wroclaw.pl strona główna Najświeższe wiadomości dla mieszkańców Wrocławia Dla mieszkańca - strona główna

Infolinia 71 777 7777

6°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 08:30

wroclaw.pl strona główna
Reklama
  1. wroclaw.pl
  2. Dla mieszkańca
  3. Aktualności
  4. Maria z Charkowa: We Wrocławiu otuliło nas dobro, lecz tęsknimy za domem
Kliknij, aby powiększyć
Na zdjęciu Maria Kołomiyets z Charkowa Tomasz Hołod / www.wroclaw.pl
Na zdjęciu Maria Kołomiyets z Charkowa

Tam zostali przyjaciele i porcelanowe figurki córki, dom, praca, szkoła – we Wrocławiu otoczyło nas dobro, lecz tęsknimy za Charkowem – wyznaje Maria Kołomiyets, która wraz z córkami przed rokiem uciekła ze wschodniej Ukrainy.

Reklama

W tamten czwartek rok temu, 24 lutego, Marię i dziewczynki obudziły wybuchy rakiet. Ich dom w Charkowie stoi w dzielnicy od strony granicy z Rosją. Była piąta rano. Natychmiast przyjechał Ilja, młodszy brat Marii. 19-latek od razu zdecydował: Pakujemy się i wyjeżdżamy.

Córki Marii są zaradne i samodzielne. Anastasia ma dzisiaj 18 lat, Dariia 15, a najmłodsza jest dwunastoletnia Varvara. - Były spokojne, dzielniejsze niż ja – wyznaje Maria.  W niewielkie turystyczne plecaki spakowały najpotrzebniejsze rzeczy.

Już wcześniej rozmawiały o tym, że jak zacznie się wojna, to być może trzeba będzie uciekać. I żeby pomyślały, co wtedy zabiorą. Nawet przez myśl im nie przeszło, żeby porzucić zwierzęta. Razem z nimi pojechały pies Chucha, kot Misakii i szczurki Runa i Leelu. Jeszcze tego samego dnia dojechali pod Kijów, do niewielkiej miejscowości Makalewicze, która leży między Irpieniem a Żytomierzem.

Cvitna Kapusta, czyli dziecięca radość

Maria Kołomiyets ma 43 lata. Jest ekspresyjną, szczupłą szatynką z długimi włosami. Opowiada w skupieniu, a kiedy mówi o córkach, albo o pracy, to się uśmiecha. W Charkowie skończyła studia plastyczne, uczyła się także gry na fortepianie i śpiewu. Kilka lat temu założyła platformę artystyczną Cvitna Kapusta. – To miejsce, w którym spotkali się różnego rodzaju artyści, muzycy, aktorzy, plastycy, żeby tworzyć coś razem.

Przy okazji tych spotkań powstawały spektakle muzyczne, organizowaliśmy koncerty i dziesiątki różnego rodzaju wydarzeń – wylicza Ukrainka. – Przyjeżdżali do nas artyści z różnych części Ukrainy i zza granicy, bo dowiedzieli się, że w Charkowie dzieją się nadzwyczaj ciekawe rzeczy i chcieli się przyłączyć. Czasem zostawali na jeden koncert, a czasem na dłużej.

Ale głównymi bohaterami były dzieci, z którymi Maria ćwiczyła tradycyjne pieśni ukraińskie i współczesne piosenki. Z takiego repertuaru układali kolorowe muzyczne spektakle.

Rosyjskie bomby nie zniszczyły domu Marii w Charkowie. Bardzo za nim tęsknią. Dziewczyny rozmawiają często na czatach z przyjaciółkami, krewnymi - rodzina i znajomi rozjechali się po całej Europie, są w Niemczech, Grecji, Wielkiej Brytanii.

Maria poważnieje: - Jednak wiadomo, że to nie zastąpi normalnego spotkania na żywo. Na szczęście nikt z bliskich nie zginął.

Otuliło nas dobro

Pod Kijowem nie mogły zostać długo. Między Irpieniem - kilka miesięcy później cały świat usłyszy o morderstwach i gwałtach, jakich dopuścili się tam Rosjanie - a Żytomierzem, który został w rękach Ukraińców, ciągle latały rakiety. Było bardzo niebezpiecznie.

Maria z rodziną pojechała dalej na zachód. Zatrzymali się w Tarnopolu. Wtedy jeszcze wierzyli, że wojna skończy się za dwa, trzy tygodnie i Rosjanie wycofają się lub zostaną pobici. Jednak oczekiwanego przełomu nie było. Maria nie miała pracy, całą rodzinę utrzymywał młodziutki Ilja.

Wtedy pojawiła się propozycja od znajomych z Monachium: „Przyjeżdżajcie. Zajmiemy się wami, praca też się znajdzie”. Kolektywnie uznali, że to dobre rozwiązanie. Przede wszystkim, będą bezpieczne.

- Kiedy przekroczyliśmy granicę z Polską otoczyło nas dobro. Ludzie nas przytulali, nakarmili. Byłyśmy bezpieczne. Moje dziewczynki mówiły, że są nawet gotowe spać w namiotach, tak było im dobrze – opowiada Maria.

W drodze do Niemiec wyznaczyli sobie przystanek u znajomego we Wrocławiu, Aleksandra Olszewskiego.

Maria: - Olek oprowadził nas po Wrocławiu. Centrum przypominało starówkę we Lwowie, a są też rejony miasta podobne do tych w naszym Charkowie. Olek zasugerował, że może powinniśmy zostać we Wrocławiu.

Argumenty za pozostaniem były mocne. Ukraińcom mentalnie bliżej do Polaków niż do Niemców. We Wrocławiu było dużo osób i instytucji, które aktywnie zaangażowały się w pomoc uchodźcom. Poza tym w końcu z Wrocławia jest bliżej do Charkowa niż z Monachium. Bo Marii ciągle kołatała w duszy nadzieja, że wojna potrwa góra dwa-trzy miesiące. Stąd szybciej wróci do siebie.

Ukraina rozkwitała

Maria z nostalgią opowiada o domu w Charkowie. Została w nim między innymi kolekcja porcelanowych figurek Darii. O przyjaciołach, bliskich i ulubionych miejscach, niezapomnianych wydarzeniach organizowanych pod szyldem Cvitnej Kapusty.

- Ostatnie lata to dla Ukrainy był dobry czas. Rozwijała się, ludzie nabrali ochoty do działania, wiele się zmieniało. Ukraina rosła. I to wszystko zniszczyła wojna - mówi Maria.

Płomień z dziecięcych serc rusza przez Europę

We Wrocławiu z pomocą organizacji charytatywnej wynajmują mieszkanie. Nastia zdalnie studiuje na uniwersytecie charkowskim, Dariia i Varvara uczą się w szkole ukraińskiej.

Maria szukając pracy zauważyła, że ukraińskie dzieci z rodzin uchodźców potrzebują ciekawych pomysłów na spędzenie czasu. Stworzyła z nich chór KapustaBand.

- Dzieci mają w sobie dużo energii, entuzjazmu, który udziela się innymi. Przygotowali spektakl muzyczny zatytułowany “Songs of Burning Hearts”. To nawiązanie do fabuły legendarnego filmu animowanego „Żółta łódź podwodna”, który opowiada o podwodnej krainie Pepperland zaatakowanej przez nienawidzące muzyki Sine Smutasy. Na ratunek ruszają muzycy The Beatles.

Kliknij, aby powiększyć
Powiększ obraz: Uchodźcy z Ukrainy we wrocławskim Urzędzie Miejskim www.wroclaw.pl
Uchodźcy z Ukrainy we wrocławskim Urzędzie Miejskim

Maria Kolomiyets: - My także zostaliśmy zaatakowani przez Zło. Jednak w dzieciach, które są w chórze dostrzegłam duże pokłady energii, siły i nadziei, którymi dzielą się podczas koncertów.

W repertuarze KapustaBand są polskie i ukraińskie piosenki ludowe, polskie piosenki mające w przesłaniu kult wolności, nadziei, np. „Kocham wolność” z repertuaru zespołu Chłopcy z Placu Broni, oraz przeboje zespołu The Beatles. Z udziałem fundacji Inside, publicznej organizacji non-profit, która zapewnia wsparcie kulturalne społeczności ukraińskich i zagranicznych artystów, założonej przez Annę Zubinę, zaplanowali koncertowy tour po krajach Europy Wschodniej. Zaczęli we Wrocławiu, potem jechali do Wilna, Rygi i Tartu. Hymnem trasy została zinterpretowana na nowo w wersji ukraińsko-angielskiej piosenka „Yellow Submarine”.

Posłuchaj podcastu

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama
Powrót na portal wroclaw.pl