Najważniejsze informacje (kliknij, aby przejść)
Do końca za rękę trzymała ją wnuczka Weronika. Obok stała córka Olga. W powietrzu czuć było wzruszenie, smutek i – przede wszystkim – niepewność. Wszyscy zadawali sobie pytanie – co dalej? Tak było w czwartek, 11 sierpnia wieczorem, kiedy z parkingu przy dworcu autobusowym we Wrocławiu na Ukrainę wracała Ludmiła – babcia Weroniki i mama Olgi.
Babcia Ludmiła do Wrocławia przyjechała pod koniec lutego
Historię babci Ludmiły i jej 12-letniej wnuczki Weroniki opisywaliśmy w marcu w naszym portalu.
W pierwszym dniu rosyjskiej agresji na Ukrainę, 24 lutego, na ukraiński miasto Krzywy Róg, w którym dotąd mieszkała nasza bohaterka, armia Putina zrzuciła pierwsze bomby.
Ludmiła nie zastanawiała się długo. Już następnego dnia razem z wnuczką Weroniką ruszyła w drogę do Polski. W dwa dni przebyły – autobusem, pociągiem i na piechotę – odległość 1350 km, jaka dzieli Krzywy Róg od Wrocławia.
Pod koniec lutego, wraz z tysiącem innych uchodźców wojennych z Ukrainy, obie rozpoczęły nowe życie w bezpiecznej Polsce.
We Wrocławiu zamieszkały z rodziną w wynajmowanym mieszkaniu na Psim Polu. Miały wspólny pokój. W drugim mieszkała Olga, mama Weroniki ze swoim parterem Sławkiem. W kolejnym jeszcze jedna osoba. Po tygodniu znajomi z Ukrainy przywieźli ich kochanego psa, wilczura Asję. W domu zrobiło się ciasno, ale atmosfera była dobra.
Opiekowała się domem i ukochaną wnuczką
Babcie Ludmiła zajmowała się domem i wnuczką Weroniką, która już w maju poszła do szkoły podstawowej. Pracy miała dużo. O godz. 7 rano budziła dziewczynkę i wyprawiała ją do szkoły. Zaraz potem wyprowadzała psa, z którym szła od razu zrobić zakupy do pobliskiego marketu. Po powrocie gotowała obiad i sprzątała mieszkanie.
Około 13 odbierała wnuczkę ze szkoły. Gdy popołudniu rodzice dziewczynki wracali do domu z pracy, wszystko było gotowe. Czyste mieszkanie, obiad na stole, piesek wybiegany, a Weronika w domu. Często nie doceniamy takiej domowej pracy, ale to jak normalny etat jak w fabryce czy biurze.
W międzyczasie Ludmiła starała się dorobić nieco grosza. Wyszywała na drutach kolorowe dywaniki, które potem dzięki pomocy dobrych ludzi sprzedawała. Nie było z tego kokosów, ale na drobne wydatki starczało.
W sercu bardzo martwiła się o rodziców
Jednak codziennie dzwoniła do swojego rodzinnego miasta Krzywy Róg, bo tam zostali jej rodzice. Mama Lila ma już 80 lat, a jej mąż Witalij – 85. Kiedy Ludmiła była na miejscu, oprócz pracy w lokalnym supermarkecie, opiekowała się nimi i wnuczką. Od chwili gdy wyjechała do Polski zostali sami. I to nie dawało jej spokoju.
Codziennie sprawdzała najnowsze wiadomości w internecie i telewizji. Każda rosyjska bomba, która spadała na jej rodzinny Krzywy Róg, była jak uderzenie w głowę. Bardzo się tym martwiła. Od razu robiła się smutna. Widać, było że to dla niej bardzo trudne. Przez pierwsze dwa miesiące z tej tęsknoty i bólu schudła 6 kilogramów. Często budziła się w nocy, przez sny o wojnie. W końcu nie wytrzymała i postanowiła wracać.
Jak pisaliśmy na początku, w czwartek, 12 sierpnia wieczorem, odprowadzana przez rodzinę i mieszkającego z nimi w domu Michała z Polski wyjechała z Wrocławia. Busik, do którego wsiadła, jedzie bezpośrednio do jej rodzinnego Krzywego Rogu. Trasa zajmuje 24 godziny.
Wreszcie zobaczy więc swoich ukochanych rodziców, będzie mogła pomóc im w codziennych obowiązkach. Od razu pójdzie też do pracy w supermarkecie, który musiała zostawić w lutym. Zawsze mówiła, że chce znowu tam pracować. To jej na pewno pomoże.
Tam dokąd pojechała spadają rosyjskie bomby
Jednak musimy zdać sobie sprawę dokąd Ludmiła wróciła i jak jest tam niebezpiecznie. Jej rodzinny Krzywy Róg leży w południowo-wschodniej Ukrainie. Samo miasto jest bombardowane przez rosyjskich najeźdźców przynajmniej raz w miesiącu. Od linii frontu dzieli je zaledwie kilkadziesiąt kilometrów. W mieście nie ma większych zniszczeń, lecz ludzie żyją w ciągłym strachu. Mają z tyłu głowy to, że pewnego dnia bomby mogą spaść także na ich dom.
W leżącym 50 km od Krzywego Rogu, frontowym mieście Zelendolsk, zniszczono już prawie wszystkie budynki. W oddalonym nieco obwodzie ługańskim rządzą dziś Rosjanie. Dokonali tego równając z ziemią duże miasta, jak Sewierodonieck czy Lisiczańsk.
Wcześniej najeźdźcy urządzili masakrę w Mariupolu. Cały czas bombardują elektrownię atomową w niedalekim Zaporożu. Ciężko żyć w takich warunkach. Przecież każdego dnia, gdyby armia ukraińska osłabła, armia Putina może zająć także Krzywy Róg. Co wtedy? Uciekać, czy żyć pod rosyjska okupacją?
Babcia Ludmiła myśli o tym pewnie każdego dnia, ale może jest spokojniejsza wiedząc, że może pomóc swoim rodzicom, że jest znowu u siebie i pracuje, jak dawniej?
Kilka słów od Ludmiły do Polaków
Na koniec kilka słów do Polaków od Ludmiły. Prosiła, żeby o tym koniecznie napisać.
Chciałabym z całego serca podziękować wszystkim Polakom, za pomoc, jaką otrzymałam u Was. Za to, że mogłam przyjechać do Wrocławia i przetrwać tu w chwili, gdy na moje miasto spadają bomby. Nigdy Wam tego nie zapomnę. Zabrałam ze sobą polską flagę, która zawsze będzie wisieć w moim pokoju. Mam też widokówkę z Chrystusem ze Świebodzina, którego posąg widziałam na własne oczy. On też pozostanie na honorowym miejscu w moim mieszkaniu. Jeszcze raz bardzo dziękuję za pomoc!Ludmiła Andruszczenko z Krzywego Rogu