wroclaw.pl strona główna Najświeższe wiadomości dla mieszkańców Wrocławia Dla mieszkańca - strona główna

Infolinia 71 777 7777

18°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 11:15

wroclaw.pl strona główna
Reklama
  1. wroclaw.pl
  2. Dla mieszkańca
  3. Wiadomości z regionu
  4. Rozmowa ze strażniczką wieży widokowej w Górach Sowich
Kliknij, aby powiększyć
Emilia Arendt, strażniczka wieży widokowej na Wielkiej Sowie Archiwum Emilii Arendt
Emilia Arendt, strażniczka wieży widokowej na Wielkiej Sowie

To praca na naprawdę wysokim poziomie – 1015 metrów nad poziomem morza. Czasem bywa przeraźliwie zimno i mokro, czasem strasznie, ale nigdy – nudno. Z Emilią Arendt, strażniczką wieży widokowej na Wielkiej Sowie rozmawia Maciej Sas.

Reklama

Maciej Sas: Twoja praca jest na niezwykle wysokim poziomie, więc rozmowa kwalifikacyjna pewnie była trudna. Jakie warunki musiałaś spełnić?

Emilia Arendt, strażniczka wieży widokowej na Wielkiej Sowie: Na pewno musiałam być uparta (śmiech). Podobno byłam jedną z pierwszych osób, które odpowiedziały na ogłoszenie zamieszczone w mediach społecznościowych, ale nie od razu się na mnie zdecydowano. Przypominałam się jednak dosyć regularnie. Warunki nie były trudne do spełnienia: zamiłowanie do naszych gór, ich znajomość, otwartość na ludzi, no i oczywiście dobry stan zdrowia. Mowa była również o odśnieżaniu schodów i odmrażaniu zasuw palnikiem (śmiech). 

Kliknij, aby powiększyć
Powiększ obraz: Emilia Arendt, strażniczka wieży widokowej na Wielkiej Sowie Archiwum Emilii Arendt
Emilia Arendt, strażniczka wieży widokowej na Wielkiej Sowie

Jak wygląda dzień pracy strażniczki wieży widokowej w Górach Sowich?

Jak się nazywa Twoja funkcja: wieżniczka? Wieżarka?

Jestem strażniczką wieży widokowej, a właściwie jedną z dwóch takich osób, bo drugim strażnikiem jest Arek Antończak.

A jak wygląda tam dzień pracy i co należy do Twoich obowiązków?

Wszystko zależy w pewnym stopniu od warunków atmosferycznych: jeśli są bardzo złe, mogę nie otwierać wieży, chociaż jeszcze mi się to nie zdarzyło (uśmiech). Temperatura na szczycie potrafi mocno spaść, a wtedy jest to głównie walka o życie. To oczywiście żart, chociaż... może nie do końca: odśnieżanie schodów, kiedy pod puchem jest gruba warstwa lodu pokrywająca stopnie, to nie proste zadanie – czasem nie ma gdzie postawić stopy. Muszę dbać o bezpieczeństwo swoje i turystów. Służę też informacją, a nawet apteczką, kiedy zaistnieje taka konieczność. Jestem ratownikiem Kwalifikowanej Pierwszej Pomocy, więc chętnie pomagam w doraźnych potrzebach: otarcia, oparzenia czy drobne skaleczenia mogą się niestety przydarzyć każdemu.

Doglądam też, czy nikt nie niszczy infrastruktury na polanie szczytowej i zbieram pozostawione po turystach przedmioty. Czasem jest to zagubiona rękawiczka, czasem – niestety –worek foliowy, butelka czy zużyty grill jednorazowy. To przykre, że ludzie nie nauczyli się jeszcze zabierać ze sobą tego, co wnieśli na górę...

Nie nudzi Ci się ciągle wdrapywać się w to samo miejsce? Nie przejadło Ci się to? Wiesz, ile razy już tam byłaś? Ile schodów pokonałaś w sumie do tej pory?

Absolutnie mi się to nie nudzi! Owszem, miejsce jest to samo, ale dotrzeć tam można wieloma szlakami. Okoliczności przyrody wciąż się zmieniają, pogoda również jest zmienna i nieprzewidywalna, jak to w górach. Nie ma mowy o monotonii. I w końcu ludzie, którzy tam przychodzą, są szczególni – wolą góry niż kanapę i już dlatego ich lubię (uśmiech).

Dobrze jest tam być. Kocham wdrapywać się po tych schodach na sam szczyt i nigdy nie wiem, jaki przywita mnie widok. Wszystko potrafi się zmienić w kilka chwil. Ostatnio, kiedy stałam na tarasie widokowym wieży, było bardzo mgliście: rozlane mleko wisiało w powietrzu. Nagle chmury odpłynęły i na czystym, błękitnym niebie zaświeciło słońce. Jedynie mały obłok, jak pierścień Saturna okalał wieżę w mniej więcej połowie wysokości. Po prostu bajka! To nie może się znudzić!

"Dla mnie to coś znacznie więcej, niż tylko miejsce"

A ile jest schodów na szczyt wieży?

Ostatnio to pytanie zadałam naszym turystom. Chyba jeszcze liczą... Nie będziemy więc podpowiadać.

Co Cię tam tak ciągnie? Co widzisz w Wielkiej Sowie i z Wielkiej Sowy?

Dla mnie to coś znacznie więcej, niż tylko miejsce – widzę różnorodność i możliwości. Tam nigdy nic nie jest takie samo. Chyba Jerzy Kukuczka powiedział, że życie w górach to zajęcie dla ludzi pazernych na życie, a ja się do takich zaliczam (śmiech). Widzę też jak ważne jest dla nas, ludzi obcowanie z przyrodą. Ile walki i trudu kosztuje czasem wejście na ten szczyt. Rozczulają mnie starsi ludzie, którzy nie mogąc jeszcze uregulować oddechu po wspinaczce, siedzą uśmiechnięci na ławeczkach, popijając gorącą herbatę i zamykając oczy, kierują twarz ku słońcu. Młodzi najczęściej, mówiąc kolokwialnie, „siedzą w komórkach" i pozują do zdjęć. Tam, na górze, wszyscy są dla siebie życzliwi i pomocni. Nie wiem, czy to zasługa świeżego powietrza, czy czar Wielkiej Sowy i magia tego miejsca...

Masz swoje ulubione pory dnia, tygodnia, roku na Wielkiej Sowie? Dlaczego akurat tak?

Najbardziej lubię zimę. Albo kiedy pada. Wtedy jest oczywiście trudniej, ale może dzięki temu piękniej – można się oderwać się od codzienności. Wtedy bardziej skupiam się na podstawowych czynnościach i to jest dobry reset umysłu. A wisienką na torcie są widoki ze szczytu! Lubię też noce na Wielkiej Sowie, bo zawsze lubiłam spać w lesie. Więcej wtedy słychać i można się bardzo wiele dowiedzieć. Głównie o sobie (uśmiech).

Legendy Wielkiej Sowy

Każda góra ma swoje legendy, duchy, straszydła. Wielka Sowa też?

O, tak – jest wiele pięknych legend, np. o nazwie Gór Sowich. Można je bez wysiłku znaleźć w internecie. Nie umiem tylko wytłumaczyć odgłosów, które w nocy słyszałam niedawno z korytarza na wieży. To było takie skrzypienie, jakby drewnianych desek. Tyle że w środku nie ma desek...

Widziałam też dziwne rozbłyski w jednej z budek na polanie. Podeszłam sprawdzić, kto tam został tak późnym wieczorem, bo było już po 23.00, ale nikogo tam nie zastałam. Tej nocy już więcej nie wyszłam na zewnątrz.

Jako opiekun wieży musisz bywać stanowcza, niemiła dla niektórych niezdyscyplinowanych turystów?

Stanowcza jestem głównie w kwestiach bezpieczeństwa, np. kiedy ktoś rozpala ognisko blisko lasu, a jest silny wiatr. Niemiła staram się nie być, choć nie wiem, czy mi wychodzi… (uśmiech).

Masz jakieś niezrealizowane marzenie związane z Wielką Sową i wieżą na niej?

Mam jedno, a właściwie apel: szanujmy przyrodę i troszczmy się o nią. Nie niszczmy, nie dewastujmy, nie narażajmy lasów, lekkomyślnie zostawiając niedopałki czy tlące się ogniska. Znieśmy na dół to, co przynieśliśmy ze sobą! Zwierzęta kaleczą się o otwarte puszki po konserwach porzucone w lesie. Nie zabierajmy ze sobą wielkich głośników na szlaki, bo głośna muzyka płoszy zwierzęta. Pozwólmy im spokojnie żyć w ich własnym domu.

Mam jeszcze drugie, nieco mniejsze, tylko moje marzenie – związane z samą wieżą właśnie, Ale ciiiicho... nikomu nie powiem, bo się nie spełni (śmiech).

Rozmawiał Maciej Sas

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama
Powrót na portal wroclaw.pl