Zawód kinooperatora, zwłaszcza tego, który wyświetla filmy na tradycyjnej taśmie 35 mm, wymaga wiedzy, doświadczenia i przytomności umysłu, a do tego najróżniejszych umiejętności z wielu dziedzin. Żeby wyświetlać filmy w czasach PRL, trzeba było mieć także stosowny papier: legitymację poświadczającą ukończenie szkolenia.
Niemal wszyscy uczyli się we Wrocławiu
Samodzielni operatorzy kinowi mieli kategorię I, ich pomocnicy II, a z III można było obsługiwać projektory wąskotaśmowe. Zdobywali te uprawnienia we Wrocławiu, w Ośrodku Szkoleniowym Kinooperatorów, który mieścił się przy ul. Nowowiejskiej 38. Teraz jest tam siedziba wrocławskiego Towarzystwa im. Edyty Stein.
Ośrodek powstał pod koniec lat 40. albo na samym początku lat 50. (źródła podają różne daty) i podlegał bezpośrednio Ministerstwu Kultury i Sztuki.
– Początkowo przyjeżdżali tu delegaci fabryk i wiejskich gromad, by uczyć się, jak wyświetlać filmy instruktażowe i oświatowe z taśm 16 mm (kategoria III). Od 1958 roku zaczęto organizować tu dwuipółmiesięczne kursy doszkalające dla kinooperatorów wyświetlających filmy ze standardowej taśmy 35 mm, a więc tych, którzy chcieli mieć kategorię I i II – dodaje Maciej Gil, krakowski krakowski badacz dziejów kultury filmowej, a także pomysłodawca i pilot objazdowego festiwalu Kinobus, o którym pisaliśmy już w naszym portalu. To właśnie on podczas inauguracji tegorocznej edycji festiwalu w kinie DCF opowiadał historię wrocławskiej placówki.
Prawie 500 godzin zajęć, w tym… matematyka
Taki kurs to nie były żarty: kilka tygodni intensywnego szkolenia: 480 godzin wykładów (elektrotechnika, elektroakustyka, kinotechnika, eksploatacja sprzętu i taśmy filmowej, przepisy p.poż., BHP, pogadanki ideologiczne i… matematyka) i zajęć praktycznych, a na koniec egzamin składany przed Państwową Komisją Egzaminacyjną Kinooperatorów.
Co trzeba zrobić, gdy zaczyna płonąć taśma filmowa?
Jedno z najłatwiejszych, ale i najważniejszych, bo związanych z bezpieczeństwem widzów pytań egzaminacyjnych: Co trzeba zrobić, gdy zaczyna płonąć taśma filmowa? Odpowiedź: Trzeba natychmiast włączyć światło na widowni, żeby nie wybuchła panika. Jak wspominali kursanci, włącznika na sali egzaminacyjnej nie było, więc na hasło „Pali się!” trzeba było klepnąć ścianę.
Szkoła i internat na 55 osób
Przyszli kinooperatorzy – głównie mężczyźni, choć szkoliły się tu także panie – uczyli się na parterze budynku, gdzie była sala z kabiną projekcyjną, a mieszkali piętro i dwa piętra wyżej w internacie mieszczącym 55 osób.
– Pan Andrzej Zawiślak, absolwent kursu z 1969 roku, wciąż czynny kinooperator rzeszowskiego kina Zorza, wspomina, że w wieloosobowych pokojach stały wojskowe łóżka i biurka pełne podpisów poprzednich uczestników szkolenia, a sanitariaty mieściły na korytarzu – mówi Maciej Gil.
Oczywiście kursanci nie tylko się uczyli. Bywało, że impreza zaczynała się już w pociągu do Wrocławia. Zwiedzali także miasto i mieli praktyki w tutejszych kinach.
Kolejne kursy (w ciągu roku odbywało się ich kilka) były na tyle ważne, że pisała o nich lokalna prasa.
Potem wyświetlali filmy milionom widzów
Po ukończeniu kursu uczestnicy wracali w swoje strony do jednosalowych kin i wyświetlali filmy milionom widzów.
To naprawdę były miliony, bo kiedyś ludzie chodzili do kina częściej niż teraz. Samych „Krzyżaków” Aleksandra Forda (ten film to rekordzista wszechczasów w polskich kinach, premiera w 1960 roku) do 1989 roku obejrzało ponad 32,3 mln widzów!
W „Pustyni i w puszczy” z 1973 roku prawie 31 mln, a „Potop” z 1974 ponad 27,6 mln. Wśród filmów zagranicznych największym wzięciem cieszył się „Winnetou” z 1962 roku – ponad 23 mln widzów, „Wejście smoka” z 1973 roku (polska premiera dopiero w 1982 roku) prawie 17,3, a „Klasztor Shaolin” z 1982 roku prawie 12,8 mln.
Dla porównania „Ogniem i mieczem” z 1999 roku obejrzało niecałe 7,2 mln widzów, a pierwszą część „Avatara” niespełna 3,7 mln.
Kin też było bez porównania więcej, np. w 1970 roku było w Polsce 3,5 tys. w tym w małych miasteczkach i na wsiach (dziś mamy 535 kin, 70 proc. z nich to placówki jedno- i dwusalowe). Wielu z nich już nie ma, ale sentyment pozostał.
Macie wspomnienia związane ośrodkiem szkolenia operatorów? A może nawet zdjęcia? Napiszcie do autorki tekstu: beata.turska[at]araw.pl