Najważniejsze informacje (kliknij, aby przejść)
Lasy w Grecji wciąż płoną. Zagrożenie pożarami będzie utrzymywało się przez kilka najbliższych tygodni. Według najnowszych doniesień polskiej ambasady, która na miejscu monitoruje sytuację, ogień wybuchł w środę w okolicach miast Lamia i Walos. Oba leżą na kontynencie, nad różnymi zatokami. Są oddalone od siebie o około 130 kilometrów jazdy autem.
Ambasada publikuje na Twitterze mapy prognozowanego zagrożenia. Najnowsza pojawiła się w środę 27 lipca około godziny 13.00. Bardzo wysokie ryzyko występuje w regionach:
- Attyka, wyspa Evia (Eubea), Beocja, Argolida;
- Ftiotida i Koryntia;
- Heraklion i Lasiti na Krecie;
- Dodekanez, wyspy Samos, Ikaria, Chios, Psara i Lesbos.
Na wielu obszarach kraju zagrożenie pożarami jest wysokie.
61 pożarów wybuchło w ciągu 24 godzin
Służby próbują okiełznać żywioł na wiele sposobów, z lądu i z powietrza. Najtrudniejszym dniem była środa 26 lipca. Strażacy z Grecji i 11 innych państw, w tym z Polski i Dolnego Śląska, walczyli z ogniem w 90 miejscach, zarówno na wyspach, jak i na kontynencie. Tylko w ciągu jednej doby wybuchło aż 61 pożarów, z których 13 było bardzo dotkliwych. Informacje podał rzecznik prasowy greckiej straży pożarnej, a przekazał je portal ekathimerini.com.
Portal donosi, że w płomieniach zginęły kolejne dwie osoby: 69-letnia kobieta w przyczepie kempingowej i 45-letni pasterz podczas ratowania trzody. Obie straciły życia w okolicach Walos. Informacje o pierwszych trzech ofiarach śmiertelnych nadeszły z Grecji we wtorek 25 lipca.
Czwartek przyniósł ochłodzenie, ale nie zmniejszyło to ryzyka wystąpienia pożarów. Powodem jest nabierający na sile wiatr z północnego zachodu. Siedem z trzynastu regionów Grecji wciąż znajduje się w „ekstremalnie wysokim” zagrożeniu: Attyka, Grecja Centralna, Peloponez, Grecja Zachodnia, Tesalia, Macedonia Środkowa i Wyspy Jońskie. Większość pozostałych jest w strefie ryzyka wysokiego. Wyjątkiem są obszary na północnym wschodzie, gdzie zapowiadane są opady deszczu.
Władze Grecji zdecydowały o przeprowadzeniu kolejnych ewakuacji, w tym z miasta Lamia w centralnej części kraju.
Dlaczego tak trudno zapanować nad żywiołem?
Powołując się na ekspertów, dziennikarze portalu wyjaśniają, że sygnałem ostrzegawczym była łagodna zima z małą ilością opadów. Deszczowy maj nie był w stanie wystarczająco zmoczyć suchej greckiej ziemi.
Ziemi, której usiłują pomóc strażacy, ale stoją oni przed bardzo trudnym zadaniem. Szata roślinna jest gęsta, ciernista i kolczasta, nie jest wysoka. Rośliny wydzielają olejki eteryczne. Te cechy sprawiają, że bardzo dobrze się palą. Takie wyjaśnienie podał Onetowi Przemysław Rembielak, strażak z ponad 35-letnim doświadczeniem, ze Stowarzyszenia Niezależnych Ekspertów Pożarnictwa (SNEP). „To jest zupełnie inna sytuacja niż pożar ścierniska czy igliwia w polskim lesie, na pewno trudniejszy do opanowania” — czytamy na Onecie jego słowa.
Strażak podkreśla, że w całym basenie Morza Śródziemnego występuje charakterystyczne ukształtowanie terenu – góry schodzą do morza. „To oznacza całkowicie inną specyfikę pracy pożarniczej. W takich miejscach ogień się znacznie szybciej przemieszcza.” Do tego wiatr wiejący od morza i strome zbocza, które utrudniają dostęp do palącego się terenu. „Często jest też tak, że jest wielki problem, żeby dotrzeć do samego pożaru, bo na przykład nie ma dróg, nie mówiąc nawet o dojazdach pożarowych” – zauważa ekspert w rozmowie z Onetem.
Może spłonąć 10 procent Rodos
Skala trwających pożarów nie jest jeszcze tak silna jak w 2021 roku, kiedy greckie lasy trawił ogień najmocniejszy w ostatnich czternastu latach. Z tym że przed dwoma laty pożary wybuchły w sierpniu, nie w lipcu. W tym roku ogień spalił na Rodos 10 tysięcy hektarów. Przewiduje się, że zniszczy 10 procent wyspy, w tym wiele obszarów naturalnych objętych ochroną, zanim zostanie opanowany.
Na pomoc Grecji ruszyła Unia Europejska, która zdecydowała o zakupie 28 samolotów gaśniczych za 23 miliony euro. Umowę podpisze sześć krajów: Chorwacja, Francja, Grecja, Włochy, Portugalia i Hiszpania.
Zagrożona pożarami jest nie tylko Grecja. „Nasze placówki zagraniczne informują o kolejnych przypadkach w popularnych wśród Polaków kierunkach turystycznych (m.in. Chorwacja, Tunezja czy Turcja)” — informuje Ministerstwo Spraw Zagranicznych w komunikacie z 25 lipca, który warto przeczytać tutaj.