Rok przestępny? Raczej przestępczy – odbiera urodziny
– Kiedy byłam mała nie mówiłam nigdy, że urodziłam się w roku przestępnym, ale przestępczym – śmieje się Marta Kunik, wrocławianka, która obchodzi urodziny 29 lutego!
Ma jednak rację co do jednego. Rok przestępny ograbił ją z prawdziwych urodzin na wiele lat. – Kiedy wreszcie wypada 29 lutego znajomi robią mi wielką niespodziankę. Nie wiem, gdzie idę, wiem tylko, na którą godzinę mam być naszykowana. Jest duży tort z datą 29 lutego i świetna atmosfera – mówi.
Ale feta zdarza się głównie w roku przestępnym. Przez kolejne 3 lata są zwykłe imprezy rodzinne. – A życzenia przychodzą i 28 lutego i 1 marca, więc świętuję dwa dni – wyjaśnia Marta Kunik.
W tym roku świętowanie, ze względu na stan zdrowia, będzie spokojne. Ale wrocławianka z roku przestępnego zapowiada, że odbije to sobie. Za cztery lata.
Nawet łapówka, byle nie 29 lutego
Z opowieści rodzinnych Pani Marta pamięta, że, jeśli chodzi o datę 29 lutego, sprawa była traktowana rygorystycznie.
– Kiedy mama trafiła do szpitala błagała lekarzy, by przepisano mnie na 28 lutego albo chociaż 1 marca, ale medycy powiedzieli, że nie ma takiej możliwości. „Córka kiedyś w życiu Wam podziękuje” – usłyszała na porodówce – opowiada Marta Kunik.
Na prośbach mamy się nie skończyło. Tata próbował ratować sytuację… łapówką, by zmienić datę urodzin dziecka na 28 lutego. – Lekarz oburzył się i wyrzucił go z sali porodowej – śmieje się dziś Pani Marta.
W papierach została więc nieszczęsna data 29 lutego. Ale wrocławianka przyznaje, że nigdy nie miała z tego powodu problemów. Przeciwnie, okazało się, że urodziny w roku przestępnym pomagają!
– Jeśli idę do urzędu, w okienku widzę często zmęczone życiem i pracą Panie. Wystarczy jednak, że usłyszą, kiedy się urodziłam, od razu wraca im uśmiech i rozmowa przebiega już w innej atmosferze – mówi Marta Kunik.
I poza załatwianiem dokumentów pojawiają się sakramentalne pytania – ile ma Pani teraz lat i kiedy obchodzi Pani urodziny, jeśli w danym roku nie wypada akurat 29 lutego. – Gdziekolwiek nie pójdę, ludzie cały czas są ciekawi, jak sobie z tym radzę – dodaje.
Jedenastolatka, która jest po czterdziestce
Ile lat ma obecnie Marta Kunik? – Dziś jestem już 11-latką, więc dorosłam do wieku…mojej 11-letniej córki – oznajmia z uśmiechem wrocławianka. Ma rację, formalnie będzie świętowała prawdziwe urodziny 29 lutego dopiero po raz 11!
Ale jako dziecko nie czuła, że z tą datą jej nie po drodze. – Obchodziłam urodziny 28 lutego, a dzieci, które do mnie przychodziły na przyjęcie, doskonale znały sytuację – podkreśla Marta Kunik.
Z biegiem lat wrocławianka, tak jak zapowiedzieli lekarze przy jej porodzie, jest wdzięczna za to, że nie zmieniono jej daty urodzenia.
– Jest wyjątkowa, może nawet magiczna. Sprawiająca, że człowiek wtedy urodzony jest jakiś inny, o czym niedawno się przekonałam – tłumaczy Marta Kunik.
Zachorowała na niezłośliwego raka piersi, diagnozowano ją ostrożnie, bo mogło się okazać, że nowotwór okaże się złośliwy. Żyła w lęku, bo sytuacja była poważna, ale cztery miesiące temu niepokojąca zmiana zniknęła.
– Lekarz był zdumiony, bo USG niczego nie wykazało, ale kiedy robił opis zerknął na datę urodzenia, uśmiechnął się i stwierdził: „Niech pani to sobie dopisze do cudu” – mówi wrocławianka.
Klub urodzonych 29 lutego
Z doświadczenia Marta Kunik wie, że osoby urodzone 29 lutego są pogodne i gadatliwe. – Co ciekawe, w życiu spotkałam tylko jedną osobę urodzoną 29 lutego, zaprzyjaźniliśmy się z Adamem, byłam nawet w szoku, jak nasze drogi się skrzyżowały – zastanawia się.
Na co dzień wrocławianka rozmawia z ludźmi z 29 lutego na FB, gdzie utworzyli sobie specjalną grupę „Urodzeni 29 lutego”. Przez 3 lata, kiedy nie wypada 29 lutego, grupa jest uśpiona, ale uruchamia się przed rokiem przestępnym. I to jak!
– Pojawiają się pytania, jak obchodzicie urodziny, skąd jesteście, jest nawet plan pobicia Rekordu Polski ludzi z 29 lutego w Kórniku. Obiecałam sobie, że pojadę, ale jeszcze nie w tym roku – zapowiada Pani Marta.
W odpowiedzi na mój apel o kontakt z osobami urodzonymi 29 lutego Pani Marta odpowiedziała numerem telefonu i zdaniem, że jest rodowitą wrocławianką od pokoleń mieszkającą we Wrocławiu.
Okazuje się, że miasto było domem nie tylko dla jej mamy i babci, ale także prababci, która we mieszkała tu jeszcze za czasów, kiedy Wrocław był niemieckim miastem. – Urzędnicy stwierdzili kiedyś, że jesteśmy jedną z najstarszych polskich rodzin, które mieszkają we Wrocławiu – podkreśla Marta Kunik.
A prababcia zawsze powtarzała prawnuczce: „Marta, nie wyprowadzaj się z Wrocławia. Tu masz siedzieć, wychowywać kolejne pokolenia”. I tak dokładnie się stało.