wroclaw.pl strona główna Najświeższe wiadomości dla mieszkańców Wrocławia Dla mieszkańca - strona główna

Infolinia 71 777 7777

15°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 17:10

wroclaw.pl strona główna
Reklama
  1. wroclaw.pl
  2. Dla mieszkańca
  3. Aktualności
  4. Serial „Wielka woda”? Nie, to nie jest film! Oni przeżyli wielką wodę na żywo! [PRZECZYTAJ]
Kliknij, aby powiększyć
Marek (na zdjęciu po lewej stronie) i Marcin (po prawej) Drobczyńscy z Wrocławia. Bracia pomagali w czasie powodzi w 1997 roku i są bohaterami słynnego powodziowego zdjęcia (trzymają je w rękach). Tomasz Hołod
Marek (na zdjęciu po lewej stronie) i Marcin (po prawej) Drobczyńscy z Wrocławia. Bracia pomagali w czasie powodzi w 1997 roku i są bohaterami słynnego powodziowego zdjęcia (trzymają je w rękach).

Dwaj bracia – Marcin i Marek Drobczyńscy z Wrocławia – w czasie wielkiej powodzi w 1997 roku mieli po dwadzieścia parę lat. To, co oglądamy w hitowym serialu Netflixa „Wielka woda”, oni przeżyli na własnej skórze i widzieli na własne oczy: ludzkie tragedie, zalewane ulice miasta, walka o każde osiedle, dom... Przeczytajcie historię chłopaków ze znanego zdjęcia z zalanego w 1997 r. Wrocławia.

Reklama

Na stronie www.wroclaw.pl umieściliśmy jedno z bardziej znanych powodziowych zdjęć Wrocławia i daliśmy apel:

„Halo Wrocław! Szukamy chłopaków – dziś pewnie już dorosłych, statecznych panów – którzy latem 1997 roku wiosłowali po ul. Świdnickiej na granatowym pontonie (tak, to ci uśmiechnięci przystojniacy na zdjęciu, z pomarańczowymi wiosłami w dłoniach)”.

Kliknij, aby powiększyć
Powiększ obraz: Marek i Marcin Drobczyńscy archiwum
Marek i Marcin Drobczyńscy

Nie trzeba było długo czekać. Młodych panów ze zdjęcia rozpoznali ich znajomi i dali im znać, że są „poszukiwani”. „Chłopakami z pontonu” okazali się Marcin i Marek Drobczyńscy. Wspominają z nami pierwsze dni powodzi we Wrocławiu, latem 1997 roku…

W 1997 roku pływali ulicami na pontonie, dziś jeżdżą ciężarówkami

25 lat temu mieli po dwadzieścia parę lat. Dziś są panami dobrze po czterdziestce, choć nadal w świetnej formie. – Bo ciągle ćwiczymy – uśmiechają się bracia. Obaj są dziś kierowcami. Marcin (na powodziowym zdjęciu, na pontonie siedzi z tyłu) jeździ na trasach międzynarodowych, Marek (na zdjęciu, na pontonie – z przodu) po Polsce – z transportami substancji niebezpiecznych.

Choć minęło ćwierć wieku od wielkiej powodzi we Wrocławiu, to sceny z zalanych ulic, domów, nadal mają przed oczami. Jakby to było wczoraj.

- Pamiętam pierwszy moment, kiedy zobaczyłem wielką wodę. Było rano, wracałem z klubu „Kolor”, który wtedy działał na Nowym Targu. Szedłem w kierunku Dworca Głównego PKP i nagle widzę, że coś… wychodzi z fosy. Patrzę, a to… woda. Wylewała się na Podwale. Pojechałem szybko do domu – mieszkaliśmy wtedy na Nowym Dworze. Powiedziałem bratu: „Jest akacja, jest powódź, lecimy do centrum pomagać”. Ruszyliśmy natychmiast – opowiada Marcin.

– To było spontaniczne. Taki zryw. Coś złego działo się w mieście, trzeba było reagować. To dla nas było normalne – dodaje Marek.

Powódź we Wrocławiu. Wielka woda była prawie wszędzie. Piłsudskiego pod wodą, Świdnicka też...

Na Nowym Dworze było spokojnie, żadnej powodzi. Ale gdy już dotarli do centrum…

– Woda dochodziła do wiaduktu między Świdnicką, a Powstańców Śląskich, tu gdzie jest nasyp kolejowy na Bogusławskiego. Przez wodę, z jednego suchego miejsca na drugie, można było przedostać się na… łyżkach wielkiej koparki, która przewoziła ludzi – wspomina Marek.

– Ludzie pływali po ulicach kajakami, łódkami i tak jak my… pontonem – dodaje Marcin.

Ponton, widoczny na zdjęciu, zabrali ze sobą z domu?

– Nie był nasz, pożyczyliśmy go od fotoreportera Jacka, który jest autorem tego naszego powodziowego zdjęcia. To był nasz kolega z młodości. Wsiedliśmy na ponton i pływaliśmy po zalanej Świdnickiej, po Piłsudskiego, a on nam cykał fotki – wspominają bracia.

Na zdjęciu widać dwóch wesołych chłopaków, z uśmiechami na twarzach. Wyglądają jak na wakacyjnej fotografii. Dopiero po chwili widać, że pływają po zalanym mieście.

Powódź we Wrocławiu. Wielka tragedia, wielka woda, ale i... wielka przygoda

– Nie chciałbym źle zabrzmieć, bo wtedy była wielka tragedia, ludzie tracili dobytek życia, ginęli, ale fakt jest też taki, że to było coś dla nas, młodych ludzi, innego, niesamowitego. Taka przygoda życia. Byliśmy w centrum czegoś wielkiego, nieśliśmy pomoc… – mówi Marcin.

Bracia pomagali dzień i noc: sypali worki z piaskiem na Ostrowie Tumskim, broniąc go przed zalaniem. Wynosili, wiadrami, wodę z Teatru Polskiego na Zapolskiej…

– Dzień mieszał się z nocą. Adrenalina nas trzymała. Nie pamiętam, czy jedliśmy, spaliśmy… – mówi Marek.

Co najbardziej zapamiętali z lata 1997 roku? – To, że jeden drugiemu pomagał, dzielił się tym, co miał. Cudowna, ludzka solidarność. To było piękne w tym czasie – wspominają bracia.

Posłuchaj podcastu

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama
Powrót na portal wroclaw.pl