wroclaw.pl strona główna Kulturalny Wrocław – najświeższe wiadomości o kulturze Kultura - strona główna

Infolinia 71 777 7777

9°C Pogoda we Wrocławiu

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 06:20

wroclaw.pl strona główna

Reklama

  1. wroclaw.pl
  2. Kultura
  3. Aktualności
  4. Fani fotografii oszaleją! Wystawa prac Zdzisława Beksińskiego w Pawilonie Czterech Kopuł [GALERIA]

Fani fotografii oszaleją! Wystawa prac Zdzisława Beksińskiego w Pawilonie Czterech Kopuł [GALERIA]

Data publikacji: Autor:

| aktualizacja:

Moda na sztukę Zdzisława Beksińskiego trwa. Jego obrazy fani doskonale znają, teraz czas na fotografie, które robił na początku twórczości. Są niezwykłe, niepokojące, technicznie rewelacyjne. Aż 163 prace obejrzymy od 13 kwietnia do 24 sierpnia w Pawilonie Czterech Kopuł. Dla wroclaw.pl Aleksandra Szwedo, kuratorka wystawy „Fenomenalny. Zdzisław Beksiński” opowiada o tym, dlaczego nie wolno przegapić tej ekspozycji.

Reklama

Fantastyczne zdjęcia artysty, którego kochają zwiedzający

Magdalena Talik: Przed nami wyjątkowa wystawa, bo jej bohaterem jest Zdzisław Beksiński. Ale w Pawilonie Czterech Kopuł, oddziale Muzeum Narodowego we Wrocławiu, obejrzymy nie jego obrazy, a znakomite fotografie. Ile ich będzie?

Aleksandra Szwedo: Dokładnie 163 zdjęcia, z czego większą część stanowią zbiory Muzeum Narodowego we Wrocławiu, a my uzupełniliśmy je o zbiory z Muzeum Historycznego w Sanoku.

Ich archiwum jest niezwykle obszerne, obejmujące tysiące odbitek, w tym niezwykle ciekawe fotografie z początków twórczości oraz zdjęcia prywatne. Nasze to w większości zdjęcia wystawiennicze, które Beksiński uważał za najlepsze, za swoje highlights. Obydwa zbiory dobrze się uzupełniają.

Skąd mamy zdjęcia Zdzisława Beksińskiego w kolekcji Muzeum Narodowego we Wrocławiu?

Dzięki Adamowi Sobocie, wieloletniemu kustoszowi i znajomemu Zdzisława Beksińskiego. Kiedy artysta przeprowadzał się do Warszawy wiedział, że na miejscu ma ograniczoną przestrzeń, a zależało mu, aby ulokować fotografie w jakiejś instytucji i zwrócił się do znanego mu kustosza w Muzeum Narodowym we Wrocławiu.

<p>Zdzisław Beksiński, Studium, 1957</p> fot. Muzeum Narodowe we Wrocławiu
Zdzisław Beksiński, Studium, 1957

Beksiński wówczas zajmował się już wyłącznie malarstwem, spuścizna fotograficzna była dla niego przeszłością. Muzeum kupiło wtedy zarówno fotografie, rysunki i rzeźby. Fotografii było blisko 200, ale niektóre odbitki się powtarzają, bo Beksiński robił bardzo dużo wersji tego samego zdjęcia. Czasem jedno zdjęcie mamy w czterech różnych kadrowaniach.

Śmiałe eksperymenty fotograficzne z lat 50. XX wieku

Nazwisko Zdzisława Beksińskiego kojarzy się przede wszystkim z malarstwem olejnym. Może byłoby inaczej, ale fotografował krótko i na początku kariery.

Na wystawie pokazujemy, jak przebiegał jego rozwój, rozpoczynając od wczesnych zdjęć widoków Sanoka – piktorialnych, bardzo zachowawczych. To fotografia, która jeszcze starała się naśladować malarstwo, stara się być po prostu ładna.

<p>Zdzisław Beksiński, Jean Arp, 1953</p> fot. Muzeum Narodowe we Wrocławiu
Zdzisław Beksiński, Jean Arp, 1953

Potem narracja rozwija się w coraz śmielsze eksperymenty z formą i przechodzi do abstrakcji, surrealizmu. 

Przyjmujemy, że Beksiński fotografował od początku lat 50. do 1959 roku. Wtedy w piśmie „Fotografia” opublikował tekst „Kryzys w fotografice i perspektywy jego przezwyciężenia”. A w listach do zaprzyjaźnionego fotografa Jerzego Lewczyńskiego pisał, że fotografia nie może być sztuką. Zwątpił w sens tego medium i postanowił całkowicie je porzucić, by poświęcić się malarstwu, z którego dzisiaj go głównie kojarzymy. Z mrocznymi, apokaliptycznymi obrazami.

Pierwsze fotografie dotyczyły rodzinnego miasta Sanoka. Widać na nich pewną rzeczywistość powojennego miasta, zresztą dość prowincjonalnego, gdy mówimy o artystycznych aspiracjach? Beksiński robiąc zdjęcia dokumentuje czy eksperymentuje?

Z pewnością wspominał, że Sanok to nie jest miejsce, które jest atrakcyjnym materiałem fotograficznym. Nie uprawiał klasycznego fotoreportażu, już wtedy nie zależało mu na tym, aby pokazywać rzeczywistość, ale rzeczywistość bardzo mocno przefiltrowaną przez to, co wyobrażał sobie sam twórca.

<p>Zdzisław Beksiński, Studium, 1957</p> fot. Muzeum Narodowe we Wrocławiu
Zdzisław Beksiński, Studium, 1957

Beksiński wychodził z domu z aparatem i potrafił stać godzinami w jednym miejscu, aby zrobić dokładnie takie zdjęcie, jakie sobie wymarzył. Jednym z przykładów jest fotografia przerwy między budynkami, w której pojawia się głowa konia. Na idealny kadr czeka całymi dniami.

<p>Zdzisław Beksiński, Samotność, 1957</p> fot. Muzeum Narodowe we Wrocławiu
Zdzisław Beksiński, Samotność, 1957

Beksiński myśli filmowymi kadrami

Był cierpliwy i miał koncepcję. A na ile jego zdjęcia były w tamtym czasie oryginalne?

Trzeba pamiętać, że wówczas fotografia była wykorzystywana przede wszystkim do dokumentowania rzeczywistości, wymagała tego sytuacja polityczna.

<p>Zdzisław Beksiński, Perspektywa, 1955</p> fot. Muzeum Narodowe we Wrocławiu
Zdzisław Beksiński, Perspektywa, 1955

Znacznie rzadziej występowały eksperymenty artystyczne czy fotografia, która pokazuje abstrakcyjne kształty, co widać nie tylko u Beksińskiego, ale i u współpracującego z nim fotografa Bronisława Schlabsa, którego prace też znalazły się na naszej wystawie.

Twórcy na siebie silnie oddziaływali, prowadzili zażarte dyskusje, podejmowali próby poszukiwania nowych form w fotografii. Alfred Ligocki w recenzji z wystawy prac obydwu artystów pisał, że ich próby nazywa antyfotografią i mają sporo wspólnego z montażem filmowym.

To bardzo trafne spostrzeżenie, bo Beksiński od najmłodszych lat marzył, aby zostać filmowcem i myślał filmowymi kadrami, co jest szczególnie widoczne w jego ostatnich fotografiach, które przypominają filmowy montaż. Te dzieła były rzadko pokazywane, a sposób ich komponowania jest naprawdę zaskakujący.

Zofia Beksińska – żona, ukochana modelka

Wśród tematów podejmowanych w fotografii przez Zdzisława Beksińskiego jest nie tylko miasto czy natura, ale też ciało. Ulubioną modelką stała się na lata jego żona Zofia. Fotografował ją skrępowaną siatką jak baleron, z wypaloną twarzą, jakby ją odczłowieczył.  

To tak zwane antyportrety, w których twórca nie ma na celu pokazania niczyjej tożsamości. Na portretach Beksińskiego postacie są pozbawione twarzy, mają ucięte głowy, zastosowany jest też mocny kontrast czerni i bieli, stąd rysów twarzy często nie zobaczymy.

<p>Zdzisław Beksiński, Gorset sadysty, 1957</p> fot. Muzeum Narodowe we Wrocławiu
Zdzisław Beksiński, Gorset sadysty, 1957

Fragmentaryzacja ciała jest zwiastunem tego, co Beksiński będzie później robił w malarstwie, tu widoczna jest mroczna strona jego twórczości. Ale zarysowana jeszcze bardzo subtelnie.

<p>Zdzisław Beksiński, Dziewczyna, 1957</p> fot. Muzeum Narodowe we Wrocławiu
Zdzisław Beksiński, Dziewczyna, 1957

Na plakat wystawy trafiło zdjęcie z tego nurtu, tylko z fragmentem widocznej twarzy.

Tu rzeczywiście Beksiński wykadrował oko, ale zdjęcie na wystawie jest w poziomie, a twórca plakatu Kuba Maria Mazurkiewicz pozwolił sobie na ucięcie kawałka tła. W ten sposób uwaga widza skupi się mocniej na widocznym elemencie twarzy.

Fenomenalny artysta – z poczuciem humoru i rozterkami 

W ostatnich latach cała rodzina Beksińskich stała się obiektem medialnego zainteresowania. Powstała książka „Beksińscy. Portret podwójny” Magdaleny Grzebałkowskiej i film Jana Matuszyńskiego „Ostatnia rodzina”. De facto Zdzisław Beksiński został jednym z najlepiej opisanych polskich artystów i ciekawych osobowości. A na ile jego zdjęcia oddają jego bardzo złożoną osobowość?

Przyznaję, należę do tego pokolenia, które zachłysnęło się Zdzisławem Beksińskim i jego sztuką po książce Grzebałkowskiej i po filmie Matuszyńskiego. To był boom jego popularności, który trwa do dzisiaj.

<p>Jerzy Lewczyński, Beksińscy z Sanoka, 1965</p> fot. Muzeum Narodowe we Wrocławiu
Jerzy Lewczyński, Beksińscy z Sanoka, 1965

Tytuł wystawy „Fenomenalny. Zdzisław Beksiński” oddaje specyfikę zjawiska, bo niewiele jest dziś w Polsce osób, które w ogóle nie kojarzą jego nazwiska. A przecież jest artystą współczesnym, więc to nie takie oczywiste.

Niemniej w wielu przedstawieniach jego postaci dominuje nieco krzywdzące słowo „mrok”. A był postacią bardzo złożoną i jeżeli wejdziemy głębiej nie tylko w prace, ale w jego korespondencję przekonamy się, że była to osoba o ogromnym poczuciu humoru, niesamowicie zabawny człowiek, który miał, jak wielu ludzi, wewnętrzne rozterki.

<p>Zdzisław Beksiński, Autoportret (fotografia), 1958</p> fot. Muzeum Narodowe we Wrocławiu
Zdzisław Beksiński, Autoportret (fotografia), 1958

Zależało mi, aby go trochę odmrocznić, pokazać go jako artystę poszukującego, może trochę zagubionego, którego męczą bardzo ludzkie pytania egzystencjalne.

Rozumiem, że na wystawę przyjadą fani Beksińskiego z całej Polski albo Ci, którzy noszą dumnie podkoszulki z reprodukcjami jego prac?

Najwięksi miłośnicy Beksińskiego już się zapowiedzieli, są nawet trochę rozczarowani, że będzie tylko fotografia, bez malarstwa. Ale mam nadzieję, że poczują się dopieszczeni. Zobaczą obiekty, których nigdy publicznie nie pokazywaliśmy, więc nawet zagorzali fani obrazów będą mieli element zaskoczenia.

Wystawa fotografii Zdzisława Beksińskiego – bilety

Wystawa „Fenomenalny. Zdzisław Beksiński” potrwa od 13 kwietnia do 24 sierpnia w Pawilonie Czterech Kopuł, oddziale Muzeum Narodowego we Wrocławiu, ul. Wystawowa 1.

Bilety kosztują od 3-35 złotych i kupimy je w kasie oraz przez stronę.

Godziny otwarcia Pawilonu Czterech Kopuł

  • poniedziałek: nieczynne
  • wtorek–czwartek: 10.00–17.00
  • piątek: 10.00–19.00
  • sobota: 10.00–20.00
  • niedziela: 10.00–18.00.

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama