wroclaw.pl strona główna Sport i rekreacja we Wrocławiu – najświeższe wiadomości Sport i rekreacja - strona główna

Infolinia 71 777 7777

12°C Pogoda we Wrocławiu
Ikona powietrza

Jakość powietrza: umiarkowana

Dane z godz. 02:55

wroclaw.pl strona główna
Reklama
  1. wroclaw.pl
  2. Sport i rekreacja
  3. The World Games 2017
  4. Bohaterowie TGW
  5. Karate WKF: Piotr Babicz

Rozmowa z Piotrem Babiczem, multimedalistą mistrzostw Polski i byłym opiekunem kadry narodowej kumite, trenerem Wrocławskiego Klubu Sportów Azjatyckich Budokan oraz aktualnym szkoleniowcem kadry narodowej Polskiego Związku Karate Fudokan.

Reklama

Skąd się wziął w karate Piotr Babicz?

Z Leśnej w województwie dolnośląskim, znanej głównie z Zamku Czocha.

A niektórym też z kajakarstwa górskiego.

Tak, tą dyscypliną od zawsze zajmował się w Leśnej Bogdan Sztuba, kolega ze szkolnej ławy. W zasadzie każdy wsiadał u nas do kajaka, ja też miałem krótki, trzymiesięczny epizod.

A później się okazało, że woli Pan machać rękami na macie niż w kajaku.

Tak, ale nie w Leśnej, bo tam mieliśmy tylko rzekę Kwisę i kajaki. Z miasteczkiem pożegnałem się jako 15-latek i wraz z kolegą wyjechałem do Wrocławia. Zamieszkałem w internacie, podjąłem naukę w Zasadniczej Szkole Zawodowej Elekromontaż, w miejscu, gdzie dziś cieszą oko Arkady Wrocławskie i gdzie było moje pierwsze dojo. 

Rodzice się martwili, czy raczej wypychali syna do wielkiego miasta?

Akceptowali to, co robię. Mama pracowała jako tkaczka, a tata jako malarz pokojowy i strażak ochotnik. Zresztą dla osób pochodzących z małych miejscowości marzeniem często jest po prostu wybicie się, nieważne w jakiej dziedzinie. Dla mnie tą dziedziną był sport, jemu poświęciłem swój czas, a i rodzice mieli świadomość, że w większym mieście może na mnie czekać coś lepszego niż w Leśnej.

I, jak się okazało, czekało karate.

Przygoda rozpoczęła się w pierwszej klasie zawodówki, w sekcji założonej przez Bogdana Murawskiego. To były czasy Bruce’a Lee i boomu na sporty walki, choć po dwóch latach zajęć z grupy 80-osobowej zostało nas pięciu. A więc karate to sport, który wymaga samozaparcia i samodyscypliny.

Pana też kusiło, by jednak zająć się w życiu czymś innym?

Raczej nie. Życie kręciło się wokół karate, a sukcesy przyszły bardzo szybko. Po dwóch latach trenowania zostałem wicemistrzem Polski juniorów, a w trzecim roku – mistrzem kraju wśród juniorów. Dostałem się do kadry narodowej i trafiłem na świetnego trenera, w zasadzie lepszego nie mogłem na swojej drodze spotkać. Paweł Rafalski z Warszawy miał wiedzę, umiejętności i kapitalne podejście do zawodnika.

Jakim był Pan uczniem?

Po zawodówce poszedłem do technikum energetycznego przy ul. Powstańców Śląskich, gdzie zdałem maturę, a jako sportowiec dostawałem w czasie nauki fory. Trenowałem w Klubie Sportów Azjatyckich przy Związku Socjalistycznej Młodzieży Polskiej, to był przedsionek PZPR-u, ale my członkami związku nie byliśmy.   

Największe sukcesy?

W 1985 roku byłem mistrzem Polski juniorów, a dwa lata później zdobyłem pierwsze złoto w rywalizacji seniorskiej. W latach 1990-99 wywalczyłem dziesięć tytułów mistrza kraju z rzędu, w kategorii do 65, a później do 70 kg.

A dziś ile jest na wadze kilogramów?

Żeby nie pisać 90, podajmy 88...

Jak sukcesy osiągane w kraju przekładały się na międzynarodową rywalizację?

W WKF-ie, największej federacji na świecie, ciężko było o medal, choć dwie takie szanse miałem. Dwukrotnie przegrałem walkę o brąz – na MŚ w Holandii i na ME w Pradze. Za to w organizacjach stylowych shotokanu sięgałem po tytuły ME i MŚ, wygrywałem również PŚ. Karierę zakończyłem w 2000 roku, ale 11 lat później zaliczyłem udany epizod w mastersach. We włoskim Lignano sięgnąłem po złoto MŚ w kat. open (przedział wiekowy 45-50 lat). 25 „dziadków” się wtedy zebrało, a więc sporo, a ja stoczyłem cztery superwalki. Za to w latach 2000-04 byłem trenerem kadry narodowej i zdobyliśmy wówczas jedno złoto ME.

Budokan to Pana dziecko?

Nie, po prostu w latach 90. zmieniliśmy nazwę – z Klubu Sportów Azjatyckich przy ZSMP na Wrocławski Klub Sportów Azjatyckich Budokan. Zatem cały czas jestem w tych samych barwach, a prezesem wciąż pozostaje Bogdan Murawski.

W Pańskiej branży trenerzy wciąż muszą się wspinać po różnych szczebelkach.

To prawda. Ja w 1985 roku uzyskałem uprawnienia instruktorskie, a w 2000 zostałem trenerem drugiej klasy. W 2010 przeistoczyłem się w szkoleniowca klasy pierwszej, a w 2015 – klasy mistrzowskiej. I, co chyba najważniejsze, od kilku dni mamy w Polsce dwóch certyfikowanych trenerów kumite WKF (World Karate Federation), a ja jestem jednym z nich. Drugi to Maciej Gawłowski, aktualny opiekun kadry. Obaj przeszliśmy w Chorwacji dwudniowe szkolenie zakończone egzaminem, a na własną rękę nie mogliśmy tam pojechać. Nominował nas Polski Związek Karate. 

Największy talent, z jakim Pan pracował?

Sebastian Mrozewski. Pochodzi z Poznania, ale ćwiczył u nas cztery lata, jedyny złoty medalista ME juniorów. Rogata dusza, niespokojny charakter, nosiło go tu i tam. Za wcześnie skończył karierę, z czego powoli zaczyna sobie zdawać sprawę. Talentów było sporo, również Marta Szymczak, bracia Robert i Andrzej Studzińscy, Bartek i Damian Sołtysiak, Izabela Burska, Paweł Pinis, Magdalena Nowakowska. To zawodnicy, którzy na lata zdominowali kadrę narodową, a trzeba jeszcze wymienić Macieja Gębkę z młodego pokolenia. Cieszy, że jesteśmy największym klubem w Polsce, mamy 600 członków i 35 sekcji we Wrocławiu i okolicach. Te okolice to Środa Śląska, Miękinia, Lutynia, Radwanice, Bystrzyca Oławska czy Smolec. W ostatnich dwóch latach wygrywaliśmy klasyfikację punktową współzawodnictwa dzieci i młodzieży, prowadzoną przez Ministerstwo Sportu i Turystyki, a ostatnie MP seniorów zakończyliśmy tylko za Bodaikanem Szczecin. Mamy trzon i zaplecze, co dobrze rokuje na przyszłość i co jest zasługą kadry trenerskiej. Bez tej grupy 10-12 osób sukcesów by nie było.

Jak liczna będzie polska reprezentacja podczas przyszłorocznych igrzysk World Games?

Nasza reprezentacja ma o tyle dobrze, że jako gospodarz nie musi się martwić o kwalifikacje. Rywalizacja odbędzie się w 12 konkurencjach (10 w kumite, czyli walkach, dwie w kata, czyli układach – WoK), a w każdej wystąpi po ośmiu zawodników. Jeden będzie z Polski, a pozostałych wskaże ranking WKF. We współpracy z Wrocławskim Komitetem Organizacyjnym The World Games zrobiliśmy ostatnio dwie imprezy testowe, m.in. MP seniorów, i zostały one uznane za najlepiej zorganizowane imprezy w kraju.

A jakby Pan nazwał rywalizację między WKF-em a innymi odmianami karate, m.in. kyokushinem, karate tradycyjnym?

Cóż, każdy robi to, co lubi lub to, co spotkał na swojej drodze. Uważam, że trzeba zwracać uwagę na pozycję organizacji oraz masowość uprawiania, czyli liczbę państw uczestniczących, a także na status dyscypliny w MSiT oraz organizacjach międzynarodowych takich jak MKOl., IWGA (International World Games Association) czy SportAccord. Za chwilę na sesji Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego zapadnie decyzja, czy karate WKF znajdzie się w programie igrzysk Tokio 2020, a pozostałe federacje, niektóre bardzo niszowe, próbują się pod ten nurt podłączyć, wciąż chcąc jednak zachować swoją odrębność. Tych niszowych federacji jest naprawdę sporo, a na MŚ medal dostaje się często za darmo, tymczasem rywalizacja olimpijska musi być jak najbardziej reprezentatywna i wartościowa.

Ilu Dolnoślązaków ma szansę na udział w The World Games 2017?

Została już wytypowana szeroka kadra na przyszły rok, tzn. po dwóch zawodników w każdej kategorii, a w grze jest czwórka wrocławian: Magdalena Nowakowska (kumite, o 50 kg), Marta Dąbrowska (kumite, 61 kg, obie Budokan Wrocław), Michał Bąbos (kumite, +84 kg) i Iga Butrym (kumite, 68 kg, oboje KU AZS Uniwersytet Przyrodniczy). Przed nami jeszcze kilka imprez w tym i przyszłym roku, zatem dużo może się zmienić. Ale potencjał ma Wrocław spory.  

Sport sportem, pasja pasją i można tym żyć, ale jeszcze trzeba mieć z czego żyć…

Oczywiście, że karate to hobby, w dodatku wymagające mnóstwo czasu i poświęcenia. Treningi, weekendowe zawody, obozy… Sześć dni w tygodniu poświęcam klubowej kadrze zawodniczej, a także prowadzę zajęcia z dziećmi i młodzieżą w SP 51 w Leśnicy. A poza tym prowadzę działalność gospodarczą związaną ze sportem, jestem przedstawicielem firmy Adidas do sportów walki.

Rozmawiał Wojciech Koerber

PIOTR BABICZ

Piotr Babicz urodził się 20.11.1964 roku w Leśnej. Żona Agnieszka, córka Karolina (niespełna 18 lat) poszła w ślady taty, jest mistrzynią Polski w karate WKF, a także medalistką ME i MŚ w karate fudokan. 

Bądź na bieżąco z Wrocławiem!

Kliknij „obserwuj”, aby wiedzieć, co dzieje się we Wrocławiu. Najciekawsze wiadomości z www.wroclaw.pl znajdziesz w Google News!

Reklama
Powrót na portal wroclaw.pl