Najważniejsze informacje (kliknij, aby przejść)
Upał w kwietniu i związany z nim zbyt szybki rozwój roślin, a potem nagły mróz (w niektórych miejscach nawet 9 stopni poniżej zera, zwłaszcza tuż przy gruncie!) nie posłużył roślinom. Właściciele winnic, sadów i plantacji liczą straty.
"Nie uchował się ani jeden pęd"
– Nie uchował się ani jeden pęd – mówi Beata Dębska-Grzelak, córka właściciela winnicy Katarzyna w Świętej Katarzynie niedaleko Wrocławia. Jej rodzina ma na połowie hektara 2,5 - 3 tysiąca krzewów winorośli i żaden z nich nie przetrwały nocnych mrozów.
Próbowaliśmy ogrzewać winorośle, rozpalaliśmy ogniska i robiliśmy dym, żeby podnieść temperaturę chociaż o stopień, dwa, ale nie pomogło. Czuliśmy się jak na wojnie. Niewyobrażalny stres i niewyobrażalny wysiłek, ale wszystko na nic, przy takim mrozie nie mieliśmy szans.Beata Dębska-Grzelak, córka właściciela winnicy Katarzyna w Świętej Katarzynie
Pani Beata jest przekonana, że być może chociaż połowa pędów by przetrwała, gdyby nie to, że niedawno było gorąco jak w lecie i zbyt szybko się rozwinęły – urosły po 15, 20 centymetrów. Stara się jednak zachować optymizm i ma nadzieję, że winnica się zregeneruje.
– Nic takiego nas wcześniej nie spotkało, dlatego piątek przyjedzie do nas specjalista z Niemiec, żeby nam powiedzieć, jak pielęgnować zniszczoną winnicę, żeby się zregenerowała – mówi. – Nie jesteśmy jedyni. Podobnie jest w wielu innych miejscach na Dolnym Śląsku i nie tylko, także poza granicami Polski, w Niemczech, Francji, Czechach itd.
Nieco lepiej jest w winnicy spokojna, gdzie część szczególnie cennych krzewów odmiany Dornfelder była zraszana.
– Chodzi o to, żeby woda zamarzła na pędach i stworzyła ochronną skorupkę – tłumaczy Iwona Tomsia, właścicielka winnicy Spokojna w Boleścinie koło Trzebnicy. – Wygląda na to, że pomogło, ale zobaczymy. Pozostałe krzewy próbowaliśmy chronić, rozpalając ogniska, ale bez efektu.
"Zawiązki owoców zbrązowiały"
– Zawiązki owoców na śliwach brązowe, to samo z wiśniami, brzoskwiniami, jabłoniami, gruszami – wylicza Anna Szlączka, właścicielka sadów Owoce Lutyni. – Nie wiemy jeszcze, czy cokolwiek uda się uratować, ale ten sezon możemy spisać na straty. Liczymy na to, że ocaleją chociaż jabłka na soki.
Straty także wśród zieleni miejskiej
– Szkody w mieście obserwujemy głównie na platanach i akacjach. Porażenie dotknęło orzechy włoskie i jesiony. Żal nam każdej rośliny i wprawdzie nie możemy porównywać się z sadownikami, ale bolesne jest to co się stało w niektórych miejscach z winobluszczem – pisze na swoim profilu na Facebooku Zarząd Zieleni Miejskiej.
"Może nie będzie aż tak źle"
Drzewka owocowe i ozdobne, winorośle, kwiaty, a nawet pnącza przemarzły też na działkach i w przydomowych ogródkach. W najgorszym stanie są rośliny, które miały już zawiązki owoców oraz pąki kwiatowe. Źle się mają magnolie drzewiaste i parasolowate, wisterie.
Ale – kto wie? – może rośliny w naszych ogrodach jeszcze się odrodzą.
– Piwonia drzewiasta, która zwiotczała przez mróz, już się powoli podnosi, czosnki egzotyczne – mówi Agata Saraczyńska, właścicielka ogrodu pełnego kolekcjonerskich bylin. – Może nie aż tak będzie źle.
"Cierpliwości!"
Prof. dr hab. Przemysław Bąbelewski z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu (Katedra Ogrodnictwa, Zakład Roślin Ozdobnych i Dendrologii) radzi, by dać roślinom szansę: nie spieszyć się z ich wycinaniem i liczyć, że nie wszystko stracone.
Trzeba poczekać. W ciągu miesiąca, dwóch rośliny powinny wytworzyć nowe liście z pąków uśpionych. Niestety na przemarznięte zawiązki owoców na drzewach i krzewach owocowych nie ma rady. Na przykład w naszym sadzie doświadczalnym owoce będą mieć pojedyncze drzewa.Prof. dr hab. Przemysław Bąbelewski z Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu
Szanse mają drzewa owocowe, które kwitną później (np. niektóre odmiany jabłoni), a także, które rosną w miejscach zacisznych i osłoniętych, w których, gdzie temperatura nie spadła poniżej 2, 3 stopni.
Jak mówi prof. Bąbelewski, najprawdopodobniej nie będzie w tym roku orzechów (m.in. włoskich). Z przymrozkami nie poradziły sobie również ziemniaki i raczej nie mamy co liczyć na te wczesne. Nie oznacza to, ze ziemniaków w ogóle nie będzie. Z uśpionych pąków na bulwach wypuści nowe pędy, one prawdopodobnie odrosną, ale później.
To nie mróz jest problemem
Profesor Bąbelewski podkreśla, że problemem nie jest sam mróz, bo jak wiadomo kwiecień-plecień, a przymrozki (choć nie aż tak silne) są normalne nawet w połowie maja, lecz to, że przez zbyt wysokie temperatury w kwietniu rośliny rozwinęły się zbyt szybko.
– Okres wegetacji się przesunął, jesteśmy do przodu o cały miesiąc. Zanim rośliny dopadł mróz, wyglądały tak, jak powinny wyglądać w drugiej dekadzie maja – tłumaczy.
Pokażcie swoje rośliny. Prześlijcie nam zdjęcia
Na adres mailowy beata.turska[at]araw.pl prześlijcie zdjęcia swoich zniszczonych przez mróz roślin.