wroclaw.pl strona główna Zielony Wrocław – środowisko we Wrocławiu Zielony Wrocław - strona główna

Infolinia 71 777 7777

23°C Pogoda we Wrocławiu

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 17:20

wroclaw.pl strona główna

Reklama

  1. wroclaw.pl
  2. Zielony Wrocław
  3. Aktualności
  4. O Słoniarni i operze. Wywiad z prezesem wrocławskiego zoo

Jak zamierza zmienić wrocławskie zoo w ciągu najbliższych lat? Od czego zaczął swoje urzędowanie i czym zajmował się wcześniej? Co robi poza pracą i jaki to ma związek ze... śpiewaniem arii pod prysznicem? Poznajcie Tomasza Jóźwika, nowego prezesa wrocławskiego zoo.

Reklama

Beata Turska: Zanim pod koniec października został pan prezesem wrocławskiego zoo, przez 18 lat pracował pan w ogrodzie zoologicznym w Łodzi. Czym się pan tam zajmował?

Tomasz Jóźwik, Prezes Zarządu ZOO Wrocław: W 2006 roku, zaraz po studiach na Wydziale Medycyny Weterynaryjnej Akademii Rolniczej w Lublinie, zacząłem tam pracę w zespole lekarzy weterynarii. To była moja pierwsza, ale niejedyna posada, bo równocześnie nabierałem doświadczenia, lecząc zwierzęta domowe w przychodniach. 

Medycyna weterynaryjna to niełatwe zajęcie, zwłaszcza w zoo, gdzie żyją setki gatunków: każdy pacjent jest inaczej zbudowany, zagrażają mu inne choroby… Pamięta pan największe wyzwanie związane z tą pracą?

Na początku wszystko było wielkim wyzwaniem, zwłaszcza pierwsze całkowicie samodzielne dyżury, bo lekarz weterynarii w zoo musi umieć zająć się wszystkim, od zwykłego szczepienia po zabieg chirurgiczny u lwa czy odbieranie porodu z komplikacjami u żyrafy. Z czasem jednak okrzepłem w swojej roli, a w 2013 roku zostałem szefem zespołu. Po drodze zrobiłem dwie specjalizacje: w zakresie rozrodu zwierząt i chorób zwierząt nieudomowionych, a więc dziko żyjących i egzotycznych.

Tomasz Jóźwik, prezes ZOO Wrocław fot. Grzegorz Rajter
Tomasz Jóźwik, prezes ZOO Wrocław

W 2015 r. został pan szefem łódzkiego ZOO, a rok później, po przekształceniu tej placówki w spółkę miejską, wszedł pan w skład zarządu. Odpowiadał pan za dział hodowlany, weterynaryjny techniczny i gospodarczy. Nadzorował pan prace projektowe i wykonawcze Orientarium, nowoczesnego obiektu, który odniósł spektakularny sukces. Z czego jest pan najbardziej dumny?

Bardzo mnie cieszy, że po kilkuletniej przerwie do Łodzi mogły wrócić słonie indyjskie, bo dzięki Orientarium udało się zapewnić im warunki odpowiadające współczesnym standardom. Pojawiły się także orangutany sumatrzańskie, których wcześniej w Łodzi nie było, rekiny i wiele innych gatunków. Orientarium zajęło niemal połowę powierzchni łódzkiego zoo, zastępując zdegradowaną infrastrukturę. Równolegle toczyły się prace modernizacyjne w pozostałych częściach ogrodu. Jestem dumny, że łódzkie zoo zmieniło swoje oblicze, stało się lepszym miejscem i dla zwierząt, i dla pracowników, i dla zwiedzających.

Jedną z najważniejszych rzeczy ocenianych przez międzynarodową komisję konkursową, przed którą stanął pan jako kandydat na prezesa zarządu ZOO Wrocław, był plan rozwoju ogrodu na 5 najbliższych lat. Co pan zaproponował? 

Trudno to streścić w kilku zdaniach, ale – mówiąc ogólnie – widzę dwie możliwe drogi rozwoju wrocławskiego zoo. To, którą z nich pójdziemy, zależy m.in. od finansowania, a finansowanie od wielu innych czynników. Pierwsza z tych dróg wiąże się z dużymi inwestycjami, m.in. z nową Słoniarnią.

Ta, w której mieszkają nasze słonice indyjskie, Birma i Toto, już nie wystarcza?

To cenny, zabytkowy budynek, ale nie spełnia współczesnych standardów. Birma i Toto dożyją tam swojego kresu, bo przeprowadzka dla tak wiekowych seniorek byłaby zbyt stresująca. Prawda jednak jest taka, że nie zostało im już wiele czasu, a do obecnej Słoniarni nie moglibyśmy sprowadzić słoni, które pozwolą nam kontynuować hodowlę.

Słonice indyjskie Birma i Toto ZOO Wrocław
Słonice indyjskie Birma i Toto

Potrzebny jest nowoczesny, dużo większy obiekt z ogromnym wybiegiem zewnętrznym, ale też wewnętrznym, z którego zwierzęta mogłyby korzystać w niepogodę, ciesząc się pełnym spektrum światła słonecznego dzięki dachowi ze specjalnej membrany. Taka Słoniarnia mogłaby być połączona z ekspozycjami innych gatunków azjatyckich. Przedsięwzięcie tego rodzaju wymaga jednak – oprócz oczywiście mnóstwa pieniędzy – dużej przestrzeni, wielu ustaleń z konserwatorem zabytków i czasu.

A jaka jest ta druga zaproponowana przez pana droga rozwoju?

Bazuje na środkach własnych ogrodu i pozyskanym dofinansowaniu. Wrocławskie zoo jako jedyne w Polsce może się poszczycić pięknymi, zabytkowymi budynkami, takimi jak właśnie stara Słoniarnia. Trzeba im pomóc odzyskać dawny blask, ale też zaadaptować je dla gatunków wymagających mniejszej powierzchni, bo te obiekty są zbyt małe, by pełnić dotychczasowe funkcje. Każdy taki budynek mógłby prezentować faunę odrębnej części świata z typowymi dla niej gatunkami, dzięki czemu podział zoo na strefy (afrykańską, azjatycką, australijską itd.) byłby  jeszcze wyraźniej podkreślony.

Co jeszcze  warto zmienić?

Potrzebne są rozmaite udogodnienia dla zwiedzających, np. leżako-hamaki, dzięki którym można wypoczywać w pobliżu zwierząt, a nie tylko w ogródkach gastronomicznych czy wzbogacenie placu zabaw o urządzenia dla dzieci z niepełnosprawnościami. Te plany obejmują także wiele innych zagadnień, związanych m.in. z działalnością ochroniarską, współpracą z różnymi instytucjami, badaniami czy edukacją, zastosowaniem różnorodnych rozwiązań proekologicznych, modernizowaniem zapleczy w taki sposób, by praca opiekunów była łatwiejsza etc.

Czy zoo we Wrocławiu czekają jakieś zmiany organizacyjne?

Zależy mi m.in. na tym, żeby w ciągu kilku lat powstała tu centralna kuchnia, w której byłyby przygotowywane posiłki dla wszystkich mieszkających w zoo zwierząt. Teraz robi się to na niewielkich na ogół zapleczach, a zajmują się tym i tak bardzo zajęci opiekunowie. Przestrzeganie szczegółowych wytycznych (innych dla każdego gatunku, czasem nawet dla każdego osobnika) jest czasochłonne i skomplikowane, dlatego taka główna kuchnia bardzo by ich odciążyła, mieliby więcej czasu na trening medyczny, pielęgnację. Takie rozwiązanie pomogłaby również zoptymalizować koszty związane np. ze sprzętem: chłodniami, parownikami, urządzeniami do rozdrabniania warzyw.

Nosorożec przy posiłku ZOO Wrocław
Nosorożec przy posiłku

A jakie ma pan plany w związku z hodowlą zachowawczą zwierząt? Pojawią się nowe gatunki?

Chciałbym, żebyśmy we wrocławskim zoo mogli hodować np. kudu małe, którymi jako członek grupy doradczej koordynatora tego gatunku zajmowałem się w Łodzi. W Europie są one tylko w 9 ogrodach, a to za mało, by utrzymać różnorodność genetyczną tego krytycznie zagrożonego gatunku. Będziemy sprowadzać do Wrocławia także inne zwierzęta, jednak trzeba pamiętać, że zoo nie jest z gumy i kluczową sprawą jest dbanie o dobrostan tych, które już tu mieszkają: przestrzenie, jakie mają do dyspozycji, powinny być jak największe. Skupimy się na rozwijaniu hodowli gatunków, które u nas mają się najlepiej i najchętniej się rozmnażają: tygrysów sumatrzańskich, manatów, pingwinów przylądkowych.

Cztery kilkumiesięczne tygryski sumatrzańskie z wrocławskiego zoo:  Musi, Hari, Kampar i Indera ZOO Wrocław
Cztery kilkumiesięczne tygryski sumatrzańskie z wrocławskiego zoo: Musi, Hari, Kampar i Indera

Dlaczego te hodowle są takie ważne? Bo są jak Arka Noego, która pozwoli zachować te gatunki dla przyszłych pokoleń?

Tak można to ująć. Świętując narodziny tygrysów-czworaczków czy podziwiając pingwiny przylądkowe, nie możemy zapominać, że ich żyjący w naturze krewni są w dramatycznej sytuacji. Została ich tylko garstka i bez naszej pomocy w każdej chwili mogą zniknąć z naszej planety bezpowrotnie. Dzięki współpracy między ogrodami dbamy o zachowanie różnorodności genetycznej tych gatunków, by mieć bazę, dzięki której można będzie w przyszłości przywracać je naturze.

Pewnie jak każda osoba na nowym stanowisku rozpoczął pan swoje urzędowanie od rekonesansu. Coś pana zaskoczyło?

Ten rekonesans cały czas trwa, wciąż jeszcze zapoznaję się zarówno z dokumentami, jak i z ogrodem. Równolegle zajmuję się bieżącymi sprawami, które nie czekają, aż wszystko przejrzę i powiem: „No to zaczynamy”. Udało mi się już poznać, przynajmniej odrobinę, większość pracowników, teraz dział po dziale będę przyglądał się warunkom ich pracy, potrzebom. W niektórych z tych miejsc, np. w Żyrafiarni czy Lwiarni, już byłem. Pora na kolejne.  

Czym jeszcze zajmie się pan w najbliższym czasie?

W niedalekiej przyszłości czeka nas kolejna wizyta przedstawicieli Europejskiego Stowarzyszenia Ogrodów Zoologicznych i Akwariów (EAZA), skupiającego najbardziej liczące się ogrody w Europie i umożliwiającego uczestniczenie w programach hodowlanych i badawczych. Wrocławskie zoo należy do tej organizacji, ale to nie jest coś danego raz na zawsze. Prace związane z dbaniem o dobrostan zwierząt i dostosowywaniem zoo do wciąż podnoszonych standardów to nieustający proces.

Jak wygląda taka wizyta?

Komisja złożona ze specjalistów przez kilka dni zagląda w każdy kąt. Ocenia m.in. warunki, w których żyją zwierzęta (to, czy są dla nich komfortowe i atrakcyjne), a także wszystko, co wiąże się z bezpieczeństwem i warunkami pracy osób zatrudnionych w zoo, sprawami związanymi z ekspozycją, edukacją etc. Wizyta kończy się sporządzeniem raportu i – jeśli oczywiście wszystko jest, jak należy – przedłużeniem akredytacji.

Ma pan czas na pasje niezwiązane z pracą?

Staram się. Jedną z nich jest opera, zwłaszcza włoska i okres bel canto. Mam nawet tatuaże z postaciami z oper oraz moją wielką idolką — Marią Callas. Czekam, aż na ekrany wejdzie najnowszy film na jej temat. Na pewno zobaczę go w kinie kilka razy.

Śpiewa pan?

Tylko amatorsko, pod prysznicem (śmiech). Moja ulubiona aria to „E lucevan le stelle” z opery „Tosca” Giacoma Pucciniego.

***

Tomasz Jóźwik, rocznik 1980, to doświadczony menadżer w branży zoologicznej, dotychczasowy członek zarządu Miejskiego Ogrodu Zoologicznego w Łodzi, wiceprzewodniczący Rady Dyrektorów Polskich Ogrodów Zoologicznych i Akwariów, członek komitetu EPP EAZA (EAZA to Europejskie Stowarzyszenie Ogrodów Zoologicznych i Akwariów).

Jest absolwentem Wydziału Medycyny Weterynaryjnej Uniwersytetu Przyrodniczego w Lublinie, ukończył także studia podyplomowe z zakresu chorób zwierząt nieudomowionych na SGGW w Warszawie i z zakresu rozrodu zwierząt na  Uniwersytecie  Warmińsko-Mazurskim w Olsztynie.

Był doradcą pełnomocnika Ministra Rolnictwa do spraw ochrony zwierząt, wykładowcą studiów podyplomowych na kierunku Opiekun Zwierząt w Ogrodach Zoologicznych Uniwersytetu Przyrodniczego w Krakowie. Jest także autorem wielu publikacji i prelegentem w dziedzinie weterynarii zwierząt egzotycznych. 

Prywatnie uprawia rośliny ogrodowe, lubi operę, akwarystykę i zwierzęta łasicowate.

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama