30 sztuk napisanych przez 32 autorów (dwa duety pisarskie)
taki był odzew na ogłoszony w ub. roku konkurs dramaturgiczny. Jury przyznało dwie równorzędne pierwsze nagrody Malinie Prześludze za dramat „Nie ma” i Sandrze Szwarc za tekst „Doppelanger”. Drugą nagrodę otrzymała Magdalena Tulli za sztukę „Albo umrzeć”, a trzecią Agnieszka Jakimiak za „Kryształowy Pałac”.
Komisja Artystyczna WTW przyznała nagrody w postaci realizacji scenicznych wybranych dramatów oraz nagrodę Pawła Korczaka. W kwietniu 2017 r. odbyła się prapremiera sztuki Marty Guśniowskiej „Poczekalnia sześć-dwa-zero” – dyplom studentów Wydziału Aktorskiego – koprodukcja WTW i wrocławskiej PWST. W sezonie 2017/2018 w WTW powstaną spektakle na podstawie „Pidżamowców” Mariusza Sieniewicza oraz „Pani Furii” Grażyny Plebanek, laureatki nagrody Pawła Korczaka.
Czytania performatywne realizowane są we Wrocławskim Teatrze Współczesnym oraz – na zamówienie WTW – w teatrach: im. Kochanowskiego w Opolu, im. Szaniawskiego w Wałbrzychu, im. Modrzejewskiej w Legnicy.
Festiwal Dramatu STREFY KONTAKTU
Podczas trzech dni Festiwalu Dramatu STREFY KONTAKTU we Wrocławiu będzie można poznać treść nagrodzonych sztuk. Szczegóły programu festiwalu

Festiwal Dramatu STREFY KONTAKTU. Czytania
Dramat / Spektakl Wrocław - różne lokalizacje wg programu dnia
Co mówią autorzy o swoich tekstach
Marta Guśniowska POCZEKALNIA SZEŚĆ-DWA-ZERO:
„Poczekalnia sześć-dwa-zero” to zbiór luźno połączonych opowieści, nacechowanych humorem i absurdem. Punktem wyjścia jest historia Mężczyzny, który z powodu hałaśliwego sąsiada, a później i niesprzyjających warunków pogodowych trafia w niezwykłe miejsce zwane poczekalnią, po brzegi wypełnione najróżniejszymi osobowościami, snującymi swe dziwaczne historie".
Agnieszka Jakimiak KRYSZTAŁOWY PAŁAC:
„Bezpośrednim impulsem do napisania Kryształowego Pałacu była refleksja o istocie kolekcjonowania, gromadzenia, multiplikowania i zwielokrotniania dóbr, artefaktów i obiektów artystycznych. Kryształowy Pałac stworzony przez Josepha Paxtona w połowie XIX wieku stanowi pretekst do rozważań o procesie konsumpcji kultury i jej instrumentalizacji, ale służy także za bodziec do przemyślenia klasowych rozwarstwień w europejskich społeczeństwach. Opisy poszczególnych ekspozycji tworzą niekompletną i fragmentaryczną strukturę, która ma uchwycić relację między zaspokojeniem pragnienia zwiedzających a wyzyskiem wpisanym w proces tworzenia kulturowego dziedzictwa”.
Wojciech Kuczok PRADZIADY:
„Pradziady” zacząłem pisać jeszcze w 2009 roku, na zaproszenie Mikołaja Grabowskiego, który organizował festiwal (neo)sarmacki w krakowskim Teatrze Starym. Nie zdążyłem się uporać na czas z epilogiem, mimo że zachęcało mnie do tego kilku twórców, którzy dramat gotowi byli zrealizować – m.in. Piotr Cieplak. Wpadłem wtedy w okres turbulencji życiowych, wyjechałem na rok do Berlina, zająłem się Spiskami i rzecz zaczęła obrastać kurzem. A potem przytrafił się Smoleńsk i zrozumiałem, że to jest właśnie mój epilog, ale muszę z nim poczekać, aż żałoba narodowa się przepracuje. No, tylko że żałoba się nie przepracowała, lecz zmieniła w tragikomiczny kult zamachu, który w rękach politycznych manipulatorów doprowadził Polaków do symbolicznej wojny domowej. Zmarli i nienarodzeni są w Polsce ważniejsi od żywych; jesteśmy narodem pogrążonym w resentymencie, lubującym się w uprawianiu nekroperformansu, którego szczytowym momentem są właśnie rozpaczliwe próby nadania uwznioślającego sensu najgłupszej śmierci w naszej historii. Pradziady z epilogiem są trochę jak wybuch histerycznego śmiechu na przeciągającym się pogrzebie.
Magdalena Tulli ALBO UMRZEĆ:
„Kiedy dostałam zaproszenie do napisania dramatu, od razu pomyślałam o pewnym zdjęciu z albumu rodzinnego przyjaciół, Niemców. Mam je, bo tak mnie poruszyło, że natychmiast je dla mnie zeskanowali. Znałam losy wszystkich postaci z tego zdjęcia, posłużyłam się też faktami z opowieści innych osób, a dużo, rzecz jasna, zmyśliłam, żeby to wszystko złożyło się w całość, czyli w dialogi eskalujące napięcie. W naszej części Europy przeszłość jest jak grzęzawisko, wciąga kolejne pokolenia. O tym opowiada ta sztuka”.
Malina Prześluga NIE MA:
„Nie ma dziś jednoznacznej prawdy o polskiej wsi, a widz teatralny, a więc mieszkaniec miasta, jest nie tylko tej prawdy pozbawiony, jego się do niej siłą nie dopuszcza! Wieś dziś postrzegana jest dwojako – jako źródło wszelkiej zarazy, głupoty, plugastwa, zwyrodnienia, patologii, biedy, prostactwa, obciachu i nieszczęścia – jako miejsce, z którego trzeba uciekać, którego należy się bać lub z którego można się śmiać – taki Dom zły. Albo jako upragniony azyl, umajona idylla z kurką, kózką, konikiem, mlekiem od krowy, świergotem ptaszków i zapachem siana – czyli przedmiot pożądania klasy średniej ciężko pracującej – domek na wsi, dacza, wieś weekendowa, wieś prozdrowotna, ratunek od zła tego świata. I choć moje korzenie są we wsi, choć wspomnienia z dzieciństwa wokół niej krążą, nie mam dziś prawa pisać o niej prawdy – nie znam prawdy! Napisałam więc czystą nieprawdę, opartą na pseudorealnych problemach i pseudorealnych postaciach, zbudowaną tak, by z jednej strony pod prawdę się podszywała, z drugiej jednak obnażała, jak płaskie i pozbawione szacunku jest dziś myślenie o wsi. Pseudorealizm, tak jednym słowem nazwałabym wytrych do tego tekstu”.
Sandra Szwarc DOPPELGANGER:
„Inspiracją do napisania tekstu był temat bliźniąt i różnorakich, zjawisk związanych z posiadaniem bądź nieposiadaniem rodzeństwa bliźniaczego. Wiele jest dobrze udokumentowanych, fascynujących historii osób dotkniętych tzw. syndromem twinless twin (bliźniaka – bez bliźniaka). W relacjach tych osób uderzająca jest siła i stopień złożoności więzi pomiędzy rodzeństwem, porównywalna chyba tylko do połączeń nerwowych pomiędzy poszczególnymi organami ciała. I tak jak utracona dłoń, utracony bliźniak pozostawia po sobie ból fantomowy, który jest (którego nie ma?) do końca życia”.