Na formularzu z nadrukiem „Frauenklinik Universitat Breslau” (Klinika dla kobiet Uniwersytetu w Breslau) zapisano, że 10 marca 1946 r. została przyjęta do szpitala 37-letnia H., wdowa z dwójką dzieci. Kobieta jest w ciąży. Kilka miesięcy wcześniej została zgwałcona. Dokumentację medyczną uzupełnia prokuratorskie zaświadczenie, że ciąża jest wynikiem przestępstwa i jej przerwanie nie będzie złamaniem prawa.
Alan Weiss, współtwórca inicjatywy „Spod ziemi patrzy Breslau”, rejestruje miejsca we Wrocławiu, w których można trafić na płyty nagrobne sprzed II wojny. Wiele z nich jest uszkodzonych, lecz wrocławianin jest w stanie często ustalić sporo szczegółów z życia zmarłego.
Odtwarzając biografie mieszkańców Breslau, na których stele trafiam we Wrocławiu, korzystam z wielu rodzaju archiwaliów, ksiąg adresowych, ksiąg kościelnych, rejestrów podatkowych. Archiwalia szpitalne to bezcenny materiał źródłowy dla pasjonatów historii Wrocławia, genealogów, historyków medycyny i wielu innych specjalistów.Alan Weiss
Na podstawie innych dostępnych archiwaliów Weiss ustalił, że H. mieszkała z rodziną na Stabłowicach. Jej mąż – Herbert był z zawodu murarzem. Podczas II wojny został zmobilizowany i walczył w 5. Kompanii Grenadierów na froncie wschodnim. Zginął 8 sierpnia 1943 r. w okolicach Borissowki od postrzału w serce
Dokumentów z tego okresu dotyczących zgwałconych kobiet jest bardzo dużo. W większości ofiary mają niemiecko brzmiące nazwiska, lecz wśród nich są także Polki, które do Wrocławia trafiły z Wilna, Krakowa, miejscowości na Kresach.
Kobieca kronika miasta
Kompleks szpitali klinicznych oraz budynków z salami wykładowymi dla studentów medycyny powstał pod koniec XIX wieku przy dzisiejszych ulicach: Skłodowskiej-Curie, Chałubińskiego, Marcinkowskiego i Pasteura. Pracowali tu znakomici specjaliści, m.in. chirurg prof. Jan Mikulicz-Radecki, prof. Albert Neisser (dermatolog) oraz neurolog i psychiatra prof. Alois Alzheimer. Natomiast po II wojnie leczeniem pacjentów i kształceniem studentów zajmowali się m.in. prof. Ludwik Hirszfeld, bakteriolog, kardiochirurg prof. Wiktor Bross, anatom i patomorfolog prof. Zygmunt Albert.
Ocalone archiwum kliniki ginekologii i położnictwa znajduje się ustronnym, nieużywanym na co dzień magazynie przy sali wykładowej przy ul. Chałubińskiego.
Najstarsze tomy druków szpitalnych pochodzą z roku 1904. Wpisy są skrupulatne, a zestawy dokumentów starannie oprawione. Zawierają cały komplet informacji dotyczących pacjentek:
- dane podstawowe, czyli nazwisko, zawód, miejsce urodzenia, adres (dzięki temu wiadomo, że we wrocławskiej klinice leczyły się kobiety z całego Dolnego Śląska, od Żagania, po Głogów i Nysę), stan cywilny, choroby w rodzinie, przebyte operacje, zabiegi i ciąże oraz informacje, czy urodzone w ich wyniku dziecko żyje;
- opisy ogólnego stanu zdrowia, w tym jakości odżywania („Chora odżywienia bardzo podupadłego” – czytamy o jednej z kobiet przyjętych do kliniki), a nawet stanu skóry,
Galeria zdjęć
- dolegliwości zgłaszane przez pacjentkę,
- rozpoznanie i formę terapii. Klinika pełniła przede wszystkim funkcję szpitala położniczego, kart dokumentujących porody jest najwięcej. Prowadzono tu także zabiegi chirurgiczne dotyczące chorób kobiecych (ale i wycinano wyrostki), wiele było pacjentek z rozpoznanymi nowotworami.
Dokumenty z połowy lat 40. to świadectwo przenikania się społeczności dotychczasowych i nowych mieszkańców Wrocławia. Na przykład, w zeszycie pracowni radioterapii zapisy prowadzone przez niemiecką obsługę powstawały jeszcze w lutym 1945 r. Później pojawiają się wpisy w języku polskim i dotyczące Polaków osiadłych na Ziemiach Zachodnich.
Podobnych kwitów jest więcej. Odnaleźć można skierowanie na naświetlanie, które zostało zatytułowane po polsku: „Klinika Ginekologiczna”, lecz treść jest już wypisana po niemiecku. W dokumentach równolegle podawane są polskie i niemieckie nazwy miast i ulic. Na przykład, jedna z kobiet podała, że mieszka wprawdzie we Wrocławiu, ale już przy Kastanienallee.
Rachunki za leczenie w klinikach jeszcze kilka lat po wojnie wystawiane są na niemieckich drukach, podobnie jest z księgami szpitalnymi, czy blankietami dotyczącymi zatrudnienia w szpitalach. Na niektórych są oznaczone (chociaż nie zawsze wypełnione) adnotacje dotyczące zawodu pacjentki, ale również fachu męża, oraz wyznania.
Archiwalne skarby
Wśród dokumentów są akta interesujące także z innych powodów. Na przykład, zawiadomienie dotyczące trybu leczenia jednej z pacjentek zakończone jest nazwiskiem lekarza i hitlerowskim pozdrowieniem.
W archiwalnych skoroszytach wyłowić można także blankiety z wynikami badań bakteriologicznych z pieczątką prof. Ludwika Hirszfelda. Oraz zobowiązanie do zapłaty 2,3 tys. zł za leczenie żony podpisane przez mieszkańca wsi Garncarze pod Sobótką.
W klinice leczyły się również osoby pochodzenia żydowskiego (ich przynależność religijna także jest zaznaczana w formularzach szpitalnych) - po II wojnie na Dolnym Śląsku zamieszkało kilkadziesiąt tysięcy Żydów ocalałych z Holocaustu.
Alan Weiss: - Takie dokumenty powinny zostać zachowane. Najlepiej gdyby trafiły do Archiwum Państwowego, będą bezpieczne i będą mogli z nich korzystać specjaliści i wszyscy zainteresowani badaniem historii Wrocławia.