Najważniejsze informacje (kliknij, aby przejść)
Wszystko zaczęło się od tego, że na ustnym egzaminie na biologię w Poznaniu zjadła ją trema i zabrakło jej punktów, żeby się dostać na wymarzony kierunek. Chciała przeczekać gdzieś 10 miesięcy i zdawać jeszcze raz. Wybrała zoo we Wrocławiu, bo znała je z telewizji, z programu państwa Gucwińskich.
Na rozmowę w sprawie pracy przyjechała z tatą
– To był sierpień 1974 roku. Miałam 19 lat i byłam tak nieśmiała, że w sprawie pracy zadzwoniła za mnie kuzynka, a na spotkanie z dyrektorem Gucwińskim przyjechałam z Kalisza z tatą i właściwie to on z nim rozmawiał – śmieje się pani Ela.
Tak czy inaczej, posadę dostała. Najpierw jakiś czas pracowała w akwarium, potem w terrarium, aż w końcu poszła do dyrektora, żeby się zwolnić, bo przecież chciała iść na studia.
– Zaproponował mi urlop bezpłatny, ale ja i tak codziennie przychodziłam do pracy, bo mi jej brakowało – wspomina.
Dzięki tej pracy stała się odważniejsza
Na wyspie, na której żyją teraz lemury katta, mieszkały wtedy młode goryle.
– Któregoś dnia Hanna Gucwińska zapytała, czy chcę do nich wejść. Chciałam. W ogóle nie czułam strachu. Przyjęły mnie dobrze, chwilę później bawiłam się z nimi, jakbym robiła to od zawsze.
I tak razem z panią Jadwigą i panią Halinką, starszymi od niej o 30 lat, zajęła się małpami człekokształtnymi. Dzięki tej pracy stała się odważniejsza. Dziewczyna, która przyjechała na rozmowę w sprawie pracy z tatą, musiała teraz samodzielnie wykłócać się w magazynie o lepsze jabłka, a gdy przypływał statek z Kuby, to i o pomarańcze.
Pamięta je wszystkie
Goryli nie ma we wrocławskim zoo już od kilku dekad, ale ona nadal wszystkie je pamięta: ich imiona, to, jakie były, jakie robiły miny, którego dnia i dokąd się przeniosły. To samo z orangutanami, a teraz z szympansami. Robi im zdjęcia, na ścianie korytarza na zapleczu wiszą ich portrety.
Szympansy są szalone
Literatury na temat małp człekokształtnych było wtedy tyle co nic, właściwie tylko „Psychologia małp” prof. Jana Dębowskiego, którą pani Ela pierwszy raz przeczytała w IV klasie szkoły podstawowej. Czytała więc po czesku, po niemiecku, angielsku. Gdy już pracowała w zoo, znajoma z antykwariatu odkładała jej National Geographic z artykułami o Jane Goodall i szympansach, Birute Galdikas i orangutanach, Dian Fossey i gorylach górskich.
Każdy z tych gatunków jest inny, inaczej się zachowuje.
– Nasze goryle były bardzo spokojne. Orangutany też, ale wystarczyła mała dziureczka, żeby zdemolowały klatkę. Dlaczego? Bo mogły: miały długie, sprawne palce, inteligencję i cierpliwość. A szympansy? Szympansy są szalone! – śmieje się pani Ela. – Ciągle coś się między nimi dzieje.
Negocjacje odbywają się przez kratę, bo pracownikom ogrodów zoologicznych w Unii Europejskiej, a pewnie i na całym świecie, już od dawna nie wolno wchodzić do dużych małp. To kwestia BHP: dorosły szympans ma siłę sześciu facetów, a samiec goryla może ważyć nawet 200 kilogramów. Ale więź między małpami i ludźmi i tak jest silna.
Wszystko rozumieją
Gdy przyszliśmy do zoo przed czasem, pani Ela rozmawiała właśnie z Solo.
No i szybko się uczą. Nieżyjąca już, bardzo opiekuńcza i empatyczna Kizi, podpatrywała, jak opiekunowie rehabilitowali innego szympansa, a potem naśladowała ich ruchy. Otrzepywała też koce, zamiatała, szorowała basen.
No właśnie: Kizi. Pani Ela zajmowała się nią od dnia narodzin i bardzo przeżyła jej śmierć.
– Najtrudniejsze chwile w tej pracy są wtedy, gdy zwierzę choruje i umiera – mówi opiekunka.
Ziewa jak jej podopieczni
Przejmowanie zachowań obywa się obustronnie.
– Spędzam z nimi całe dnie i czasem łapię się na tym, że ziewam tak jak one – śmieje się opiekunka. – Z czasem człowiek nabiera szympansich odruchów, sposobu poruszania się. I dobrze, bo to procentuje, gdy odwiedzam te zwierzęta w innych ogrodach albo gdy byłam na wakacjach w Parku Narodowym Gombe w Tanzanii. Akceptują mnie, są przy mnie spokojne.
Pani Ela pojechała do Tanzanii prywatnie, ze znajomą, która pisała pracę magisterską o naczelnych. Żeby się jakoś dogadać, nauczyła się trochę suahili.
– Ludzie pękali ze śmiechu, bo przekręcałam słowa, ale doceniali, że się staram – wspomina.
Spędziła tam miesiąc. Była nie tylko w Gombe, ale też w rezerwacie Ngorongoro, Parku Narodowym Serengeti i wielu innych fascynujących miejscach. Nie obyło się bez przygód: zgubiła paszport, jadła obiad w polskiej ambasadzie, poznała szefa Jane Goodall Anthony’ego Collinsa, a dzięki temu, że wykoleił się pociąg, ktorym jechała, spotkała kogoś, dzięki komu zamieszkała w pokoju gościnnym w Jane Goodall Institute zamiast pływać codziennie łodzią z Kigomy do Gomby po dwie godziny w każdą stronę.
Slynnej badaczki szympansów Jane Goodall tam nie spotkała. Poznała ją w Warszawie w 2010 roku.
– To moja idolka, nadzwyczajna zupełnie osoba. O tyle rzeczy chciałam ją zapytać, ale cały czas płakałam i tylko mówiłam, jaka jestem szczęśliwa – mówi pani Ela.
Możemy się od nich uczyć szczerości
Małpy cieszą się, przywiązują, bywają zazdrosne, obrażają, mają swoje upodobania, nawyki. Zupełnie tak jak my.
Mają też swoje fochy, na przykład nie lubią zakonnic i ludzi w mundurach: rzucają w nich jedzeniem, które rozpłaszcza się na szybie. Ale bywa i tak, że kogoś wręcz uwielbiają. Tak było z pewną Anią, która kiedyś często przychodziła tu z mamą. Bobby czekał na nią i był szczęśliwy, gdy się pojawiała.
– Ludzie czasem mówią, że te moje małpy są takie biedne, bo tkwią za kratami. Woleliby, żeby były za szybą. Tylko że te kraty są dla nich jak przyrządy gimnastyczne: wspinają się po nich. Kasia, Solo i Bobi mają do dyspozycji cztery pomieszczenia, chodzą sobie między nimi kiedy i jak chcą. No i mają wybieg. Kasia prawie z niego nie schodzi. Wpada do klatki, zabiera jedzenie i wypada z powrotem. Gdy jest deszcz, bierze swojego misia i idzie pod wiatę.
Na wybiegu szympansów rosną m.in. śliwki i jabłka. Na to, jak się do nich dobierają, można patrzeć godzinami.
– Solo wspina się na termitierę i strąca owoce kijem, natomiast Bobi wchodzi na drzewo i nim trzęsie – opowiada pani Ela. – Zanim zlezie na dół, Solo z Kasią mu je zabierają, więc znowu wchodzi, znowu trzęsie…
Czy jest coś, czego możemy nauczyć się od człekokształtnych?
– Tak: szczerość – mówi bez wahania pani Ela.
Wielkie marzenie pani Eli
Pani Ela chciałaby zobaczyć małpy człekokształtne w naturze, na przykład goryle górskie w Ugandzie.
– To moje wielkie marzenie – mówi.
Kto wie, może jeszcze uda się je spełnić? Bo pani Ela ma wprawę w podróżowaniu po dalekich krajach. Była nie tylko w Tanzanii, ale też w Wietnamie, Laosie, Kambodży. Wszędzie tam szukała małp, choć przecież była na wakacjach.
– To dlatego, że małpy to moja pasja. Dzięki nim nie nudziłam się w pracy nawet przez chwilę.