wroclaw.pl strona główna Najświeższe wiadomości dla mieszkańców Wrocławia Dla mieszkańca - strona główna

Infolinia 71 777 7777

9°C Pogoda we Wrocławiu

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 05:20

wroclaw.pl strona główna

Reklama

  1. wroclaw.pl
  2. Dla mieszkańca
  3. Wrocławskie osiedla
  4. "Cztery Pory Bloku" czyli nowy mural na Brochowie

Na ścianie domu socjalnego przy ulicy Koreańskiej powstał nowy mural. Artysta Filip Niziołek, uwiecznił na nim wizerunki mieszkańców i mieszkanek osiedla. Malowidło ma zwrócić uwagę na wartość otwartej komunikacji między ludźmi. W myśl tej idei, projekt został uprzednio omówiony z brochowianami. Poznajcie bohaterów.

Reklama

Mieszkańcy i mieszkanki domu socjalnego przy ulicy Koreańskiej na wrocławskim Brochowie, stali się bohaterami nowego muralu zdobiącego ściany byłego hotelu PKP. Artysta Filip "Skont" Niziołek stworzył projekt, którego głównym założeniem było przedstawienie lokatorów budynku, często borykających się z problemem społecznego wykluczenia. Dzieło składające się z dwóch obrazów to portret dziewiętnastu osób, z którymi artysta nawiązał relacje.

Zwycięski projekt

Projekt obejmujący dom socjalny został zainicjowany przez Fundację Art Transparent, która wyłoniła komisję konkursową.

Małgorzata "Gosza" Tutko jest jedną z komisarek w brochowskim projekcie. Na co dzień śpiewa jazz, uczy muzyki i pracuje jako dula. Jest wrażliwą na potrzeby ludzi artystką, która do konkursu na komisarza zgłosiła się, przysłowiowo, za pięć dwunasta. A konkretnie, za dwadzieścia. - To był czerwiec, wróciłam z jakiegoś koncertu i do tego dnia, do północy można było wysłać zgłoszenia. Ja wysłałam swoje około jedenastej czterdzieści. Pomyślałam, że skoro mieszkam na Brochowie, na co dzień jestem artystką, to się zgłoszę - mówi.

Pani Małgorzata wygrała konkurs ex aequo z Arletą Gosławską i Hubertem Sulimą. Łącznie ocenili kilkadziesiąt zgłoszeń, a finałowe trzy, omówili z mieszkańcami Brochowa podczas konsultacji. - Jesteśmy częścią większego projektu o nazwie “Demart”, który jest finansowany przez Unię Europejską - wyjaśnia komisarka.

- Bliźniacze projekty powstają na Węgrzech i w Łotwie. Każdy z tych programów obejmuje demokratyczne zamawianie sztuki. My, jako komisarze wyłoniliśmy finałową trójkę. I podczas festiwalu Survival, który odbył się tu w czerwcu podjęliśmy dyskusję z mieszkańcami. Oni sami zdecydowali, że spośród projektów, najciekawszy jest właśnie namalowany mural.
Małgorzata Tutko - komisarka brochowskiego projektu

Zwycięski projekt zakładał zamalowanie ścian bloku pełniącego funkcję hotelu socjalnego. Mieszkają w nim osoby z różnego rodzaju przeszłością i problemami. - Społeczeństwo chce oglądać na takich muralach Chopina, Mickiewicza, może Słowackiego… Ale ten mural, który powstał, skłania do głębszej refleksji, nie tylko takiej, że widzimy kogoś znanego i ważnego - ocenia Małgorzata Tutko.

Bohaterowie muralu

Jednymi z bohaterów muralu są Violetta Ogrodowicz i Stanisław Mikołajczyk. Pani Violetta pracuje w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej i na co dzień wspiera mieszkańców brochowskiego budynku socjalnego, zwanego potocznie hotelem. Pan Stanisław jest w obiekcie “złotą rączką”. Pracuje tu z ramienia Wrocławskiej Spółdzielni Socjalnej. - Sam wymieniłem tu ze trzydzieści par drzwi - wspomina. - Tu jest mnóstwo pracy. Trzeba pamiętać, że to był kiedyś hotel PKP. Jest tu sto piętnaście mieszkań - mówi.

Jako pracownik socjalny na Brochowie pani Violetta pracuje od dziesięciu, a z mieszkańcami budynku około sześciu lat. Pomaga mieszkańcom – zajmuje się ich zdrowiem, zabezpieczeniem finansowym, zapleczem prawnym. Przeprowadza wywiady, kompletuje dokumenty, ale najczęściej po prostu wspiera lokatorów, by zapewnić im warunki do życia na co dzień. - Staram się angażować mieszkańców i sąsiadów w tę pomoc. I czasami rzeczywiście, oni nie odmawiają, pomagają. Więc mogę na nich liczyć. Zdarza mi się też, że przychodzę do pracy na Koreańskiej “w dwóch sprawach”, które zmieniają się w szereg obowiązków.

Galeria zdjęć

Zarówno pani Violetta jak i pan Stanisław wydają się bardzo lubiani przez lokatorów. Naturalną więc koleją rzeczy wydawało się sportretowanie tych dwojga wśród mieszkańców budynku. Jak bohaterowie portretów czują się z tym, że zostali uwiecznieni na ścianach?

- Jest to miłe - ocenia pani Violetta. - Koleżanki z pracy widziały ten mural i miło się o tym pomyśle wypowiedziały. Ale to sam pomysł muralu uważam za bardzo dobry. Pomijam, już że po jego powstaniu ściany będą czyste i schludne, co ładnie skomponuje się ze zrobionymi przez nas niedawno nasadzeniami. Ale najważniejsze jest to, żeby pokazać osoby, które tu mieszkają. Tak aby malowidło stało się przyczynkiem do - chociaż w części - zmiany myślenia o naszym obiekcie, a przede wszystkim o jego mieszkańcach.

- To są ludzie, którzy mają różne historie i jeśli mam okazję z nimi dłużej porozmawiać, to przekonuję się, że stoją za nimi różne życiorysy. Często ludzie ci robili w życiu wiele dobrego, ale dla odmiany ich los potoczył się źle. Powinniśmy darzyć ich szacunkiem, jak każdego innego sąsiada.
Violetta Ogrodowicz - domem socjalnym z ramienia MOPS

Zapytany o to, jak się sobie podoba na muralu, pan Stanisław odpowiada krótko. - Przystojny jestem! - Śmieje się i dodaje. - Takich budynków we Wrocławiu jest trochę więcej. Każdy nich mógłby też być tak ozdobiony.

O muralu udało się nam porozmawiać także z paniami, które bohaterkami nie są. Lecz podobnie jak oni mieszkają w hotelu. - Latem pięknie kwitną kwiatki, a teraz jeszcze mamy ładny widok na obrazki. Coraz lepiej wygląda - ocenia Mariola Dąbrowska.

Alicja Gugała mieszka na Koreańskiej od ponad 15 lat. - Tak się złożyło - opisuje krótko. - Od kiedy jest z nami pani Wiola dużo się zmieniło. To i ludzie zaczęli myśleć w innych kategoriach - twierdzi.

- Z ludźmi z Brochowa się znam - mówi pani Mariola. - Wyjdę do sklepu, czy pieskiem do parku, kogoś spotkam, ktoś się przywita… Ja tu mogę do końca życia siedzieć. A człowiek zawsze ma wybór. Może pójść na ulicę, albo pod namiot.

Violetta Ogrodowicz również podkreśla, że integracja z sąsiadami idzie w dobrą stronę. - Podopieczni hotelu próbują - ocenia. - Dobrym przykładem na te próby jest Centrum Aktywności Lokalnej. Zachęcam ich do wspólnego z sąsiadami udziału w różnych projektach. Dwa lata temu, była tutaj Wigilia, dzieci zrobiły pierniki, nasi podopieczni je przyozdabiali. To nie było łatwe, bo przez wiele lat ludzie ci czuli się wyobcowani. Oczywiście, że ich postępowanie zmierza czasem w nie tę stronę, co powinno. Ale się starają. Małymi krokami, wciąż idą do przodu.

Skont malował po nocach i w zimnie. Jest zadowolony

Ludzie z portretów Filipa "Skonta" Niziołka, laureata tytułu 30 Kreatywnych Wrocławia są częścią społeczeństwa i osiedla, na którym mieszkają. Jak ocenia komisarka Małgorzata Tutko, artysta nie boi się wchodzić tam, gdzie nikt nie chce wchodzić. Nawiązuje kontakt z ludźmi. Co sam twórca mówi o swoim dziele? - Jestem ciekaw ludzi, portretuję ich. Kiedyś malowałem znane osoby bo wydawało mi się, że skoro inni je portretują to tak jest fajnie. Ale z czasem przeszedłem tę “drugą stronę”  - interesują mnie po prostu zwykli ludzie.

Galeria zdjęć

Dziewiętnaście twarzy plus pies łącznie, na dwóch portretach. Artysta z każdą z tych osób rozmawiał. Clou przedsięwzięcia było poznanie bohaterów malowideł i nawiązanie z nimi relacji. Mural jest obrazem mieszkańców bloku, który od dawna budził zainteresowanie Skonta, oferując sporą przestrzeń do tworzenia.

Filip Nizołek, do pracy przystąpił 18 listopada. - Pomagał mi przy tym mój przyjaciel i zarazem współpracownik, Tymoteusz Trzybulski - wspomina. - Każda pomalowana przez mnie ściana ma 225 metrów kwadratowych. Trzeba je było zagruntować, zamalować podkładem i nałożyć warstwę malarską. W okresie jesienno-zimowym, kiedy dzień jest krótki, czasem pada lub jest bardzo zimno, malowanie przez trzy tygodnie na wysięgniku wydaje mi się dobrym dokonaniem artystycznym.

- Portretowałem już wiele osób, na przykład moich przyjaciół na Zakrzowie. To od nich zaczęła się moja przygoda z malowaniem. Na Kleczkowie również namalowałem kilka portretów. Stworzyłem także portrety Romów na Sołtysowicach. Ten temat regularnie przewija przez moje prace. Ale wiadomo - każda praca jest wyjątkowa. Rozmiar, miejsce, osoby, kolory, wszystko ma znaczenie.
Filip

Artyści mile widziani

Podobnych ścian to tych na hotelu socjalnym na Brochowie jest więcej. Katarzyna Galewska z Wrocławskich Mieszkań - zarządcy budynku przy Koreańskiej mówi, że miasto chętnie udostępnia takie przestrzenie artystom.

- Jeśli zarządzanie budynkiem leży po stronie ZZK lub naszej, jesteśmy otwarci na projekty i negocjacje z artystami. Chętnie “podzielimy” się takimi ścianami, bo murale zdobią i będą zdobić miejską przestrzeń.

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama