wroclaw.pl strona główna Kulturalny Wrocław – najświeższe wiadomości o kulturze Kultura - strona główna

Infolinia 71 777 7777

10°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza: brak pomiaru

brak danych z GIOŚ

wroclaw.pl strona główna
Reklama
  1. wroclaw.pl
  2. Kultura
  3. Aktualności
  4. Mock nie znudził się czytelnikom, ale mnie już powoli zaczyna się nudzić - mówi Marek Krajewski
Kliknij, aby powiększyć
Na zdjęciu Marek Krajewski, wrocławski autor kryminałów fot. Radosław Kaźmierczak/wydawnictwo Znak
Na zdjęciu Marek Krajewski, wrocławski autor kryminałów

„Błaganie o śmierć” to najnowsza powieść wrocławskiego pisarza Marka Krajewskiego i ostatnia jego książka, w której głównym bohaterem jest policjant z przedwojennego Wrocławia - Eberhard Mock. Nam autor opowiada nie tylko o najnowszej książce, ale i o serialu „Erynie”, który powstał na podstawie jego książek oraz o nowej, tajemniczej powieści, której premiera już w przyszłym roku. Z Markiem Krajewskim rozmawia Robert Migdał

Reklama

Oznajmił pan, że Błaganie o śmierć to ostatnia książka z Eberhardem Mockiem w roli głównej. Że Ebi już więcej nie będzie bohaterem pana powieści. Dlaczego pan to zrobił Eberhardowi?

W tej decyzji nie uwzględniałem Eberharda, tylko siebie i moją literacką karierę. Zrozumiałem w pewnym momencie, że chyba nadszedł czas się rozstać. To było w połowie pisania książki Błaganie o śmierć – wcześniej nie planowałem pożegnania z Mockiem. Poczułem po prostu, że dotyka mnie coś w rodzaju wypalenia literackiego w odniesieniu do Eberharda Mocka, że dostrzegam u siebie jakiś spadek pisarskiej energii. Już miałem podobne wrażenie, parę dobrych lat temu w 2010 roku, bo to właśnie wtedy chwilowo się pożegnałem z Ebim i napisałem pierwszą książkę o Edwardzie Popielskim. Wtedy nie było ono jednak aż tak dojmujące jak teraz. I w końcu stwierdziłem, że już jest najwyższy czas, żeby się pożegnać – w momencie, kiedy Eberhard Mock nie znudził się jeszcze czytelnikom, ale mnie już powoli zaczyna się nudzić.

I to jest dobry moment, żeby zejść ze sceny?

Lepiej się pożegnać wtedy, kiedy ludzie mogą nas zapamiętać jako człowieka w pełni sił, sprawnego, pełnego energii, który potrafi doprowadzać swoje zamierzenia do końca – to samo dotyczy postaci literackich. Chciałbym, żeby czytelnicy zapamiętali mojego bohatera jako młodego, trzydziestosześcioletniego mężczyznę, który prowadzi jedno ze swoich śledztw, jest u progu policyjnej kariery, tryska energią, choć zmaga się z różnymi demonami, z tym z demonem alkoholu, ale jednak próbuje naprawiać ten mały fragment świata, jaki jest mu dany, i próbuje to robić z sukcesem, choć w każdej mojej powieści to naprawianie świata uderza w niego rykoszetem.

Pana czytelnicy są zaskoczeni i zmartwieni, że nie będzie kolejnych przygód Mocka. Ba, nawet pana żona napisała na Facebooku, że będzie tęsknić za Ebim…

Rzeczywiście czytelnicy mówią, że spłatałem im psikusa, którego nie akceptują. Domagają się, żeby Eberhard powrócił. Nawet, proszę sobie wyobrazić, dostałem taki mail, z deklaracją, szczerze mówiąc, nawet niezbyt dla mnie przyjemną: „Następną pańską książkę kupię dopiero wtedy, kiedy pojawi się w niej Eberhard Mock”. Nie jest to miłe, ale jednocześnie świadczy o wielkim przywiązaniu do bohatera.

Wspomniał pan moment, kiedy napisał pierwszą książkę o Popielskim. To wtedy też zrobił pan sobie odpoczynek od Mocka – choć nie tak oficjalnie ogłaszany jak teraz. Odstawił pan Mocka na bok, ale po prośbach czytelników – między innymi na spotkaniach autorskich, w mailach pisanych do pana – Eberhard powrócił… Czy jest szansa, że za pięć, dziesięć, piętnaście lat znów coś napisze pan z Eberhardem w roli głównej?

Interesuję się logiką. Zdania przygodne, osadzone w przyszłości, nie mają wartości logicznej „jeden”, czyli nie są prawdą, ale nie mają też wartości logicznej „zero”, czyli nie są fałszem. Wybitny polski logik – Jan Łukasiewicz – przypisał im wartość ½: trochę prawda, trochę fałsz. Czyli tak odpowiem na to pytanie: „Być może tak się stanie, być może tak się nie stanie”. Zobaczymy, co czas pokaże. Jako człowiek rozsądny nigdy nie wykluczam żadnych możliwości, tylko staram się brać pod uwagę ich spektrum. Okres pięciu, dziesięciu, piętnastu lat to  zbyt długi czas, żebym mógł te możliwości gdzieś tam osadzać, bo będzie ich bez liku. Zatem sam nie wiem: może tak, może nie.

Pomyślałem też, że stwierdzenie, iż to ostatnia książka z Mockiem, to pewne kokieteria i zmyłka z pana strony: że książka pisana prozą – ostatnia, ale… może planuje pan napisać sztukę teatralną z Mockiem w roli głównej lub scenariusz filmowy…

Jestem pod wrażeniem pana przenikliwości, byłby pan dobrym detektywem, bo wietrzy pan podstęp. Ale tutaj nie ma podstępu – rozstaję się z Eberhardem Mockiem. Na jak długo? Raczej na zawsze, bo nadeszły nowe, literackie wyzwania, którym chciałbym sprostać.

Teraz jednak znów możemy przeczytać o perypetiach życiowych Ebiego: Błaganie o śmierć. Akcja rozgrywa się we Wrocławiu w roku 1919, Mock w roli głównej.

W tej powieści przenikają się dwa wątki. Pierwszy – osobisty. Eberhard Mock mieszka z swoim ojcem na Księżu Małym, w małym pokoiku, norze na poddaszu, nad sklepem rzeźniczym, który kiedyś prowadził jego stryj – Eduard. Mock źle się czuje w towarzystwie wiecznie narzekającego ojca, który przypomina synowi, że zawiódł jego nadzieje, że nie poszedł drogą, którą ojciec sobie wymarzył. W 1919 roku Eberhard jest weteranem wojennym i z tą trudną sytuacją, ze wspomnieniami wojennymi i gderającym ojcem, radzi sobie za pomocą alkoholu. Alkohol mu jednocześnie przeszkadza i pomaga: jest jednocześnie przekleństwem, a chwilami złudną nadzieją na lepsze. Mock w tym czasie poznaje Hertę, kobietę lekkich obyczajów, wychowującą samotnie córeczkę. U Mocka budzi się uczucie do Herty, broni się jednak przed nim. Drugi wątek to brudne zagrywki biznesmenów wrocławskich tamtego okresu. Dotyczą one różnych sfer ludzkiego życia, w tym ustawionych walk bokserskich. I nagle te dwie sfery życia zaczynają się zazębiać: oto na ringu ginie bokser, trafiony śmiertelnym ciosem. I Mock prowadzi śledztwo w tej sprawie i owo śledztwo niebezpiecznie zahacza o jego życie osobiste.

W tym osobistym życiu pojawia się motyw dziecka. Dziecka, o którym Mock zawsze marzył. Pojawia się Ebi wrażliwiec.

Bohater literacki jest wtedy ciekawy, kiedy jest rozpięty pomiędzy sprzecznościami. U mnie jest i Mock charakteryzujący się brutalnością w dochodzeniu do celu, ścigający zapamiętale przestępców, ale i Mock pełen uczuć, które pchają go w stronę kobiet. I wtedy zaczyna myśleć o rodzinie, o dziecku. Mock chce mieć dziecko, ale dopiero później, w kolejnych powieściach, okaże się, że nigdy mu to nie będzie dane, bo jest mężczyzną bezpłodnym. W mojej najnowszej książce jest bohaterem rozpiętym między złem a dobrem, między miłością a brutalnością, i dlatego wydaje mi się, że jest bohaterem ciekawym.

Zwłaszcza dla kobiet czytelniczek. Mock jest pełen uczuć, nawet w jednej ze scen płacze…

Mam nadzieję, że moje czytelniczki docenią to, że Eberhard, twardy mężczyzna, który rozstawia po kątach wszystkich dookoła, który ma silny instynkt przywódczy, potrafi też być liryczny i potrafi zapłakać.

Prywatnie pan biega, chodzi z kijkami, szachy nie są panu obce, a czy również pan boksuje, jak bohaterowie najnowszej książki?

Dzisiaj nie boksuję, ale kiedyś próbowałem, bardzo, bardzo dawno temu. Miałem dziesięć lat i trenowałem w Gwardii Wrocław. To nie trwało długo. I przemilczmy okoliczności, a jakich zostawiłem ten sport.

Chciał pan, czy musiał porzucić boksowanie?

Raczej musiałem [uśmiech]. Ale zostałem kibicem sportowym, choć teraz mniej już oglądam sportu, i boks należał do moich ulubionych dyscyplin sportowych, zwłaszcza boks zawodowy. Z wypiekami na twarzy śledziłem niektóre walki. Boks, który pojawia się w powieści Błaganie o śmierć, jest nawiązaniem do moich autorskich zainteresowań.

Breslau jest w tej najnowszej książce bardzo brudny, soczyście naszpikowany brutalnością, seksem, mrocznym klimatem…

Nie wiem, czy jest więcej tego mroku więcej niż w innych moich powieściach, ponieważ w trakcie pisania nie jestem w stanie „dozować mroku”. Atmosfery Wrocławia, którą znamy z moich poprzednich książek, nie zamierzam zmieniać – ten świat przedwojennego Breslau wydaje mi się literacko bardzo kuszący. To świat brudnych zaułków, świat wynaturzeń, świat upokorzeń, zła, i w tym świecie jest rycerz, który z jednej strony z tym złem walczy, który w tych zaułkach dobrze się czuje, bo to jego środowisko naturalne, a z drugiej strony tych zaułków nienawidzi.

Z Mockiem może rozstajemy na dłuższy czas, może na zawsze, ale z drugim pana bohaterem literackim – Edwardem Popielskim – się nie żegnamy?

Nie. Najnowsza powieść z Popielskim w roli głównej ukaże się na wiosnę 2023 roku, choć nie zacząłem jej jeszcze pisać. Wezmę się do tego niedługo, bo teraz kończę pisać inną książkę, która jest na razie owiana wielką tajemnicą. Światło dzienne ujrzy ona jesienią 2023 roku.

Co to za tajemnicza książka? O czym będzie?

To będzie powieść osadzona w gatunku sensacyjno-kryminalnym. I pojawi się kompletnie nowa postać, która moich czytelników z całą pewnością zaskoczy.

Kobieta detektyw?

Nic więcej nie zdradzę. Na każde kolejne pytanie o tę książkę odpowiem: „Nie potwierdzam, nie zaprzeczam”. To będzie wielka niespodzianka – mam nadzieję, że moi czytelnicy i moje czytelniczki ją docenią. Chciałbym, żeby tak się stało, bo jest to dla mnie nowe, poważne wyzwanie literackie. Świat, który będę opisywał jest mi niezbyt dobrze znany i pisząc, musiałem zaprosić do współpracy o wiele liczniejszych ekspertów, niż do tej pory.

Ta nowa powieść to taki oddech dla pana jako autora? Oddech świeżego, literackiego powietrza? Potrzeba stworzenia czegoś nowego, innego niż dotychczas?

Tak, bardzo dobrze opisuje pan moją motywację. Potrzebowałem tego i powiem panu, że tę nową książkę świetnie mi się pisze. Kiedy  to mówię, powinna zapalić mi się w głowie ostrzegawcza pomarańczowa lampka, bo grafomanom zawsze „dobrze się pisze” [śmiech]. Mam nadzieję, że w tym wypadku to nie grafomańskie zadowolenie mnie ogarnia, lecz satysfakcja z dobrze wykonanej literackiej roboty, powiem może nieco nieskromnie… Pisanie tej książki sprawia mi przyjemność. Dobrze pan to ujął: nabrałem przy tej pracy „literackiego oddechu”.

Już kończy pan ją pisać…

Tak, napisałem czterysta sześćdziesiąt tysięcy znaków, zostało mi około siedemdziesięciu tysięcy – to kwestia tygodnia, dwóch.

A pomysł na nowego Popielskiego już jest w pana głowie?

Na razie mam roboczy tytuł: Polowanie na kreta, i ogólny zarys tej fabuły. Dopracuję ją w listopadzie i już w grudniu i styczniu napiszę tę powieść.

Książka o Popielskim na wiosnę, ale serial, którego głównym bohaterem jest Edward Popielski, Erynie, możemy już oglądać na TVP VOD. Jeden z pana literackich bohaterów, Mock, został przeniesiony na ekran w Teatrze Telewizji, i na deski wrocławskich teatrów – Współczesnego i Capitolu, a teraz serial o Popielskim...

To serial ze znakomitym aktorem Marcinem Dorocińskim w roli Popielskiego, który jest obdarzony przez naturę, w odróżnieniu od pana i i ode mnie, bujną, naturalną fryzurą, a do filmu musiał ogolić głowę.

No bo Popielski, pseudonim „Łyssy”, musi być łysy!

Otóż to! Dorociński zagrał wspaniale, brawurowo. W niektórych momentach mam wrażenie, że mojego bohatera widzę na nowo, innego, niż go napisałem – to świadczy o wielkim kunszcie Marcina Dorocińskiego. Film jest świetnie poprowadzony, mroczny ponury, posępny. Kolory? We Lwowie ciemnobrązowe, we Wrocławiu szare… Leokadia – grana przez Wiktorię Gorodecką, aktorkę Teatru Narodowego, to jest postać, która pozornie jest chłodna i lodowata, ale buzuje w niej wulkan emocji. A aktorzy, którzy grają złe charaktery, Marcin Boska, Eryk Lubos, też są świetni. Ten dwunastoodcinkowy serial moim zdaniem jest wybitny. Jestem pod jego ogromnym wrażeniem. Cieszę się, że moje książki mogły być literacką bazą do jego powstania.

A i może dzięki temu serialowi widzowie TV, którzy go zobaczą, sięgną po inne pana powieści. Taki serial to świetna reklama dla pisarza.

To moja wielka nadzieja, że tak się stanie, bo przecież wielu ludzi mogło nie zauważyć moich książek. I jeśli serial im przypadnie do gustu, to jak sądzę, sięgną po pierwowzór literacki. A Znak, mój wydawca, przygotował właśnie Erynie z filmową okładką, na której jest Marcin Dorociński. Dla każdego pisarza ekranizacja jego książek to wielka szansa, ale los pokaże, czy ta szansa zamieni się w większe zainteresowanie czytelnicze.

Po serialu o Popielskim jest szansa na serial o Eberhardzie Mocku?

Nie ma takich szans. Takie plany były, ale są poważne przeszkody natury prawnej, których nie chciałbym roztrząsać.

Błaganie o śmierć to ostatnia powieść z Mockiem. Jak pan prywatnie pożegnał się z Eberhardem Mockiem? Co mu pan powiedział na do widzenia?

Jest taka scena w powieści Rzeki Hadesu, kiedy Popielski i Mock spotykają się w pewnej piwnicy we Wrocławiu i Mock mówi do Popielskiego: „Żegnaj przyjacielu, odchodzę z tego miasta, z Wrocławia, już tu nie wrócę. Ty odszedłeś ze swojego Lwowa”, i wymieniają się krawatami. Jeden jest w barwach Lwowa, drugi Wrocławia. I się rozstają. I ja z Mockiem, oczywiście w mojej wyobraźni, też tak usiadłem. Nie piliśmy wódki, bo ja alkoholu nie piję od wielu lat. Popatrzyliśmy sobie w oczy i wymieniliśmy się symbolicznymi krawatami. Ja mu dałem krawat z napisem „Żegnaj przyjacielu”…

Rozmawiał Robert Migdał

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama
Powrót na portal wroclaw.pl