wroclaw.pl strona główna Najświeższe wiadomości dla mieszkańców Wrocławia Dla mieszkańca - strona główna

Infolinia 71 777 7777

11°C Pogoda we Wrocławiu

Jakość powietrza: dobra

Dane z godz. 09:20

wroclaw.pl strona główna

Reklama

  1. wroclaw.pl
  2. Dla mieszkańca
  3. Aktualności
  4. Ukraina – mina, zmyłka, popelina?

Nadeszła pora, abym i ja (skoro głos już zabrały tysiące) napisał kilka zdań – na Mikołaja - o Ukrainie. Tym bardziej, że wolnościowe i kapitalistyczne zasady wpajałem w ten 50-milionowy naród od dziesięcioleci. Po pierwsze – przed laty – chciałem wyzwolić ten kraj od gadżetowych śmieci pozostałych po dyktatorze – Leonidzie Breżniewie. W tym celu opiłem się ukraińskim narodowym trunkiem o nazwie "Piercowa" (palące gardło 40 procent). I w stanie buzującego w żyłach internacjonalistycznego patriotyzmu próbowałem wynieść z muzeum w ukraińskim mieście Zaporoże (800 tysięcy ludzi), lekko dziejami sfatygowaną teczkę ze świńskiej skóry, należącą ongiś do przywódcy ZSRR, owego Lońki Breżniewa. Złapali mnie skubańcy strażnicy. Lecz nie wysłali na Sybir, kazali rychło wracać do Polszy.

Po drugie w milionowej ukraińskiej Odessie, nad Morzem Czarnym, na terytorium działania wspaniałego pisarza Izaaka Babla (Armia Konna, Benia Krzyk) – ratowałem ongiś, przed psychiczną depresją – niemieckiego rysownika z Hamburga – Richarda Musche. Wspólnie z Andrzejem Mleczką byłem w Odessie zaproszonym z Polski gościem satyrycznego rysunkowego festiwalu. Podczas któregoś spaceru międzynarodowych artystów po urokliwym (mimo zniszczeń) mieście, wokół słynnych schodów sfilmowanych przez Sergieja Eisensteina, niemiecki rysownik (pił sporo cienkiego piwa) zechciał skorzystać z publicznej toalety. Gromadnie odwodziliśmy kolegę Musche od tej niebezpiecznej fanaberii. Proponowaliśmy, by podlał najbliższe parkowe drzewo.

 

Był jednak teutońskim legalistą. Poszedł do publicznego szaletu. Po chwili wrócił milczący i blady. Stan higieniczny tego miejsca go załamał. Musiałem mu długo tłumaczyć, że to taki ludyczny przybytek używany nieprzerwanie przez kilkadziesiąt lat bez remontu. Taka regionalna ciekawostka, która po wejściu do Unii będzie niezawodnie zburzona. Ale ostatnie na Ukrainie wypadki każą przypuszczać, że w miejskim szalecie, w centrum Odessy, jeszcze długo trzeba będzie kucać w boksach bez drzwi. Więc wracajmy do teraźniejszości. Na kijowskim Euromajdanie, na wiecujących placach, wśród tłumów protestujących, widoczni są również Polacy. Silnie zaś ci, którzy chcą coś dla siebie ugrać. Wśród nich moi polityczni „faworyci”.

Jak mówiący banalne, okrągłe, nic nie znaczące zdania. poseł Grzegorz Schetyna, który poleciał na Placu Michajłowskim lipnym propagandowym tekstem, że „najważniejsze w rozmowach z Ukraińcami jest to, żeby ‘podtrzymać przekonanie’, iż Ukraina ma w Polsce przyjaciół.” Dobre, co? I jakie słuszne, po linii!

Ale jego (Schetynę) akurat rozumiem. Zepchnięty przez premiera Tuska do pawlacza – walczy o jakąkolwiek obecność na politycznej scenie. Zaś, także obecny w Kijowie, Jarosław Kaczyński, nie miał wprawdzie okazji pogadać z Witalijem Kliczką, najwyraźniejszym opozycjonistą do aktualnych władz. Ale wewnętrznie wyczuł facio, że – uwaga – "Witalij Kliczko wyraźnie chciał, żebym był wśród niosących flagę ukraińską". Tak zagadał słynny ukrainofil, prezes PiS, słynnego z bezinteresownej miłości do narodów wschodu, z Rosją na czele.

 

Ale zostawmy politycznych kuglarzy. Bardzo praktyczne zdanie na temat sytuacji na Ukrainie nakreślił senator Włodzimierz Cimoszewicz. Stwierdził, że Unia Europejska zaoferowała Ukrainie taką wędkę, na którą mogłaby wieloryba złapać.

Ukraina uzyskuje szansę, żeby stać się dorosłym państwem, a nie narkomanem uzależnionym od taniej energii. Dodał, że Ukraińcom brakuje racjonalności ekonomicznej. Gdyby ten kraj bezkarnie wspierać finansowo, to byłoby pompowanie pieniędzy do czarnej dziury. A pomocowe fundusze pewnie trafiłyby do prywatnych kieszeni. Dlatego bez racjonalności ekonomicznej tam się nic nie zmieni.

Tak właśnie jest. Więc, ani przez chwilę, nie irytował mnie wpis ministra Radosława Sikorskiego na Twiterze. Wpis skierowany do nastroszonych polityków PiS: „ile polskich miliardów chcą wpompować w skorumpowaną gospodarkę UKR aby przekupić prez. Janukowycza". Nie uważam – jak jego oponenci – że minister Sikorski działał w interesie Rosji lub Niemiec, bo to głupie. Prawdziwa przyjaźń polega na tym, by mówić tak jak jest naprawdę – a nie wciąż cukrować trudny do opanowania gospodarczy i ludzki żywioł. Nawet nieokiełznany raptus, prezydent Lech Wałęsa, uważa, ze polski głos musi być zdecydowany, jednak "nie możemy się za bardzo mieszać w sprawy Ukrainy". Nawet Lech Wałęsa wie, iż trudna sytuacja gospodarcza Ukrainy sprawia, że to państwo w znacznej mierze było, jest i będzie uzależnione do Rosji. Trzeba więc rozwagi. A nie merdania flagą.

Wprawdzie ostatnio, jak to Wałęsa, po projekcji filmu Wajdy – nagrodzony brawami na stojąco w amerykańskim Senacie (zapchana sala na 500 ważniaków) – pouczał Ukraińców, że dali plamę. Jest przekonany, że gdyby został zaangażowany w dyskusje o umowie stowarzyszeniowej między Unią Europejska a Ukrainą, to z pewnością dzisiejsze protesty oraz zamieszki nie miałyby miejsca.

Zapomnieli o mnie – żalił się Wałęsa. A przecież byłem ważnym uczestnikiem Pomarańczowej Rewolucji sprzed dekady. Wtedy dobrze im doradziłem, dobrze ich wyprowadziłem. Ale taki już jest – ten nasz idol, stygmat i narodowa ikona.

Będąc – dzięki bojowemu płynowi o nazwie „Piercowa” – nieustraszonym wyzwolicielem Ukrainy spod władzy ludzi pokroju Leonida Breżniewa, wiem na pewno. Nasz wschodni sąsiad – mimo popiskiwań Grzegorza Schetyny i Jarosława Kaczyńskiego, mimo racjonalnych słów Radka Sikorskiego, Włodzimierza Cimoszewicza, mimo sentencji Lecha Wałęsy – utknie w europejskim czyśćcu.

Jeszcze całe lata będzie antyszambrował w europejskim przedpokoju. Całkowita wolność Ukrainy jest jeszcze jak stąd do Chin. Czyli tam, gdzie przebywa aktualnie Wiktor Janukowycz, prezydent tego kraju.

Spójrzcie jaką fotograficzną alegorię dzisiejszej Ukrainy ułożyłem ze zdjęć zrobionych przez senatora Włodzimierza Cimoszewicza. Na publikację których uzyskałem zgodę autora. Obrazek 9, ostatni, to reprodukcja obrazu Ilii Repina: "Kozacy zaporoscy piszą list do sułtana tureckiego".

Zdzisław Smektała                                

[email protected]

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama

Wybory 2025