Alonso rozkochany w księgach
Na początku było słowo, także w spektaklu „Kichot” we Wrocławskim Teatrze Lalek, bo z miłości do słowa pisanego zrodziła się w naszym bohaterze, Alonso Quijano (świetny Tomasz Maśląkowski), potrzeba powtórzenia czynów wielkich literackich bohaterów.
Dlatego swój bezpieczny i przewidywalny dzień świstaka (bo rytm dnia Alonsa wygląda codziennie tak samo) zamienia na niepewną, ale konsekwentnie wypełnianą powinność rycerza w drodze. I nie ma znaczenia, że wszyscy owego Alonsa-Don Kichota wyświewają, albo mają jego rady za nic. On wie, że powinien żyć według własnego kodeksu, nie oglądając się na świat.
Ten, który porusza słowem
W przedstawieniu Joanny Gerigk te dwa aspekty – żarliwej, pełnej pasji miłości do literatury i kroczenia własną drogą – wydają się być najistotniejsze. Nawet kiedy pod nieobecność Kichota pleban (Sławomir Przepiórka) z pomagierami decydują o spaleniu zgromadzonych przez rycerza ksiąg, po powrocie niepokój głównego bohatera trwa krótko.
Bo on treść tych opowieści nie tylko już doskonale poznał, ale zapisał w sobie, jak na pergaminie. Znowu zwycięża. Do końca zwycięża, zwłaszcza że nawet po śmierci jego słowa krążą po okolicy i wzbudzają poruszenie.
Siła ksiąg jest niezwykła, wprowadza w zwykłe życie prawdziwą magię/fot. Natalia kabanow/WTL
Fantastycznie gra w tym spektaklu cały aktorski team (Tomasz Maśląkowski, Sławomir Przepiórka, Konrad Kujawski, Kamila Chruściel i Marta Kwiek), a zadanie mają nie lada, bo choreografia w posługiwaniu się scenografią i lalkami jest tu prawdziwą sztuką. Dziełem sztuki są zresztą przepięknie wykonane drewniane lalki (autorami są Jaroslav Doležal, Slavek Zubkov, Marek Šterbák i Maciej Luściński), odporne na wszelkie przeciwności losu, jakie Kichotowi szykował Cervantes i przygotowała Gerigk.
Scenografia autorstwa Jana Polivki to przepiękna, nawiązująca do mansjonów, scena, której skrzydła są ruchome, więc zaglądamy dosłownie w sam środek sceny.
Świetnie wybrzmiewa w spektaklu język hiszpański, mało tego, młodzi widzowie szybko podchwytują kilka słów, czy zwrotów. Z kolei nowe uwspółcześnione tłumaczenie „Don Kichota” autorstwa Wojciecha Charchalisa, z którego korzystała Joanna Gerigk, stawia sporo wyzwań przed widzami powyżej 10 roku życia, bo wielu określeń mimo wszystko pewnie nie kojarzą, albo odbierają opatrznie.
Może dlatego momentami, przynajmniej gdy mowa o języku, „Kichot” wydaje się bardziej spektaklem dla dojrzalszych niż dziesięciolatkowie widzów.
Kichot nie jest tylko wzniosły, przy ognisku potrafi zanucić Julia Iglesiasa/fot. Natalia Kabanow/WTL
Nie można nie wspomnieć o muzyce (i wykonywanych przez aktorów pieśniach) autorstwa Sebastiana Ładyżyńskiego nagranej z zespołem muzyki dawnej, co jest wielkim darem, bo zapewnia niezwykły klimat.