Spieszmy się kochać gazety - papierowe gazety! - tak szybko odchodzą. Do czego dziś mogą się przydać, póki jeszcze są? Ano, na przykład, do zrobienia gustownej ozdoby wnętrza.
Kiedyś będzie można pokazywać ją dzieciom i wnukom jako jedyną po tychże gazetach pamiątkę, niepoddaną dygitalizacji i niezajmującą miejsca w archiwach. W odróżnieniu od kwiatu polskich gazet, złożonego z konkretnych nazwisk, a którego samodzielnie zrobić się nie da, możemy wykonać własny gazetowy bukiet jedynie z papieru, wykorzystując przeczytane czasopisma, które bez wątpienia wcześniej nas rozczarowały. Mamy więc szansę pozyskać z nich jeszcze odrobinę radości i nie żałować tych kilku złotych.
Sposób wykonania:1. Dowolny periodyk tniemy na równe kwadraty i starając się nie skanować wzrokiem liter na wyciętych fragmentach (przecież gazetę już przeczytaliśmy i nic w niej ciekawego nie było!), rozpoczynamy mozolne zaginanie. Musimy pamiętać przy tym, że praca będzie wymagała od nas staranności, czym różnić się może od pracy autorów wykorzystywanych przez nas fragmentów gazet.
2. Każdy arkusik trzeba zgiąć po przekątnej, następnie złożyć dwa długie rogi z ostrym kątem do rogu o kącie prostym (w celu łatwego odnalezienia kąta prostego i odróżnienia od pozostałych można użyć próbnika w postaci kąta mieszkania. Uwaga! Nie dotyczy budownictwa lat 50-90., a więc sporego zasobu substancji mieszkaniowej).
3. Potem już tylko trzeba zręcznie manipulować (dłońmi, nie faktami!), z kąta ostrego znów zrobić prosty, zagiąć wystający róg, znów odgiąć i polecieć do papierniczego po klej, bo pozyskaną w ten sposób fantazyjną figurę trzeba skleić. I tak około 600 razy (naturalnie wyprawa po klej nie musi być powtarzana monotonnie, chyba że będzie dobrym pretekstem do aktywności fizycznej!).
4. Z 6 elementów sklejamy potem jedną formę, a dokładanie kolejnych paneli sprawi, że po kilku tygodniach zaginania czasoprzestrzeni zostaniemy posiadaczami pięknej, zdobiącej nasze salony gazetowej kuli kwiatowej.
Być może na początku wszystko będzie wydawało się nieprawdopodobnie trudne do doprowadzenia do finału, jednak gdy przypomnimy sobie, jak się robiło piekło – niebo na nudnych lekcjach w podstawówce, pójdzie jak z płatka. A kiedy wpadniemy w rytm, na jednej kuli nie poprzestaniemy. Rozmach w działaniach i zastosowanie różnych technik łączenia elementów może nas doprowadzić do tworzenia nie zwartych kuli, a żyrandoli pustych wewnątrz, z miejscem na żarówkę lub ledowe instalacje. Śmiało! Papier jest wprawdzie łatwopalny, ale nie bądźmy strachliwsi od współczesnych, piekielnie drogich fachowców od lampowego dizajnu.
Zdjęcia udowodnią, że ten opis nie jest jedynie wkrętem. Do dzieła!
Barbara Chabior