wroclaw.pl strona główna Najświeższe wiadomości dla mieszkańców Wrocławia Dla mieszkańca - strona główna

Infolinia 71 777 7777

13°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 04:35

wroclaw.pl strona główna
Reklama
  1. wroclaw.pl
  2. Dla mieszkańca
  3. Wrocławskie osiedla
  4. Józefa Grzesiak kończy 100 lat i świętuje 25. urodziny

Józefa Grzesiak kończy 100 lat i świętuje 25. urodziny. Jest najstarszą spośród żyjących wrocławian urodzonych 29 lutego

Anna Aleksandrowicz,

Kliknij, aby powiększyć
Na zdjęciu 100-letnia Józefa Grzesiak z tortem ze świeczkami 25 i napisem 100 w otoczeniu najbliższej rodziny, z najmłodszą aktualnie prawnuczką - Olą Marek Księżarek
Na zdjęciu 100-letnia Józefa Grzesiak z tortem ze świeczkami 25 i napisem 100 w otoczeniu najbliższej rodziny, z najmłodszą aktualnie prawnuczką - Olą

Ora et labora - oto jej przepis na długowieczność i dobre zdrowie. Urodziła się w roku, gdy marka polska została zastąpiona złotym, zmarł Lenin, Gershwin napisał „Błękitną rapsodię”, Reymont dostał nagrodę Nobla za „Chłopów”, Hitler w więzieniu dyktował „Mein Kampf”. We Wrocławiu zameldowanych jest aktualnie 371 wrocławian urodzonych 29 lutego. Józefa Grzesiak z Nadodrza to najstarsza z nich.

Reklama

Ma troje dzieci: Marię, Urszulę, Wojciecha oraz 10 wnucząt i 14 prawnucząt. - A kolejnych dwoje jest już w drodze - zaznacza Urszula. Pani Józefa mówi, że miała wspaniałego męża Mieczysława, 5 lat starszego od siebie. Przeżyli razem 66 lat. - Tata zmarł dokładnie w swoje 99. urodziny - wspomina Maria. - To był bardzo dobry człowiek - przerywa pani Józefa. Zawsze mi pomagał we wszystkim, zabierał na spacery. 

Dzieciństwo i młodość w Owieczkach

Kliknij, aby powiększyć
Powiększ obraz: Józefa Grzesiak uważa, że miała i ma dobre życie: dzięki swojemu mężowi i rodzinie MAREK KSIĘŻAREK
Józefa Grzesiak uważa, że miała i ma dobre życie: dzięki swojemu mężowi i rodzinie

Z Mieczysławem znali się od dzieciństwa, bo mieszkali w tej samej wiosce - Owieczki w powiecie sieradzkim. Pamięta go, jak gonił krowy pod jej domem do lasu. Ona też je pasła - za stodołą. Jak przyszedł czas na zamążpójście i przyszli swaty, przynajmniej wiedziała o kogo chodzi. - Młodzi w tamtych czasach nie mieli nic do gadania. Liczyło się tylko to, co która strona wnosi z ziemi i zwierząt hodowlanych do wspólnego gospodarstwa - tłumaczy Wojciech, syn pani Józefy. 

Często jako dziecko bywała głodna. Dostawała kawałek chleba, a jak prosiła o więcej, to słyszała: Cicho być, nie ma jedzenia. Do szkoły chodziła wtedy, gdy ojciec pozwalał, choć była chętna do nauki. - Rodzice pchali tam najmłodszego brata, a ja, choć chciałam się uczyć, mogłam tylko wtedy, gdy nie było za dużo roboty. Nawet lekcje musiałam odrabiać nie w domu, tylko patrząc na krowy. Wynosiłam sobie stolik, stawiałam na podwórku i odrabiałam - wspomina pani Józefa. 

Miała troje rodzeństwa: siostrę (rocznik 1920) i dwóch braci: (z roczników 1922 i 1932). Wszyscy już nie żyją. 

Jak już było jedzenie, to na okrągło kasza jęczmienna albo jaglana. - Wszystko, co najzdrowsze, ale mamie zbrzydło - opowiada córka Maria. - W czasie wojny ciągle jedli zupę z suszonych grzybów i brukiew. Albo polewkę z gotowanych ziemniaków z odrobiną tłuszczu. Kaszę jaglaną mama do dziś rozpoznaje po zapachu i nie chce jeść.

Wojciech: - Lubi za to mączne potrawy, zwłaszcza kluski śląskie. 

Maria: - Albo naleśniki. A wczoraj kurczaka jadła.

Pani Józefa: - Ja wszystko jem, tylko mało i musi być gotowane. Wtedy się dobrze czuję. 

Kliknij, aby powiększyć
Powiększ obraz: Pani Józefa patrzy na Dziennik Wileński z 29.02.1924 - na pierwszej stronie pisano o posiedzeniu Rady Gospodarczej w Ministerstwie Skarbu; otworzył je Włądysław Grabski - wówczas premier MAREK KSIĘŻAREK
Pani Józefa patrzy na Dziennik Wileński z 29.02.1924 - na pierwszej stronie pisano o posiedzeniu Rady Gospodarczej w Ministerstwie Skarbu; otworzył je Włądysław Grabski - wówczas premier

Do kościoła w dzieciństwie chodziła 5 km boso, bo szkoda było butów. - Pod kościołem ocierało się nogi szmatką, wkładało buty, żeby na mszy być elegancko ubranym. A z powrotem znów szło się na bosaka - wspomina pani Józefa. Miała jedną wyjściową sukienkę, więc bardzo o nią dbała. - Teraz młodzież ma tak dobrze, a nie wie, jak ma dobrze - wzdycha stulatka.

Wojciech: - Ta młodzież, o której mówi mama, to ma już po 30 lat - zauważa z uśmiechem.

II wojnę światową wszyscy z rodziny pani Józefy przeżyli. - Musieliśmy udawać, że w domu jest jedna córka, bo Niemcy co jakiś czas zaglądali, żeby sprawdzić, czy nie da się kogoś wysłać na przymusowe roboty - opowiada pani Józefa. - Zawsze więc albo ja, albo siostra ukrywałyśmy się podczas takiej niezapowiedzianej wizyty. Na szczęście tata umiał po niemiecku, więc zawsze zagadał. 

Ale jednak zdarzyły się takie trzy straszne dni, że na wieść o zbliżającym się froncie, razem z sąsiadami uciekali do lasu i kryli się pod pierzynami, gdy Niemcy z samolotów ostrzeliwali okolicę. Na szczęście z rodziny pani Józefy wtedy nikt nie zginął. 

Pierzaki z wróblami

A po wojnie nastały lepsze czasy. Stulatka pamięta smaczną zupę z suszonych gruszek i wesołe pierzaki, czyli wspólne darcie pierza w różnych domach.

- Rodzina mamy hodowała gęsi. Jednego roku mieli ich 60, a innego nawet 100 - wspomina Maria. - Nie jedli ich jednak, tylko sprzedawali na mięso, a pierze - na wypełnienie kołder i poduszek. 

Na takie skubanie gęsi przychodziły dziewczyny z wielu okolicznych domów. Wiadomo było, że po robocie będą tańce z chłopakami. Chłopcy, nie mogąc doczekać się końca, często przychodzili z... wróblami i wpuszczali je do izby, gdzie darto pierze. - No wtedy to już się nie dawało nic zrobić, trzeba było szybko sprzątać - opowiada Maria. - Do tańców przygrywał ten, kto umiał. Nasz dziadek, tata mamy, grał na akordeonie - wspomina. 

Do Wrocławia przez brak... łazienki

Ślub z Mieczysławem wzięła w 1952 roku w Unikowie, gm. Złoczew (też pow. sieradzki). Zamieszkali na gospodarce u teściów, pracowali razem, urodziło im się czworo dzieci (jedna córka zmarła w dzieciństwie). Gdy zamierzali wybudować w domu łazienkę, teść kategorycznie odmówił. - Nie ma na to miejsca - stwierdził. Wtedy wyjechali do Wrocławia. Był rok 1963, a najmłodszy syn Wojciech miał dopiero kilka miesięcy.

Miasto nie było jeszcze posprzątane po wojnie. Pani Józefa pamięta rozwalone kamienice i gruzy. Zamieszkali na Kowalach. Z czasem pani Józefa podjęła pracę jako dozorczyni w nieistniejącej już cukrowni przy al. Poprzecznej. Pracowała do 66. roku życia. Potem mieszkała na Ołbinie, a teraz - na Nadodrzu.

- Mama cały czas coś robiła i robi: na drutach albo w ogródku - opowiada Wojciech. - Co roku każdego z nas obdarowywała nas swetrami i skarpetami, rozsadą pomidorów, które wysiewa w lutym, a potem obraca każdą sadzonkę, żeby słońce nie świeciło bezpośrednio, rozmawia z nimi. W ciepłe dni wystawia je na balkon, na noc zabiera. Kiedyś sama to robiła, teraz my jej pomagamy - wyjaśnia. 

Zdrowie pani Józefie dopisuje. Co niedzielę chodzi do kościoła pw. Opieki św. Józefa Karmelitów Bosych przy ul. Ołbińskiej. O godz. 15 codziennie odmawia koronkę do Bożego Miłosierdzia. - Omadla całą rodzinę - śmieje się Maria. 

Dziś było małe spotkanie rodzinne, ale w sobotę na przyjęciu będzie w sumie 67 osób. Zaproszeni są na nie również ojcowie karmelici bosi. - Mama zrobiła z nich karmelitów skarpetkowych - śmieje się Urszula. - Każdy już dostał swoją parę zrobioną przez nią. Jednego nawet w takich skarpetkach pochowano. 

Kliknij, aby powiększyć
Powiększ obraz: Pani Józefa z kwiatami od redakcji Wroclaw.pl MAREK KSIĘŻAREK
Pani Józefa z kwiatami od redakcji Wroclaw.pl

Pani Józefa podziwia postęp technologiczny. Gdy jedzie po Wrocławiu samochodem, nie poznaje go. - Ależ się zmienia to miasto i rozbudowuje - kręci głową z podziwem. Sama pamięta, jak jej mama łapała się za serce i uciekała krzycząc „ancychryst!”, gdy przez Owieczki jechał ktoś na motorze. Ona opuściła swoją rodzinną wioskę jeszcze przed elektryfikacją, gdy wieczory spędzało się przy lampie naftowej. - I to nie można było jej podkręcać, żeby nie marnować nafty - podkreśla. Teraz ma własnego smartfona i umie się nim posługiwać. 

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama
Powrót na portal wroclaw.pl