Małe jest piękne?
Oczywiście, że tak. Cały urok Kolejkowa polega na tym, że pokazujemy w miniaturze rzeczywistość, która nas otacza. Łapiemy jakiś moment, ulotną chwilę, scenę z życia i umieszczamy ją w wersji mini, na makiecie. Wydaje mi się niekiedy, że Kolejkowo to Gall Anonim naszych czasów…
Kronika tego, co się dzieje wokół nas.
Staramy się być na bieżąco i na gorąco miniaturować rzeczywistość – to, co się dzieje we Wrocławiu, w Polsce - i pokazywać na makiecie. Ale nie komentujemy. To już należy do osób odwiedzających Kolejkowo. Niesamowite jest to, że jedną i tę samą scenkę, każdy komentuje inaczej, dopowiada sobie do niej inną, swoją historię.
Na czym jeszcze polega magia Kolejkowa?
Może na tym, że ludzie lubią podpatrywać życie innych ludzi, sąsiadów, osoby wykonujące inne zawody: strażaka, budowlańca, policjanta, a najlepiej, jak widzą na makiecie kogoś podobnego do siebie - kto podobnie mieszka, ma podobne pasje, zachowania.
Chcą też kształtować rzeczywistość Kolejkowa, to co się dzieje w świecie na makiecie. Dam przykład – mamy taką scenkę, w której mężczyzna siedzi na ławce w parku i karmi małe dziecko z butelki. I odezwały się do nas kobiety, matki karmiące piersią w miejscach publicznych, z zarzutem, że na makiecie nie ma pań, które karmią dzieci piersią. I w ciągu trzech dni umieściliśmy matki karmiące w Kolejkowie, w pięciu różnych miejscach.
Na bieżąco też reagujecie na to, co się dzieje dookoła, jak się świat zmienia.
Tak – np. kiedyś mieliśmy na makiecie cyrk ze zwierzętami, ale odkąd we Wrocławiu jest zakaz wjazdu tego typu cyrków, to i u nas ten zakaz obowiązuje. Więc cyrku ze zwierzętami u nas nie zobaczycie. Czerpiemy z mediów i jeśli są tematy „nośne”, to się inspirujemy.
Jak zdarzeniem z Komendy Głównej Policji, w której komendant wystrzelił z granatnika w swoim gabinecie…
U nas na makiecie są policjanci, którzy granatnikiem mierzą prędkość samochodów. Taki nowoczesny fotoradar (śmiech). Robimy sobie trochę żartów i są one dobrze odbierane przez zwiedzających – nie ma jakiegoś hejtu, jest po prostu śmiesznie.
Ale nie zawsze chcecie nadążać za tą rzeczywistością.
No tak. Mamy na przykład na makiecie dwa budynki – Solpol i Szkieletor. I one nadal są w świecie Kolejkowa, choć w rzeczywistości zostały rozebrane.
W tym roku Kolejkowo świętuje 10. urodziny. Skąd pomysł, żeby stworzyć taki świat w miniaturze i pokazywać go ludziom? Od początku myślał Pan o tym jako o biznesie, czy to była tylko pasja, jakaś zabawa?
W dzieciństwie uwielbiałem bawić się kolejkami, potem też sklejałem modele samolotów, ale kiedy dorosłem, to te pasje poszły na bok. Po jakimś czasie, kiedy moje dzieci były trochę większe, to postanowiliśmy, że na strychu naszego domu zaczniemy robić makietę kolejową. Do dzisiaj nie jestem pewien, czy robiłem tę makietę bardziej dla dzieci, czy dla siebie (śmiech).
I jakiś czas później dogadałem się z moimi dwoma kolegami, którzy też byli modelarzami i też mieli makiety, żeby w Karpaczu, podczas wakacji, pokazać turystom nasze makiety w namiocie handlowym. Ludzie odwiedzali nas nie jeden raz, ale kilka razy podczas swojego pobytu w Karpaczu. Mówili też, że gdyby taka wystawa była dostępna w dużym mieście, to by przychodzili przynajmniej raz w miesiącu – sami, z dziećmi – żeby coś takiego oglądać.
Skończył się sezon turystyczny w Karpaczu i wtedy pomyślałem, że może rzeczywiście przenieść taką atrakcję do dużego miasta. Okazało się, że akurat Dworzec Świebodzki był pusty: tam praktycznie nic się nie działo, pociągi do niego już nie dojeżdżały. I pomyśleliśmy, że to może być fajne miejsce dla modelarzy. Dogadaliśmy się z PKP…
Na początku nie spodziewałem się tego sukcesu, ale na otwarcie przyjechały radia, gazety, wszystkie stacje telewizyjne, też media ogólnopolskie. Było bardzo szumnie. A my wystartowaliśmy z nośnym hasłem – „Pociągi wracają na Dworzec Świebodzki”.
I to był strzał w dziesiątkę – w pierwszym roku odwiedziło nas 80 tysięcy osób, choć w tamtych czasach makieta była bardzo skromna. Nasze budżety nie były duże – rozwijaliśmy się z pieniędzy, które zarobiliśmy na biletach, ale z czasem biznes nam się "rozkręcał". W 2019 roku przyjęliśmy ponad 170 tysięcy osób.
A ostatnio ile osób was odwiedza?
Nie mam jeszcze podsumowanego 2024 roku, ale w 2023 odwiedziło nas około 220 tysięcy osób.
Macie 15 tysięcy opinii na Google…
Ocena to 4,8 – czyli nasza wystawa bardzo się podoba.
Pan, twórca Kolejkowa, ma jakieś wykształcenie artystyczne?
Z wykształcenia jestem prawnikiem. Kolejkowo to pasja, hobby a teraz też biznes.
Przez te ostatnie 10 lat – co Panu wyszło w Kolejkowie, a co nie wyszło?
Na początku to była pasja i nie spodziewaliśmy się takiego wielkiego sukcesu. Tuż przed otwarciem, gdzie te wszystkie telewizyjne się zjechały, wszyscy stali u progu, my mieliśmy 15 minut do otwarcia tu… tylko jedna lokomotywa nam działała, a podczas filmowania przez TV modelarze stali w newralgicznych miejscach i palcami popychali, jak coś się zablokowało, żeby się ruszało…
Początki były trudne.
No i okazało się, że Dworzec Świebodzki – miejsce super na początek, z duszą, miało jednak bardzo dużo ograniczeń. Na przykład nie mogliśmy przyjąć tłumów zwiedzających – było za mało miejsca. Poza tym były ciągłe problemy z zasilaniem elektrycznym. Lokal był po dyskotece, miał kilka poziomów, był w nim utrudniony dostęp dla osób z niepełnosprawnościami.
Do tego – praktycznie każdej niedzieli – musieliśmy kłócić się z wystawcami z targu na Świebodzkim, żeby nas nie zastawiali i żeby nasi klienci mogli do nas dojść, a do tego w niedzielę ludzie wchodzili do nas, do szatni, przymierzać rzeczy, które kupili na straganach.
Poza tym, żeby cokolwiek zrobić w budynku musieliśmy mieć zgodę konserwatora zabytków – nawet żeby na elewacji powiesić szyld Kolejkowa. Staranie się o zgodę zajęło nam 9 miesięcy. Szwankowała instalacja ogrzewania – zimą mieliśmy minusowe temperatury, latem było upalnie, bo nie mogliśmy założyć klimatyzacji. I było plus 30, duszno. Do środka wchodziły koty, szczury, kuny, które biegały wieczorami po makiecie.
Słyszałem też, że wlatywały gołębie…
Niestety. Mieliśmy taką zagadkę dla zwiedzających, żeby szukali i liczyli, ile jest gołębi na makiecie. I zwiedzający się pytali: „Liczymy tylko miniaturowe gołębie na makiecie, czy też te, które wpadły i latają po budynku, nad makietą?” (śmiech)
Trochę mieliście pod górkę
Obiekt był niezbyt zabezpieczony przeciwpożarowo. To nam spędzało sen z powiek – gdy mieliśmy makietę na Świebodzkim, to w budynku zdarzyły się aż trzy pożary: strzelnica się paliła, dach i jeszcze jeden pożar był w budynku. Baliśmy się, że nasze Kolejkowo też może się spalić.
Postanowiliśmy więc przenieść się ze Świebodzkiego. Znaleźliśmy miejsce, w Sky Tower, podpisaliśmy umowę w grudniu 2019, a w marcu 2020 roku wybuchła pandemia covid-19. I zderzyliśmy się ze ścianą. Na szczęście mieliśmy trochę odłożonych pieniędzy na przeprowadzkę. Pierwsza pomoc, która dotarła do nas od państwa nie była duża, bo dostaliśmy tylko 300 tysięcy – to wystarczyło na miesięczne koszty utrzymania Kolejkowa - musieliśmy żyć z oszczędności, wzięliśmy kredyt…
Baliśmy się, czy Kolejkowo przetrwa pandemię, ale się udało i przenosiny do Sky Tower okazały się sukcesem.
10 lat Kolejowa za wami. A plany na najbliższe lata?
Kolejkowo rozwija się też prężnie poza Wrocławiem. Jesteśmy obecni w Gliwicach, w ubiegłym roku otworzyliśmy w Jeleniej Górze nowoczesną modelarnię, która pozwala nam szybciej się rozwijać, a wkrótce, myślę że w marcu, może w kwietniu, otworzymy Kolejkowo w Warszawie.
Po otwarciu w stolicy, wracamy do Wrocławia i damy zwiedzającym sporo nowości: pojawią się nowe budynki, mosty ale też sporo interaktywnych rzeczy, bo nasi goście ciągle o nie pytają i proszą - lubią naciskać guzik i patrzeć, coś się rusza, zmienia na makiecie. I chcemy też bardziej usprawnić oprowadzanie po makiecie – żeby było więcej treści, więcej edukacji.
Na pewno wrocławskie Kolejkowo bardzo się rozwinie w przyszłości i będzie to już widać w wakacje, w tym roku.