„Zobaczycie prawdziwe samoloty, będziecie mieć okazję zadrzeć głowę nieco do góry, przejść się kładką nad al. Jana III Sobieskiego i prześledzić lotnicze wątki w historii Psiego Pola” – tak na spacer sąsiedzki zaprasza Monika Glińska. Nie jest zawodową przewodniczką. Ukończyła jednak organizowaną przez Wrocławski Instytut Kultury Szkołę Spacerów Sąsiedzkich.Spacer po Psim Polu potraktowała jak egzamin praktyczny:
– Zgłosiłam się na warsztaty, aby nabrać więcej pewności siebie – mówi Monika Glińska zapytana, dlaczego zdecydowała się na kurs spacerów sąsiedzkich. – Kilka spacerów już organizowałam, ale wciąż mam wątpliwości, czy ciekawie opowiadam.
Spacer sąsiedzki: dla mieszkańców, nie dla turystów
Na spacery sąsiedzkie przychodzą przede wszystkim wrocławianie, turyści są rzadkością. Wielu pasjonuje się historią Wrocławia i przed nimi Monika Glińska czuje największy respekt.
– Na spacer po Zakrzowie dołączył do nas pan, który pracował w Polarze. Jego wspomnienia były wyjątkową atrakcją, ale ośmieliły też inną uczestniczkę, która opowiedziała nam z kolei o swoich miesięcznych praktykach w Hydralu. A to już nie lada gratka – przyznaje Monika Glińska – bo o tym zakładzie niewiele wiadomo, bo produkowano tam na potrzeby wojska.
Po takie historie przychodzą wrocławianie. Zuza, która mieszka pod Wrocławiem, po spacerze po Psim Polu przyznała, że każdego dnia przejeżdża przez to osiedle i chciała się czegoś o nim dowiedzieć. A ponieważ nie ani czasu, ani samozaparcia, aby szukać informacji, zdecydowała się na dwugodzinną niedzielną wycieczkę.
– Takie spacery budują też poczucie dumy z tego, że mieszka się w ciekawym miejscu. Miejscu, o którym warto opowiadać, albo inaczej, o którym jest co opowiadać. Ludzie chcą czuć, że mieszkają w fajnym miejscu – mówi Anna Lewińska, koordynatorka Szkoły Spacerów Sąsiedzkich.
Innym powodem jest okazja, aby poznać sąsiadów i porozmawiać choćby o tramwajach na Psie Pole…
Zaczęło się od Europejskiej Stolicy Kultury
W organizowaniu spacerów sąsiedzkich prym wiedzie Gdańsk. Tamtejszy Instytut Kultury Miejskiej organizuje w roku około 300 wycieczek. Wrocław korzysta z ich doświadczenia, ale w naszym mieście zaczątkiem spacerów był projekt „Wrocław – wejście od podwórza”.
Przez ostatnie siedem lat Wrocławski Instytut Kultury (poprzednio Strefa Kultury Wrocław) zorganizował 90 takich wydarzeń. Ile spacerów poprowadzili lokalni aktywiści – nikt chyba nie zdoła policzyć.
– Szkoła jest odpowiedzią na potrzeby wrocławian, którzy oddolnie prowadzą spacery – mówi Kuba Tokarski z działu promocji WIK. – Chcieliśmy przekazać podstawową wiedzę o planowaniu, organizowaniu i przeprowadzaniu spacerów – dodaje.
W maju tego roku ogłoszono nabór na warsztaty. Wybrano 24 osoby. Podczas trzech jednodniowych zjazdów uczestnicy dowiedzieli się: jak przygotowywać spacer, gdzie szukać informacji, jak zorganizować i promować wydarzenie, jak reagować na trudne sytuacje, jak rozmawiać z ludźmi i jak budować opowieść o miejsc (elementy storytelingu). Był też wyjazd do Gdańska, kolebki sąsiedzki spacerów.
Jak powinien wyglądać idealny spacer?
– Gdybym miała opisać idealny dla mnie spacer, to powinien przewidzieć obecność i dorosłych, i dzieci – przyznaje Anna Lewińska, koordynatorka Szkoły Spacerów Sąsiedzkich. – A przynajmniej przewodnik powinien być gotowy, aby odpowiadać na ich pytania najmłodszych.
Ważna jest też, zdaniem Anny Lewińskiej, umiejętność uruchomienia wyobraźni uczestników:
– Lubię, gdy oprowadzający skupia się nie na faktach, a na historii zwykłych ludzi, a do tego pokazuje szerszy kontekst przyrodniczy, społeczny, gospodarczy i kulturalny. Nie tylko bowiem fakty się liczą – mówi koordynatorka. – Tego uczyliśmy na warsztatach.
Niektórzy przewodnicy przygotowują gadżety nawiązujące do konkretnych miejsc albo nawiązują współpracę z mieszkańcami, którzy opowiadają swoją historię: – Taki spacer jest barwniejszy – przyznaje Monika Glińska.
Nie zawsze wszystko idzie po myśli
– Jesteśmy amatorami, o tym uczestnicy spacerów powinni pamiętać – mówi Monika Glińska, która razem z Zhanną Noginą przygotowały spacer po Psim Polu.
– To był dla nas wysiłek. Przygotowałyśmy spacer tematyczny, o miejscach związanych z lotnictwem. Szukałyśmy różne wątki i starałyśmy się je połączyć w ciekawą opowieść. A to nie takie proste – przyznaje Monika Glińska.
Na samym pojawiły się też małe problemy: – Chciałam pokazać uczestnikom wnętrze Klubu Sportowego Lotnik. To miejsce niedostępne na co dzień. Niestety pan, który obiecał nam otworzyć obiekt, nie pojawił się – mówi Monika Glińska. – Trzeba i z tym się liczyć. Podobnie jak ze złą pogodą czy niechęcią mieszkańców…
Trasy spacerów sąsiedzkich rzadko kiedy zahaczają o turystyczne atrakcje. Przewodnicy pokazują zamieszkane budynki i podwórka: – Wchodząc na podwórko danej wspólnoty lub pokazując konkretną bramę, naruszamy półprywatną przestrzeń. Nie każdemu musi się to podobać. Na warsztatach uczono nas, jak się zachować w napiętej sytuacji.
Darmowe spacery dla sąsiadów
Efektem Szkoły Spacerów Sąsiedzkich jest cykl darmowych oprowadzań po różnych osiedlach:
- 29 sierpnia, godz. 17.00 wokół pl. Nowy Targ,
- 5 września, godz. 17.00 wzdłuż ul. Jedności Narodowej,
- 7 września, godz. 11.00 po Krzykach,
- 12 września, godz. 17.00 po Szczytnikach,
- 14 września, godz. 11.00 po Wojszycach,
- 21 września, godz. 11.00 po Borku,
- 22 września, godz. 17.00 po Kuźnikach,
- 28 września, godz. 11.00 po Gądowie Małym.
Więcej informacji znajdziecie na profilu Sąsiadujemy.
– Pod koniec września będą jeszcze otwarte wykłady w Barbarze. Będziemy mówić o idei i historii spacerowania – zapowiada Kuba Tokarski.
Powstanie też publikacja online zbierająca wiedzę, którą uczestnicy zdobyli na warsztatach. Ale czy będą kolejne edycje Szkoły Spacerów Sąsiedzkich, nie wiadomo.
– Część z tych ludzi, którzy ukończyli warsztaty, nie będzie oprowadzało – przyznaje Kuba Tokarski. – Ale nam nie chodziło o budowanie armii przewodników. Zależy nam na wzmacnianiu lokalności. Tworzenie lokalnego patriotyzmu.