AquaFarma – pierwsza w Polsce miejska farma akwaponiczna, łącząca uprawę roślin jadalnych bez użycia gleby, sztucznych nawozów i przy minimalnym zużyciu wody z hodowlą ryb i skorupiaków – mieści się vis-à-vis Centrum Edukacji Ekologicznej Hydropolis (ul. Na Grobli 14).
Na razie raczej nie dotrzesz tam w kapciach, jednak to dopiero początek: program pilotażowy, dzięki któremu będzie można sprawdzić potencjał takiego rozwiązania. Farma powstała w ramach polsko-norweskiego projektu USAGE. Druga taka instalacja jest w Oslo.
Miejska Aquafarma. Na początek trzy kontenery
System, na którym się opiera wrocławska farma, mieści się w trzech przystosowanych do produkcji żywności kontenerach morskich. W niższym są zbiorniki do hodowli stworzeń wodnych. Na razie są w nim raki czerwonoszczypcowe, a w przyszłości pojawią się także ryby. W wyższym kontenerze są natomiast rośliny, m.in. burak liściowy, mizuna (japońska gorczyca) i rukiew wodna.
Jest tu także miejsce, w którym będą mogły odbywać się warsztaty edukacyjne, bo projekt zakłada, że AquaFarma ma być przestrzenią, w której będą się odbywać zajęcia edukacyjne dla dzieci, młodzieży i dorosłych.
Do zrobienia został jeszcze zielony dach, który będzie zbierał deszczówkę. W razie potrzeby farmę można rozbudować jak zamek z klocków, dostawiając do niej kolejne elementy.
Czemu to wszystko ma służyć?
O konieczności oszczędzania wody i produkowania żywności w miastach oraz zaletach akwaponiki pisaliśmy już wczoraj: https://www.wroclaw.pl/zielony-wroclaw/otwarcie-aquafarmy-we-wroclawiu-21-marca-obok-hydropolis, więc teraz w telegraficznym skrócie: skoro na świecie jest coraz mniej wody i coraz więcej ludzi (którzy w dodatku coraz częściej mieszkają w miastach), warto produkować żywność jak najbliżej miejsca, w którym będzie zjadana (bo to skraca łańcuch dostaw) i w taki sposób, by zużyć przy tym jak najmniej wody (tradycyjne rolnictwo pochłania jej mnóstwo).
I tu właśnie wkracza akwaponika - niemal samowystarczalny system, który odzwierciedla obieg materii w naturze: odchody hodowanych w dość tradycyjny sposób ryb czy skorupiaków stają się źródłem składników odżywczych dla roślin, które dzięki temu mogą rosnąć bez sztucznych nawozów i środków ochrony roślin.
Czy tak będzie wyglądać nasza przyszłość?
Czy farmy tego rodzaju pojawią się kiedyś na naszych osiedlach albo nawet w budynkach, w których mieszkamy? Czy dałoby się je urządzać we wszelkich dostępnych przestrzeniach? Jak to wpłynie na jakość życia mieszkańców miasta? M.in. o tym rozmawiano podczas otwarcia Miejskiej AquaFarmy.
Jak zauważyła Dorota Jarodzka-Śródka, architektka, takie farmy mogłyby się stać nie tylko miejscem, z którego bierze się żywność, ale także czymś, co integruje lokalną społeczność i sprawia, że ludzie czują się odpowiedzialni za miejsce, w którym żyją.
Zbigniew Maćków, również architekt, dodał, że takie nowoczesne rozwiązania mogą wpływać na jakość życia i poczucie bezpieczeństwa mieszkańców miast: świadomość, że żywność jest blisko i nie trzeba jej wieźć z drugiego końca świata, jest nie do przecenienia w niepewnych czasach.
Żeby farmy akwaponiczne mogły powstawać na większą skalę na osiedlach, konieczna byłaby jednak zmiana prawa, bo deweloperzy z pewnością nie będą z własnej inicjatywy zakładać takich farm tam, gdzie mogą postawić kolejny budynek.