wroclaw.pl strona główna Najświeższe wiadomości dla mieszkańców Wrocławia Dla mieszkańca - strona główna

Infolinia 71 777 7777

9°C Pogoda we Wrocławiu

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 05:20

wroclaw.pl strona główna

Reklama

  1. wroclaw.pl
  2. Dla mieszkańca
  3. Aktualności
  4. Obozy pracy przymusowej w wojennym Wrocławiu

Ta historia nigdy do końca nie została opowiedziana. Badania historyków trwają nadal. Wiadomo, że w latach II wojny światowej w Breslau przebywało od 30 tysięcy do 50 tysięcy Polaków. W przytłaczającej większości – robotników przymusowych. Dużą grupę stanowili wśród nich cywile z Warszawy, przywiezieni tu po wybuchu i upadku Powstania Warszawskiego. Większość kwaterowano w obozach pracy, rozmieszczonych na terenie całego miasta.

Reklama

Tułaczka zaczynała się w halach ZNTK w Pruszkowie, zamienionej przez Niemców na obóz przejściowy Dulag 121. Stamtąd odjeżdżały pociągi. Węglarki bez dachów wywoziły ludzi na teren Generalnego Gubernatorstwa. Zamknięte wagony towarowe – na roboty do III Rzeszy.

Na terenie dzisiejszego Wrocławia znajdowało się kilkadziesiąt obozów pracy przymusowej. W tym cztery filie obozu Gross Rosen: w Leśnicy, przy Bierutowskiej na Psim Polu (teren późniejszych zakładów Hydral) oraz dwa obozy na Fabrycznej, w rejonie zakładów Dolmel i Pafawag.

Burgweide na Sołtysowicach  

Przedmioty odnalezione przez archeologów na terenie dawnego obozu pracy przymusowej na Sołtysowicach Oleksandr Poliakovsky
Przedmioty odnalezione przez archeologów na terenie dawnego obozu pracy przymusowej na Sołtysowicach

Największy był obóz Burgweide (hitlerowska nazwa wsi Schottwitz – obecnych Sołtysowic). Jak podaje wrocławska badaczka Kamilla Jasińska - z ostatnich ustaleń historyków wynika, że obóz powstał na przełomie 1941 i 1942 roku. Założono go blisko stacji kolejowej, a jednocześnie nieco na uboczu, nie do końca na widoku mieszkańców.

- Po przyjeździe pognano nas do obozu Burgweide. Wymęczeni, głodni, zziębnięci szukaliśmy dogodnego miejsca. Ale jak pamiętam, pierwszą noc spędziliśmy pod gołym niebem. Pamiętam też wędrówki po łyżkę zupy, chciało się krzyczeć. Wszystko w tym obozie urągało człowieczeństwu. A ja tak chciałam żyć, miałam przecież dopiero osiemnaście lat – wspominała po latach Celina Waleńska-Dutkiewicz.

Fragment wystawy Burgweide. Niemiecki obóz przejściowy i obóz pracy. Miejsce – ludzie – pamięć. Rynek we Wrocławiu, styczeń 2024 Marek Księżarek
Fragment wystawy Burgweide. Niemiecki obóz przejściowy i obóz pracy. Miejsce – ludzie – pamięć. Rynek we Wrocławiu, styczeń 2024

Obóz podzielony został na część „brudną” (gdzie trafiali ludzie z transportów) i „czystą”. Przybyszom kazano się rozbierać do naga i pędzono ich do łaźni. Wielu się bało. Nie byli pewni, czy z tych pryszniców poleci woda czy gaz.

Po łaźni więźniowie poddawani byli selekcji. Przyczepiano im plakietki. Niebieska – praca w mieście. Zielona – praca na wsi. Żółta – niezdolni do pracy. Obóz przez większy czas miał charakter przejściowy, robotnicy kierowani byli stąd do kolejnych miejsc. W połowie stycznia 1945 przekształcony został w stały, stając się obozem pracy Arbeitslager Burgweide. Działał aż do kapitulacji Festung Breslau.

Dwa obozy na Rakowcu

W miejscu gdzie dziś znajduje się instytut niskich temperatur, był kiedyś niezwykłej urody Etablissement - Wappenhof.

Etablissement Wappenhof na Rakowcu, początek XX wieku źródło: fotopolska.eu
Etablissement Wappenhof na Rakowcu, początek XX wieku

Z kawiarnią, salą taneczną, muszlą koncertową, rozległym ogrodem. We wrześniu 1944 osadzono tu około 700 osób, głównie mężczyzn. Prawdopodobnie większość z nich stanowili warszawiacy. Pracowali w FAMO, przy produkcji pojazdów gąsienicowych. Spod Wappenhofu, codziennie zawoził ich tam specjalny tramwaj. Mimo zakwaterowania robotników przymusowych, Wappenhof pozostawał otwarty. Przez całą wojnę normalnie działała tu restauracja. Obóz zlikwidowano 25 lub 27 stycznia 1945.

Budynek dawnego obozu Wappenhof na Rakowcu. W tym miejscu znajduje się dziś Instytut Niskich Temperatur i Badań Strukturalnych PAN. Zdjęcie z lat 60. XX wieku. fot. ze zbiorów Towarzystwa Miłośników Wrocławia
Budynek dawnego obozu Wappenhof na Rakowcu. W tym miejscu znajduje się dziś Instytut Niskich Temperatur i Badań Strukturalnych PAN. Zdjęcie z lat 60. XX wieku.

Nie był to jedyny obóz pracy na Rakowcu. Kiedy zabrakło miejsca w Wappenhof, zaczęto kierować ludzi do położonego w południowej części osiedla Lunaparku. W dwóch salach głównego budynku ulokowano tu 1200 osób. Z ich wspomnień wyłania się ciekawa anegdota. Sale były wielkie. By mieć choć odrobinę prywatności, osadzeni tu robotnicy zrobili szmaciane przepierzenia. Powstały alejki i skrzyżowania, które nazywano między sobą polskimi nazwami ulic.  Obóz – podobnie jak Wappenhof – zlikwidowano 25 lub 27 stycznia 1945.

Lager Zimpel Hindenburgschule

Budynek szkoły podstawowej nr 45 na Sępolnie, ma kształt przypominający nieco kanciastą literę C. Dwa boczne skrzydła to sale gimnastyczne.

Budynek szkoły na Sępolnie, widok z lotu ptaka źródło: ukosne.gis.um.wroc.pl/
Budynek szkoły na Sępolnie, widok z lotu ptaka

W sierpniu 1944 roku obydwie zamieniono na obóz pracy dla matek z dziećmi. Przetrzymywano w nim około 800 osób, w tym około 200 dzieci. Szkoła przez cały ten czas działała normalnie. Niemieckie dzieci oglądały polskie przez płot.

Są z tego miejsca opowieści straszne. Jak ta, że dzieci poniżej 10 roku życia musiały czyścić toalety (ich mamy były cały dzień w pracy). 18 toalet na 800 osób. Nie potrafiły sobie z tym radzić, chodziły ubrudzone fekaliami.

Są też wspomnienia o ludzkich odruchach. Wiemy, że niemieckie dzieci oddawały czasem polskim swoje szkolne kanapki. Kobiety z osiedla Zimpel ukradkiem przynosiły produkty spożywcze. Bywało, że w pomoc uwięzionym maluchom angażowały się bardziej. Ubierały, karmiły, za co groziły im restrykcje. Jak mówi Kamilla Jasińska, udało się uratować w ten sposób kilkoro dzieci.

Mieczysława Żórawska przed SP 45 na Sępolnie, gdzie w czasie wojny mieścił się obóz dla kobiet z powstania warszawskiego. Przebywała w nim z trójką dzieci fot. ze zbiorów Towarzystwa Miłośników Wrocławia
Mieczysława Żórawska przed SP 45 na Sępolnie, gdzie w czasie wojny mieścił się obóz dla kobiet z powstania warszawskiego. Przebywała w nim z trójką dzieci

Dzieci były także zabierane matkom. Około 20 wywieziono poza obóz, przekazując je do adopcji niemieckim rodzinom. Nie wiadomo gdzie. Nie wiadomo co z nimi się stało.

Część dzieci potajemnie wywiozła z obozu Rada Główna Opiekuńcza. Była to polska organizacja charytatywna z Krakowa, działająca za zgodą władz okupacyjnych. Dzięki niej część dzieci robotnic przymusowych z Sępolna, umieszczono na przechowanie właśnie w krakowskich rodzinach.

Takich historii – również tych nieodkrytych, nieopowiedzianych, są setki. Obozów pracy przymusowej we Wrocławiu było kilkadziesiąt. Działały m.in.: w budynku Sanepidu przy Składowej, w papierni przy ul. Przedwiośnie, w dawnej pralni przy ul. Krakowskiej, w zabudowaniach cukrowni przy ul. Supińskiego na Klecinie, przy ulicach Rybackiej, Opolskiej, Mickiewicza (dziś w tym miejscu jest parking), Kleczkowskiej, Swobodnej (w szkole), Reja (w szkole), Hauke-Bosaka (w szkole).

Szuflady (nie) pamięci

Zajrzyj do szuflady i szafy z pamiątkami po dziadkach, rodzicach lub innych bliskich. Popytaj znajomych i sąsiadów. Wrocławski oddział IPN szuka wszystkich, którzy w czasie wojny trafili do obozu Burgweide na Sołtysowicach.

– Odnajdźmy tych, którzy jeszcze pamiętają pierwsze powojenne dekady i walkę o pamięć o obozie Burgweide i jego ofiarach – piszą pracownicy IPN.

Projekt realizuje Odział Instytutu Pamięci Narodowej we Wrocławiu wraz z Radą Osiedla Sołtysowice i parafią św. Alberta Wielkiego we Wrocławiu.

Kontakt: burgweide[at]ipn.gov.pl

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama