wroclaw.pl strona główna Najświeższe wiadomości dla mieszkańców Wrocławia Dla mieszkańca - strona główna

Infolinia 71 777 7777

17°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 08:35

wroclaw.pl strona główna
Reklama
  1. wroclaw.pl
  2. Dla mieszkańca
  3. Aktualności
  4. „Zwycięska porażka PiS-u to wynik rekordowej frekwencji”
Kliknij, aby powiększyć
Na zdjęciu budynek Sejmu RP, w kółeczku prof. Anna Pacześniak, politolog z Uniwersytetu Wrocławskiego Wikipedia / Oleksandr Poliakovsky
Na zdjęciu budynek Sejmu RP, w kółeczku prof. Anna Pacześniak, politolog z Uniwersytetu Wrocławskiego

Emocje po ostatnich wyborach parlamentarnych w Polsce pomału opadają. O ich wynikach i przyczynach „zwycięskiej porażki” Prawa i Sprawiedliwości, błędach w kampanii rządzących, sukcesie opozycji, dalszych scenariuszach i przyszłości nie tylko PiS-u, ale również innych partii rozmawiamy z prof. Anną Pacześniak, politologiem z Instytutu Studiów Europejskich na Uniwersytecie Wrocławskim.

Reklama

Minęło półtora tygodnia od wyborów parlamentarnych, więc emocje nieco opadły. Jakie – już na chłodno - są najważniejsze wnioski ich wyników?

Prof. dr hab. Anna Pacześniak, politolog, Instytut Studiów Europejskich, Uniwersytet Wrocławski: – To były bardzo ciekawe wybory, które politolodzy będą analizować jeszcze przez wiele miesięcy. Oczywiście najważniejszy wniosek to rekordowa frekwencja, którą mało kto przewidział. Z jednej strony wiadomo, że jeśli politycy mocno polaryzują nastroje społeczne, grają na emocjach, z czym od dawna w Polsce mamy do czynienia, to mobilizują społeczeństwo do udziału w wyborach. Z drugiej jednak, kampania była bardzo długa i wyczerpująca – zwłaszcza po stronie opozycji, co wpłynęło na zmęczenie Polaków tymi wyborami i mogło obniżyć poziom frekwencji. Tak się jednak nie stało.

Aż tak wysoka frekwencja jest więc pewnego rodzaju zaskoczeniem, choć już po Marszu Miliona Serc 1 października w Warszawie było widać, że tym razem wyborcy opozycji nie zawiodą. Bo po drugiej stronie, po stronie zwolenników Zjednoczonej Prawicy, mobilizacja była zawsze. To m.in. ten warszawski marsz na samym finiszu kampanii utwierdził wyborców Koalicji Obywatelskiej i szeroko pojętej opozycji, że zwycięstwo jest możliwe i że warto pójść na wybory, by się do niego przyczynić.

Wysoka frekwencja w wyborach, bardzo niska w referendum

We Wrocławiu frekwencja była jeszcze wyższa niż ta ogólnopolska (74,38 proc.) – wyniosła aż 81,16 procent!

To pokazuje, jak duża była mobilizacja w dużych miastach, m.in. właśnie we Wrocławiu. A przecież w tych ośrodkach dominują wyborcy opozycji. Dodatkowo wrocławskie Jagodno stało się wręcz symbolem determinacji wyborców, którzy godzinami stali w nocy w kolejce do lokalu wyborczego, bo chcieli oddać swój głos. To są pewnego rodzaju wspólnoty, które się tworzą w takich sytuacjach. Frekwencją w zachodniej Polsce i w dużych miejskich ośrodkach siły opozycji przechyliły te wybory na swoją stronę.
Anna Pacześniak, politolog

Drugi ciekawy wniosek to tak duża rozbieżność pomiędzy wynikami frekwencji w wyborach a udziałem w referendum (40,91 proc.) – różnica wyniosła ponad 30 punktów procentowych. A pamiętajmy, że dużo łatwiej wziąć udział w referendum, niż wykazać się kreatywnością, pamiętać o tym, żeby odmówić odebrania karty referendalnej. Rządzący liczyli, że te wartości będą bardzo zbliżone. I tutaj Prawo i Sprawiedliwość poniosło największą porażkę, bo referendum nie jest nawet wiążące.

Skoro jesteśmy przy frekwencji wyborczej – kto przyczynił się bardziej do jej podbicia? PiS swoją negatywną i atakującą Donalda Tuska kampanią, w której niewiele było mowy o programie czy Koalicja Obywatelska, która od miesięcy podkreślała, że to najważniejsze wybory od 1989 r., w których stawką jest nasza wolność?

– Przede wszystkim pamiętajmy, że to opozycji i szeroko pojętemu społeczeństwu obywatelskiemu zależało na podwyższeniu frekwencji i zachęcaniu ludzi do wzięcia udziału w wyborach. Wszelkie badania pokazywały, że im wyższa frekwencja, tym trudniej Prawu i Sprawiedliwości będzie utrzymać władzę w Polsce. Tylko że PiS źle odczytał nastroje społeczne i swoją negatywną narracją też mógł przyczynić się do tego, że ludzie wyszli z domów i opowiedzieli się za zmianą. Wydaje się, że wszyscy – mniej lub bardziej intencjonalnie – „zagrali” profrekwencyjnie.

Wybory parlamentarne 2023: nastroje jak w 2007 roku

Jakie były największe błędy Zjednoczonej Prawicy podczas tej kampanii? Bo to, że była ona porażką przyznają już sami politycy Prawa i Sprawiedliwości.

Jarosław Kaczyński kilka dni po wyborach mówił nieco rozżalony, że ludzie nie odczuwają wdzięczności, choć jego zdaniem powinni, bo rządzący tak wiele im przez te ostatnie lata dali. Tylko że wyborów nie wygrywa się za dotychczasowe zasługi, a wyborców nie zdobywa wdzięcznością. Trzeba mieć plan na przyszłość, dawać nadzieję, pokazać, co zamierza się zrobić po wygranych wyborach. A PiS, poza twierdzeniem, że jest jedynym gwarantem, że nikt „nie zabierze Wam naszych programów socjalnych” nie zaproponowało niczego nowego, ani pod względem materialnym, ani bardziej abstrakcyjnych wartości.
Anna Pacześniak, politolog

Dodatkowo zgubiono gdzieś np. przekaz o 800+, które ogłoszono w okolicach maja. Trudno było przez tyle miesięcy mówić o podwyższeniu świadczenia, zwłaszcza że opozycja twierdziła, iż głosowałaby za jego wprowadzeniem nie od stycznia przyszłego roku, ale już od czerwca tego roku, czyli wytrąciła rządzącym argumenty z rąk. Negatywna, ostra, momentami brutalna kampania skierowana właściwie wyłącznie w Donalda Tuska nie pomogła PiS-owi pozyskać nowych wyborców. Zabrakło konkretów, świeżości, nowego programu. PiS postawił na ostrą polaryzację i konflikt, czyli jedynie na umacnianie swojego elektoratu. To mnie nie dziwi, ale zaskakujące jest w tej kwestii coś innego.

Kliknij, aby powiększyć
Powiększ obraz: Anna Pacześniak, politolog, Instytut Studiów Europejskich, Uniwersytet Wrocławski Oleksandr Poliakovsky / Redakcja www.wroclaw.pl
Anna Pacześniak, politolog, Instytut Studiów Europejskich, Uniwersytet Wrocławski

Co takiego?

– Jak słucham polityków PiS-u, to wydaje mi się, że nie wyciągnięto wniosków z poprzednich lat, zwłaszcza z porażek z roku 2007 czy 2011. Znowu mamy te same sugestie, że obce siły wpłynęły na wynik wyborów, że nieprzyjazne były media, Niemcy i Rosjanie maczali palce w wyborach w Polsce… To są często skrajne i - biorąc pod uwagę, jak funkcjonowały w ostatnich latach media publiczne - zupełnie nie oddające rzeczywistości diagnozy.

Dodatkowo przedstawiciele tego obozu skupiają się na detalach: kształcie list wyborczych, nazwiskach konkretnych kandydatów, czy na tym, jak Mateusz Morawiecki wypadł w debacie w TVP. Cała ich analiza koncentruje się na ostatnich tygodniach przed wyborami. W moim odczuciu problem jest o wiele głębszy. PiS nie traci władzy wyłącznie przez słabą kampanię, traci ją w wyniku swoich ośmioletnich rządów.
Anna Pacześniak, politolog

A może po prostu to naturalne, że po 8 latach ludzie chcą zmiany władzy?

– Z jednej strony oczywiście tak, każda władza się „zużywa” i następuje swego rodzaju zmęczenie. Ale jednak Prawo i Sprawiedliwość funkcjonowało przez te wszystkie lata rządów trochę na zasadzie oblężonej twierdzy – „wszyscy są przeciwko nam i nie rozumieją naszych racji”. Zła Unia Europejska, zły zachód Europy, siły w Polsce sprzyjające Niemcom… Taka retoryka na dłuższą metę się nie sprawdza. Dlatego niektórzy mówią teraz, że trochę lepiej się im „oddycha”, że czują powiew świeżości w polityce.

Donaldowi Tuskowi udało się jedno – znów, jak w 2007 roku, kiedy władza przechodziła z rąk PiS w stronę PO, to on kojarzył się wielu wyborcom z pozytywnymi emocjami, a PiS z negatywnymi. Dało się odczuć swego rodzaju walkę dobra ze złem. I wyborców to przekonało, tyle że inaczej niż zamyślił sobie Jarosław Kaczyński, który przecież w diabolicznej roli obsadził lidera opozycji. Polityka miłości zaproponowana przez Tuska kontra polityka nienawiści i szczucia w wykonaniu premiera Morawieckiego i prezesa Kaczyńskiego wydały 15 października swoje owoce.

Czy to początek końca Zjednoczonej Prawicy?

Mimo tych wszystkich aspektów, PiS jednak „wygrał” te wybory, zdobył najwięcej głosów, choć prawdopodobnie nie pozwolą mu one rządzić. Czy biorąc to pod uwagę, tezy o powolnym końcu Zjednoczonej Prawicy nie są jednak przedwczesne?

Tu kluczowe będzie czy Jarosławowi Kaczyńskiemu uda się zapobiec dekompozycji swojej partii, co należy uznać za naturalne zjawisko po takiej „zwycięskiej porażce”. Kalendarz jest nieubłagany - przed nami w 2024 r. wybory samorządowe i europejskie, a w 2025 r. prezydenckie. Żadne z nich nie będą łatwe dla PiS-u. Pewne procesy są nieuchronne - Prawo i Sprawiedliwość musi przepracować porażkę i związaną z nią utratę władzy. I nie chodzi o personalne wskazanie kozłów ofiarnych czy - jak to się póki co odbywa - szukanie winnych wszędzie, tylko nie u siebie.
Anna Pacześniak, politolog

Wiele zależy też od spoistości opozycji – czy za rok, dwa Koalicja Obywatelska, Trzecia Droga i Nowa Lewica dalej będą się tak dobrze dogadywać jak przed wyborami parlamentarnymi i tuż po nich, czy naturalna różnica zdań między tymi formacjami wywoła zbyt silne tarcia. Pamiętajmy też, że jeśli PiS straci władzę, to straci też wielką propagandową tubę, jaką stały się skolonizowane przez rządzących media publiczne.

Dodatkowo elektorat Prawa i Sprawiedliwości z przyczyn demograficznych raczej będzie się kurczył niż powiększał. Zgadzam się z tezą, że PiS w tych wyborach osiągnął sufit poparcia, że nie był w stanie pozyskać więcej wyborców. Czy uda mu się zastopować odpływ elektoratu, uczynić swój program atrakcyjnym dla nowych grup wyborców– tu wiele zależy od Jarosława Kaczyńskiego i jego bezpośredniego zaplecza.

Wybory prezydenckie w 2025 r. mogą pogrzebać PiS? Wydaje się, że nastroje i fakt, że ostatnie 10 lat mamy prezydenta pochodzącego z Prawa i Sprawiedliwości, stawiają w roli faworyta w wyścigu o ten fotel kogoś z dotychczasowej opozycji.

– Na pewno dziś po stronie np. Koalicji Obywatelskiej mamy wyrazistsze postacie, które wydają się naturalnymi pretendentami do objęcia funkcji prezydenta. Takich osób brakuje w PiS-ie. Ale pamiętajmy, że w 2014 r., kiedy PiS wysuwało kandydaturę Andrzeja Dudy na prezydenta, prawie połowa wyborców w ogóle nie kojarzyła tego polityka. Ale wtedy nastroje społeczne były odwrotne – ludzie byli zmęczeni Platformą, dziś natomiast dotyczy to PiS-u.

Ciężko jednak na niecałe dwa lata przed tymi wyborami cokolwiek wyrokować, bo nawet rok w polityce może dużo zmienić. Sporo zależy od Jarosława Kaczyńskiego i tego, czy uda mu się do wyborów prezydenckich utrzymać partię w ryzach oraz kogo wskaże na następcę Andrzeja Dudy. Bo jeśli w Zjednoczonej Prawicy doszłoby do walk frakcji, to naturalnie osłabi to szanse jej kandydata.

Komu w pierwszej kolejności tworzenie rządu powierzy prezydent Duda?

Jaki jest najbardziej prawdopodobny scenariusz na najbliższe tygodnie? Komu w pierwszej kolejności możliwość tworzenia rządu powierzy Andrzej Duda?

– W związku z tym, że prezydent Duda przyzwyczaił nas do tego, że oszczędza sobie trudu podejmowania samodzielnych decyzji, prawdopodobnie wszystko zależy od woli Jarosława Kaczyńskiego. A ponieważ od paru dni z obozu Zjednoczonej Prawicy idzie przekaz, że PiS pogodził się z porażką wyborczą, że przyjął do wiadomości przejście do opozycji, o czym ostatnio mówił choćby Mateusz Morawiecki, to wydaje się, że prezes Kaczyński niekoniecznie będzie naciskał na powierzenie misji tworzenia rządu swojemu człowiekowi.

Nie widzę żadnych profitów, jakie mogłoby to przynieść obecnie rządzącym, poza sztucznym wydłużeniem procesu przekazywania władzy. Niemożność utworzenia rządu przez PiS byłaby odebrana jako druga wizerunkowa porażka w krótkim czasie. Nie jest zatem wykluczone, że PiS i Andrzej Duda mogą oszczędzić nam i sobie przedłużania wyłonienia rządu. O tym, jaki scenariusz zostanie wdrożony, przekonamy się już niebawem.
Anna Pacześniak, politolog

Rozmawiał Bartosz Moch

Posłuchaj podcastu

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama
Powrót na portal wroclaw.pl