Podróże Maksa Wasilewko zaczęły się od tego, co robi wielu z nas, czyli od wyszukiwania tanich lotów do europejskich miast: Londynu, Amsterdamu, Sztokholmu, Brukseli itd. Tyle, że on na tym nie poprzestał. Zahartowany w poznawaniu świata za grosze, przemierzył na własną rękę Australię, Nową Zelandię, USA i nie tylko.
Najpierw była Australia
Tuż po studiach, jak o młody inżynier-energetyk, wyjechał do Australii w ramach międzynarodowego programu dla absolwentów uczelni technicznych. Na miejscu okazało się, że jedyna praca w zawodzie, jaką udało mu się tam znaleźć, jest niskopłatna, więc aby sfinansować pierwszą większą podróż - do Tasmanii, czyli na wyspę na południu Australii - musiał zmienić ją na lepszą. I tak został ratownikiem wodnym. Wtedy też rozpoczęła się jego miłość do długodystansowych podróży autem (tzw. road tripy) i odkrywania dzikiej przyrody
Po powrocie z Tasmanii znajomy rzucił pomysł, żebyśmy objechali całą Australię, a ja bez namysłu odpowiedziałem „Jasne!”. Kupiliśmy terenówkę, bagażnik na dach, wszystko, co daje niezależność w podróży i ruszyliśmy. Przejechaliśmy niemal cały kontynent, zobaczyliśmy parki narodowe i najróżniejsze cuda natury, w tym obłędnie piękną Wielką Rafę Koralową.Max Wasilewko, podróżnik
Po Australii była Nowa Zelandia, bo skoro już się jest po drugiej stronie kuli ziemskiej, szkoda nie skorzystać z takiej możliwości.
USA: cuda natury, rekiny, płaszczki, spadochrony
Kolejna podróż, a właściwie kilka podróży, to Stany Zjednoczone. Część USA przemierzył terenówką przygotowaną na samowystarczalną podróż, a część obładowanym po dach 30-letnim gratem. Przejechał łącznie 20 tys. kilometrów. Widział m.in. jedyny w USA las deszczowy, najwyższe drzewa świata, Dolinę Śmierci, Wielki Kanion, wodospad Niagara i setki innych fantastycznych miejsc.
Poznał także hawajskie wyspy, gdzie robił najbardziej szalone i ekstremalne rzeczy, jakie mu przyszły do głowy, np. skakał ze spadochronem w najpiękniejszej strefie zrzutu na świecie, nurkował z płaszczkami (nocą) i rekinami (w dzień). To właśnie o tych podróżach („20 000 kilometrów road trip dookoła USA” i „Hawaje w trybie YOLO”) opowiadał festiwalowej publiczności podczas ubiegłorocznego Równoleżnika Zero i zrobił to z taką werwą, że wygrał głosowanie na najlepszego prelegenta.
A tak się przedstawił organizatorom i uczestnikom:
W podróży najbardziej cenię sobie nawiązywane z ludźmi relacji i zapierające dech w piersiach widoki natury, zaś najbardziej nie lubię płacić za noclegi. Spanie za darmo codziennie w nowym miejscu, z widokami lepszymi niż w hotelach pięciogwiazdkowych, z ogniskiem, przyjaciółmi i zimnym piwkiem? I’m in.Max Wasilewko, podróżnik
Więcej o podróżach Maksa Wasilewko można przeczytać na jego stronie i na Instagramie.