wroclaw.pl strona główna Najświeższe wiadomości dla mieszkańców Wrocławia Dla mieszkańca - strona główna

Infolinia 71 777 7777

3°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 05:00

wroclaw.pl strona główna
Reklama
  1. wroclaw.pl
  2. Dla mieszkańca
  3. Aktualności
  4. Wrocławianin i Węgier - dwa bratanki... (ROZMOWA Z WICEKONSULEM WĘGIER)
Kliknij, aby powiększyć
Adam Szesztay, wicekonsul Węgier we Wrocławiu fot. Oleksandr Poliakovsky
Adam Szesztay, wicekonsul Węgier we Wrocławiu

- Kiedy przyjechałem do Wrocławia, to od razu zacząłem odkrywać związki tego miasta z moją ojczyzną. I to związki sięgające i dawnych czasów, jak i tych nieco nowszych - mówi Adam Szesztay, wicekonsul Węgier we Wrocławiu. I tak powstała lista miejsc w stolicy Dolnego Śląska związanych z Węgrami - dzięki niej można przejść się po Wrocławiu węgierskimi śladami i poznać nasze miasto od innej strony...

Reklama

Od kiedy istnieje we Wrocławiu Konsulat Węgier?

Od czterech lat.  Jestem tutaj drugim konsulem. Pan Sándor Nedeczky był założycielem.

Wrocław i Węgry to wcale nie są takie dwa odległe światy. Mamy ze sobą wiele wspólnego – węgierskie ślady możemy znaleźć we Wrocławiu w wielu miejscach.

Kiedy przyjechałem do Wrocławia, to od razu zacząłem odkrywać jego związki z moją ojczyzną. I to związki sięgające i dawnych czasów, jak i tych nieco nowszych. Na przykład po II wojnie światowej trafiły do stolicy Dolnego Śląska ze Lwowa pamiątki, które Wrocław „odziedziczył” po Lwowie. Na przykład zbiory Ossolineum czy Panorama Racławicka.

Nasza Panorama ma związki z Węgrami?

No tak. Jedyny raz poza polską ziemią Panorama Racławicka została wystawiona w Budapeszcie, w 1896 roku, razem  z jej węgierskim odpowiednikiem – panoramą Árpáda Fesztyego, która ukazuje przybycie Węgrów do Kotliny Karpackiej.

Silne były też związki Wrocławia z Węgrami w czasie powstania w 1956 roku. Wrocław był wtedy bardzo solidarny z nami: ludzie zbierali pieniądze na pomoc dla powstańców, ale też oddawali krew dla rannych Węgrów. Na wielu budynkach we Wrocławiu, w geście solidarności, wisiały węgierskie flagi. Pamiętamy o tym i do dzisiaj jesteśmy wdzięczni. Wrocław to miasto odległe od węgierskiej granicy 400-500 km, ale jak człowiek popatrzy ile nas łączy, to mam uczucie, że węgierska granica jest tuż obok.

Pana poszukiwania związków Wrocławia z Węgrami przyniosły od razu sensacyjne odkrycie. Chodzi mi o Rękopis Wrocławski

Oj tak. Z moją żoną dotarliśmy do Biblioteki Uniwersyteckiej i odszukaliśmy w niej źródło pieśni Węgierskiego Kościoła Reformowanego, które jest nazywane na Węgrzech „Rękopis Wrocławski” (Boroszlói kézirat). Nie wiemy jak ten  rękopis trafił do Wrocławia, ale wiemy, że najpierw był częścią zbioru ksiąg kościoła Marii Magdaleny, a potem trafił do zbiorów Biblioteki Miejskiej w Breslau, a następnie – po II wojnie światowej - Uniwersyteckiej.

Co to za księga?

To bardzo ważne źródło węgierskich pieśni religijnych, źródło węgierskiej reformacji, węgierskiej kultury. W Kościele Reformowanym, który jest drugim największym wyznaniem na Węgrzech po katolicyzmie, około 20-25 % wiernych należy do tego wyznania,  wierni na co dzień śpiewają między innymi pieśni pochodzące właśnie z tej księgi. To muzyczny skarb dla wielu Węgrów.  I na naszą prośbę Biblioteka Uniwersytecka zeskanowała i umieściła w swojej bibliotece cyfrowej tę księgę. Teraz na Węgrzech w kręgach naukowców Kościoła Reformowanego to jest przebój – każdy ma do niej dostęp.

To nie jest jedyne odkrycie.

No nie. W Ossolineum znaleziono też ważną dla Węgrów książkę z okresu reformacji – wydaną i napisaną  przez Pétera Méliusza-Juhásza, jednego z założycieli Węgierskiego Kościoła Reformowanego – która jest prawdopodobnie jedynym egzemplarzem,  który został zachowany do dzisiaj na świecie. I Ossolineum też zrobiło wersję cyfrową i udostępniło ją dla węgierskich badaczy.

Śladów węgierskich we Wrocławiu jest o wiele więcej. Przejdźmy się wiec na spacer po Wrocławiu i pokażmy je, przynajmniej część…

Tuż w sąsiedztwie Ossolineum jest niegdysiejsze Kolegium Jezuickie, dziś główny budynek Uniwersytetu Wrocławskiego. Tam  zobaczymy herb Habsburgów, który występuje razem z herbem węgierskim. Tak samo herb Węgier razem z herbem dynastii habsburskiej występuje w byłym kościele jezuickim. Kolegium i kościół założył cesarz Leopold I – stąd jest Aula Leopoldina – piękna sala we Wrocławiu, perełka.

Te herby są tam dlatego, że Leopold chciał się pokazać nie tylko jako cesarz austriacki, ale też i król węgierski. Herb węgierski można też zobaczyć – razem z polskim herbem – w kościele pod wezwaniem  świętej Elżbiety Węgierskiej na ulicy Grabiszyńskiej. Nad ołtarzem, w witrażu – z lat 90. XX wieku herb Węgier jest tam z wizerunkiem Elżbiety Węgierskiej, herb Polski zaś z wizerunkiem Jadwigi Śląskiej.

I w kościele garnizonowym, niedaleko Rynku, też są ślady węgierskie.

Tam jest pochowany András Dudich – niegdysiejszy  biskup z miasta Pecz (Pécs), który będąc dyplomatą  w służbie cesarza habsburskiego w XVI wieku, zakochał się w jednej z panienek na dworze króla i  porzucił swój wysoki urząd i został w Polsce i tu, we Wrocławiu został pochowany. Czegoż to nie robi się dla miłości – miłości polsko-węgierskiej (uśmiech).

Kliknij, aby powiększyć
Powiększ obraz: Panorama Wrocławia . Po prawej widać kościół Świętej Elżbiety fot. Oleksandr Poliakovsky
Panorama Wrocławia . Po prawej widać kościół Świętej Elżbiety

Królowa Elżbieta jest popularna we Wrocławiu.

Bardzo! Ma we Wrocławiu trzy świątynie pod swoim wezwaniem: trzecia to kaplica świętej Elżbiety w kjatedrze. A gdy doliczymy klasztor elżbietanek – to są cztery miejsca religijne związane z tą świętą. Prawdopodobnie nie ma drugiego takiego miasta w Polsce, na Węgrzech i na całym świecie, które ma aż tyle kościołów związanych ze świętą Elżbietą. Mogę się założyć!

Gdzie jeszcze znajdziemy ślady Węgier we Wrocławiu?

Ratusz - centralne miejsce w Rynku. Jego południowe skrzydło zostało wykonane na zlecenie jedynego węgierskiego  władcy Śląska – króla Macieja Korwina, który był królem i Węgier, i Czech. Jako król Czech był też władcą Wrocławia – herby jego rodu można zobaczyć w różnych  miejscach w głównej sali Starego Ratusza. W Ratuszu jest też popiersie Marcina Korwina – w pewnym sensie uzupełniając panteon wielkich wrocławian. Zostało odsłonięte niedawno, 10 marca, w Muzeum Miejskim. Jego autorem jest bardzo znany rzeźbiarz -  Tibor Turi Török. To jego druga rzeźba, która znajduje się na Dolnym Śląsku – jest też autorem popiersia Jakoba Boehme, znanego filozofa i mistyka w Zgorzelcu.

Kliknij, aby powiększyć
Powiększ obraz: Tablica informacyjna w Starym Ratuszu. Widać na niej zdjęcie popiersia króla Macieja Korwina i jego biogram fot. Tomasz Hołod
Tablica informacyjna w Starym Ratuszu. Widać na niej zdjęcie popiersia króla Macieja Korwina i jego biogram

Popiersie Marcina Korwina to dar Węgrów dla wrocławian.

Opowiem panu historię z tym związaną. Jeden z wiodących węgierskich polityków, przewodniczący  komisji zagranicznej Zgromadzenia Narodowego, czyli parlamentu węgierskiego, był na forum w Karpaczu i przyjechał też do Wrocławia. Pokazałem mu Panoramę Racławicką, oraz Stary Ratusz, gdzie stały popiersia  znanych wrocławian. Powiedziałem w czasie tej wizyty żartobliwie: „Panie przewodniczący, w tej galerii popiersi znanych ludzi brakuje króla Macieja… Nieprawdaż? Zauważył pan to?”

Przed Bożym Narodzeniem dostałem krótkiego maila ze zdjęciem popiersia i podpisem „Popiersie króla Macieja gotowe – można odebrać”. Byłem bardzo zaskoczony! Zgłosiłem się do Muzeum Miejskiego, które wyznaczyło piękne miejsce na rzeźbę króla.

Świetna historia. Węgierski ślad jest też w kościele blisko Rynku, w Marii Magdalenie.

Tam jest pochowany syn pierwszego, piszącego po węgiersku poety, Bálinta Balassiego, János. Ma piękne epitafium pochodzące z 17 wieku.

Jak syn węgierskiego poety trafił do Wrocławia i dlaczego tu zmarł i został pochowany?

Został posłany do szkoły protestanckiej we Wrocławiu, tu zachorował i zmarł. Miał tylko 16 lat.

Kliknij, aby powiększyć
Powiększ obraz: Kościół Świętej Marii Magdaleny fot. Oleksandr Poliakovsky
Kościół Świętej Marii Magdaleny

Są też we Wrocławiu ślady Jana Kapistrana, który nie był Węgrem, tylko Włochem, ale jest wielkim świętym Węgrów, ponieważ był bohaterem bitwy pod Belgradem. W 1456 roku.

Tak. Trzy lata wcześniej Jan Kapistran przyjechał  do Wrocławia i tutaj zrobił kampanię przypominając ludziom, że trzeba bronić południowych granic Węgier – a przez to i całej Europy - przed Imperium Osmańskim. Z jego inicjatywy wybudowano kościół i klasztor bernardynów, w którym dzisiaj we Wrocławiu mieści się Muzeum Architektury. Dlatego ulica świętego Jana Kapistrana znajduje się koło Muzeum.

A swoje słynne kazania Kapistran  wygłaszał na placu Solnym i w kościele Elżbiety przy Rynku. Ten kościół dziś należy do Ordynariatu Polowego Wojska Polskiego – a Jan Kapistran dziś jest patronem Ordynariatu Polowego Wojska Węgierskiego. Czy nie piękne? Dodatkowo obraz Kapistrana znajduje się w kościele na ulicy Świętego Antoniego, który dzisiaj należy do zakonu paulińskiego, który to zakon został założony na Węgrzech, w górach na północ od dzisiejszego Budapesztu.

Od ulicy świętego Antoniego niedaleko do Dworca Świebodzkiego.

- To też miejsce związane z Węgrami. W czasie II wojny światowej we Wrocławiu była umieszczona węgierska jednostka saperska, by pracowała w czasie Festung Breslau. Węgrzy dogadali się z Sowietami i chcieli przedostać się na drugą stronę. Niestety spisek za wcześnie wyszedł na jaw i Niemcy strzelali do moich rodaków – około 30 Węgrów zostało zabitych w okolicy Dworca, na ul. Robotniczej, ale 60 udało się uciec.

We Wrocławiu jest około 30 miejsc związanych w jakiś sposób z Węgrami. To sporo. Nie spodziewałem się.

Jest też jedna historia. Bardzo ciekawa. We Wrocławiu – w czasie II wojny światowej - była więziona pisarka – Gracja Kerini. To ważna postać przyjaźni polsko-węgierskiej z lat 70. i 80. XX wieku. Jako studentka znalazła się w oporze przeciwko Niemcom w 1944 roku i została skazana  i uwięziona w Oświecimiu, a potem stamtąd przewieźli ja do Wrocławia – tutaj spędziła, prawdopodobnie w więzieniu na Kleczkowskiej kilka dni, i w końcu przewieziona została dalej do obozu na teren Niemiec. Przeżyła.  W obozach koncentracyjnych poznała polskich jeńców, i dzięki nim tak się zafascynowała Polską, że po wojnie działała na rzecz przyjaźni polsko-węgierskiej.

Zebrał pan spis tych miejsc. Będzie gdzieś ta lista dostępna?

Tak, po opracowaniu ma być opublikowana w internecie, żeby każdy mógł przejść się węgierskimi śladami po Wrocławiu. Mam nadzieję, że dzięki temu przyciągnę wielu węgierskich turystów do Wrocławia. Na razie Węgrzy  jeżdżą na Galicję, do Krakowa, czas żeby zaczęli liczniej przyjeżdżać do Wrocławia.

Z końcem marca wyjeżdża pan z Wrocławia, jedzie do domu. Na stałe. Będzie pan tęsknił za Wrocławiem?

Absolutnie! To nie ulega wątpliwości. Za pięknym miastem – Rynek, Ostrów Tumski, park Słowackiego, ale przede wszystkim za ludźmi – fantastyczne osoby tu poznałem.

Co pan będzie robił na Węgrzech?

Będę pracował w Ministerstwie Spraw Zagranicznych. Ale kiedy tylko będę miał wolną chwilę, to zawsze chętnie będę przyjeżdżał do Wrocławia…

Rozmawiał Robert Migdał

Posłuchaj podcastu

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama
Powrót na portal wroclaw.pl