolenia dla gmin dotyczące tej tematyki. Czasem poziom wiedzy takich osób, a właściwie ich niewiedzy potrafi mnie zaskoczyć… (uśmiech). Dlatego uznaliśmy, że trzeba takie spotkanie zaadresować przede wszystkim do tych ludzi.
Ale gośćmi będą też pracownicy Inspekcji Weterynaryjnej, bo i oni czasem nie bardzo wiedzą, co powinni robić, oraz przedstawiciele organizacji pozarządowych zajmujący się zwierzętami.
Organizując Kongres, na pewno miała Pani jakiś plan, jakiś cel, do którego to przedsięwzięcie ma prowadzić. Co to za cel?
Przede wszystkim chciałabym, żeby uczestnicy spotkania zanieśli do swoich gmin to, czego się dowiedzą i żeby posługiwali się tą wiedzą na co dzień w rozwiązywaniu konkretnych problemów związanych ze zwierzętami. Mówiąc krótko: moim głównym celem jest mądra edukacja.
Jak rozumiem, chodzi m.in. o to, by wiedzieli, jak się zająć rannym dzikim zwierzęciem, gdy ktoś z mieszkańców zgłasza coś takiego, czy gdzie powinien trafić porzucony pies lub kot?
Chodzi o to, by ci, którzy się tym zajmują, potrafili mieszkańców swoich gmin poinformować, jak rozwiązać problem, a po drugie, pomóc w załatwieniu tej sprawy. Przede wszystkim muszą wiedzieć, jakie są ich obowiązki związane z zajmowaniem się zwierzętami w gminie. Bo dzisiaj często są zdziwieni, że to ich obowiązek: „Naprawdę ja mam tę sprawę załatwić?!” Tak, ty!Barbara Brzymowska, rzeczniczka Prezydenta Wrocławia ds. zwierząt
Jeden z paneli skupia się wokół sprawy dobrostanu zwierząt w służbie człowieka. „Służba” brzmi górnolotnie, a tak naprawdę chodzi o zajmowane się zwierzętami, które żyjąc z ludźmi, coś ważnego im od siebie dają, a niekoniecznie są odpowiednio traktowane. Nie mam na myśli znęcania się, ale złe traktowanie wynikając z niewiedzy – na przykład właściciel kochający swojego psa traktuje go jak małe dziecko albo jak zabawkę. Obie sytuacje są dla zwierzęcia krzywdzące.
Ale to też sytuacje takie, jak głośna sprawa sprzed kilku dni związana z ranną sarną. To akurat nie jest zwierzę w służbie człowieka, ale jego dobrostan został naruszony, gdy pani chcąca pomóc zwierzęciu, przez dwie godziny ogrzewała je własnym ciałem, leżąc na nim. A przecież to dzikie zwierzę, dla którego kontakt z człowiekiem jest bardzo traumatyczny – taki bliski kontakt może doprowadzić do śmierci sarny! Co taka sarna może czuć z tym momencie? Jest ranna, nie może uciec, cierpi, nagle rzuca się na nią ktoś i leży na niej przez dwie godziny. To, że ten zwierz nie umarł to cud!
Oczywiście rozumiem, że ta pani robiła to z dobroci serca, ale co do zasady postąpiła bezsensownie. Ludzie nie będą postępować mądrze, jeżeli się nie dowiedzą się, jakie postępowanie w takim przypadku ma sens.
Czyli w dużej mierze celem Kongresu jest rozpoczęcie procesu edukacji, dzięki któremu wszyscy nauczymy się nie tylko tego, jak nie krzywdzić zwierząt, ale też jak im mądrze pomagać?
Tak, bo bez rzetelnej edukacji nie ruszymy z miejsca. W tym panelu o dobrostanie zwierząt będzie mówiła pani Karolina Mól-Woźniak, która jest odpowiedzialna za te sprawy we wrocławskim ogrodzie zoologicznym. Może zwierzęta w zoo nie są dosłownie w służbie człowieka, ale przecież ludzie odnoszą za ich sprawą jakąś znaczącą korzyść: idziemy tam, podziwiamy je, uśmiechamy się, uczymy. To szalenie rozległy temat, bo dla każdego gatunku dobrostan oznacza coś zupełnie innego. Na pewno krokodyl nie potrzebuje tego samego, co np. małpy człekokształtne… (uśmiech).
Wniosek z tego, że po wysłuchaniu ekspertów i zapoznaniu się z przepisami urzędnicy będą się lepiej zajmowali zwierzętami w swoich gminach?
Przynajmniej taką mam nadzieję, taki cel przyświeca organizacji I Dolnośląskiego Kongresu Praw Zwierząt.