Dolny Śląsk uchodzi za najbogatszy region w Polsce, jeśli brać pod uwagę ilość i różnorodność kamieni wykorzystywanych w architekturze. Czy to bogactwo widać we Wrocławiu?
Zabytków, do których budowy wykorzystano kamień, są we Wrocławiu setki. Trzeba pamiętać, że kiedy je stawiano, formalnie Dolny Śląsk obejmował część Opolszczyzny. Poza tym sprowadzano także kamień z rejonów Niemiec lub Czech, które dzisiaj leżą tuż za polską granicą.
Dzisiaj także asortyment kamieni do pobrania jest rzeczywiście bardzo duży, różnorodny i bogaty. Ich źródłem są głównie Sudety i przedpole Sudeckie. To obszary o bardzo skomplikowanej budowie geologicznej. W Polsce drugim pod względem zasięgu regionem wydobycia kamienia są Karpaty, gdzie jest dużo piaskowców, a kolejnym Góry Świętokrzyskie, tam wydobywa się wapienie, jakich nie ma nigdzie indziej.
Wróćmy do Wrocławia i przejdźmy się mostami, ulicami, obok znanych gmachów, w których wykorzystano kamienie z Dolnego Śląska.
Ciekawymi obiektami są mosty. Most Zwierzyniecki to przykład wykorzystania bardzo charakterystycznego czerwonego piaskowca ze Słupca – Nowej Rudy, świetnego jakościowo kamienia. Wystarczy zobaczyć, ile tam jest finezyjnych fidrygałków rzeźbiarskich wymyślonych przez Klimma i Plüddemanna, które przetrwały do dzisiaj.
Minęło ponad sto lat od jego budowy, a secesyjne zdobienia mają ostre kształty, co najlepiej pokazuje, jak ten kamień jest wytrzymały i odporny na warunki atmosferyczne. To sztandarowy przykład wykorzystania piaskowca noworudzkiego.
Spośród piaskowców bardzo popularne są te z okolic Bolesławca, z Żerkowic, Wartowic, Warty Bolesławieckiej, miejscowości Czaple i Skała. Kamień ten można rozpoznać z daleka, jest ładny, najczęściej żółciutki. We Wrocławiu wykonano z niego między innymi wejście i portal w budynku NOT-u przy ulicy Piłsudskiego. To klasyczny przykład pięknego piaskowca i doskonałej jego obróbki.
Z takiego samego piaskowca wykonana jest także fontanna Walka i Zwycięstwo na placu Jana Pawła II. Równie popularny jest jasny, prawie biały piaskowiec z Radkowa, który we Wrocławiu można zobaczyć w okładzinach portali wejściowych i elewacji gmachu Urzędu Wojewódzkiego, wzniesionego na nabrzeżu Odry pomiędzy mostami Grunwaldzkim i Pokoju.
Dolny Śląsk to potężne zagłębie granitu z najsłynniejszymi kopalniami w okolicy Strzelina i Strzegomiu. Jak bardzo się różnią?
Przede wszystkim różnią się uziarnieniem i kolorem. Granit strzeliński jest drobnokrystaliczny, szarawy z lekko niebieskawym odcieniem. Granit z zagłębia Strzegom – Sobótka jest grubokrystaliczny z lekkim odcieniem żółtawo-oliwkowym. Należy jednak pamiętać, że w obu tych regionach jest dużo różnej wielkości kamieniołomów, w których kamień miewa nieco odmienne cechy strukturalne i kolorystykę, nawet dość znacznie odbiegające od tych najbardziej typowych.
We Wrocławiu różne odmiany granitu – w tym również strzegomskiego – są obecne choćby w postaci bruku na wielu ulicach. Do najbardziej oryginalnych wyrobów wykonanych granitu strzegomskiego należą powstałe na początku XX wieku pamiątkowe, ozdobne słupy graniczne według projektu Karla Klimma. Z sześciu istniejących przed 1945 roku do dzisiaj przetrwały tylko trzy oraz fragment czwartego. Granit z regionu strzegomskiego posłużył także budowniczym do elewacji gmachu NBP przy ulicy Lelewela.
Granit strzeliński jest mniej eksponowany w budowlach Wrocławia, ale stanowi na przykład cały XIX-wieczny kamienny taras widokowy na środku mostów Młyńskich we Wrocławiu. Ciekawym przykładem wykorzystania granitu jest most Grunwaldzki. W większości jest on zbudowany z granitu strzegomskiego, tyle że ta większość to masa konstrukcyjna, cokoły oraz wszystko, co jest w ziemi po obu brzegach. A co widać? Dekoracyjne płyty z granitu karkonoskiego.
Ten ostatni jest także widoczny na fasadach niektórych budynków, na przykład hotelu Lothus przy ul. Wita Stwosza. Pokrywał też ściany Przejścia Świdnickiego, a szczególnie ładnie wyeksponowany jest na ścianie południowego podziemnego przejścia pod pl. Dominikańskim, od strony siedziby PZU.
Na terenie Polski dzisiaj już się go nie eksploatuje.
W niewielkich ilościach, jest eksploatowany po czeskiej stronie Karkonoszy. We wspomnianym przejściu podziemnym, na placu Dominikańskim od strony gmachu PZU, wykorzystano też granit z Przedborowej, drobny, czarny, choć pod względem petrograficznym granitem sensu stricto nie jest.
Niestety, nie wygląda dobrze, ma paskudne wysięki, efekt kwaśnych deszczy. W tym samym miejscu schody wykonane zostały z granitu strzegomskiego. Gdyby przejście nie zostało tak zniszczone, to byłoby interesującym obiektem z reprezentacją różnych dolnośląskich skał.
Nie możemy zapomnieć o marmurach, które w publicznych miejscach także się pojawiają.
Oczywiście. We Wrocławiu mamy do czynienia z marmurami ze Sławniowic na Opolszczyźnie, z Przeworna koło Strzelina i „Marianną” ze Stronia Śląskiego. Z marmuru sławniowickiego wykonano wiele rzeźb i epitafiów w katedrze wrocławskiej. Podobny do niego marmur z Przeworna można zauważyć w wielu epitafiach w kościołach, na przykład Marii Magdaleny i bazylice pw. św. Elżbiety.
Marmur „Marianna” widoczny jest, z kolei, w drugim, północnym przejściu pod placem Dominikańskim. W oryginale kamień ten jest ładny, wielobarwnie smugowany, nawet bywa łososiowy, niestety, płyty w przejściu są zniszczone przez detergenty, którymi trzeba było zmyć graffiti.
Jak dbamy o kamienne obiekty we Wrocławiu?
Powszechnie przyjęto niedobry zwyczaj unifikacji kolorystycznej. Odnawia się zabytek, a potem odczyszczone kamienie scala się kolorystycznie, czyli po prostu maluje, aby ładnie wyglądały.Mamy do czynienia z konfliktem interesów. Turyści są zachwyceni, bo jest ładnie, ale dla eksperta albo pasjonata, który miałby powiedzieć z czego dana budowa jest zrobiona, to jest kłopot.
Co w ten sposób potraktowano?
Kolumny Starej Giełdy przy placu Solnym. Wcześniej prowadziłem tam studentów, aby pokazać, jak ładnie zrobiono rekonstrukcję i uzupełniono dziury po pociskach. Zrobiono fleki, czyli łatki z tego samego kamienia – ładnego, białego piaskowca. Uzupełnienia były zauważalne, ale zostało pomalowane i dzisiaj nie można poznać, z jakiego kamienia wykonano te kolumny. Podobnie potraktowano portal przy bocznym wejściu do budynku Wydziału Filologicznego od ulicy Grodzkiej wykonany z piaskowca.
Ze względów konserwatorskich, wizualnych, powiedzmy, że wypadło to na korzyść, jednak oryginalne walory kamienia zostały przysłonięte. Ale są też miejsca, które doskonale zrekonstruowano, tak że trudno je nawet zauważyć. Na przykład, budynek banku u zbiegu Rynku i placu Solnego. Od strony placu Solnego trzeba stanąć bardzo blisko ściany, żeby zobaczyć uzupełnione wstawki. Są zrobione z tego samego kamienia, doskonale dopasowane, zatem, jak się chce, to można.
Czy w kamieniarstwie można mówić o modach, które zmieniały się z czasem?
W średniowieczu nie było badań petrograficznych, nie oceniano pod mikroskopem jakości kamienia, nasiąkliwości i wielu innych cech. Po prostu inwestor, tak go nazwijmy, kazał furmankami przywozić każdy kamień. I gdy odczyszczono katedrę, to, na przykład, przy bocznym wejściu od strony Ogrodu Botanicznego można dostrzec wszystkie kolory piaskowców: biały, żółty, różowy, tam jest i Radków, i Bolesławiec, i Nowa Ruda. „Szło” wszystko po kolei.
Kamień nie służył do ozdoby, to był najprostszy materiał budowlany. W katedrze są gzymsy i pewne elementy rzeźbiarskie wykonane z różnych płyt. Brano każdy kamień, ale nie każdy był jakościowo dobry. W związku z tym dopiero po wielu latach się okazuje, że fragment się wysypuje, ten się rozłazi, ten grzyby zjadły. Jeden fragment wygląda dobrze, a następny już fatalnie.
Doskonały tego przykład jest na kościele Marii Magdaleny od strony ulicy Łaciarskiej. Gzyms jest wykonany częściowo z granitu, częściowo z piaskowca. W jednym miejscu granit zupełnie zwietrzał, po prostu się rozsypał, ale jest klocuszek z piaskowca w doskonałym stanie, z oryginalnym średniowiecznym fakturowaniem. Zatem piaskowiec był dobrej jakości, a granit już na początku był podwietrzały.
Dzisiaj architekci poszli w beton i szkło.
Nie zgodzę się. Kamień jest przede wszystkim w brukach…
Bruk nie jest efektowny, myślałem o architekturze.
Moim zdaniem jest bardzo efektowny. Przez lata układano chodniki z betonowej kostki, a dzisiaj wraca się do kamiennych bruków.
Kamienne są naturalne, trwalsze, lepiej wyglądają. Oś Grunwaldzka – śliczna, ulica Oławska, bardzo ładna. Rynek też robi wrażenie. Wyobraża pan sobie Rynek wylany betonem? Poza tym kamienie wykorzystuje się w budownictwie, banki, biurowce, nowe domy mają kamienne fasady. Ekonomia także się liczy – kamienne fasady są tańsze w utrzymaniu, odpowiednio wykonane i zamocowane elewacje są trwałe i ładne. Fasady tynkowane trzeba co kilkanaście lat malować.
Sporym, nowym obiektem kamiennym jest Biblioteka Uniwersytecka. Budowa długo trwała, ale już na początku były wątpliwości dotyczące jej wyglądu. Mówiono, że to kamienny bunkier.
Wykorzystano do jej budowy ładny, zielonkawy karpacki piaskowiec, z okolic Brennej. Ładny, ale „miewa humory”, które projektant powinien znać. Kamień jest zielony, bo ma sporo związków żelaza, tyle że w różnym stopniu utlenienia. Są partie, na początku niewidoczne, ale po pewnym czasie ekspozycji na słońce, wiatr, deszcz, zaczynają się utleniać i wychodzą setki brązowych plam. Nie do przewidzenia jest, czy plama pojawi się z boku, na środku płyty, czy na czterech kolejnych płytach.
To jeszcze będzie się zmieniało, troszkę ściemnieje. Oczywiście, to teraz kwestia gustu, bo niektórym się spodoba, że budynek nie jest jednorodnie zielony, a inni będą mówili, że miał być zielony.
Na które z ostatnio powstałych obiektów warto zwrócić uwagę?
We Wrocławiu w nowych obiektach wykorzystuje się często kamień importowany, bo jest wielobarwny i niekiedy tańszy.
Kamieniarze narzekają na popularny granit chiński, mówią, że tani, ale i kiepski.
To stereotypowe podejście, u nas się utarło, że chińskie jest gorsze. Tymczasem to nieprawda. Przecież nie jest winą kamienia, że jest wydobywany na terenie Chin czy innego państwa. Na ścianie nowych budynków uczelni mamy dobry, chiński granit. Popularna jest też południowoafrykańska Impala, ładna i względnie niedroga. Labradoryty są ściągane z Norwegii, bo u nas takich skał nie ma. Dużo trawertynu, rodzaju wapienia, importuje się z całego świata.
Na skrzyżowaniu ulic Oławskiej i Łaciarskiej powstał budynek, którego cała elewacja wykonana jest z trawertynu. Dopiero po oczyszczeniu sąsiedniego „Kameleona” okazało się, że jasne, kamienne wstawki między kondygnacjami wykonano niegdyś właśnie z trawertynu. Teraz oba te obiekty doskonale harmonizują.
Przy remoncie Wrocławskiego Węzła Wodnego przywieziono olbrzymie ilości granitu, m.in. ze Strzelina i z Górki Sobockiej, ale wiele z niego nie będzie widać, zwłaszcza przy wysokich stanach wody w rzece, bo posłużył głównie do wzmocnienia dna i brzegów koryta Odry.