wroclaw.pl strona główna Najświeższe wiadomości dla mieszkańców Wrocławia Dla mieszkańca - strona główna

Infolinia 71 777 7777

17°C Pogoda we Wrocławiu

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 08:20

wroclaw.pl strona główna

Reklama

  1. wroclaw.pl
  2. Dla mieszkańca
  3. Aktualności
  4. Odbudowuje stary młyn koło Lubomierza. Efekty zachwycają

Ponad 250 gości zwiedziło w pierwszy weekend sierpnia Dolny Młyn w Wojciechowie koło Lubomierza. Przybyli licznie sąsiedzi z Wojciechowa i okolic oraz goście z różnych stron Polski, z Warszawy, Gdańska, z Bieszczad, z Wrocławia. Pojawiły się osoby, które na co dzień mieszkają w Niemczech, Niderlandach, w USA i w Wielkiej Brytanii. Przyjechali historycy, badacze regionu, lokalni politycy i samorządowcy, przedstawiciele fundacji i organizacji społecznych. Takiego wydarzenia w historii wsi jeszcze nie było.

Reklama

Właściciele XVII-wiecznego młyna, małżeństwo lekarzy z Warszawy - Małgorzata i Jacek Kiljańscy, od wielu lat regularnie wracali zwiedzać Dolny Śląsk i wędrować po pięknym Pogórzu Izerskim. Marzyli o tym, aby uratować przed zniszczeniem zabytkowy obiekt na Dolnym Śląsku i trzy lata temu kupili wymagający pilnego remontu młyn.

- Na Mazowszu, skąd pochodzimy, kultura materialna sprzed 200-300 lat często nie przetrwała, a na Dolnym Śląsku jest mnóstwo zabytkowych obiektów, pięknie osadzonych w krajobrazie i z niebywałą historią. Na remont zamku czy pałacu nie było nas stać, ale zdecydowaliśmy się na duży dom, wybierając młyn jako ciekawy zabytek przemysłowy - mówi Jacek Kiljański.

- Przez ostatnie trzy lata remontujemy młyn i budynki w obejściu, a przy tym badamy jego historię i fascynującą przeszłość okolicy, poznajemy wielu wspaniałych ludzi. Chłoniemy wiedzę o tradycyjnych rzemiosłach, od dekarstwa, przez dawne tkactwo i architekturę, po kowalstwo, stolarstwo, młynarstwo. I to wszystko przynosi nam wiele satysfakcji, pozytywnych emocji i jest ciekawą przygodą - dodaje z entuzjazmem Jacek Kiljański.

Kronika zapisana w drewnie

W akcie notarialnym kupna zapisano, że czterokondygnacyjny budynek pochodzi z 1937 r., lecz wystarczy spojrzeć by uznać, że to nieprawdopodobne, a obiekt jest znacznie starszy.

Pierwszą wskazówką świadczącą o starszym pochodzeniu budynku i jego wyposażenia był wbudowany w psią budę, stojącą w stodole, front szuflady starej szafy z datą 1805 r. Następnie kwerenda w polskich i niemieckich archiwach przesunęła datę odnotowanej działalności młyna w tym miejscu na koniec XVIII wieku.

Nowi właściciele chcieli dowiedzieć się więcej o wieku budynku i poprosili o ekspertyzę prof. Marka Krąpca. Pracownik naukowy krakowskiej Akademii Górniczo-Hutniczej jest specjalistą w zakresie dendrochronologii, czyli określaniu daty powstania obiektów, w tym budynków, na podstawie wieku użytego przy budowie drewna.

W wojciechowskim młynie uczony pobrał kilkanaście próbek. Większość belek pochodziła z drzew ściętych na początku 1655 r., a niektóre były jeszcze starsze.

Podejrzewamy, że młyn został odbudowany po zniszczeniach w wyniku wojny trzydziestoletniej, 1618-1648 r. Fundatorkami młyna były siostry benedyktynki z opactwa świętego Maternusa w Lubomierzu, które przez ponad 600 lat władały miasteczkiem i okolicznymi wsiami.
Jacek Kiljański

Rozmowy przy młynie

W budynku ocalało całe wewnętrzne wyposażenie młyna niezbędne do mielenia mąki. Nie ma już koła młyńskiego, które umocowane było na ścianie szczytowej, napędzała je woda doprowadzana kilkusetmetrowym kanałem od rzeki Oldzy. Koło zostało zlikwidowane, a napęd maszynerii stanowiła turbina Francisa poruszana wodą wprowadzoną wprost do budynku. Jeszcze przed II wojną światową napęd zamieniono na w pełni elektryczny.

Ostatni młynarz - pochodzący z przedwojennego województwa tarnopolskiego, który po II wojnie trafił do Wojciechowa, zmarł w 1973 r. Od tamtej pory do młyna przyjeżdżało mniej osób i z niewielką ilością ziarna, by skorzystać ze śrutownika do mielenia zboża na śrutę dla zwierząt.

- Odwiedzaliśmy w całej Polsce miejsca, gdzie dawniej działały młyny, i gdzie ocalały pozostałości po nich. Jeszcze 20-30 lat temu małe młyny nieźle funkcjonowały, potem wyparły je młyny przemysłowe – mówi Jacek. - Wielka szkoda, bo nie tylko były to bardzo ciekawe i pięknie położone budynki. Dawniej to były miejsca spotkań ludzi z okolicy. Przywozili zboże, czekali w kolejkach, rozmawiali. Wspominały nam o tym osoby, które przyszły na zwiedzanie naszego młyna, opowiadały o tym także dzieci poprzednich właścicieli naszego młyna.

Od dwóch lat małżeństwo remontuje zabytkowy obiekt i jego otoczenie. Na razie kompletnie odnowiona została niewielka stodoła - pełni funkcję zaplecza technicznego.

Sam budynek młyna jest w stanie surowym zamkniętym. Właściciele naprawili więźbę dachową i pokryli na nowo dachy oraz wymienili okna - około 60 sztuk. Nie udało się uratować bardzo zniszczonych starych okien, lecz właściciele zlecili wykonanie ich replik. Stolarz wykorzystał każdy oryginalny element, np. okucia i szyby, ponieważ przez stare szkło inaczej przenika światło. Odnowiona jest elewacja, chociaż wymaga jeszcze pracy.

Ozdobą budynku są pokryte łupkiem dach i ściany szczytowe. Kiedy nowi właściciele kupowali młyn, dach zachowany był tylko w części, a z pokrytej dekoracją łupkową ścian szczytowych odpadały kolejne elementy. Dzisiaj ściana od frontu lśni kilkoma odcieniami kamienia.

Jacek Kiljański: - Dawniej łupek na dachy wydobywano w wielu wsiach w okolicy. Teraz łupek do Polski sprowadzany jest z Hiszpanii. Nam jednak zależało na zachowaniu wyglądu dachu w formie i w barwach, które są cechą tego regionu. Łupek o odpowiedniej barwie znaleźliśmy dopiero w Kanadzie.

Jak powiedział nasz dekarz, osiągnęliśmy „efekt ferrari”, czyli kto przejeżdżał w pobliżu, to przystawał i podziwiał rezultat.

Skarb Wojciechowa: ludzie

Opowiadając o swoim nowym miejscy na Ziemi,  Kiljańscy często wspominają o sąsiadach. - Okazali nam wiele pomocy i ogromną życzliwość. To bardzo ważne mieć fajnych ludzi wokół siebie - mówi.

Pomysł na Dolny Młyn? - Myślimy o stworzeniu miejsca z historią, przestrzeni muzealnej. Dlatego zdecydowaliśmy o zachowaniu dawnego wyposażenia młyna - mówi Jacek Kiljański. - Przymierzamy się do zaaranżowania trzech apartamentów, które będą wynajmowane, chociaż nie myślimy o prowadzeniu regularnego pensjonatu. Nie musimy w ten sposób zarabiać: oboje pracujemy jako lekarze. Ja pracuję w firmie farmaceutycznej, głównie zdalnie, żona jest aktywną zawodowo lekarką. Nasze dzieci są już samodzielne.

Sierpniowe zwiedzanie Dolnego Młyna w Wojciechowie było okazją do spotkania członków grupy FB Ruinersi na Dolnym Śląsku. Pasjonatów zabytkowych obiektów, którzy walczą o ich ocalenie, jest w tym rejonie coraz więcej.

Piękna Liza

Renowacja zabytkowego młyna wprowadza małżeństwo z Warszawy coraz głębiej w historię okolic Lubomierza i Pogórza Izerskiego. Badają przeszłość okolicy, analizują architekturę, spotykają się z historykami, regionalistami.

Przy okazji trafili na legendę dotyczącą Wojciechowa. Jej bohaterką jest Liza. Przed wiekami była najpiękniejszą dziewczyną we wsi, lecz odrzucała zaloty miejscowych chłopaków. W końcu uciekła w świat z grupą wędrownych komediantów, którzy zatrzymali się w Lubomierzu. Wiele lat później dzieci z Wojciechowa na skraju wsi natrafiły na ciało wyniszczonej kobiety. Sołtys rozpoznał w niej Lizę, dawniej on też się w niej kochał. Według podania kobietę pochowano w miejscu, gdzie ją znaleziono i postawiono tam kapliczką słupową.

Szukali tej kapliczki długo. W końcu znaleźli zapomnianą i opuszczoną w zaroślach za cmentarzem. Po uzyskaniu zgody właściciela i z błogosławieństwem Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków przenieśli kapliczkę przed młyn, nie tylko eksponując piękny zabytek, lecz i przypominając mieszkańcom dawną legendę.

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama